sobota, 13 grudnia 2014

Osiemnaste zaklęcie. ♥



„Za szybko się przywiązałaś…”

        Teraz żałował, że nie został zraniony. Tak, dokładnie. Żałował. Żałował, że Emilka nie zrobiła tego na tyle porządnie, że teraz by o Niej nie myślał. Nie tęsknił. Nie kochał jeszcze bardziej, będąc tyle kilometrów od Niej… Może lepiej jest się przyzwyczajać od początku do bycia samym? Być samotnym, nie mieć przyjaciół? Wtedy na nikim nam nie zależy. Wtedy nikt nie zrani, nawet najmniejszym, gestem. Czyż tak nie byłoby lepiej, prawda? Trudno było się do tego przyznać, ale tracił już siły. Nie miał już sił, aby mówić o uczuciach. By przyznawać się do smutku, który kłębi się w Jego sercu. Nie miał sił mówić jak bardzo jest mu źle, kiedy nie ma Jej przy Nim. To takie uczucie samotności, pustki, jest w stanie przezwyciężyć wszystko w człowieku. Powoli tracił nagromadzoną w sobie wytrzymałość, poddając się, lecz nie na tyle, aby ulec ciążącej presji przeszłości, do której słabe komórki Jego ciała chciały uciekać… W wielu momentach życia, jedynym czego pragniemy to odpuścić sobie i zrezygnować z tego, co przynosi ze sobą jakiekolwiek problemy. Ta droga prowadzi jednak donikąd. Sens życia tkwi w tym, aby próbować odszukać coś, co nie pozwoli nawet pomyśleć nam o poddaniu się. Tym, co dostarczy, nawet w nadmiarze, woli walki. Czasem trzeba upaść, po to, żeby się podnieść jeszcze silniejszym. Podnosimy się po to, aby za jakiś czas upaść znowu. I tak toczy się to koło zwane życiem. Wiadome jest, że wszystko jest po coś. Nie inaczej jest z tym łańcuszkiem. Upadając i wstając, zyskujemy niesamowite pokłady sił, które nie wiemy, kiedy wykorzystamy. Głupie? Być może. Takie jest życie.

