czwartek, 25 grudnia 2014

Dwudzieste drugie zaklęcie. ♥



„Jest taki ból moment w życiu, kiedy ból jest tak duży, że nie możesz oddychać.”

        Te same oczy. Te same spojrzenia. Identyczne uśmiechy, co wtedy. Widział je każdej nocy, kiedy zdążył przymknąć swe powieki. Lecz one blakły. Traciły powoli dawny zarys oraz wewnętrzny sens, tak istotny dla Niego. Gdzie Jej twarz, która obrócić w nicość potrafi wszystkie problemy świata? Trudno było pogodzić mu się z nieustannie idącym przed siebie czasem, który narzucił niewyobrażalnie szybkie tempo. Stawał się powoli martwy. Kurczowo trzymał się ruchliwych wskazówek zegara, ginąc w bezkresie czasu zacierającego wszystkie wspomnienia. Sam stał się na chwilę przemijającymi sekundami. Gasły powoli dni. Jego wewnętrzne wołania drżały z bezsilności coraz bardziej. Pragnienie obecności w swojej osoby w Jej myślach, stało się najważniejsze. Najbardziej palące od środka. Nawet słowa stały się całkowicie zbyteczne. Chwytać każdy Jej zmysł. Każde spojrzenie. Oddech. Rozmowa wzrokiem. Tylko tyle potrzebował. Tak niewiele, a jednak zbyt dużo… Była częścią Niego w każdym dniu, każdej chwili. Ciągle. Bezustannie. Nigdy nie zdoła się pozbyć się Jej ze swojej duszy. Nieważne czy słońce ogrzewało promieniami miejsce, gdzie się znajdował, czy też noc spowijała wszystko wokoło. Ona nadal była. Była w Jego sercu… Ale to i tak za mało. Serce  nie jest najlepszym miejscem na przechowywanie ludzi. Oni muszą być żywi tuż bok nas. Rozpieszczać swym głosem. Spojrzeniem. Dotykiem oraz zapachem. 

