wtorek, 11 listopada 2014

Dwunaste zaklęcie. ♥



„Tak trudno Cię nie kochać,
 a za późno, żeby się wycofać…”

Obudził Ją przeszywający ból głowy, który promieniował wzdłuż Jej ciała. Czuła się jakby ktoś uderzył w Jej głowę tępym narzędziem. Nie pamiętała za wiele z wczorajszego wieczoru. Zdołała zapamiętać jedynie to, że dużo tańczyła z Thomasem, a później film jakby się urwał. Przeczuwała jednak, że nie jest u siebie. Każdy Jej ruch ograniczała czyjaś obecność. Człowieka, który łaskotał Jej obojczyk swoim oddechem. W Jej głowie pojawiło się tysiące myśli na sekundę, które przewijały się jak czarno-biały film, przyprawiając o gęsią skórkę. Po kilku minutach w końcu się przemogła. Z trudem, lecz jednak to nastąpiło. Pewnie otworzyła szeroko swe oczy, lustrując wzrokiem każdy szczegół pokoju, w którym się znajdowała. Jej ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Znała ten pokój. Znała każdy, nawet najmniejszy, zakamarek. Wzdrygnęła się. Poczuła, że Jej ciało drętwieje. Mimo że w pokoju było stosunkowo chłodno, Jej z minuty na minutę robiło się coraz bardziej duszno. Odwróciła głowę w drugą stronę, mając ostatnią nadzieję, że to co podejrzewa, nie jest prawdą oraz nigdy się nią nie stanie. Poczuła, że Jej serce nagle zaczęło krwawić, rozpadając się na milion kawałków. Okrywając się kocem, usiadła na łóżku, zaczynając donośnie płakać, nie zważając, że może obudzić chłopaka obok siebie. Jej płacz i niemiarowy szloch wypełniał pokój, który Go zbudził. Spoglądał nerwowo na postać, odwróconej do Niego, Emilki. Pamiętał co się wczoraj działo. Pamiętał do czego dopuścił. Pamiętał, że wykorzystał bezmyślnie Emilkę. A teraz? Sam doprowadził do tego, że Ona niewiarygodnie cierpiała. Z Jego winy. Przez Niego i nieumiejętność opanowania się. Usiadł obok rudowłosej, głaskając czuje Jej nagie ramię.
-Jak się czujesz?- zapytał, co było z lekka nie na miejscu. Nawet na Niego nie spojrzała, a jedynie zaczęła płakać jeszcze bardziej donośniej.- Emilko…- wycałował ścieżkę od Jej prawego ucha do obojczyka.- Jesteś piękna…- powiedział z podziwem w głosie, nadal pieszcząc czule dekolt dziewczyny, szepcząc co chwilę Jej imię. Chciała to przerwać, lecz nie miała siły. Wewnątrz krzyczała histerycznie. Chciała jak najszybciej wybiec i zapomnieć o Thomasie, lecz teraz nie miała na to siły. Straciła pewną część siebie, która pozwalała Jej siebie szanować. Straciła Ją bezpowrotnie i to najbardziej odbierało Jej energię i ochotę do życia.
-Powiedz coś- szepnął Jej do ucha, nadal rozpieszczając Jej obojczyk subtelnymi pocałunkami.
-Przestań- zapiała ochryple, nie potrafiąc panować nad swoim rozemocjonowanym głosem. Wyprostował się natychmiast, szanując wolę dziewczyny. Spojrzał na Nią wyczekująco, bojąc się każdego słowa, które padnie z Jej bladych ust.
-To wiele dla mnie znaczyło- powiedział, patrząc przed siebie, choć tak naprawdę z trudem było mu powstrzymać się przed podziwianiem Jej piękna.
-Zamilcz!- stanęła na równe nogi, czując, że cała Jej rozpacz przeradza się w nienawiść oraz złość, której Ona nie miała siły pilnować, by nie powiedziała kilka słów za dużo, których nigdy nie powinno ujrzeć światło dzienne.- Nienawidzę Cię!- wycedziła przez zaciśnięte zęby.- Nienawidzę Cię!
-To nie tylko moja wina- usprawiedliwił się żałośnie, siląc się na bezwzględność. Do kogo chciał się upodobnić? Co chciał Jej udowodnić?
-Co?- pisnęła z niedowierzaniem, że powiedział to właśnie Thomas. Thomas, którego znała. A może to też było tylko złudzenie? Może faktycznie wcale nie wiedziała, kim On jest? Udawał? Grał? Ale żeby aż tak doskonale? Ten świat jednak nie był w stanie Jej już zaskoczyć.- Byłam pijana! Pijana!
-Trzeba było tyle nie pić, a teraz mieć mi wszystko za złe- tego było już dla Niej za dużo. Ze świstem wciągnęła powietrza w swe płuca, czując, że na twarzy robi się coraz bardziej czerwona ze złości. Patrzyła zawistnym wzrokiem na blondyna, który stracił w Jej oczach zupełnie wszystko.
-Właściwie to co sobie wyobrażałeś?!- pisnęła cienkim głosem.- Że to ma jakiekolwiek znaczenie?!- zaśmiała się niewesoło.- Jesteś po prostu żałosny. Jak mogłam nie zauważyć, że jesteś skończonym dupkiem? W ogóle jak mogłam się do Ciebie kiedykolwiek zbliżyć?!- jąknęła z obrzydzeniem, lustrując sylwetkę blondyna.
-Sama wpakowałaś mi się do łóżka!- za wszelką cenę starał się ukryć ból w swoich oczach.- Było fajnie, a teraz dziękuję- nie. Nie da Jej za wygraną. Później będzie tego żałował, lecz teraz postanowił zostać niewzruszony.
-Nie schlebiaj sobie tak- zaśmiała się, lecz było widać, że robi to z przymusu.- W zasadzie to jestem zadowolona, że nic nie pamiętam. Gdyby było inaczej, od razu zareagowałabym odruchami wymiotnymi- odwróciła się, chcąc jak najszybciej znaleźć się na bezpiecznej przystani, którą był Jej pokój.
-Gdyby nic to dla Ciebie nie znaczyło, nie ryczałabyś- rzucił, opadając na łóżko, dokładnie obserwując reakcję na swoje słowa Polki. Zauważył, że drgnęła. Nie zdołał rozpoznać czy z nerwów, czy z rozpaczy, którą widział wcześniej w Jej oczach.- I jak? Pochwalisz się tym swojemu Bartusiowi?
-Nie masz prawa wypowiadać się na temat Bartka, zrozumiałeś?!- w ułamku sekundy, znalazła się obok chłopaka, wymierzając siarczyste uderzenie w Jego roześmianą twarz.- Nie znasz sytuacji, nie wypowiadaj się!
-Znam- wzruszył ramionami, nadal zachowując swój miękki ton głosu, który wyrażać miał Jego obojętność.- On jest Twój. Tylko Twój- przypomniał sobie wczorajsze słowa dziewczyny, nie starając się zakryć cwanego uśmieszku na swojej twarzy.  
-Zrobiłeś ze mnie zwykłą dziwkę!- krzyknęła wzburzona.- Osiągnąłeś swój cel, brawo, Morgenstern- dało się usłyszeć klaskanie w dłonie dziewczyny.- Wreszcie się ode mnie odczepisz- dopowiedziała pod nosem, udając, że wszystko dla Niej jest całkiem obojętne.
-Może ja nie chcę, żeby to skończyło się tylko na tym?- sam złapał się na tym, że jeszcze próbował walczyć o Nią. Próbować w najdziwniejszy na świecie sposób zasygnalizować, że chce, aby została. Że w rzeczywistości On teraz o Nią walczy… Obrał jednak zupełnie niewłaściwy sposób. Polka jedynie pozdrowiła blondyna swoim środkowym palcem, szybkim krokiem wpadając do swojego pokoju, gdzie wreszcie mogła wypłakać nawet swoje oczy bez ograniczeń, a przede wszystkim- bez okazywania słabości wrogowi, którym stał się teraz Thomas. 

Drogi pamiętniku!
Po raz pierwszy, nie mam sił cokolwiek tutaj napisać.
Odebrał mi wszystko. Dosłownie wszystko razem z siłami do życia.
Mam teraz jedynie ochotę płakać… Nic więcej.
Teraz żadną ze znanych dróg, nie mogę dość.
Czuję się jak ślepiec, ciągle potykając się o własne życie, zostaje bez sił.
Opuściła mnie odwaga i co najgorsze nie mam siły, by zostać dalej sobą. Teraz będę musiała ciągle kogoś zgrywać, by nie wybuchnąć nieoczekiwanym płaczem przy chłopakach. Czuję się poniżona.
Wszystko co w sobie wykształciłam, zniknęło. Prysło jak bańka mydlana. Nienawidzę Go… Nienawidzę…
Niech ktoś mnie stąd weźmie, proszę… Nie chcę już nigdy spojrzeć w Jego oczy spławione w triumfie. Tego chciał? Chciał, żebym znienawidziła Jego i siebie? Kim ja teraz w ogóle jestem w swoich oczach?
Najgorsze jest to, co szarga moim ciałem. Nie umiem panować nad tym, co ciągnie za moje sznurki. Zaraz po przebudzeniu, czułam się tak jak teraz.
Już nawet nie wycieram swoich łez. Płyną zdecydowanie za szybko, by ktokolwiek zdołałby je wytrzeć.
Teraz jakoś nie mogę wyobrazić sobie swojej przyszłości. Stałam się taka, jaką nigdy nie chciałam być. Gardzę sobą. Nienawidzę siebie i swojej łatwowierności.
Zaufałam Thomasowi. Uwierzyłam, że On nigdy mnie nie skrzywdzi. Otoczy opieką jak swoją siostrę… Tymczasem co się okazuje? Mam jedynie nadzieję, że o niczym nie dowie się Michael… Nie powie mu, prawda? Niczego nie zauważył, tak? Błagam, niech chociaż ta moja nadzieja nie umrze jak pozostałe… 

♥♥♥

Czwartek, 09.07.2015 r.
Co ja zrobiłem? Co ja zrobiłem?! Co ja cholera jasna zrobiłem! Jak mogłem Ją tak potraktować? Tak nie traktuje się nikogo. Zupełnie nikogo. A ja potraktowałem tak osobę, którą kocham najmocniej na świecie. Brawo! Brawo, Morgenstern! Sam nie wiem co czuję. Złość mnie przepełnia. Sam nie wiem kogo bardziej nienawidzę. Emilki, bo tak bardzo straciłem dla Niej głowę, czy swojego odbicia w lustrze. Dostałem od Niej drugą szansę, zmarnowałem Ją zawodowo. A druga szansa to przecież zaufanie, którego miała do mnie niezmiernie dużo. Mam jakąkolwiek szansę na trzecią szansę, będącą szansą na nadzieje i naiwność? Nasze błędne koło toczy się dokładnie tak: kilka dni upłynie, kiedy jesteśmy razem. Nie w związku, lecz dziwnej więzi, której nawet nie potrafiłem utrzymać. Po kilku następnych dniach znowu się rozstaniemy i rzeczywistość znów stanie się szara. Aż nadejdzie czas, który ponownie nas połączy. Po jakimś czasie znów zaistnieje pomiędzy nami zgrzyt. I tak w kółko. Mam dosyć. Ciągle się staram, próbuję… Na nic. Teraz jedynie muszę z Nią porozmawiać i przeprosić… O ile będzie chciała mnie słuchać. Szczerze, ja nie miałbym ochoty siebie samego słuchać. Cóż, niestety jestem już na siebie skazany…

Świat nie jest taki jakim go malują. Domek dla lalek z pełną rodziną, która na każdym kroku okazuje sobie miłość i serdeczność, istnieje tylko w sklepach z zabawkami. W prawdziwym życiu, rodzina to grupa walcząca o wzajemne przetrwanie. Jeśli czasem nie można wierzyć własnym rodzicom, to co nam pozostaje? To wszystko co nas otacza, zdecydowanie zbyt często okazuje się tylko kłamstwem. Począwszy od rodziny, kończąc na doskonale udawanych uczuciach i emocjach. Nie chciał w tym uczestniczyć. Od dziś, choćby miał robić wszystko, co zakazane, aby żyć inaczej. A zacząć chciał właśnie od rozmowy z Emilką. Wyjaśnieniu Jej wszystkiego, a później daniu Jej czas na decyzję związaną z ich znajomością. Tym, co dalej. Przyszłością, która była tak niepewna.
-Nie ma Jej- usłyszał, kiedy dokładnie penetrował wzrokiem salon oraz kuchnie, gdzie miał nadzieję znaleźć Emilkę. Znał ten głos. Gorycz i zawiść w nim zostały. Kolejna osoba, która zdążyła Go znienawidzić. To aż zabawne, że w tak krótkiego czasu, zdołał się aż tak zmienić.
-Nie wiesz gdzie poszła Emilka?- powiedział niepewnie przed ramię. Unikał Jej od czasu ich ostatniej rozmowy, kiedy dusza szatynki rozpadła się na milion małych kawałeczków.
-Czy to nie jest zabawne, że mnie o to pytasz?- roześmiała się niewesoło, patrząc cały czas z salonu na Thomasa, który najwyraźniej był całkiem zagubiony w tej  sytuacji. Nadal ranił Ją Jego widok, a sposób w jakim wymawiał za każdym razem Jej imię, przyprawiało Ją o skrajne emocje, których de facto nie powinna czuć, przynajmniej ze względu na Emilkę, czyli Jej najlepszą przyjaciółkę.
-Ta rozmowa jest dla mnie ważna- warknął drażliwie, chcąc jak najszybciej zniknąć z oczu Aśce, której wzrok spoczywał ciągle na Jego osobie, rejestrując każdy, nawet najmniejszy, ruch.- Muszę znaleźć Emi jak najszybciej, więc jeśli wiesz, gdzie jest, proszę powiedz mi.
-Czego Ty właściwie jeszcze od Niej chcesz?- Thomas, zaciekawiony słowami Polki, zbliżył się do Niej, lecz zachował bezpieczną odległość. Patrzył pytającym wzrokiem na ciemnooką, oczekując jak najszybciej wyjaśnień, których ostatecznie nie otrzymał.
-Chcę porozmawiać, jak już wcześniej wspominałem- wycedził przez zaciśnięte zęby, uważając, że Aśka nie powinna wtrącać się do Jego życia, a tym bardziej nie do stosunków, które utrzymywał z Emilią.- Nie chcę słuchać Twoich kazań. Chcę jedynie dowiedzieć się, gdzie Ona może być.
-Mało Ci tych pierwszych, lepszych, naiwnych?- poczuła, że to teraz Jej czas. Że ma pewną przewagę nad blondynem i ma szansę zranić Go w najmniejszym stopniu tak, jak zranił Ją On. Podnosząc jedną brew, delektowała się widokiem Thomasa, który coraz bardziej niepewnie stał na nogach.
-Nie Twoja zakichana sprawa- wysyczał, odwracając się i powolnym krokiem podążając w stronę werandy, gdzie miał nadzieję znaleźć Emilkę.
-Doprawdy?- uniosła lewą brew, zatrzymując w miejscu Thomasa.- Ona Ci tego nie wybaczy, nigdy- zaśmiała się triumfalnie.- A jednak los jest sprawiedliwy- wykrzywiła swe usta w podstępny i cwany uśmieszek.
-Nie wiesz tego- powiedział twardo, lecz w głębi duszy czuł, że resztki pewności siebie zaczęły umierać.
-Znienawidziła Cię. Mogę Ci przysięgnąć, że nie zamieni z Tobą normalnie dwóch słów- każdy ma w życiu taki moment, kiedy musi zakończyć pewien etap. Nie po to, żeby siedzieć bezczynnie, trwając ciągle w bezruchu, a po to, aby sięgnąć wyżej i zrobić coś więcej. Teraz właśnie Ona chciała zamknąć etap w swoim życiu związany z osobą Thomasa.
-Powiedziała Ci wszystko?- spytał, zwijając się w wewnątrz ze wstydu, który zaścielał całą Jego duszę i serce.
-Jesteśmy w końcu przyjaciółkami- przypomniała oschle.- W ogóle, jesteś śmieszny, kiedy pomyślałeś, że masz u Niej jakiekolwiek szanse, pomijając ostatnią noc- spojrzał na Nią pełnym bólu spojrzeniem, który tylko napawał Ją dumą z własnego dzieła jeszcze bardziej.
-Mówisz to wszystko przez czystą złośliwość- rzucił obojętnie, udając, że słowa szatynki wcale nie dotknęły Jego uczuć.
-Myślisz, że nie wiem, że w rzeczywistości bierzesz każde moje słowo bardziej niż na poważnie?- przejrzała Go. Jak to się działo, że potrafiła czytać z Niego jak z otwartej księgi?
-To dawaj!- zirytował się, podnosząc lekko swój zażenowany głos.- Dowal mi jeszcze bardziej!
-Mówisz? Masz- wzruszyła ramionami, nadając swojemu uśmieszkowi jeszcze bardziej cytry wyraz.- Po pierwsze, jesteś zdecydowanie za stary- powiedziała pewnie.
-Co?- wykrztusił, przerywając zaczynający się monolog szatynki.
-Niedługo stuknie Ci trzydziestka, a Emilka ma ledwo dwadzieścia lat. Za wysokie progi na Twoje nogi- i może coś w tym było? Wcześniej nie zwracał na to większej uwagi. Uważał, że wiek nie jest istotny. Zabolało i zostało to wyraźnie dostrzegalne przez oko ciemnookiej.- Po drugie, Emilka nie leci na maślane oczka, którym omamiasz każdą, a nic innego i tak nie masz do zaoferowania- kontynuowała.- Po trzecie…
-Skończ!- krzyknął, nie mogąc dalej słuchać jaki jest, a jaki nie powinien. Co było zdecydowanie najgorsze? Aśce, mimo że chciał, nie mógł nie uwierzyć. Wiedział, że Emi mówi Jej wszystko…
-Niby czemu?- drwiąco spytała, ciągle rechocąc.- Źle, jeśli działa to w drugą stronę?
-Jak mam Cię za to wszystko przeprosić?- zapytał, spotykając się wzrokiem z Aśką.- Jak długo będziesz się jeszcze mścić?
-Dopóki nie będziesz mój- odpowiedziała gorzko, bawiąc się kosmykiem swoich ciemnych włosów.
-Nigdy nie będę Twój!- pisnął cienko, myśląc, że ten rozdział z Aśką jest już dawno definitywnie zakończony.
-No właśnie. Masz odpowiedź na swoje pytanie- nie patrzyła na Niego, a nadal całą swoją uwagę skupiała na kosmyku swoich włosów.- A Ty tak długo będziesz cierpieć, póki Emilka nie będzie dla Ciebie nieco łaskawsza- ponownie zaśmiała się złośliwie.- I tak będziesz sobie cierpieć i cierpieć, i cierpieć…- powtarzała, stopniowo zniżając głos.
-Bo Ją kocham!- ukrył twarz w dłoniach, aby Aśka nie miała okazji zobaczyć bólu na Jego twarzy, które wyraźnie malowało się za każdym razem, kiedy mówił o swojej niechcianej miłości, którą darzył osobę Emilii.
-Wielka szkoda, że Ona kocha kogoś innego, no nie?- usiadł. Czuł, że nogi same odmawiają mu posłuszeństwa. Niby podejrzewał… Ba, nawet wiedział, ale i tak poczuł jakby ktoś wbił mu nóż w plecy.
-Nic nie poradzę, że ten Bartek pojawił się wcześniej niż ja- wykrztusił, nie wiedząc, dlaczego decyduje się na nawiązanie z szatynką dalszej rozmowy.
-Bartek?- parsknęła jeszcze bardziej nieopanowanym śmiechem.- Bartek… Emi czuje do Niego wszystko, ale nie miłość- spojrzał na Nią uważnie, błyszcząc nadzieją w oczach. Nie pomyślał jednak, że to kolejna niewiadoma. Aśka mówiła, że Emi jest zakochana. Nosi kogoś w sercu. Pytanie: kogo? I dlaczego jest lepszy od Niego?
-Idź- wskazała palcem drzwi wyjściowe.- Emi jest na spacerze. Nie mogę przegapić okazji, kiedy jeszcze bardziej Ci dokopie- powiedziała niewzruszona. Podniósł wzrok i przez kilka chwil patrzył szatynce prosto w oczy. Widział w nich ogromną ilość nienawiści, zawiści oraz żalu, lecz potrafił dostrzec w nich nutkę uczucia, z którym walczyła cała Jej natura.
-Dzięki- szepnął ledwosłyszalnie, podnosząc się z kanapy. Usłyszał wiele bolesnych słów. Wszystko w Jego świecie przybrało inne kolory. Dopadł Go wreszcie kat, który wcześniej, nawet nieświadomie, zadawał innym. Przede wszystkim kobietom, które kochał bądź starał się kochać. Kat jest mordercą. Nawet kat, wyżywającym się na Nim w sposób psychiczny. Od mordercy różni się jedynie tym, że nie obiera sobie ofiary. Czy boimy się spotkania na naszej drodze kata? Ludzie nie zdają sobie z tego sprawy, że w rzeczywistości boimy się wszystkiego, choć udajemy, że jest całkowicie inaczej.
            Posłuchał Aśki i ruszył w poszukiwania Emilki, która spacerować miała po łąkach w okolicach pensjonatu. Tak, to nawet w Jej stylu. Zawsze, kiedy chciała coś przemyśleć, musiała zostać sam na sam ze swoimi myślami. Tak najlepiej Jej się myślało. Miała najwięcej miejsca oraz nie było szans, aby uległa jakimkolwiek wpływom. Zazwyczaj chciała być sama. Tylko Ona i Jej myśli oraz pamiętnik, który czasem był niczym najwierniejszy brat, któremu powierzyć mogła wszystkie sekrety, nie obawiając się, że ten zeszyt bez duszy i umiejętności mowy, może wyjawić komuś Jej sekrety, ponownie zostawiając Ją ze zdradą wyszarganą w sercu.
-Emilko…- powiedział jakby siebie, kiedy zobaczył rudowłosą, która siedziała z kolanami przy piersiach na zielonej łące, która teraz tonęła w deszczu. Nawet nie drgnęła. Położył swą dłoń na Jej ramieniu.- Przepraszam- powiedział w końcu, czując, że to jedno słowo nie jest w stanie teraz nic tutaj zdziałać. Pojawić się jednak musiało…
-Twoje przeprosiny na nic się tutaj nie zdadzą- powiedziała ochryple, nie zaszczycając chłopaka ani jednym spojrzeniem. Patrzył na Jej jeszcze bardziej bladą twarz. Nie wiedział czy płakała, czy nie. W deszczu, który obficie leciał z nieba, nie był w stanie rozróżnić kropel deszczu od słonych łez.
-Co mogę dla Ciebie zrobić?- spytał, bez resztek nadziei, która jedynie resztkami żyła jeszcze w Jego sercu, odbijając się w elektrycznych oczach Thomasa.
-Trzymaj się ode mnie z daleka, proszę- wyjąkała cicho, nie umiejąc zmusić się do pewniejszego tonu głosu.- Nie dotykaj mnie, nie mów do mnie, nie nachodź mnie. Zejdź z drogi, kiedy widzisz, że idę. Bylebym miała jak najmniej kontaktów z Tobą. Proszę- pierwszy raz spojrzała na Niego przez zaszklone oczy, a na Jej twarz opadał pojedynczy kosmyk rudych włosów, który On musiał odgarnąć z Jej twarzy, powodując na Jej twarzy niemałe przerażenie.
-Obiecuję- wyszeptał, czując napływ łez do swoich oczu. Nie mógł wytrzymać bez Niej nawet kilku sekund. Jak miał na zawsze odsunąć się w cień?- Jeśli tego właśnie chcesz… Jeśli dzięki temu będziesz szczęśliwa… Dla Ciebie wszystko, Emi…- szeptał.
-Szanowałam Cię… Pokochałam jak przyjaciela…- szlochała, nadal patrząc w Jego oczy.- Jak to się stało, że potrafiłeś to wszystko zniszczyć, Thomas?- spytała, naprawdę chcąc odnaleźć odpowiedź na jedno z pytań, które najbardziej Ją nurtowało.
-Zakochałem się, Emi- przyznał, nie czując już potrzeby krycia swoich uczuć.- Później nie wiem, co robiłem. Najpierw chciałem jak najdalej odciągnąć od Ciebie Gregora, żeby nie mieć zagrożenia, potem ta noc…- zrobił sekundową pauzę.- Nie widziałem jednak, że tym Cię tylko ranię…
-Ale mówiłeś… Mówiłeś, że… Przyjaciele, pamiętasz?- dukała ledwo, nie umiejąc wysilić się na naturalnie brzmiący głos.
-Chciałem, żeby tak było- ukrył na chwilę twarz w dłoniach.- Chciałem Ci to wmówić, żebyś mnie przestała unikać i wmawiać ciągle, że to tylko złudzenie…- kolejny raz wypełnił Go wstyd, wywołany własnym postępowaniem.
-Okłamałeś mnie- płakać. Zaczęła po prostu płakać jak małe dziecko, któremu została odebrana ulubiona zabawka.- Ja Ci zaufałam, a Ty mnie okłamałeś… Okłamałeś, Thomas…- serce pękło mu po raz kolejny. Słyszał zgrzyt, kiedy rozpadło się na tysiące kawałeczków, których nigdy nikt nie będzie w stanie złożyć w jedną całość.
-Ja wiem, Emi…- ukrył twarz w dłoniach, po czym wtopił swe w dłonie w swoje blond włosy.- Ale oszalałem. Oszalałem, rozumiesz?- mówił rozpaczliwie, nie wiedząc jakie słowa oddałyby to, co chciał w rzeczywistości powiedzieć Emilce.
-Nienawidzę Cię… Nienawidzę Cię… Nienawidzę Cię…- mówiła żałośnie, dławiąc się własnym płaczem.- Nienawidzę… Nienawidzę…- oparła głowę o Jego umięśniony tors.- Nienawidzę…- powtarzała ciągle. Nawet nie zauważył, kiedy po Jego policzkach zaczęły spływać słone łzy, których nie potrafił już dłużej trzymać pod zamknięciem. Uniósł Jej podbródek, by spojrzała mu w oczy. Były czerwone od płaczu, a ciałem ciągle szargał nieopanowany szloch. Mokre rude włosy, kaskadą opadały na Jej ramiona, które niewiarygodnie szybko podnosiły się ku górze, łapiąc w swe płuca coraz większe porcje powietrza.
-Kocham Cię, Emi… Kocham… Kocham, rozumiesz?- całował Jej mokre od deszczu i płaczu policzki. Patrzył w zapuchnięte i czerwone od płaczu oczy, nadal dostrzegając w nich swoje własne niebo. Gładził delikatnie po Jej mokrych włosach, ciągle szepcąc, co tak naprawdę do Niej czuje.
-Miałam taki moment swojego życia, że nigdy nie czułam tego, co czułam, kiedy otaczałeś mnie swoim ciepłem, wsparciem, zaufaniem oraz uczuciem, które czułam i słyszałam w każdym słowie, które padało z Twoich ust- zaczęła, ciągle szlochając.- I nadal nie wiem jak doprowadziłeś do tego, że Cię szczerze znienawidziłam…
-To nasza ostatnia rozmowa sam na sam?- spytał, panicznie bojąc się odpowiedzi.
-Tak- powiedziała pewnie, mając dalej na swym policzku dłoń chłopaka, który swoim kciukiem kreślił delikatne kółeczka na Jej bladej skórze.
-Nie jestem na to gotowy- całował wewnętrzną część Jej dłoni.- Proszę, nie… Emi, ja nie mogę nie mieć z Tobą kontaktu… Nie…- mówił z płaczem.
-Nie, Thomas. Mam dosyć… Wysiadam…- powiedziała ledwo, odchodząc szybkim krokiem od blondyna, który zamarł. Który znienawidził siebie i świat, w którym żył, że Go to tego posunął. Zdecydowanie najgorsze było to, że w momencie, kiedy Emi Go zostawiła, zaczął dostrzegać Ją wszędzie. Każda kropelka deszczu, która spadała na ziemię, nosiła Jej imię i miała coś w sobie z Jej bladej skóry. Każde źdźbło trawy, przybierało postać Jej zielonych oczu. Wiatr, który chłodził Jego rozgrzane policzki, szeptał mu do ucha dokładnie tak, jak robiła to Emilka. Ugrzązł w czymś, z czego nie ma wyjścia. Czego się nie pozbędzie, choćby jak usilnie próbował. Teraz nawet niebo płakało razem z Nim. Już nic nie wróci. Dziś już to wszystko co się stało, nic nie znaczy…
Drogi pamiętniku!
Błagam, niech On w końcu da mi spokój. Niech przyswoi to, że ja nic do Niego nie czuję i nigdy nie będę czuła.
 Już dłużej bym tego nie zniosła. Nie umiem już kryć łez. Nie wiem jak dalej poukładać sobie życie, kiedy przypomnę sobie o istnieniu Thomasa.
Znienawidziłam, Go. Naprawdę. Wcześniej był kimś, komu mogłam zaufać. Teraz? Teraz najpierw mnie okłamał, później wykorzystał. Nie zapomnę. Nie umiem.
Zabrał mi wszystko wraz z godnością. Wisienką na torcie był ton Jego głosu, kiedy rozmawiał ze mną jeszcze rano. Bezwzględność. Zawiść. Podstępek.
Jedynie to słyszałam w Jego głosie oraz widziałam w niebieskich oczach, które niegdyś tak bardzo urzekły mnie swoim pięknem.
Ale nie. One nie mają w sobie nic w sobie z piękna. Piękne są jedynie szczere oczy o czystych intencjach. Zupełne przeciwieństwo do Thomasa…
I pomyśleć, że ja też chciałam stać się taka na krótki moment. Teraz mi za to wstyd. Zmieniałabym się, a nawet nie zauważyłabym w jak szybkim tempie. Stałabym się potworem, jak On.
W końcu to ja chciałam wykorzystać Thomasa, aby zbliżyć się do Michaela…

♥♥♥
Czwartek, 09.07.2015 r.
Proszę… Nie… Ja nie chcę odejść… Nie chcę, żeby Ona odeszła… Proszę…
Wierzę, że jeszcze tyle na nas czeka.
Emilko! Zostań… Przynosisz mi powietrze. Zostań!
Tak, teraz mogę jedynie niemo krzyczeć. Wszystko minęło, jak opadające z drzew liście. Wszystko płacze razem ze mną. Straciłem Ją na zawsze.
Najgorsze jest to, że sam muszę zaprzestać walki, bo właśnie tym ranię Ją najbardziej. Poza tym, Aśka miała rację. Każde słowo, które o mnie powiedziała, jest niestety prawdą.
Każdy widzi we mnie dobrego, uśmiechniętego Thomasa, lecz nie wiedzą, że pod spotem, pod wykształconą i wyćwiczoną maską uczuć i emocji, kryje się tyran, który zbiera żniwo w postaci złamanych serc swoich ofiar.
Ironia, bo teraz kat, którym jestem ja, dopadł zarówno mnie… Nie tylko Emilkę, która i tak mnie nie kochała, lecz darzyła pewnym uczuciem. W zasadzie, mogącym później przekształcić się w miłość. Ale… Nie dałem Jej wystarczająco czasu. Wszystko straciłem przez siebie samego…
Okłamywałem Ją, opiłem, wykorzystałem, próbowałem odizolować od innych… Niezły rachunek mi się nazbierał…

            Jeśli życie daje porządnie w kość, to nie robi tego po to, aby się nad sobą użalać dniami i nocami wylewając hektolitry łez spod swoich powiek. Robi to po to, aby się zmienić. Nauczyć czegoś, co będzie przydatne w dalszym życiu. W trudnych chwilach, pomimo że to nieludzko ciężkie, weźmy się w garść i uwierzmy w siebie. Dajmy wiarę w ludzi, którzy są dobrzy. Który kochają i potrafią to robić w nietoksyczny sposób dla żadnego z ukochanych. Ona o tym pamiętała. Wylała wszystkie swe żale na papier. Ze świstem wciągała powietrze w swe płuca. Poczuła, że znów wróciła ta dawna niezłomna Emi. Kochająca kogoś, lecz z umiarem i rozsądkiem, by uczucie nie zdołało ogłupić Ją na wszystko i wszystkich. Kobieta ma na tyle siły, że potrafi zdziwić nią wszystkich dookoła, zwłaszcza mężczyzn. Dźwiga ciężary losu, rozwiązuje różnego rodzaju problemu, nie tracąc miłości, którą jest obdarowana oraz mądrości, która potrzebna jest w każdym aspekcie życia. Bywa, że uśmiecha się, gdy chce Jej się płakać, śpiewa, kiedy chce krzyczeć. Jedynie co niesłuszne to fakt, że bardzo często zapomina ile jest w rzeczywistości warta.
-Mogę wejść?- usłyszała szept, lecz nie była dokładnie w stanie rozpoznać do kogo może on należeć. Wzdrygnęła się. Jej podejrzenia padły na jedną osobę. Wtopiła dłonie we włosy, nie wiedząc jak się zachować. Rany były jeszcze zdecydowanie za świeże…
-Miałeś dać mi spokój- powiedziała ozięble, udając niewzruszoną.
-Ja?- usłyszała zdumiony głos, który już bez problemu rozpoznała.- Nie przypominam sobie, ale skoro tak wolisz- na złamanie karku popędziła do drzwi, by zobaczyć za nimi postać, która potrafiła rozjaśnić Jej każdy dzień. Uśmiechnęła się promiennie, chwytając chłopaka za dłoń.
-Dobrze, że jesteś…- wyszeptała, wtulając się w tors chłopaka.
-Myślałem, że dziś wypłakałaś oczy. Musiałem zobaczyć czy wszystko w porządku- cmoknął Ją w czoło, przez co Jej zmysły zaczęły wariować, a serce przybrało tempo szybkiego galopu.
-Możesz dziś u mnie przenocować?- spytała, podnosząc nieśmiało wzrok, jednocześnie nadal będąc złączona w mocnym i zwartym uścisku z chłopakiem.
-Tak. W końcu dopilnuję tego, żebyś chociaż raz od dłuższego czasu porządnie się wyspała- uśmiechnął się, po czym rudowłosa wciągnęła Go za drzwi swojego pokoju.
            Poczuł jak Jego dłonie zaciskają się w pięść. W oczach pojawiła się rządza mordu, pomieszana z niewiarygodnie uciążliwym bólem. Wyraźnie czuł brak serca, które już dawno potłukło się na drobne kawałeczki. Patrzył, krzycząc wzrokiem, na białe drzwi od pokoju Polki. Widział co się niedawno stało. Widział, kto zajmuje stopniowo Jego miejsce. Tak, był zazdrosny, mimo że nie należała do Niego… Ukrył twarz w dłoniach, po raz kolejny nakrywając się na bezradnym płaczu…
_______________________________________

I w końcu. W końcu do akcji wkroczył Ktoś trzeci.
Co uważacie o Jego pojawieniu się w życiu Emilki? Mogę powiedzieć, że to dopiero początek ich relacji. :) Zobaczycie, co będzie działo się później.
Dziękuję Wam, moje miłości, za poprzednie komentarze!
Komentujcie, motywując dalej!
Aaaa! „Aśgor”, „Emas”- KOCHAM! ♥♥♥

11 komentarzy:

  1. No heej! Rozdział genialny... Tak fajnie się go czytało. .. Ojej... Thomas naprawdę zachował się okropnie. Jak taki "niewyżyty" nastolatek, no ale co robi z człowiekiem miłość. Emilce wcale nie dziwię się jej zachowania. Ma prawo po tym co przeżyła. Trochę mi jej szkoda, no ale cóż... A ta trzecia osoba to Michael? Mam nadzieję, że Emilka ułoży sobie jakoś z nim życie, chociaż pewnie wiele przeszkód jeszcze stanie jej na drodze.
    Pozdrawiam i czekam na następny rozdział.
    Ol-la ;*

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiedziałam że to jest Michael! Ha!
    Thomas! Dobrze Ci tak!
    Strasznie to wszystko jest tutaj poplątane ale to właśnie lubię. :D
    Do następnego! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ta rozmowa Thomasa i Emilki bardzo mnie wzruszyła...
    Dzieje się, dzieje! :)
    Zacznę moja "analizę" od początku. ;)
    Pięknie opisałaś poranną scenę. Czytając mogłam przenieść się do ich pokoju i odczuć emocje towarzyszące bohaterom. Thomas obiera przeróżne taktyki. Jak widać nie wychodzi mu to za dobrze. Dlaczego od samego początku nie mogli być ze sobą szczerzy? Wyszłoby to obydwóm na dobre. Tak sądzę... Nie spodobała mi się ich wymiana zdań. Oboje udawali kogoś innego. Emilka wymaga szczerości od innych, a sama nie jest z nimi szczera. Przez długi czas wg. mnie nie była szczera nawet ze sobą.
    Aśka wytknęła Thomasowi wszystko, co o nim myślała. Może to i dobrze. Może te słowa będą punktem zwrotnym w ich życiu? Myślę, że może potraktować słowa Aśki dosłownie. Człowiek, który jest pod wpływem emocji, goryczy czy rozpaczy zawsze mówi to, co uważa. Chyba, że chce tylko dokopać leżącemu... W sumie, sama nie wiem, jak traktować zachowanie Aśki.
    Odnalezienie Emilki nie zakończyło się happy endem. Do samego końca wierzyłam, że ta dwójka jednak dojdzie do porozumienia. Widać, jak bardzo Thomasowi zależy. Postąpił źle, ale nie zapominajmy, że nikt nie jest perfekcyjny i każdy popełnia błędy. Emilka też. Magia jaka wytwarza się w mojej głowie gdy Thomas rozmawia, dotyka, patrzy na Emi jest niesamowita. Dlaczego? Opisujesz to w tak piękny sposób, że nie idzie inaczej tego odczuwać. :) Bardzo się wzruszyłam. :')
    A pojawienie się osoby trzeciej w tym wszystkim... Szczerze powiem, że może być ciekawie. Już robi się gorąco, oj tak. :D
    A co do "AŚGOR" i "EMAS" no to przepraszam, nie jestem dobra w wymyślaniu takich nazw no! :D
    Czekam na kolejny ;) rozdział :)
    Buziaki :*
    PS. Cudowny szablon. ♥ Jak go zrobiłaś? Bardzo mi się podoba. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za miłe słowa. ♥ Szablon? Hm, nic prostszego! Wystarczyły dwa zdjęcia, obrazek na tło oraz photoscape. + ten sam obrazek na tło zewnętrze i gotowe! :D
      Aaa, co do nazw. Moja droga, one są najlepsze! Normalnie, uwielbiam! ♥

      Usuń
    2. Mmm... no po prostu pięknie tutaj. ♥
      Haha :D Dziękuje kochana, dziękuję :* <3
      Love ♥

      Usuń
  4. Michi, Michi, Michi <3 To On jest tym trzecim! Od początku wiedziałam, że będzie się liczył w tym opowiadaniu :D
    Thomas- z jednej strony doigrał się tego, że Emilka go znienawidziła bo to co on wyprawiał to się w głowie nie mieści. Ale z drugiej strony nie jego wina, że zakochał się bez wzajemności.
    Aśka- mam co do niej mieszane uczucia. Nie wiem czy mam jej współczuć za to co Morgi jej naopowiadał, czy gratulować, że Gregor się o nią stara ;)
    Pozdrawiam ;***

    OdpowiedzUsuń
  5. Jej jak pięknie ;) Ta ich rozmowa taka wzruszająca, fakt Thomas ją wykorzystał, ale czy można wykorzystać kogoś kogo się kocha? Czy ona jest w stanie go pokochać? Nie wiem czy ona dobrze robi wmawiając sobie ciągle że go nie kocha i nie pokocha. On cierpi ona też. Zaintrygowało mnie to bardzo szczególnie końcówka. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  6. Piękne <3
    Kiedy czytałam ten rozdział wzruszyłam się :*
    Naprawdę piękny , ta rozmowa Emi i Thomasa...
    Smutne jest to że oboje cierpią, ale takie jest życie .
    Życie przynosi radość, szczęście, ale także i smutek i cierpienie...
    Tak jest akurat w tym przypadku .
    Bardzo zaciekawiła mnie końcówka, jestem bardzo ciekawa co będzie dalej :D
    Z nie cierpliwością czekam nn :*
    Pozdrawiam <3

    OdpowiedzUsuń
  7. Jejku.. Cudo *.*
    Po pierwsze : chciałam cię przeprosić, że dopiero teraz komentuję, ale mój laptop odmawia posłuszeństwa ;cc Nie da się na nim praktycznie nic robić...
    Po drugie, coraz bardziej współczuję Morgiemu. No i Rudej. Zrobili sobie niewyobrażalną krzywdę, a teraz będą czuć w sobie jej piętno. Michi... Mam do niego lekko mieszane odczucia. Wcześniej był niewidoczny, a teraz... Nie mam pojęcia, na co wpadniesz w kolejnym "zaklęciu", lecz myślę, że właśnie ten skoczek, a nie Greg, będzie konkurował o miejsce u boku Emi. To chyba dobrze, bo jeżeli Emilka zakochała by się w (przynajmniej w tym momencie) egoistycznym Schlierenzauerze, to znów niepotrzebnie by się skrzywdziła. Michael ma oczywiście dużo lepszy "start" do serca Emi, bo to on jest tym "dobrym", a nie tym, jak w przypadku Thomasa "złym". To, że Michi spędzał z Emilką tyle czasu, był przy niej, gdy cierpiała, sprawiło, że biedna dziewczyna się zakochała ;c A jeżeli to dopiero początek ich reakcji, to co będzie później? Czy rozkwitnie uczucie, niesamowicie raniące Thoma? Przecież, gdy oni będą razem, Thomas nie będzie chciał żyć. Jego ukochana i przyjaciel.. Emi musi jak najszybciej znaleźć "pamiętnik" Morgiego, starać się go zrozumieć i wybaczyć! Inaczej nici z moje happy endu xD
    Pozdrawiam i do następnego ♥


    PS: nowy u mnie powinien pojawić się we wtorek, ale jeśli dam radę, to napiszę wcześniej :) Dziękuję za troskę ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja wiem , że Ty myślisz kochana , że jeżeli już coś tam wiem o fabule opowiadania to nie trzeba mnie informować o nowym rozdziale , ale tego to ja Ci nie wybaczę!
    Tak treściwy , tak konkretny , ten w którym tyle się dzieje , a ja jak zawsze na szarym końcu!
    To za tą Magię , za inspirację tak ?
    Michi , Michi ♥♥♥.. Ja już na samo wspomnienie o Nim się uśmiecham do ekranu jak potępiona , ale cóż ... nie odpowiadam za to co Twoja twórczość ze mną robi kochana. Pewne jest jedno , a mianowicie to , że cierpiącego Thomasa w tych zaklęciach nie zniosę! Moje serce aż domaga się szczęścia dla Jego osoby! Teraz , już! ( Wiesz jak ciężko mi to mówić zważając na wydarzenia z ostatnich dni , nie)
    Emila. - Tutaj mam mieszane uczucia , jak rozdział wcześniej , ale to jest zapewne spowodowane tym co robi z Thomasem , jak postępuje... Popełnia błąd , a to on cierpi moim zdaniem najbardziej...
    Ale się upadłam! Trzeźwość myśli przysłania mi wizja nieszczęśliwego Morgensterna , tego jeszcze nie było!
    Asiunia i Gregor?! - nadal władają moim sercem!♥
    Rozdział z tych najcudowniejszych zaklęć , jedynych , niepowtarzalnych .. Jak to dziś zdążyłam już powiedzieć... ' Najwspanialszy z tych najwspanialszych '!
    Twórz Ty Mój AUTORYTECIE!♥

    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przeczytałam to jakieś 2 godziny temu, ale dopiero teraz zebrałam się na komentowanie :D
    Uff, nie wiem co napisać, zbyt wiele myśli jest teraz w mojej głowie, ale postaram się jak najlepiej sklecić parę zdań.
    Według mnie cała ta sytuacja to błędne koło. Aśka kocha Thomasa, on jej nie i nie może się nadziwić dlaczego dziewczyna się nie może od niego odczepić. Z kolei taka sama sytuacja pojawia się przy relacji Thomas-Emi, tylko, że tym razem poszkodowany jest Thomas. On nie może mieć za złe Aśce, że nie chce się od niego odczepić podczas gdy jest tak samo nachalny w stosunku do Emi...
    Myślę, że postać Morgiego w jakiś sposób próbuje być miła, ale wychodzi z niego prawdziwe oblicze i rani wszystkich dookoła. To smutne. Musi zrozumieć, że nie zdobędzie takim zachowaniem Emi, bo czym ma jej zaimponować? Tym, że myśli tylko o sobie i przespał się z pijaną Polką tylko dla swojej przyjemności? Nie tędy droga, panie Morgenstern.
    No to mamy Michaela :D Jakiś cichy głosik podpowiadał mi, że to może być on kiedy czytałam poprzednie rozdziały :) Według mnie jest to idealny chłopak dla Emilki. Całkowite przeciwieństwo Morgensterna. Jest chłopakiem, jakiego pragnie każda dziewczyna - miły, opiekuńczy, potrafiący zapewnić bezpieczeństwo.
    Morgenstern musi się zmienić, aby chociaż w małym stopniu z powrotem zyskać sympatię Emilki. Może po prostu potrzebują kilka dni odpocząć od siebie?
    Rozdział genialny, jak każde ♥
    Lecę czytać następny :*
    Pozdrawiam, Tyśka
    x

    OdpowiedzUsuń