            -Co jest?- obok Niego swe miejsce zajął szatyn, który patrzył na Niego oczami pełnymi troski, z których dawno upłynął żal.
-Znowu chcesz mi przywalić?- warknął drażliwie.- Albo nie, chcesz opowiadać mi jaka to Asieńka jest cudowna?- nie można nigdy zrozumieć ludzi, którzy sami z nas zrezygnowali, odepchnęli od siebie, wmawiając oszczerstwa prosto w twarz. A kiedy Ci sami ludzie wracają, są zdziwieni i zawiedzeni, że już na nich nie czekamy. Ale czy mielibyśmy na co czekać?
-Przestań- powiedział stanowczo, dostrzegając w głosie Thomasa zawiść, która skierowana była bezpośrednio do Niego.
-A co? Mam udawać, że nic się nie stało?- podniósł się gwałtownie ze skórzanej kanapy, która umiejscowiona była  w ich „Domie na kółkach”.
-Chociaż spróbowałbyś- bąknął, nie rozumiejąc poruszenia ze strony blondyna.
-Ty jako pierwszy połknąłeś tę bajeczkę Aśki! Ten, który zna mnie najlepiej!- zaczął krzyczeć.- Naprawdę sądzisz, że byłbym do czegoś takiego zdolny?!
-Nie możemy po prostu zapomnieć o tym, co się stało?- powiedział łagodnie, ukrywając pod grubą warstwą wymuszonego spokoju, wewnętrzną panikę.
-On naprawdę nie widzi w niczym problemu- powiedział do siebie, patrząc uważnie na Gregora.- Najlepiej będzie, kiedy po prostu zostawisz mnie samego. Nigdy się do mnie nie odezwiesz, urwiesz wszystkie kontakty. Tak, tak będzie zdecydowanie lepiej- dopowiedział, chcąc zakomunikować sobie, że taka opcja faktycznie byłaby dla każdego najlepsza. A na pewno dla Niego samego.
-A Ty co?- zaśmiał się ironicznie.- Żałosny jesteś, kiedy udajesz, że cierpisz przez to co sam stworzyłeś i do czego dopuściłeś- założył ręce na piersi, obserwując zmieszanie, które pojawiło się na twarzy Thomasa, które jakże wielką satysfakcję mu przyniosło.
-O co Ci chodzi?- zapytał niewyraźnie, nie mogąc w myślach w żaden sposób rozjaśnić w swoich myślach słów szatyna.
-Nikt nie zmuszał Cię przecież do zakochiwania się. A teraz?- ponownie uśmiechnął się ironicznie.- Udajesz wielce zranionego Romeo.
-To na pewno nie Twoja sprawa- bąknął, czując wzbierającą się w Nim złość.- Zajmij się lepiej swoją Aśką. Mogę założyć się, że zgodziła się na przyjazd do Ciebie tylko ze względu na mnie- założył ręce na piersi, czując wyższość i triumf nad szatynem. Znalazł Jego czuły punkt. Odnalazł w końcu sposób, w jaki może zadać Jemu rany podobne do tych, jakie On zadawał mu. Pytanie: czy jest to słuszne?- I radzę Ci tylko tak po przyjacielsku: uważaj, żebym to ja nie wykorzystał Jej słabości przeciw Tobie- cisza. Wymieniali jedynie krótką chwilę złowrogie spojrzenia, lecz żaden z nic nie zamierzał nic powiedzieć. Thomas wiedział, że to co miał do powiedzenia już powiedział, a Gregor kompletnie nie miał pojęcia jak ubrać w słowa swoje uczucia, by za moment nie wybuchnąć, prowokując blondyna do faktycznej zemsty, której przedmiotem miała być Aśka. Z napiętymi jak struny mięśniami, spełnił wcześniejszą prośbę blondyna, zostawiając Go na pastwę własnych myśli. Ta rozmowa, ostatecznie przekonała ich obu, że przyjaźń, która ich łączyła, dawno minęła. Rozpadła się przez nieufność. Brak wiary w siebie. A przede wszystkim- miłość. Zabawne, bo przyjaźń rozpada się przez miłość najczęściej w więzi damsko-męskiej, lecz Oni stanowili żywy dowód na to, że to nieprawda. Miłość, jakże piękne uczucie, za którym szaleje niezliczony tabun ludzi oraz przez które jeszcze więcej cierpi, pomimo swojego piękna, posiada także swoje ciemne oblicze w postaci łatwego rujnowania tego, co ktoś wcześniej sobie wypracował. Najczęściej Jej ofiarą pada właśnie niewinna przyjaźń, która pomimo swojej potęgi, nie jest w stanie udźwignąć miłości jednej ze stron… 

Drogi pamiętniku!
Więc teraz na dobre już wszystko wróciło do swojego starego porządku. Każdego z nas, życie znów przybierze odpowiedni tor. Chłopaki ponowią odpowiednie treningi starego rodzaju, a ja nadal będę wiodła stare, szare życie zwykłego śmiertelnika co zazwyczaj. No prawie…
Będzie jedna różnica. Zmieni się wiele i ja zdaję sobie z tego sprawę. Ale ja nie boję się zmian. Uważam, że one są dobre. Czegoś nas uczą. Najgorsze jest tylko to, że przenoszą ludzi z pozycji MISTRZA do poziomu UCZNIA. I właśnie przypuszczam, że dlatego większość ludzi obawia się zmian, które są nieodłączną częścią naszego życia. 
Może nie powinnam teraz myśleć o Thomasie, ale niestety to robię… Ciekawi mnie czy czasem o mnie pomyśli… W sumie to chciałabym, aby leżąc w łóżku, wyjrzał przez okno i spojrzał na księżyc. Nawet, kiedy nie będziemy blisko siebie i tak będziemy patrzeć na to samo, co nas do siebie zbliży. Sklei w jedność nasze myśli i wspomnienia. Piękne, prawda?
Cóż… Nie mogę tego jednak od Niego wymagać. W ciągu kilku dni Jego życie potrafiło wywrócić się do góry nogami i to dzięki mnie. Lepiej będzie kiedy zapomni. Kiedy przykryje kurzem zapomnienia moją osobę… Tak będzie najlepiej dla każdego. Zarówno dla Thomasa, jak i Michaela…