            -Thomas, poczekaj na mnie!- wrzasnął zaraz po treningu, gdy szatyn widział oddalającą się sylwetkę Morgensterna. Nadszedł czas na wyjawienie prawdy. Wiedza, którą posiadał powoli Go niszczyła. Sprawiała, że nie umiał odróżnić koszmaru od rzeczywistości, która powoli zaczynała przypominać jedynie zły sen. Sen, z którego nigdy nie będzie się w stanie obudzić już nigdy…
-Po jakiego?- prychnął z oddali, nie zaszczycając Gregora ani jednym spojrzeniem. W Jego mniemaniu wszystko, co powinien sobie wyjaśnić z byłym przyjacielem, zostało już wyjaśnione. I to w dosyć dosadny, raniący Go sposób. Cóż… Życie nie potrafi oszczędzić nikogo. Nawet, jeśli szykuje dla Niego jeszcze inną, jeszcze gorszą tragedię na deser.
-Bo muszę Ci coś powiedzieć- warknął, czując, że błagając blondyna o chwilę rozmowy, jest dla Niego upokarzające. Ale jak inaczej mógł to załatwić? Innej opcji niż rozmowa, niestety nie było. Wobec tego, zmuszony był zacisnąć zęby i znieść nieprzyjemne uczucia buzujące w Jego wnętrzu.
-Nie mamy o czym rozmawiać- bąknął, przyśpieszając swoje tempo. Wystarczyła mu nieokiełznana tęsknota, nie znająca granic. Nie potrzebował kłótni z Gregorem, która wywołałaby kolejną falę przemyśleń, które za każdym razem zmierzały do nikąd.
-Uważam inaczej!- krzyknął za Nim, nie mając więcej zamiaru gonić blondyna.- Jeśli nie chcesz dowiedzieć się pewnej znaczącej i przełomowej rzeczy w życiu Emi, to tylko i wyłącznie Twój wybór!- czy On słyszał jak określił śmierć dziewczyny? Tak, lecz inaczej nie potrafił nazwać zjawiska, którego sam nie rozumiał. Śmierć była nie dla Niej. Ona musiała żyć. A przynajmniej taką wersję starał sobie wmówić, nie zważając na wszystkie przeciwności losu.
-Emilka?- pisnął cienko, dostatecznie cicho, by szatyn nie mógł usłyszeć Jego jęku.- Co u Niej?!- krzyknął nerwowo, zmierzając niemal biegiem w stronę Gregora.
-Teraz nagle uważasz, że mamy o czym rozmawiać?- ze sztucznym rozbawieniem patrzył na uczucia, które malowały się na twarzy Thomasa. Ból. Rozgoryczenie. Cierpienie. Lęk, lecz także ulga…
-Do cholery, powiedz mi co się dzieje z Emi!- wrzasnął, chwytając za koszulę szatyna. Gierki, które z Nim prowadził, traciły na swojej sile. Nie były istotne, gdy w ich rozmowie pojawiało się jedno imię. Emilia…
-Teraz w sumie sam nie wiem- odsunął się od Niego gwałtownie, nie pozwalając, by blondyn kolejny raz pozwolił sobie na taki wyskok ze swojej strony.
-Na Boga! Człowieku! Przestań, jasne?!- wrzeszczał dalej, czując, że serca powoli wyrywa się z Jego piersi.- Mów to, co masz do powiedzenia i daj mi spokój!
-Mogę już teraz dać Ci spokój- rzucił, odwracając się na pięcie, ruszając przed siebie. Jedynie triumf malował się na Jego twarzy. Niesłuszny zresztą i całkowicie niestosowny.
-Gregor, przestań!- usłyszał surowy, żeński głos za swoimi plecami. No tak. Aśka.- Nie znęcaj się nad Thomem, a i nie rób z tej tragedii szansy na chorą zemstę!
-Tragedii?!- jęknął blondyn, patrząc zdezorientowanie na szatynkę, która z ogniem  w oczach obserwowała poczynania Schlierenzauera.
-Mógł wcześniej o tym myśleć- rozłożył ręce, zerkając ukradkiem z pogardą na blondyna.- To nie moja wina, że wcześniej był za bardzo zadufany w sobie, żeby nie zauważyć kilku istotnych rzeczy. Dobrze, że stało się tak, jak się stało. Zasłużył na to wszystko!- wykrzyczał na jednym wydechu, chcąc jak najdokładniej odsłonić szatynce swoją perspektywę widzenia i postrzegania sytuacji.
-Czyli dobrze zrozumiałam, że życzysz komuś śmierci, żeby Thomas mógł pocierpieć?!- wrzasnęła, nie zwracając uwagi na nikogo ani nic, co było w pobliżu.
-Jakiej śmierci?!- tym razem wrzasnął na całe gardło Morgenstern, którego serce na moment się zatrzymało.- Co się zdarzyło mojej Emilce?!- krzyczał dalej, widząc przed swymi oczami jedynie ciemność.
-Nie jest i nigdy nie była Twoja, jasne?!- zareagowała gwałtownie rozdrażniona Aśka. „Mojej Emilce”… To zakłuło. Zabolało.- Ubzdurałeś sobie coś i nie chcesz się tego puścić. Weź przestań, człowieku!
-A Ty co?- bąknął zdenerwowany Gregor. Zachowanie Aśki zdawało się być dla Niego całkiem irracjonalne. Niewytłumaczalne, lecz mające pewne podłoże, które działało na szatynkę w taki sposób.
-Możecie w końcu powiedzieć mi, co się stało z Emilką?!- testowany do granic możliwości Morgenstern, niecierpliwił się coraz bardziej, czekając na kilka słów wyjaśnień.
-Nie żyje! Umarła!- krzyczał Gregor, rozkładając ręce, lecz nie patrzył wcale na Thomasa, a Aśkę, która wymieniała z Nim złowrogie spojrzenia.- Lepiej?!- pociągnął za sobą Polkę, kierując swe kroki w stronę swojego domu.
-Puszczaj mnie!- wyrwała się szatynka, zmierzając biegiem w stronę Thomasa, który jakby na chwilę skamieniał. Niedługo trzeba było czekać aż Polka w podstępny sposób wśliźnie się w objęcia blondyna.- Thom… Nikt właściwie nie wie nic więcej… Nie jesteśmy rodziną, więc nikt nie chce udzielić nam większej ilości informacji, a brat Emilki jakby nagle gdzieś zniknął. Nie ma z Nim żadnego kontaktu. Nic…- szeptała mu spokojnie na ucho, gładząc Jego blond włosy.
-Zostaw Go!- kolejny raz przyłapał się na krzyku, który wyrażał jedynie Jego bezsilność i frustrację.- Emi umarła. Nie żyje. Jest Jej lepiej tam, więc teraz z łaski swojej zajmij się swoim życiem! Naszym życiem!- dodał, wyrywając na siłę szatynkę z ramion Thomasa, który w dalszym ciągu patrzył pustym wzrokiem przed siebie, nie potrafiąc postawić ani jednego kroku, który nie skończyłby się upadkiem.
-Nie będziesz decydował o tym, czym mam się zająć!- odgryzła się natychmiastowo, gwałtownie szarpiąc się, by uwolnić się spod nacisku mocnego uścisku szatyna.
-W takim razie grubo się mylisz, bo jeśli tylko będę miał taki kaprys, tak właśnie będę robił!- zaśmiał się nerwowo, nadal idąc szybkim krokiem przed siebie, a na ramieniu trzymając Aśkę, która nieustannie ponawiała swe próby uwolnienia się.
-Nie jestem Twoją własnością!- wykonała jeden, zwinny ruch, który pozwolił Jej posmakować uczucia znajdowania się na stabilnym, twardym podłożu.- Nigdy nie będę, więc się do tego przyzwyczaj!
-A jeśli nie?- spytał, zakładając ręce na piersi. Drwiący uśmieszek zagościł na Jego twarzy, dokładnie ukazując Polce, że Austriak puszcza mimo uszu każde Jej słowo.
-Myślisz, że będę się z Tobą patyczkować?- zaśmiała się niewesoło, patrząc na szatyna wzrokiem przepełnionym nienawiścią, trudną do wyjaśnienia, zwłaszcza, że ich para znajdowała się właśnie w dosyć obiecującym związku.
-Ja to wiem- odpowiedział pewnie, wtapiając swą dłoń w długie włosy Aśki.- Nie masz innego wyjścia- w dalszym ciągu z precyzją chirurga przeczesywał włosy szatynki.
-Przepraszam bardzo… Co?- wykrztusiła, odsuwając się od Austriaka.- Za kogo Ty mnie uważasz?- w Jej głowie myśli parowały, dusząc wszystkie odpowiednie zachowania i wydostające się z ust słowa. Nagle znalazła się nad przepaścią, czując, że to na czym stoi, zaraz wymknie się z Jej zasięgu.
-Przecież Ty sobie beze mnie nie dasz rady- powiedział pewnie, bez chwili nawet najmniejszego zawahania.- Sprowadziłem Cię do Austrii nie po to, żebyś się realizowała, tylko żebyś była ze mną. A Ty co sobie myślałaś?- podszedł do Niej, unosząc podbródek dziewczyny.
-Masz w ogóle świadomość, o czym Ty mówisz?- wydukała zaskoczona, analizując każde zachowanie i słowo Gregora, który najwidoczniej obmyślił w stosunku do Niej dokładny plan.
-Tak- kiwnął głową, by dać większą wiarę w swe słowa szatynce.- Jeśli wywiniesz nawet najmniejszy numer, po Tobie, maleńka- złożył delikatny pocałunek na czole dziewczyny.
-Ciekawe, co Ty możesz mi zrobić- parsknęła, odsuwając się na znaczną odległość od Austriaka. Teraz nienawiść w Jej oczach, przerodziła się w przerażenie. Co Ją czeka? Jak ma wyglądać Jej przyszłość, skoro zamknięta ma zostać w klatce?
-Więcej niż Ci się wydaje- powiedział poważnie, patrząc na dziewczynę wzrokiem, który jedynie utwierdził Polkę w przekonaniu, że chłopak nie żartuje… 

            Może faktycznie coś się kończy, aby coś innego mogło się dopiero zacząć. Szkoda jedynie, że niektóre zakończenia odbijają się zbyt mocno na człowieku, przez co nie ma on zupełnie siły na stawianie dalszych kroków w przód, jednocześnie próbując otworzyć nowy rozdział w życiu. Ale On opadł z sił. Stracił Kogoś najważniejszego w Jego życiu. Wcześniej nie wierzył, że możliwe jest uzależnienie od drugiej osoby. Że jest to w pełni kontrolowane. Że wie kiedy przestać kochać i w jaki sposób tego dokonać. Prawda okazała się jednak całkowicie inna. W nawet najmniejszym stopniu nie zgadzająca się z Jego wizją i przekonaniami, co do miłości. Tych uczuć nie da się już wymazać ani usunąć. Nawet już nie z serca, lecz duszy. Zapomniał, że posiada coś takiego jak serce. Zapomniał o posiadaniu takiego narządu, odkąd zostało złamane, a następnie podeptane. I jak teraz wyjaśnić Jej śmierć? Przypadek? Podstępne zrządzenie losu? Nie, coś takiego jak przypadek nie istnieje. Przypadkiem jest tylko coś, czego nie jesteśmy w stanie wyjaśnić słowami. To tylko marne usprawiedliwienie... Jedyne co się potwierdziło to tylko to, że jutro jest niepewne. Tylko dzień dzisiejszy należy do Nas. Do ludzi, którzy nie są nawet świadomi, że życia bardzo często nie warto nawet przeżyć… Ot, paradoks. Każdy z radością wita nowonarodzone dziecko, które zawitało właśnie na świat, a z czym wiąże się życie? Oczywiste, że ze śmiercią. Dlaczego zatem trudno jest ludziom wydukać kilka racjonalnych słów na pożegnanie, gdy wie się, że to co nieuniknione właśnie nadeszło? Życie jest świecą, w którym knot spełnia rolę losu, a wosk- śmierci.

Poniedziałek, 27.07.2015 r.
Tak, żyję dalej. Żyję mimo że nie pogodziłem się nadal z brakiem Jej obecności. Nadal odczuwam niemożliwą do wypełnienia pustkę, która dziś nagle jeszcze bardziej się powiększyła i zaczęła dokuczać jeszcze większym bólem.
Odchodząc, zabrała część mnie. Ogromna część świata umarła wraz z Jej odejściem. Boleśnie wyrwała część mojego wnętrza. Tak gwałtownie. Drastycznie.
Teraz w moim wnętrzu została tylko ciemna dziura. Dziura, której nie da się załatać.
Żałuję, że nie jestem cudotwórcą. Że nie potrafię wskrzeszać ludzi. Że nie umiem przywracać im życia. Choć tak bardzo tego pragnę…
Nie ma Jej… Nie ma!
Ta myśl przyprawia mnie o trudne do opisania zawroty głowy. Co w tym wszystkim najlepsze? Ta myśl nie opuszcza mnie nawet na krok…
Nawet, kiedy nie było Jej przy mnie fizycznie, ciałem; nie wiedziałem czy o mnie myśli. Co o mnie myśli. Jakie ma o mnie zdanie, nadal jakaś część mnie należała do Niej.
Kocham Ją, a teraz zacząłem się bać tej mojej miłości. Wcześniej wszystko miało znaczenie. Każda myśl, gest, słowo. Miałem pewną nadzieję, że kiedyś odważę się. Spojrzę w Jej oczy. Przyznam się do błędu. Przeproszę. Nie oczekiwałbym wybaczenia. Nie… Chciałbym jedynie Ją zobaczyć.
A teraz? Teraz to już niemożliwe. Nigdy Jej już nie zobaczę. Umarła, a tak trudno jest mi się przyznać do tej myśli, nie mówiąc z przyswojeniem tej bolesnej wiedzy.
Mój Eden był tam, gdzie znajdowała się Emilka. Chciałem wznieść się z Nią ponad księżyc. Pokazać wszystko, czego tylko zapragnęła. Chciałem latać z Nią ponad chmurami. Zapomniałem jedynie o jednym…
Najpierw należy stabilnie stanąć na Ziemi, zanim zacznie się szybować. I na tym właśnie polegał mój błąd.
Emilka stała się moją pułapką. Wpadłem do Niej, po czym nie chciałem się wyplątać i już nigdy z niej nie wyjdę…
Dlaczego pokazała mi raj, skoro i tak zaraz on musiał spłonąć, a ja bezradnie patrzyłem jak wszystko, co jest dla mnie najważniejsze, staje w płomieniach?

-Thomas…- usłyszał za swoimi plecami znajomy Jego uszom głos. Odwrócił się martwo, odkładając na bok dziennik, który wypełniał nowymi wpisami.
-Czego tutaj chcesz?- spytał drżącym głosem, który nie chciał walczyć. Nie chciał ubiegać się o swoje. Jedyne co było  w nim słychać to bezsilność oraz rozpacz, która wypełniała Austriaka od środka.
-Znalazłem w rzeczach Aśki to…- na szklany stolik rzucił kopertę.- Wolałem dać Ci to sam, bo nie wiem na ile można ufać Aśce- dopowiedział, wyjaśniając nieco blondynowi swoje postępowanie, choć nie było to do końca potrzebne.
-Jesteście razem- zaczął, biorąc w swe dłonie kopertę, na której napisane było Jego imię.- Nie rozumiem jak możesz tak o Niej mówić. Czemu Jej nie ufasz?- Gregor spojrzał na Morgensterna zmieszanym wzrokiem, próbując zatuszować wszystko co Go trapiło na duszy.
-Wiesz co z tym robić- powiedział nieco drażliwie, po czym bez słowa opuścił dom byłego przyjaciela. Sam nie umiał wyjaśnić sobie niektórych rzeczy. Zatem czemu miał mówić o nich całkiem obcej dla Niego osobie, którą był Thomas?

            Miłość porównać można do wody. Ludzie choćby niewiadomo jak bardzo chcieli bez niej żyć i tak nie dadzą rady. Kochać trzeba. Każdy musi mieć kogoś w swoim sercu. Po to, aby chociaż mieć komu wierzyć. By mieć czemu ufać. By czuć, że jest się potrzebnym. Wyjątkowym. Wybrańcem, gdyż miłość dotyka sobą tylko nielicznych. Dla jednych jest to istne przekleństwo, dla drugich zaś powód do dumy. Szczęścia. Zadowolenia. Spełnienia. Pomimo że niesie ze sobą tak wiele cierpienia… Bo to tylko miłość rozpala serce człowieka. Jest niczym ogień, każdego dnia płonąc, pieszcząc swym przyjemnym ciepłem duszę człowieka. Jednakże nic nie obejdzie się bez konsekwencji. Niestety, miłość równoznaczna jest z hektolitrami wylanych łez…

  ~*~


            A i również On miał kogo kochać. Tej osoby nie było już wśród żywych ludzi, lecz nadal żyła w Jego sercu i wspomnieniach. Nie opuszczała Go nawet na krok. Z każdym zachodem i wschodem słońca było Jej coraz więcej w głowie. I w tym tkwił problem. Mając ciągle przed oczyma Emilkę, nie mógł skupić się na tym co tu i teraz. A miał dla kogo żyć. Musiał w końcu zacząć normalnie funkcjonować. Lilly. To Ona stała się priorytetem wszystkiego, co najważniejsze w Jego życiu. To, że zapewni Jej dobry byt, nie zastąpi nigdy ojcowskich uczuć, które miał Jej okazywać. Jednak, by zacząć nowy rozdział, najpierw należy zamknąć stary. A rozdziałem, który znajdował się już daleko za Jego plecami, była właśnie Emi. Zatem wrócił. Postanowił stanąć twarzą w twarz z przeszłością, kończąc ostatecznie to, co było najpiękniejsze, lecz zarazem najgorsze w Jego życiu. Wrócił do miejsca, gdzie to wszystko się zaczęło. Znów stał na moście, gdzie tak wiele godzin spędził na rozmowach z Emilką. Znów patrzył w delikatnie falującą wodę, w której widział Jej odbicie. Mimowolnie gościł na swoich ustach uśmiech. Wspomnienia uderzyły niczym rozpędzona fala o brzeg. Przyjemne wspomnienia… Wszystko odżyło. A i Jego serce jakby znowu zaczęło bić.
-Emi, powiedz…- zaczął, wzdychając bezsilnie.- Jak mogłaś mnie opuścić?- łzy mimo Jego woli pojawiły się pod Jego powiekami.- Wiem, że teraz nie możesz mi odpowiedzieć, nawet gdybyś chciała… Jednak ja wierzę. Wierzę, że mnie słyszysz. Przynajmniej tutaj mogę z Tobą porozmawiać… Ostatni raz- przełknął gorzkie łzy, by móc kontynuować swój monolog.- Tak, ostatni. Chyba dosyć czasu spędziłem na zgryzocie, prawda? Poza tym, sądzę, że gdybyś wiedziała w jakim dołku się znajdowałem przez najbliższy czas, byłabyś niepocieszona. A ja tego nie chcę. Nigdy nie chciałem być sprawcą Twego zawodu. Przecież ja Cię kocham, Emilko…- otarł niezdarnie pojedynczą łzę, po czym sięgnął do kieszeni, wyciągając z niej kopertę.- Ten list, który do mnie napisałaś… Emi, ja nie wiedziałem… Ja Cię przez moment nienawidziłem za to, że nie odwzajemniasz moich uczuć, a… A w rzeczywistości Ty sama mnie kochałaś… Nie zasługiwałem na Twoją miłość. Była niewinna, szczera. Cóż… Musiałem ją dzielić z Michaelem, ale i to powinno mi wystarczyć. Szczerze powiedziawszy, to właśnie Twój list sprawił mi swoistą radość. Jakąś niewytłumaczalną pewność, że nie jestem aż tak bardzo beznadziejny jak wcześniej mi się wydawało. To tak niezwykłe uczucie, które motywuje. Uczucie, że byłem kiedyś potrzebny. Że nie byłem zwykłym śmiertelnikiem dla Ciebie. Dziękuję, Emi…- wydusił ledwo, podpalając list do Niego adresowany, po czym pozwolił by szczątki poniósł ze sobą wiatr.- Pamiętam wszystkie Twoje szczere uśmiechy, spojrzenia pełne serdeczności i sympatii. Ty zawsze jak nikt potrafiłaś poprawić mi humor. Sprawić, że nawet najgorszy dzień w moim życiu, stał się wyjątkowy. Jak nikt inny potrafiłaś wyczytać z mojej twarzy uczucia, które mnie trapiły, odczytać zachowania, wiedząc dokładnie co się ze mną dzieje. Jak to się działo, że za każdym razem czytałaś ze mnie jak z otwartej księgi? Wystarczyła jedna krótka rozmowa, byś domyśliła się, że istnieje problem, z którym nie potrafię sobie poradzić. A później? Później pomagałaś mi…- tym razem wyciągnął z kieszeni swojej kurtki wspólne zdjęcia.- Tego też muszę się pozbyć. Nie może zostać mi nic. Ty się już ze mną pożegnałaś przez list, więc teraz moja kolej postawić ten krok. Tylko nawet nie masz pojęcia jak jest mi cholernie trudno… Tak bardzo chciałbym Cię przeprosić za wszystko, ale nie umiem. Nie ma takich słów, które oddałyby to, co czuję. Co chcę Ci powiedzieć. Wtedy w barze specjalnie Cię upiłem, Emi… Nie wiem co mnie do tego podkusiło, ale za wszelką cenę chciałem wiedzieć nieco więcej o tym Bartku, który był dla Ciebie tak ważny… Ważniejszy niż ja. A później… Później nie umiałem się opanować. Za bardzo Cię pragnąłem, a dopóki się nie obudziłaś, miałem jeszcze w sobie małą iskierkę nadziei, że jeszcze będziemy razem i taki obrazek jak tego poranka będę mógł oglądać każdego dnia. Kiedy mnie odtrąciłaś, coś we mnie wstąpiło. Nie czułem nic innego jak ból, który przerodził się w szczerą nienawiść do Twojej osoby. Nienawiść pomieszana z bezgraniczną miłością. Absurdalne, prawda? I tak wbijałem Ci nóż po nożu w plecy na każdym kroku, a Ty dla mnie postawiłaś na szali przyjaźń z Aśką…- zdjęcia, które dotychczas trzymał w dłoni, podobnie jak list, puścił z wiatrem.- Później umarł Michi. Nie powiem. Uderzyło to we mnie i to dosyć mocno, ale nie umiałem wyobrazić sobie Twojego bólu. A i tak postąpiłem jak ostatni dupek. Teraz żadne słowa nie są w stanie oddać tego, jak strasznie żałuję. Mogłem pomóc… Być przy Tobie. Choć odrobinę ulżyć, a ja wolałem unieść się swoją złamaną dumą…- otarł łzy spływające po Jego policzkach.- A teraz jest już za późno- ukrył twarz w dłoniach, czując jak Jego całe ciało drży.- Emilko… Ja wierzę. Wierzę w to, że teraz mnie słyszysz. Mam nadzieję, że mi wybaczysz albo spróbujesz to zrobić… Pamiętaj, że zawsze będę Cię kochał. Jestem pewien, że spotkałaś się już z Michim i teraz razem jesteście tam szczęśliwi… Szczęścia, Emilko… Szczęścia…- dopowiedział, przełykając łzy, po czym szybkim krokiem opuścił miejsce, gdzie wszystkie wspomnienia wróciły.

            Pomogło. Pozbył się wspomnień. Załatwił wszystkie otwarte sprawy, które nie dawałyby spokoju i ciągle wracały ze zdwojoną siłą. Poczuł dziwną ulgę na duszy. Jakby wrócił właśnie ze spotkania twarzą w twarz z Emilką. Wspomnienia tym razem nie okazały się zgubą. Pieściły Jego duszę, dostarczając uczucia ulgi nawet do tego momentu. Wreszcie nadeszła chwila odblokowania się. Wreszcie mógł zacząć normalnie żyć. Nie, nie zapomni o Emilce. Zapomnienie nie jest żadną drogą wyjścia. To jedynie krótkotrwała ucieczka. Uciekamy, uciekamy, lecz i tak nie zdołamy tego zrobić. To wróci. Tak czy owak. Nie ma więc większego sensu. Najlepiej jest się pogodzić z rzeczywistością. Thomas będzie miał już na zawsze Emilkę w sercu. Głęboko na dnie, będzie zajmowała stabilne, pewne miejsce, gdzie pozostanie już na zawsze. Bo gdy kogoś naprawdę się kocha, nie można wyobrazić sobie życia bez niego. Martwimy się, tęsknimy, myślami obejmujemy jedynie tę jedną osobę. Po prostu człowiek pragnie, by był. Nawet wtedy, kiedy wiemy, że odszedł na zawsze, wiele ludzi obawia się, że coś może się zmienić. Nie w życiu, lecz w porządku serca człowieka. 

            -Aśka- jęknął, widząc w swoich drzwiach roztrzęsioną i zapłakaną sylwetkę szatynki.- Co się stało?- wykrztusił, odsuwając się z przejścia, by móc umożliwić dziewczynie szybsze znalezienie się wewnątrz swego domu, gdzie mogła być pewna, że jest bezpieczna.
-Gregor…- dukała ledwo, nadal nie umiejąc opanować dreszczy, które przeszywały Jej ciało.
-Spokojnie…- powiedział z troską w głowie, okrywając kocem dziewczynę. Po Jej ciele ciurkiem lała się woda, gdyż pogoda była deszczowa. Powietrze również jakby okładało lodem swoją temperaturą. Nic dziwnego zatem, że stan Aśki był przerażający dla każdego, kto mógłby być z Nią w jakiś sposób związany.- Przyjdzie właściwy czas, to mi powiesz… Ciii, spokojnie- prawie szeptał, gładząc dziewczynę po plecach.
-Mam już tego wszystkiego dosyć…- ukryła twarz w dłoniach, szlochając.- Thomas… On mnie bije…
-Co?- wydusił z siebie ledwo, doznając szczerego szoku, który wlewał się przez żyły do całego ciała blondyna. To co usłyszały Jego uszy, nigdy nie mogło okazać się prawdą. Gregor był często czasem porywczy, lecz nie do tego stopnia, aby bić swoją ukochaną.
-Tak, dobrze usłyszałeś…- potwierdziła, nadal kryjąc twarz w dłoniach.
-Nie… Tak nie może być. Załatwię to- zerwał się na równe nogi, lecz w tym samym czasie uczyniła to również Aśka, która by zatrzymać chłopaka, oplotła swe ręce na Jego szyi.
-Błagam Cię, nie rób tego. Nie teraz…- zbliżyła swą twarz do twarzy blondyna na nieludzko bliską odległość, tak że stykali się nosami.- Boję się…- szepnęła, patrząc głęboko w tęczówki Austriaka.
-Nie masz czego- powiedział naturalnym głosem, nie kasując odległości, która dzieliła Go od dziewczyny.
-Bo Ty jesteś przy mnie?- spytała z intrygującym uśmieszkiem, przywierając ciałem do blondyna, który nadal stał jak osłupiały, nie wykonując ani jednego ruchu.
-Tak- powiedział pewnie, nie do końca zdając sobie sprawę z tego, co przez swoje czyny i słowa może deklarować Polce.
-Jeżeli Ty będziesz przy mnie, nigdy nawet nie pomyślę o tym, żeby się czegoś bać…- wyszeptała, składając na ustach blondyna subtelny, lecz zawierający w sobie nutkę namiętności, pocałunek.
-W taki razie nie myśl o tym i nigdy nie waż się tego robić…- wyszeptał, po czym tym razem On wpił się mocno w usta szatynki, lecz teraz Ich pocałunek był znacznie bardziej drapieżny i pełny pożądania.
-Nigdy- szeptała pomiędzy pocałunkami, które wzajemnie sobie darowali.- Tylko przy Tobie  nigdy żadne strachy nie będą mogły mnie dosięgnąć- szybkim zwinnym ruchem zdjęła z blondyna koszulę, dając mu dostateczny znak tego, czego pragnie. Gdy blondyn wycałowywał ścieżkę od Jej szyi w dół, wygięła się w łuk, cichutko jęcząc. Oplotła Go nogami w pasie, przytrzymując Go blisko siebie jak tylko mogła. Jego niebieskie oczy jakby wypełniły się ogniem. Zaczął się poruszać, a Ich serca na chwilę przybrały wspólne tempo. Wydawali ciche jęki rozkoszy, upijając się tym doznaniem…

_____________________________

Tak, żeby nie było nudno, to połączyłam dwa rozdziały ze sobą. ;)
Cóż, jakoś niewiadomo ile się nie dzieje, ale mam nadzieję, że nie zniechęciłyście się do reszty, co? :(
Pierwszy dzień świąt powoli będzie chylił się ku końcowi… Zawsze tak jest, że to, co fajne, niestety szybko się kończy…
Cóż, nie ma co marudzić! Został jeszcze jeden dzień. :)
Spędźcie Go miło, moje najdroższe! ♥

My widzimy się w niedzielę. 
Buzioleee. ;* 

9 komentarzy:

  1. Powiedz mi, co ta Aska znowu kombinuje ;x ?cholera, myslalam, ze chociaz troche rozumu to ona ma.. ;x
    Ciesze sie, ze Thomas dostal ten list.. sadzac po tym, co Aska naopowiadala Gregorowi, sama by mu tego listu nie przekazala.. dwulicowa jedza -.-
    Mam nadzieje, ze w nastepnym rozdziale bedzie juz wiadomo o Emi ;p
    Pozdrawiam serdecznie ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. HA, a to mi napisałaś że nie możesz wyobrazić sobie Gregora takiego brutalnego. A tu proszę.
    Co ta Aśka kombinuje, Emi się tam w grobie przewraca! Choć ja mam wątpliwości czy ona w ogóle umarła.HAHAHa Weronika detektyw xD Czo ten Thomas wyprawia, lamentuje że jej już nie ma a idzie na całość z Joanną.Dobrze że Greg dał mu ten list sam. Nie wiem czy tylko ja mam takie wrażenie że śmierc(?) Emi jest jej na rękę. Ma Thomiego dla siebie. I zastanawiam się czy ten Greg biję ją na prawdę. Cudowny rozdział kochana buźki :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana! To byla istna bomba! :o
    Plakalam jak mala dzoewczynka kiedy Thomas zegnal sie z Emilka...
    To takie paradoksalne. Oboje sie kochali. Oboje poniekad krzywdzili sie nawzajem. Oboje otworzyli sie przed soba dopiero wtedy, gdy bylo juz za pozno.
    W pewnym momencie myslalam, ze moze jednak Emi zyje. Moze po prpstu uciekla gdzies daleko, a teraz jej brat dolaczyl do niej. Ale w tej chwili nie wiem co mam myslec.
    Nie wiem co mam myslec o tak okrutnym Gregorze i o oskarzeniach Aski.
    To co sie dzieje w zyciu tych dwojga est jak jazda bez trzymanki. Niebezpieczna ale jakz ekscytujaca.
    Asia i Thomas? Moze i tak. Moze i byloby to dla nich lepsze? Pozostawiam to w Twoich rekach.
    Czekam na kolejne zaklecie. :3
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Jakoś nie mogę uwierzyć, że Gregor bije Aśkę. Nigdy za nią nie przepadałam i teraz mam wątpliwości czy mówi prawdę. Gdyby naprawdę Emilka była dla niej taka ważna, to nie szła by z Thomasem do łóżka!
    Właśnie Thomas!- pozostawię to bez komentarza...
    Pozdrawiam i weny kochana :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. O Matko !
    Nie wierzę, nie wierzę w to co właśnie przeczytałam. Jak to możliwe że Emilka ?! Po prostu nie wierzę. To jakby do mnie nie docierała. A jak Thomas żegnał się z nią to już w ogóle. Miałam dość po prostu. Łzy stały mi w oczach .To było po prostu przepiękne. Thomas na prawdę darzył ją ogromną miłością.! <3
    A Gregor, uwielbiam go ale dlaczego on się tak zachowuje ?! Tak jakby w ogóle nie miał uczuć. Najbardziej szkoda mi Aśki, bo nie zasłużyła sobie na takie tra
    Piękny rozdział.! <3
    Czekam na kolejny i zapraszam do siebie na kolejny rozdział. ;*****

    Pozdrawiam Kochana ! <3 ;****

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz , że mój komentarz za obszerny nie będzie ,ale zwyczajnie brakuje mi słów , aby nazwać to co piszesz.
    Zresztą wiesz o tym co mam na myśli ZDOLNA Ty moja , i nie zaprzeczaj bo to nie ja mam już w gotowości kolejne dzieła ... Penie tak samo świetne!♥
    Może się narażę , ale ja tam Aśkę uwielbiam nadal ... Jedna wie czego chce i do tego dąży... To się ceni w dzisiejszym nudnym świcie.
    Thomas.... - ma prawo robić co chce po tym jak potraktowała Go Emi.
    Emila?- brak słów. Egoistka . Ty wiesz dlaczego.
    Gregorian?!- ubóstwiam Go takiego! ( szczególnie z bombką!♥♥♥)
    A i nadal nie przyjmuje do wiadomości Śmierci Michiego!:(
    No więc czekam na kolejny rozdział zniecierpliwiona!
    Ann!

    OdpowiedzUsuń
  7. przeczytałam wszystkie rozdziały i muszę przyznać, że chyba po raz pierwszy w mojej karierze blogerki, która notabene trwa już od ponad półtora roku, nie wiem, co mam napisać. tak mnie zatkało, że przysięgam Bogu, mam pustkę w głowie.

    pierwszy raz spotykam się z tak wspaniałą i wciągającą historią (może kilka pierwszych rozdziałów było nudnych, ale bądźmy szczerzy, początki przecież do łatwych nie należą). niby działo się za dużo rzeczy na raz, ale Ty tak to świetnie opracowałaś, to wszystko miało i ręce i nogi. czapki z głów!

    czekam z niecierpliwością na nexta :) pisz go szybciutko :)

    pozdrawiam :*

    weny!

    PS: o nowych rozdziałach na "skocznej historii o miłości" będę Cię informować tutaj w zakładce "spam". dla mnie to żaden problem.

    korzystając z okazji chciałam Cię zaprosić na moje drugie opowiadanie, które jest poświęcone polskiemu zespołowi metalowemu ze Śląska - Oberschlesien (finaliści 4. edycji Must Be The Music). pewnie nie słuchasz metalu (chociaż kto wie, hehe:), ale może fabuła historii przypadnie Ci do gustu. sprawisz mi ogromną radość, pozostawiając po swojej wizycie komentarz :) ----> http://story-about-oberschlesien.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. ...
    ......
    .........
    ............
    ...............
    ..................
    Dobra, doszłam do siebie.
    Po pierwsze : jak ty... Czemu... EMILKA! Ona... On miała być szczęśliwa z Thomem! Thomilka 4ever! Czemu mi ją zabrałaś? Z kim teraz ma być Thomas? Z Aśką? Nie. Dziękuję. Po drugie: nie wierzę, że ona nie żyje. Może wpadła w śpiączkę, czy coś. Przecież jej brat był pijany, tak? Nie wiedział co mówi... Nie chciał tego powiedzieć... Ona żyje! Po trzecie : z rozdziału na rozdział co raz bardziej się rozklejam! Już podczas rozmowy Gregora, Thomasa i Aśki. Thomas kocha Emilkę, a Gregor to wykorzystuje! Dalej płakałam, kiedy pozbywał się wspomnień z Milką. Żałowałam, że nie wstawiłaś tu tego listu. No ale trudno. Kolejnym tematem jest Gregor. Tak naprawdę temat rzeka. Czasem nie mam pojęcia, co o nim napisać. Chwalić go? Pogrążać? Zachowuje się, jakby nie miał uczuć. Ale on... Po prostu próbuje... Je zagłuszyć? Jego zachowanie jest dość skomplikowane. Nie mam pojęcia, co czuje do Aśki. Wydaje mi się, że jest z nią tylko dlatego, by się zemścić na Thomasie. Ale czemu miałby to robić? Od razu zaznaczam, że nie wierzę, żeby bił Aśkę. Nie byłby do tego zdolny. On jej nie ufa, ale... Nie. Nie wierzę po prostu. Cały czas stara się w jakiś sposób zagłuszyć ból. Po czym? Nie mam pojęcia. Ale nie potrafi go zagłuszyć ani znęcając się nad Thomasem, ani będąc z Aśką. Po prostu człowiek zagadka... Dalej Aśka. Kocha Thomasa. Robi wszystko, by z nim być. Ale on jest zbyt bardzo przejęty Milką. On za nią tęskni, on ją uwielbia... Stop. Aśka. Próbuje pozbyć się swoich uczuć. Chciała być z Gregorem. Jednak po sprzeczce z Schlierenzauerem zrozumiała, że nie da się ukryć tego, co czuje do Morgiego. A ponieważ zobaczyła, że pomiędzy przyjaciółmi nie jest najlepiej, postanowiła to wykorzystać. Przy okazji zbliżyła się do Thomasa. Jeśli myśli, że dobrze robi, to jest w błędzie. Jeszcze bardziej dokopuje Morgiego. Czemu? Po pierwsze : jeszcze bardziej skomplikowała już wystarczająco trudne relacje między skoczkami, a po drugie : Thomas, dalej tęskni Milką, ranny widok Aśki raczej go nie ucieszy...
    Czekam na następny i pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń