„Śmierć,
czy życie bez ukochanej osoby?”
Chcemy czuć się obecni w życiu innych
ludzi, w rozmowach, które prowadzą, w myślach, marzeniach, które snują po
nocach oraz planach na przyszłość. Chcemy czuć się potrzebni, bo to tak
naprawdę dodaje nam skrzydeł do dalszego doskonalenia siebie. Temu nikt nie
może zaprzeczyć. Ta prawda jest i zawsze będzie aktualna, nie do podważenia.
Nawet jeśli na kimś się zawiedziemy, to nic. To pragnienie nadal nam dokucza. A
może nawet bardziej… Z dnia na dzień każdego ranka daje się odczuć coraz
uciążliwiej i jeszcze bardziej uciążliwiej. Ktoś, kto powiedział, że czas goi
rany jest kłamcą, dającym złudną nadzieję. Czas pozwala jedynie najpierw
przetrwać ból, a później nauczyć się żyć z ranami. Jest jednak pewien haczyk.
Każdego ranka, zaraz po otworzeniu oczu, czuje się te rany w duszy. Zawsze,
nawet do ostatniej chwili życia te okaleczenia będą odczuwalne. Można od tego
uciekać, buntować się, przeciwstawiać, ale w rzeczywistości nikt nie ucieknie.
Patrzyła na blondyna z
elektryzującym wzrokiem, nie wiedząc jak ułożyć swoje myśli w całość. Chłopak
patrzył na Nią ze zdziwieniem, nie rozumiejąc o co może rozchodzić się Polce.
Miło było jednak ponownie poczuć Jej ciepło i zdyszany oddech na karku.
-Zwariowałeś?!-
wrzasnęła, niemiarowo wciągając do swych płuc chłodne powietrze.- Ty, idioto!
Jak mogłeś o czymś takim pomyśleć?! Co Ty chciałeś zrobić?!- nadal wrzeszczała,
patrząc z przejęciem w Jego niebieskie oczy.
-Nic
takiego- odpowiedział niewinnie Thomas, którego Emilka przed momentem zepchnęła
ze środka drogi na pobocze, co było dla Niego kompletnie niezrozumiałe.-
Przecież to nic złego.
-Nic
złego?! Nic złego?!- krzyczała jeszcze głośniej niż poprzednio.- Chciałeś się
zabić i to nic złego?!- Thomas poczuł, że dłonie dziewczyny zaciskają się w
pięści.
-Emi,
o czym Ty mówisz?- spytał łagodnie, czując słodki zapach perfum dziewczyny.
-Jeszcze
mi powiedz, że nie chciałeś, żeby ten samochód Cię przejechał!- Jej głos za
każdym razem stawał się coraz bardziej głośniejszy, a panika w Jej zielonych
tęczówkach sięgała apogeum.
-Nie,
nie chciałem- odpowiedział stoicko, chcąc jak najbardziej ukryć uśmiech na
swojej twarzy.
-W
takim razie, czemu stałeś na tej drodze, kiedy to auto pędziło wprost na
Ciebie?!- Jej oddech stał się spokojniejszy, lecz krzyk pozostał ten sam.
-Przechodziłem
na drugą stronę. Po prostu, Emi- mięśnie dziewczyny napięły się. Spojrzała
znaczącym wzrokiem na blondyna. Zaśmiał się.
-Co?-
bąknęła, lekko zażenowana i zdenerwowana. Jej policzki pokrył rumieniec,
dlatego cieszyła się, że było ciemno, gdyż w ten sposób Thomas nie mógł
zauważyć co działo się w Jej ciele.
-Po
pierwsze, miło, że tak się martwisz- roześmiał się jeszcze bardziej.- Po
drugie, nadal na mnie siedzisz, a może właściwie leżysz- Emilka spojrzała raz
na siebie, raz na Thomasa, na którym faktycznie nadal leżała okrakiem,
wcześniej nawet tego nie zauważając. Jeszcze bardziej speszona, odsunęła się od
Austriaka na bezpieczną, daleką odległość.
-To
ja już będę lecieć- rzuciła speszona, stawiając pierwszy krok w kierunku
pensjonatu.
-Poczekaj-
Thomas chwycił Ją za rękę.- Dawno nie gadaliśmy…
-Bo
kazałam Ci się ode mnie odczepić- wyrwała swą dłoń z uścisku blondyna.- Także
trzymaj się dalej tego, co obiecałeś- kolejny raz musiała Go odrzucić. Nie
chciała, lecz musiała. By znowu nie paść. Nie dać się urokowi Jego tęczówek…
-Nikogo
tutaj nie ma. Chyba możemy porozmawiać, choć na chwilę? Uratowałaś mi w końcu
życie- próbował dalej przekonać Emi do rozmowy. Tylko to mu zostało. Walczyć.
Jednakże, robić to w taki sposób, aby znów Jej się nie narzucać i zbytnio
naciskać…
-Skończ
te drwiny- warknęła, zbliżając się do blondyna.- O czym chcesz zatem ze mną
rozmawiać?- spytała, siadając na zielonej trawie, nie zaszczycając blondyna ani
jednym spojrzeniem.
-Wiesz
co czuję- westchnął bezsilnie.- Dlatego moim priorytetem stało się Twoje
szczęście, Emi. Muszę o coś zapytać…- zrobił chwilową pauzę, zgłębiając treść
zielonych oczu Emilki, które błyskały nieznanym mu dotychczas światłem.- Jesteś
szczęśliwa z Michaelem?
-Skąd
pomysł, że mnie coś z Nim łączy?- odpowiedziała pytaniem, nie ukrywając
oziębłego tonu głosu.- A, nie… Wybacz, ktoś
zdążył ogłosić już każdemu, że coś do Niego czuję.
-Nie
byłem sobą…- przyznał.- To wszystko co się ostatnio działo, odmieniło mnie…
Zacząłem grać w tę samą grę co Aśka. Moje cierpienie, za cierpienie kogoś…-
odgarnął kosmyk włosów z Jej czoła.- Jedynie Ty, Emi, tak się nie zachowałaś.
Potraktowałem Cię okrutnie, naruszyłem Twoją prywatność, a Ty nadal mi
pomagałaś. Najpierw wyjaśniłaś tę sprawę z Aśką, teraz… No, powiedzmy, że
uratowałaś mi życie- na ich twarze wkradły się uśmiechy.- Można Cię podziwiać.
-Przestań…-
rzekła ochryple.- Wzięłam Twój dziennik… Od tego to się wszystko zaczęło-
przyznała.- Także wcale nie jestem taka święta, jaką mnie przedstawiasz światu,
Thomas.
-Wybrałaś
mnie i prawdę, niż przyjaźń z Aśką… To takie…- zmieszał się, będąc pod
wrażeniem postępowania Emilki.
-Szlachetne?-
wypięła dumnie pierś, poszerzając swój uśmiech na twarzy.
-Milka,
nie odpowiedziałaś mi jeszcze na moje pytanie- przypomniał, wyraźnie
poważniejąc.- Jesteś szczęśliwa przy boku Michaela?
-Nie
wiem czy mogę Ci o czymś takim mówić… To dosyć niezręczne…- wyznała, odwracając
wzrok.
-Sam
Cię o to proszę… Chcę wiedzieć, bo jesteś dla mnie ważna. Za to wszystko, nie
mógłbym już nic więcej robić przeciw Tobie… Nie bój się…- mówił spokojnie,
gładząc ramię Emilii.
-W
odpowiedzi na Twoje pytanie, to tak- odpowiedziała po chwilowej analizie swoich
słów.- Jestem przy Nim szczęśliwa, chyba jak przy Nikim innym- w oczach
blondyna zgasły dwie tańczące iskierki.
-Cieszę
się Twoim szczęściem- uśmiechnął na przymus. Tak naprawdę miał jednak ochotę
się rozpłakać. Tak po prostu. Jak dziecko… Wylać wszystkie swoje żale chociaż w
łzach…
-Nie
ciesz się zbyt wcześnie, Thomas- powiedziała z ciężkim sercem.- Niektórzy
ludzie nie potrafią być szczęśliwi…- pod Jej powiekami zebrała się fala łez,
które pojawiły się w ciągu ułamka sekundy.
-O
czym Ty mówisz, Emilko?- spytał, nie rozumiejąc sensu słów rudowłosej.
-O
niczym, niczym…- powiedziała szybko, przecierając swoje oczy, by blondyn nie
zdążył zauważyć w nich śladów łez.- Pójdę już- uśmiechnęła się na pożegnanie,
po czym ruszyła przed siebie.
-Emi…-
odezwał się nieśmiało, czując, że Jego plecy oblewają zimne poty.
-Tak?-
zatrzymała się, słysząc swoje imię z ust Austriaka.
-Powiedz
mi, jak to jest budzić się codziennie z myślą, że jest ktoś, kto o Tobie myśli
24 godziny na dobę, 60 razy na minutę?- spojrzała na Niego zaszklonymi oczyma.-
No jak to jest?- dopowiedział, nie słysząc odpowiedzi Polki przez dłuższy czas,
komunikując Jej, że naprawdę chce znać odpowiedź na postawione przez siebie
pytanie.
-To
pytanie nie ma sensu…- odpowiedziała bezsilnie, patrząc mglistym wzrokiem na
Thomasa, który także czuł napływ łez do swoich powiek.
-Chciałbym
wiedzieć co wtedy czujesz, kiedy wiesz, że cały czas jesteś w mojej głowie…-
wydukał, bawiąc się kosmykiem włosów Emilii.
-Nie
chcę czuć czegoś takiego… Nie chcę wiedzieć, że komuś na mnie zależy, bo wtedy
boję się wykonać nawet najmniejszego kroku, by tego kogoś nie zranić- po Jej
policzkach spłynęły łzy, których nie zdążyła wytrzeć, zanim jeszcze uwolniły
się spod powiek.
-Emi,
wszystko, ale nie płacz, proszę…- wyszeptał, kciukiem wycierając Jej łzy.
-Nie
da się nie płakać, kiedy patrzę na swoje życie- na Jej twarzy dało się zauważyć
strumień łez, który rozkruszał Jego serce, które miało być z kamienia. On nadal
z uporem maniaka, wycierał kropelki z Jej policzek, nie potrafiąc powiedzieć
nic. Chciał zacząć płakać razem z Nią. Przynajmniej w tym, dotrzymać Jej
towarzystwa. Ale nie… Nie chciał się złamać… Nie przy Niej…
-Milka…
Proszę, nie płacz. No uśmiechnij się. Już… Pokaż te swoje bieluteńkie ząbki-
próbował pocieszyć dziewczynę. Wesprzeć swoim własnym, wymuszonym uśmiechem.
-Pójdę
już… Michael na mnie czeka- powiedziała, goszcząc na swych wargach subtelny
uśmiech. Lubiła, kiedy mówił do Niej w taki sposób. Delikatny. Czuły.
Niewymuszony. „Milka” z Jego ust brzmiało cudownie… Samym tym jednym słowem,
potrafił poprawić nawet w najmniejszym stopniu Jej humor.
Po raz pierwszy nie cieszyła się ze
spotkania z Michaelem. Pragnęła Go, lecz wiedziała, że dopuszczając Go blisko
siebie, popełniła karygodny błąd. Świadomie popełniała błąd, za który przyjdzie
zapłacić ich dwójce. Niewiadomo kogo zrani bardziej ani komu boleśniejsze
konsekwencje przyniesie. Wiedziała na co się porywa, wiedziała, że to nie może
tak wyglądać; wiedziała, że ktoś będzie cierpieć, ale i tak nie mogła oprzeć
się uroczemu blondynowi, któremu oddała całą siebie. Całe swoje serce.
Wszystkie myśli i nawet życie… On w najbliższym czasie stał się Jej życiodajnym
źródłem. Z Niego czerpała energię i siły na nowy dzień. Teraz, kiedy Go w końcu
zdobyła, musi oddać. Nieważne czy będzie bronić się przed tym z całych sił, czy
zrobi to bez walki. To i tak musi nastąpić. Będzie cierpienie. Będą łzy. Cóż…
Myśląc nad tym głębiej, łzy są oczywiste, gdyż miłość jest jak burza. A czy
istnieje burza bez deszczu? Nie… Nie ma
burzy bez deszczu, tak samo jak nie ma miłości bez łez. Życie jest tańcem, w
którym każdy krok ma znaczenie… Nie ma decyzji, które obeszłyby się bez
konsekwencji. Mimo że sprawiłyby nam ogrom radości, bez względu na nic,
istnieje jeszcze gorsza strona tego wszystkiego co zrobimy. Świadomie bądź nie…
-A
Ty co taka dziś ponura jesteś?- od razu powitał Ją Michael, który czekał na
powrót Polki na werandzie.- Zrobiłaś dobry uczynek. Pomogłaś Thomasowi tak, że
nie będzie wiedział jak Ci się odpłacić do końca życia. Już samo to, jest
powodem do uśmiechu- złożył czuły pocałunek na ustach rudowłosej, która po
chwili wybuchła nieoczekiwanym, donośnym płaczem.
-Matko…
musisz być taki cudowny?- zaśmiał się, siadając obok Polki, którą objął
ramieniem.
-A
czy to jest powód do płaczu?- spytał, całując obojczyk Emilii.
-Przepraszam-
wyjąkała ledwo, powodując, że chłopak natychmiast zaprzestał swoich pieszczot.
-Za
co mnie przepraszasz?- gładził dłonią Jej włosy.- Za to, że mówisz, że jestem
cudowny?- złożył subtelny pocałunek na mokrym od łez policzku Emilki.
-Przepraszam
za to, że Cię ranię…- niezdarnie wytarła swe łzy, patrząc głęboko w oczy
Austriaka.
-Ty
mnie niczym nie ranisz. Nie opowiadaj głupot, Emi- objął Ją, zamykając
dziewczynę w żelaznym uścisku.
-Mylisz
się- powiedziała stanowczo, prostując się i napinając swe mięśnie do granic
możliwości.- Ranię Cię tym, że jestem, a nie mogę być…
-Nie
rozumiem- powiedział z kwaśną miną.
-Chodzi
o to, że nie mogę się z Tobą spotykać, Michael…- wykrztusiła ledwo.- Zakochałam
się w Tobie i wierzę, że jest to szczere i prawdziwe uczucie, ale nie mogę z
Tobą być… Nie mogę, a tak bardzo bym chciała to kontynuować- dodała, widząc, że
chłopak powoli rozchyla swe usta, by coś powiedzieć. Wolała Go uprzedzić i
wyjaśnić coś niewytłumaczalnego w najmniejszej części, jakiej była tylko w
stanie.
-Skoro
chcesz, to czemu nie możesz?- dociekał, patrząc z niezrozumieniem na dziewczynę.
-Nie
mogę…- po Jej policzkach spłynęły kolejne łzy.- Zobowiązałam się do czegoś, coś
obiecałam… Nie mogę, po prostu nie mogę… Przepraszam…- bredziła, zaczynając
płakać jeszcze bardziej. Michael objął Ją ramieniem. Znów poczuł dreszcze na
Jej skórze, kiedy na Jej ciele pojawił się Jego dotyk. To dawało mu pewność, że
słowa Emilki są prawdziwe.
-Pomogę
Ci- wyszeptał.- Powiedz tylko jak…
-Nikt
nie może mi pomóc… Nikt…- ukryła twarz w dłoniach.
-Z
każdej sytuacji są chociaż dwa wyjścia- powiedział pewnie.- Nie możesz być
niewolnikiem siebie, Emilko…
-Co
robi się z obietnicami?- zapytała niespodziewanie, wywołując na Jego twarzy
zdziwienie.
-Składa
się je i dotrzymuje- powiedział pytająco.
-No
właśnie…- jąknęła.- Dotrzymuje się…
-Komu
musiałaś obiecać, że nie będziesz się ze mną spotykać?- spytał jakby sam
siebie, a na Jego twarz wkradła nie wyraźna konsternacja.- Thomas!- zerwał się
na równe nogi.- Czym tym razem Cię zaszantażował?- pochylił się nad dziewczyną,
chwytając Ją za ramiona.- No czym?!
-Nie,
Michael- powiedziała poważnie w sposób, który musiał uzmysłowić skoczkowi, że
mówi prawdę.- Thomas nie ma nic z tym wspólnego. Trzyma się ode mnie z daleka,
czyli robi to, o co Go poprosiłam…
-Nic
nie rozumiem, Emi- westchnął bezsilnie, bezwładnie opadając na wiklinowy
stołek.
-Sama
tego nie rozumiem…- powiedziała ochryple, bawiąc się dłonią blondyna.- Chodzi o
to, że zbliżając się do Ciebie, popełniłam błąd. Najpiękniejszy błąd mojego
życia, ale jednak błąd… Powinnam żałować, ale nie robię tego. Za bardzo mi na
Tobie zależy… Nie możemy być jednak razem. Ja nie mogę z Tobą być- poprawiła
się, czując gorzkie łzy na policzkach, których nie miała siły wytrzeć.- Wybacz,
ale naprawdę nie mogę Ci więcej powiedzieć…
-Czyli
co?- przymrużył na chwilę powieki.- Nie znamy się i nigdy się nie znaliśmy?-
spojrzała na Niego zrozpaczonym wzrokiem, a z Jej ciała wydobył się kolejny
rozpaczliwy szloch.
-Uwierz
mi, że nie chcę… Uwierz, proszę… Muszę…- pogładził Ją ze współczuciem po
plecach, po czym odszedł, aby i Ona nie zobaczyła na Jego twarzy śladu bólu…
Drogi pamiętniku!
Wiesz… Jeszcze niedawno był
w moim życiu okres, kiedy coraz częściej się uśmiechałam. Przez ten krótki,
króciutki czas, nie siedziałam z paczką chusteczek w nocy, wylewając hektolitry
łez z powodu swojego życia. Tego co mogę, a co nie… I co? Ha, zawodowo dałam
sobie nadzieję, żeby znowu ją sobie odebrać…
Skłamałam. Zawodzę.
Odchodzę, wracam i odchodzę i wracam z powrotem do układu, który zawarłam. Ja
jestem, kiedy On mnie potrzebuje, ale Jego nie ma, kiedy ja Go potrzebuję… Ale
nie. To dobrze. Nie chciałabym, żeby był. Żeby widział co robię ze swoim życiem
oraz cząstką Jego.
Dla Niego, byłam zmuszona
zrezygnować z miłości mojego życia. Jedynego… Tego, którego zapachem jestem
przesiąknięta. Którego musiałam opuścić, bo coś komuś obiecałam. Którego
zraniłam. Którego nie mogę teraz ani dotknąć, ani pocałować… To wszystko mnie
zabija. Zraniłam Go… Tu nie chodzi o mnie. Nigdy nie będzie. Zadałam ból
Michaelowi.
Nie… Ja nie mogę z tym żyć…
Nie…
Nienawidziła tego uczucia, gdy tak
nagle zaczynała czuć się przygnębiona bez żadnego ostrzeżenia, czy jakiegoś
oczywistego powodu. Po prostu to się dzieje. Czuje się wtedy pusta i
beznadziejna oraz do tego stopnia zmęczona, jakby już nigdy miała nie ruszyć w
przód. Kiedy ktoś pyta czy coś jest nie w porządku, nie potrafiła odpowiedzieć,
bo nic nie przychodziło do głowy. Przychodzi wreszcie faza, kiedy zaczyna nad
tym myśleć coraz głębiej i głębiej, zaczyna zdawać sobie sprawę, jak dużo
rzeczy jest nie tak. W takich chwilach przeważnie zawsze chciała zostawać sama
ze swoim czarnym humorem. Spacerowała niezdarnie po polach, mimo że doskonale
uniemożliwiała Jej to wpakowana w gips noga. Wszystkie przyjemne sceny stawały
przed oczami, w których kręciły się łzy. Miała nadzieję, że Emilka nie
powiedziała skoczkom o swojej intrydze. Zwłaszcza Gregorowi… Bała się, że
również Jego straci, a wówczas nie będzie mieć już nic… Zależało mu na Niej.
Czuła to. Widziała to po setkach nieodebranych połączeń, które do Niej
wykonywał. Ale Ona nie miała jeszcze odwagi na konfrontację z Nim. Może zbyt
długo zwleka, naraża Go na nieludzkie cierpienia, lecz strach był silniejszy…
Najsilniejszy…
-Matko
moja!- krzyknęła, rzucając się w kierunku kogoś, kto leżał niedaleko sporych
wielkości krzaków. Znała tę twarz. Znała tę osobę…
_________________________________
To
już 16. rozdział… Szczerze, to sama nie zauważyłam, kiedy to minęło… Dziękuję,
że wytrzymałyście ze mną do tego momentu! Jesteście cudowne. ;*
I
jeszcze taka sprawa… Kochane! Spokojnie, dowiecie się kim jest ów Bartek.
Wszystko w swoim czasie. :) Już w następnym rozdziale będziecie mogły zobaczyć
epizod z Nim związany, a poza tym… No to będziemy się powoli żegnać w następnym
rozdziale…
Komentujcie,
kochane! Każda opinia jest na wagę złota!
Pozdrawiam.
;*
No, no, no jestem pod ogromnym wrażeniem! :)
OdpowiedzUsuńZnów postawiłaś sobie poprzeczkę bardzo wysoko, ale powiem szczerze, że podołałaś. ♥ Jak zwykle. ^^
Nie ukrywam, że byłam strasznie ciekawa, co wydarzy się w kolejnym rozdziale. Widziałam już czarne scenariusze, ale na całe szczęście okazało się, że to fałszywy alarm. :)
Cieszę się, że Emilka i Thomas w końcu porozmawiali. I była to taka rozmowa o jakiej marzyłam od dawna. :) Sytuacja, przez którą doszło do tej rozmowy była nieco zabawna, ale cieszę się, że nastała, bo inaczej nie potoczyłoby się to tak... :) Thomas zawładnął moim sercem.. Niejednokrotnie zachowywał się jak cham i prostak, ale mimo to, był dla mnie słodki i uroczy. Emilka w końcu się przełamała i porozmawiała z Austriakiem. Ciesze się z tego niezmiernie! :D
Wiem, że pewnie niektórzy mnie zabiją za to, co napisze, ale tak czuję... Tak troszkę się cieszę, że Emilka zakończyła dość krótki związek z Michaelem... Nie cieszy mnie, że cierpi, ale no.. może w końcu ziści się moje kolejne marzenie i Emi i Morgenstern będę razem... :)
Zaintrygowałaś mnie jednak ostatnimi słowami. Co tam się wydarzyło. Kogo zobaczyła Aśka?! :o
Kochana nie mogę uwierzyć w to, co przeczytałam pod rozdziałem. :o
Naprawdę chcesz już kończyć naszą przygodę z Twoimi cudownymi bohaterami?
Zżyłam się z tym blogiem i nie chce końca... Chcę przeżywać kolejne rozterki bohaterów, chcę cieszyć się z nimi i smucić kiedy to potrzebne.. Powiem Ci, że ja i ten blog to jedność. Stanowimy związek. (Nie wiem czy brałaś coś takiego pod uwagę zakładając go xD) ♥
Masz może jakiś pomysł na kolejne opowiadanie? Bo nie wyobrażam sobie, że mogłabym żyć bez Twojej twórczości. Niestety przyzwyczaiłaś mnie do siebie. Za dobrze piszesz kochana. :3
Czekam na kolejny rozdział. :)
Buziaki :*
Halo, halo, jakie zegnac?! ;c nie ma takiej opcji ;3 za bardzo sie w to wszystko wciagnelam, zebys teraz to zakonczyla.. ;x cholera no! Jedna z idealnych odskoczni od problemow, ktora chcesz mi zabrac.. ;c
OdpowiedzUsuńKurcze, cholernie intryguje mnie ta obietnica Emilki.
Thomas jednak potrafi byc normalny, no prosze ;D i dlaczego cholera nie mogl tak od poczatku? ;p
Przepraszam, ze tak krotko, ale angielski wzywa.. ;x
Czekam na nastepny i pozdrawiam ;3
Ja Cię bardzo przepraszam , ale jaki koniec?
OdpowiedzUsuńJakie pożegnanie do cholery!
Obiecałaś coś innego , a to dopiero 16!
Ich habe einen schlechten Tag! Pff!
Nie potrafię złożyć składnego komentarza szczególnie , że wiem ( wiesz co wiem nie?) ..
Więc wypowiem się na temat Twojej wszechstronnie cudownej twórczości kochana!
Mogę czytać godzinami i z każdą sekundą będę pod większym wrażeniem Twojej dojrzałości twórczej!
Co do Morgena się nie wypowiadam , bo tutaj nie spojrzę obiektywnie po wczorajszym i dzisiejszym maratonie! Serducho mięknie!♥
Hm ... zgubiłam wątek po raz setny już chyba.
W każdym bądź razie jest magicznie i emocjonująco , a to wiele mówi!
Czekam na kolejny i mam nadzieję ujrzeć w Nim Grega i więcej Thomasa:D♥
Czaruj tam czaruj Mój Autorytecie!
Ann.
aki koniec kochana? NIE!
OdpowiedzUsuńTen rozdział w mojej głowie wywołał jeszcze większy zamęt.
Jaka intryga?! I dlaczego ona rzuciła Michi? Byli parą idealną. Chyba moją ulubioną.
A Thomas cudowny jak zawsze,lecz natarczywy. Kocham i czekam na więcej <3 Buziaki.
No to sie porobiło :/
OdpowiedzUsuńRozumiem, że koniec związku Emi z Michim ma związek z osobą Bartka... :/
Michi, tak bardzo mi go żal :C
Thomas, on naprawdę ją kocha i uważam, że powinien o nią walczyć, ale w przyzwoity sposób. Jak dla mnie jego pytanie było ciosem poniżej pasa.
Mam nadzieję, że mimo to wszystkie co Aśka zmyśliła, będziesz szczęśliwa z Gregorem.
Bardzo mnie zaciekawiłaś końcem rozdziału :)
Czekam z niecierpliwością i pozdrawiam :***
Duże Wow !
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny <3
Rozumiem Emi bo jeśli się coś obiecuje to dotrzymuje się słowa, tylko szkoda, że jest to kosztem Emi...
Szkoda mi Michaela , zabolało go to..
Thomas no właśnie Thomas bardzo kocha Emi i myślę, że powinien walczyć o tą miłość o Emi , bo jeśli się kogoś kocha zrobi się dla niego wszystko , walczy się..
Bardzo jestem ciekawa co będzie w kolejnym rozdziale i bardzo ciekawa końcówka :*
Czekam nn i pozdrawiam <3
Sama nie wierzę w to co właśnie przeczytałam...
OdpowiedzUsuńTak czy tak, rozdziały w Twoim wykonaniu są najlepsze i już ;*** I już sama zgłupiałam. Ale najlepszym momentem tego rozdziału był ratunek Thomasa, w wykonaniu Emilki. O matko, ale się uśmiałam ! <3 hahaha. Ale moim zdaniem to cały czas oznacza to, że Emi jednak coś tam ciągnie do Thomasa. I ten Bartek. Strasznie mnie intryguje ta sytuacja. Obietnice i nie wiadomo co jeszcze. Zagubiłam się i bardzo mnie ciekawi o co chodzi w tej całej sprawie. I do tego Michael. Teraz jego mi najbardziej szkoda, Emilka go zraniła. I rozumiem jego ból, tylko nie bardzo rozumiem zachowanie Milki. Zakochała się, ok, tylko niepotrzebnie dała mu nadzieje. No cóż czekam na rozwój wydarzeń w kolejnym rozdziale ! <3
A no i jeszcze jedno ! Nie waż się kończyć tego bloga bo Cię znajdę ! ;*****
Buziaki.! ;***
Ja chcę przeprosić, że jestem tak późno ;/
OdpowiedzUsuńRozdział jest tak przepiękny, że po raz kolejny brakuje mi całkowicie słów,
Nie mam pojęcia, co sensownego ci tutaj napisać.
Tak wiele emocji teraz przepływa przez moje ciało, i po raz kolejny magia tego opowiadania owładnęła mnie całą.
Mam nadzieję, że jednak wszystko się ułoży.
Bo widać, że Milka cierpi. A zdaje mi się, że to cierpienie może zniknąć przy Michim. Mam taką nadzieję
Czekam na kolejny
Buziaki ;*
Jak to: 'będziemy się żegnały'?!! Nie wiem jak ja przeżyję jak się to opowiadanie skończy... Co ja będę czytać w weekendy?! Musisz nam się zrekompensować nowym opowiadaniem, nie ma wyjścia :))
OdpowiedzUsuńThomas w tym rozdziale bardzo mi się spodobał. Dlaczego? Bo był sobą. Nie próbował udawać nie wiadomo jakiego twardziela, który może mieć każdą. Jego teksty a zwłaszcza: "pokaż te swoje bieluteńkie ząbki". |To było takie awww ♥ aż sama się uśmiechnęłam :D
Za to w drugiej części już się poryczałam... Dlaczego życie jest takie niesprawiedliwe?! Wreszcie znalazła tą jedyną osobę i teraz musiała przerwać to uczucie. Jednak myślę, że jeżeli to uczucie było prawdziwe to los sprawi, że będą razem. Taką mam nadzieję :)
Obawiam się, że w tych krzakach leżała Aśka... Jestem mega ciekawa o co chodziło i dlaczego się tam znalazła + czekam na wątek Bartka :D
Pozdrawiam :*
Jejku :( Przepraszam cię, że dopiero teraz, ale po prostu szkoła mnie wykańcza i psychicznie i fizycznie xD
OdpowiedzUsuńTwoje blogi i to jak piszesz jest Magiczne, ale Ty doskonale o tym wiesz Kochana :*
Będę do Cb zaglądać bardzo często, ale nie zawsze skomentuje <3
Zapraszam na swój blog -- > http://przepraszam-ale-to-nic-nie-zmieni.blogspot.com/
Powoli nadrabiam pisanie na inne blogi i wracam do prawidłowego pisania :D .... na podłodze xd
Trochę się martwię, że mało czytelników, ale to chyba przez to że dawno dodawałam .. dobra nie będę Ci truć ;xx
Mam nadzieję, że zajrzysz i zostawisz pod rozdziałami komentarze :*
Buziaki i weny <3