-Nawet do Urzędu Stanu Cywilnego przyniosłaś pamiętnik?- usłyszała za swoimi plecami beztroski głos, który doskonale znała od lat. Odwróciła się patrząc zakłopotanym wzrokiem mierząc sylwetkę Aśki, która nieśmiało uśmiechała się do Niej.
-To nie moja wina, że przy nim czuję się pewniej- powiedziała lekko speszona, patrząc niepewnie na rozjaśnioną twarz szatynki.- Szczerze, nie sądziłam, że przyjdziesz…- dopowiedziała, chowając zielony zeszyt do torebki.
-Jak mogłabym zostawić Cię bez świadka?- oburzyła się, lecz z uśmiechem na ustach.
-No tak… Wybacz, jeśli to źle zabrzmiało-rzekła, nie potrafiąc spojrzeć na twarz Aśki.
-Chyba mamy sobie coś do wyjaśnienia, nieprawdaż?- usiadła obok rudowłosej, troskliwie obejmując Ją ramieniem.
-Musiałam powiedzieć- pisnęła cienko, próbując powstrzymać zalegające pod Jej powiekami łzy.- Nie mogłam dalej patrzeć jak Oni Go traktują…
-Nie mam Ci tego za złe, Emi- powiedziała pewnie. Rudowłosa spojrzała na Nią uważnie, nie spodziewając się takiego obrotu spraw.- Brzydzisz się kłamstwami i ja dobrze o tym wiem. Poza tym, ułatwiłaś mi sprawę. Powiedziałaś wszystko za mnie. I tak kiedyś prawda musiała wyjść na wierzch- mówiła, zmuszając się do sztucznego uśmiechu, którym chciała choć odrobinę poprawić samopoczucie Polki, która była faktycznie w nienajlepszej formie psychicznej, jak i fizycznej.
-Zrzuciłaś właśnie z mojego serca stukilogramowy głaz- wtuliła się w szatynkę, ciągle walcząc z własnymi łzami.
-Pięknie wyglądasz- zmieniła szybko kłopotliwy dla Emilki temat, nie chcąc powodować jeszcze większego napływu łez pod Jej powiekami, z którymi coraz mniej wytrzymale walczyła.
-Dziękuję…- jąknęła, mając komplement szatynki wyłącznie za słowa, które miały podnieść Ją na duchu. Ale to było kłamstwo. Wyglądała dobrze, a do dopełnienia efektu brakowało Jej jedynie promiennego uśmiechu na twarzy. Turkusowa, luźna sukienka z falbaną wzdłuż talii rudowłosej, która podkreślała wszystkie Jej atuty. Włosy spięte były w dbale ułożony kok, a na stopach spoczywały czarne szpilki, dodające Jej sporo centymetrów.
-Nie rób tego- odezwała się po chwili niezręcznej ciszy.- Zakujesz się w kajdany już na zawsze… Ten ślad nigdy nie zniknie. Jesteś jeszcze taka młoda… Masz czas, Emi. Masz czas…
-Nie kuś mnie, proszę- jęknęła, jakby wbrew sobie.- Słów nie cofnę. Są rzeczy ważne i ważniejsze…
-Ważniejsze niż Twoje uczucia?- bąknęła.- Nie, nie sądzę, żeby było coś ważniejszego. Nie wiem jak On może Cię tak wykorzystywać. Przecież Go nie kochasz. Kochasz Michaela. To z Nim powinnaś być!- Jej głos z sekundy na sekundę zmierzał w stronę krzyku, którego nie umiała opanować pod wpływem natłoku emocji.
-A Ty kochasz Thomasa. I co, jesteś z Nim?- zerwała się na równe nogi, krążąc po jasnym korytarzu, choć w taki sposób chcąc uspokoić swoje nerwy.
-Nie- szatynka wyraźnie posmutniała, a widząca to Emilia po raz kolejny poczuła kopnięcie w brzuch. Jakby sama siebie raniła. Zadawała najdotkliwsze ciosy…
-Wybacz, nie powinnam poruszać tego tematu- powiedziała, obejmując Aśkę.- Po prostu, nie daję rady… Czasem jestem tak na Ciebie wściekła, że nie możesz sobie nawet tego wyobrazić…
-Na mnie?- spojrzała na Emilię błyszczącymi oczyma, nie znając powodu, przez który rudowłosa miałaby być na Nią zła.
-Za to, że mnie uratowałaś…- wyznała szczerze, podnosząc zaszklony przez łzy wzrok.- Gdybyś mnie wtedy nie zobaczyła, nie musiałabym tego znosić… Nie musiałabym przeżywać tęsknoty, robić czegoś wbrew sobie ani ranić Michaela...
-W takim razie jesteśmy na siebie złe nawzajem. Kiedy Cię znalazłam, nie wiedziałam co robić pierwsze. Czy dzwonić po pogotowie, czy jeszcze bardziej Cię dobić- powiedziała poważnie.- Szczerze, to czułam się współwinna…
-Niepotrzebnie- oznajmiła łagodnie rudowłosa.- To była moja decyzja. Moje życie… Tylko moje może być tak marne- westchnęła.
-Wcale nie jest marne- oznajmiła pewnie.- Masz przy sobie ludzi, którzy Cię kochają, a to najważniejsze. Dlatego, Emi, nie rób tego, proszę…
-Słowo się rzekło- wstała z drewnianego krzesła, widząc z daleka Bartka, podążającego w Jej stronę. Choć On był szczęśliwy, a można było z łatwością stwierdzić to na podstawie promiennego uśmiechu na Jej twarzy.
-Jeśli już, to kiedy indziej- nalegała dalej.- Nie wyglądasz dobrze. Mam wrażenie, że zaraz zemdlejesz…- ciągnęła dalej, przyglądając się Emilce, która w rzeczywistości nie wyglądała dobrze. Jej skóra była jeszcze bardziej blada niż zazwyczaj, w miejscu, gdzie powinny być oczy, widać było jedynie zapadnięte oczodoły, a i widoczne było gołym okiem, że Emilka zrzuciła z siebie dobre kilka kilogramów.
-Wyglądam normalnie jak przystało na niedoszłego samobójcę- szepnęła, słyszalnie tylko dla ucha szatynki, by będący blisko nich Bartek nie mógł niczego usłyszeć. Rudowłosa ostatecznie wysiliła się na udawany uśmiech, witając się z chłopakiem, po czym weszła do sporej ilości sali, przepełnionej światłem. 

            -Wreszcie jesteś moja, Emi…- wyszeptał do Jej ucha, kiedy leżeli razem na łące, wpatrując się w gwiazdy. W łąkę kwiatów, która nie ma końca, którą dla Niej odkrył Thomas. Były zupełnie inne niż wtedy, choć gwiazdy to gwiazdy. Nie zmieniają się zbyt wiele. Różnica polegała jednak tylko na tym, że nie było przy Niej odkrywcy łąki, którą pokochała oraz która dostarczała tak wiele bolesnych wspomnień.- Nie mogę w to uwierzyć…- szeptał dalej, bawiąc się włosami dziewczyny.- Tak strasznie Cię kocham... Emi, nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy...
-Daj spokój- zdołała wycedzić naturalnym głosem.- Przecież nigdy nie dałam Ci odczuć, że jesteś dla mnie nieważny… Ty zawsze byłeś mój, więc czemu ze mną miało być inaczej?- cmoknęła Go w policzek, chcąc ukryć zakłopotanie na swej twarzy.
-Inne uciekłyby zaraz od kogoś, kto większość swojego życia spędza w szpitalu- powiedział smutnym głosem, gładząc Jej włosy.- Kocham Cię...- wyszeptał.
-No właśnie. A Ty jakoś ode mnie nie uciekłeś- powiedziała pewnie, patrząc znaczącym wzrokiem na Bartka.
-Boże! Emi! Emi!- rozległo się wołanie. Natychmiastowo zerwali się na równe nogi, biegnąc w kierunku, skąd dobywały się ciągłe wołania.
-Aśka!- krzyknęła, widząc przyjaciółkę zatracającą się we własnych łzach.- Nie zapominaj, że masz jeszcze nogę w gipsie. Biegi przełajowe muszę trochę poczekać- wysapała, pomagając wraz z Bartkiem, wstać z zielonego podłoża, na którym leżała i w którym zataczała się łzami.- No już. Koniec płaczu. Coś Cię boli?- spytała troskliwie, gładząc ciemne włosy Aśki.
-Serce!- wychlipała, a łzy po Jej policzkach z sekundy na sekundę płynęły coraz większą ilością.
-Aśka, o czym Ty mówisz?- zmarszczyła nos, ledwo rozumiejąc słowa, które wypowiadała Aśka.
-Chłopaki mieli wypadek!- wykrzyczała, w tej chwili Emilia mimowolnie usiadła na zielonym podłożu, ukrywając twarz w dłoniach, jednocześnie czując łzy spływając po Jej policzkach.
-Asiu, spokojnie…- odezwał się Bartek, który nadal pomagał ustać szatynce.- Wiadomo coś więcej?
-Podobno są ofiary śmiertelne!- wykrzyczała, zachłystując się powietrzem, które ledwo zdołała wdychać. 

___________________________________

I tak można ogłosić, że moje opowiadanie stało się już pełnoletnie. :D
Swoją drogą, przepraszam Was… Nie wyszło mi to tak, jakbym tego chciało… Mam jednak głęboką nadzieję, że pomożecie, a następny rozdział przyniesie ze sobą już coś znacznie ciekawszego. :)
Kolejny będzie czekał na Was już w piątek, Kochane!
Pozdrawiam. ;*

11 komentarzy:

  1. jak mi uśmiercisz w opowiadaniu któregoś z Austriaków to nie ręczę za siebie ;p....
    pozdrawiam i czekam nn <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Przysięgam...
    Jak Bozię kocham przysięgam uroczyście, że jeśli zrobisz coś Thomasowi albo Gregorowi to spełnię groźbę daną już kiedyś i stworzę Twoją postać w moim opowiadaniu i zrobię Jej coś strasznego. Tak jak to było z Ann, którą zamieniłam w żabę! :P
    Błagam zaniechaj!
    Nie uśmiercaj nikogo!
    Bo nie wytrzymię :p
    Buziole :*
    P.S.: Teraz będę czekać jak głupia do piątku...

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie wiem, co mam napisać...
    Jak to możliwe, że chłopaki mieli wypadek?! Ofiary śmiertelne?! Co Ty piszesz?! :o
    I teraz nie mam zielonego pojęcia, czego mam się po Tobie spodziewać...
    Zacznę może jednak od początku...
    To niebywale smutne, że Thomas i Gregor niegdyś najlepsi przyjaciele teraz są sobie całkiem obojętni. Poróżnieni przez miłość... Przepięknie to opisałaś i masz całkowitą rację. Nie mogę patrzeć jak wzajemni zadają sobie rany. :x Czy nie lepiej byłoby wyjaśnić sobie wszystko od początku do końca? Porozmawiać zarówno z Asią jak i Emilka? Wtedy może wszystko by się wyjaśniło...
    Co do Emilki i Bartka... Nie wierzę, że są małżeństwem... Bo są prawda? Nie przeszkadzałoby mi to, gdyby gdzieś tam nie było Thomasa... Sama nie wiem, jakie emocje mną teraz miotają. :) Czy te pozytywne czy też negatywne. Wiem za to, że napisałaś kolejny cudowny rozdział! ♥
    Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział. :D
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  4. rozdział czytałam już rano, ale nie miałam czasu skomentować, bo ktoś musiał zapieprzać na praktykach -.-
    ale od rzeczy ;)
    czyś Ty oszalała do końca?! jaki wypadek?!
    Emi.. po jaką cholerę wzięłaś ten ślub?! przecież kochasz Thomasa.. ;x zero logicznego myślenia XD
    w sumie to i tak dobrze, że tylko cywilny.. mam nadzieję, że te ofiary śmiertelne to nie będzie żaden z chłopaków.. wiem, wredna jestem, ale wolałabym, żeby ucierpiał jakiś inny ktosiek :D
    Dodaj szybciutko następny, bo coś mi się wydaje, że nie wytrzymam długo z niepewności :D
    Pozdrawiam serdecznie <3

    OdpowiedzUsuń
  5. O nie !
    Zaraz pojadę tam do Ciebie i chyba Cię uduszę. Jak mogłaś, cholera jasna .! Mam zawał serca... dlaczego Emilka to robi, po co ? Bo nadal nie potrafię tego zrozumieć. Ale się cieszę, że powiedziała Thomasowi w poprzednim rozdziale co do niego czuje. To taka ulga. I cholera jasna po raz kolejny, po co ona podcinała te żyły. Niech Emi tego nie robi. niech nie wychodzi za Bartka. Przecież ja tego nie przeżyje. ;c
    Wypadek chłopaków ?! Nie wierzę, że coś takiego mogło się stać. ;c I ofiary śmiertelne, przecież to nie może być prawda. Matko... mam przeczucie, że tymi ofiarami będą Thomas i Michael. Ale mam nadzieję że to tylko moje przeczucie. Po co to ofiary ? Kochana, czekam z wielką niecierpliwością na kolejny rozdział. Jestem bardzo ciekawa, a zarazem przerażona co się tam stało...

    Buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  6. Rozdział cudny <3
    Nie no !
    Ona nie może być z Bartkiem nie !
    Boże ! Wypadek ? Nie tylko nie to...
    Mam złe przeczucia..
    Osoby śmiertelne ? Coś czuje , że akcja się nie źle rozkręci..
    Z niecierpliwością czekam nn :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Na początku chcę przeprosić, że nie było mnie znów pod poprzednim ;c
    Zatkało mnie wiesz.
    Nie potrafię w to uwierzyć, że Emi wyszła za Bartka, choć jej serce należy do Michiego i Thomasa.
    A na wieść o wypadku, samej mi serce stanęło.
    Błagam obiecaj, że im się nic, a nic nie stanie ;c
    Czekam z niecierpliwością na kolejny
    Buziaki ;****

    OdpowiedzUsuń
  8. Nieeee....
    Nie wierzę...
    Oni nie mogli...
    Ten rozdział mnie po prostu rozbił emocjonalnie...
    Tak nie może być...
    Emilia nie może wyjść za Bartka, jeśli ja kocha, to niech zrozumie, że jej uczucia są ważniejsze niż jakaś obietnica sprzed lat...
    Chłopaki, oni nie mogą zginąć, nie oni. Nie teraz. Tym rozdziałem doprowadziłaś mnie do łez. Oni nie mogą zginąć, jest tyle nie wyjaśnionych spraw i tyle nie przeżytych momentów...
    Ja wierzę, że ta historia sie nie kończy, a bynajmniej nie tak...
    Nowy wygląd bloga jest po prostu cudowny <3
    Błagam Cię pisz szybko, bo tylko od Ciebie zależy jak długo będę w rozchwianym stanie emocjonalnym.
    Czekam na nexta i pozdrawiam :***

    OdpowiedzUsuń
  9. Nigdy nie zrozumie kobiet, co wyjaśnię dlaczego czasem nie rozumiem siebie... ehh jak ona mogła ? Kocha innych wychodzi za innego. Z litości? Chciałam ci tu zrobić kazanie ze miłość to nie przymus i nie wolno sobie jej wmawiać. Ale jak przeczytałam końcówkę to oczy mi z orbit wyskoczyły! Kobieto jak usmiercisz Stefana, Michiego lub Thomasa to cię znajdę! Buziaki. :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Przeczytałam i wiesz , że trudno mi skomentować , za co biorę się od kilku dni , bo na tą Twoją twórczość brakuje mi słów Magio Ty moja!♥
    Jeżeli skrzywdzisz mi Thoma zamiast ... to wiesz! ( wtedy Gregor sobie pocierpi!) ♥
    Chociaż nie chce , żeby ON umarł... Nie możesz tego zmienić...
    Ann ładnie prosi ... Bardzo ładnie , bo po ostatnich zdjęciach i snach to wiesz jakoś Go ubóstwiam!♥
    Ładnie proszę!;D
    ...
    Co do całości to doskonała , fenomenalna , magiczna!
    Co do Aśki to nadal moja ulubiona , na czele z Gregorianem♥
    ..
    Czekam!
    Ann♥

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń