„Tak
trudno Cię nie kochać,
a za późno, żeby się wycofać…”
Obudził Ją przeszywający ból głowy,
który promieniował wzdłuż Jej ciała. Czuła się jakby ktoś uderzył w Jej głowę
tępym narzędziem. Nie pamiętała za wiele z wczorajszego wieczoru. Zdołała
zapamiętać jedynie to, że dużo tańczyła z Thomasem, a później film jakby się
urwał. Przeczuwała jednak, że nie jest u siebie. Każdy Jej ruch ograniczała
czyjaś obecność. Człowieka, który łaskotał Jej obojczyk swoim oddechem. W Jej
głowie pojawiło się tysiące myśli na sekundę, które przewijały się jak
czarno-biały film, przyprawiając o gęsią skórkę. Po kilku minutach w końcu się
przemogła. Z trudem, lecz jednak to nastąpiło. Pewnie otworzyła szeroko swe
oczy, lustrując wzrokiem każdy szczegół pokoju, w którym się znajdowała. Jej
ciało przeszedł nieprzyjemny dreszcz. Znała ten pokój. Znała każdy, nawet
najmniejszy, zakamarek. Wzdrygnęła się. Poczuła, że Jej ciało drętwieje. Mimo
że w pokoju było stosunkowo chłodno, Jej z minuty na minutę robiło się coraz
bardziej duszno. Odwróciła głowę w drugą stronę, mając ostatnią nadzieję, że to
co podejrzewa, nie jest prawdą oraz nigdy się nią nie stanie. Poczuła, że Jej
serce nagle zaczęło krwawić, rozpadając się na milion kawałków. Okrywając się
kocem, usiadła na łóżku, zaczynając donośnie płakać, nie zważając, że może
obudzić chłopaka obok siebie. Jej płacz i niemiarowy szloch wypełniał pokój,
który Go zbudził. Spoglądał nerwowo na postać, odwróconej do Niego, Emilki.
Pamiętał co się wczoraj działo. Pamiętał do czego dopuścił. Pamiętał, że wykorzystał
bezmyślnie Emilkę. A teraz? Sam doprowadził do tego, że Ona niewiarygodnie
cierpiała. Z Jego winy. Przez Niego i nieumiejętność opanowania się. Usiadł
obok rudowłosej, głaskając czuje Jej nagie ramię.
-Jak
się czujesz?- zapytał, co było z lekka nie na miejscu. Nawet na Niego nie
spojrzała, a jedynie zaczęła płakać jeszcze bardziej donośniej.- Emilko…-
wycałował ścieżkę od Jej prawego ucha do obojczyka.- Jesteś piękna…- powiedział
z podziwem w głosie, nadal pieszcząc czule dekolt dziewczyny, szepcząc co
chwilę Jej imię. Chciała to przerwać, lecz nie miała siły. Wewnątrz krzyczała
histerycznie. Chciała jak najszybciej wybiec i zapomnieć o Thomasie, lecz teraz
nie miała na to siły. Straciła pewną część siebie, która pozwalała Jej siebie
szanować. Straciła Ją bezpowrotnie i to najbardziej odbierało Jej energię i
ochotę do życia.
-Powiedz
coś- szepnął Jej do ucha, nadal rozpieszczając Jej obojczyk subtelnymi
pocałunkami.
-Przestań-
zapiała ochryple, nie potrafiąc panować nad swoim rozemocjonowanym głosem.
Wyprostował się natychmiast, szanując wolę dziewczyny. Spojrzał na Nią
wyczekująco, bojąc się każdego słowa, które padnie z Jej bladych ust.
-To
wiele dla mnie znaczyło- powiedział, patrząc przed siebie, choć tak naprawdę z
trudem było mu powstrzymać się przed podziwianiem Jej piękna.
-Zamilcz!-
stanęła na równe nogi, czując, że cała Jej rozpacz przeradza się w nienawiść
oraz złość, której Ona nie miała siły pilnować, by nie powiedziała kilka słów
za dużo, których nigdy nie powinno ujrzeć światło dzienne.- Nienawidzę Cię!-
wycedziła przez zaciśnięte zęby.- Nienawidzę Cię!
-To
nie tylko moja wina- usprawiedliwił się żałośnie, siląc się na bezwzględność.
Do kogo chciał się upodobnić? Co chciał Jej udowodnić?
-Co?-
pisnęła z niedowierzaniem, że powiedział to właśnie Thomas. Thomas, którego
znała. A może to też było tylko złudzenie? Może faktycznie wcale nie wiedziała,
kim On jest? Udawał? Grał? Ale żeby aż tak doskonale? Ten świat jednak nie był
w stanie Jej już zaskoczyć.- Byłam pijana! Pijana!
-Trzeba
było tyle nie pić, a teraz mieć mi wszystko za złe- tego było już dla Niej za
dużo. Ze świstem wciągnęła powietrza w swe płuca, czując, że na twarzy robi się
coraz bardziej czerwona ze złości. Patrzyła zawistnym wzrokiem na blondyna,
który stracił w Jej oczach zupełnie wszystko.
-Właściwie
to co sobie wyobrażałeś?!- pisnęła cienkim głosem.- Że to ma jakiekolwiek
znaczenie?!- zaśmiała się niewesoło.- Jesteś po prostu żałosny. Jak mogłam nie
zauważyć, że jesteś skończonym dupkiem? W ogóle jak mogłam się do Ciebie
kiedykolwiek zbliżyć?!- jąknęła z obrzydzeniem, lustrując sylwetkę blondyna.
-Sama
wpakowałaś mi się do łóżka!- za wszelką cenę starał się ukryć ból w swoich
oczach.- Było fajnie, a teraz dziękuję- nie. Nie da Jej za wygraną. Później
będzie tego żałował, lecz teraz postanowił zostać niewzruszony.
-Nie
schlebiaj sobie tak- zaśmiała się, lecz było widać, że robi to z przymusu.- W
zasadzie to jestem zadowolona, że nic nie pamiętam. Gdyby było inaczej, od razu
zareagowałabym odruchami wymiotnymi- odwróciła się, chcąc jak najszybciej
znaleźć się na bezpiecznej przystani, którą był Jej pokój.
-Gdyby
nic to dla Ciebie nie znaczyło, nie ryczałabyś- rzucił, opadając na łóżko,
dokładnie obserwując reakcję na swoje słowa Polki. Zauważył, że drgnęła. Nie
zdołał rozpoznać czy z nerwów, czy z rozpaczy, którą widział wcześniej w Jej
oczach.- I jak? Pochwalisz się tym swojemu Bartusiowi?
-Nie
masz prawa wypowiadać się na temat Bartka, zrozumiałeś?!- w ułamku sekundy,
znalazła się obok chłopaka, wymierzając siarczyste uderzenie w Jego roześmianą
twarz.- Nie znasz sytuacji, nie wypowiadaj się!
-Znam-
wzruszył ramionami, nadal zachowując swój miękki ton głosu, który wyrażać miał
Jego obojętność.- On jest Twój. Tylko Twój- przypomniał sobie wczorajsze słowa
dziewczyny, nie starając się zakryć cwanego uśmieszku na swojej twarzy.
-Zrobiłeś
ze mnie zwykłą dziwkę!- krzyknęła wzburzona.- Osiągnąłeś swój cel, brawo,
Morgenstern- dało się usłyszeć klaskanie w dłonie dziewczyny.- Wreszcie się ode
mnie odczepisz- dopowiedziała pod nosem, udając, że wszystko dla Niej jest
całkiem obojętne.
-Może
ja nie chcę, żeby to skończyło się tylko na tym?- sam złapał się na tym, że
jeszcze próbował walczyć o Nią. Próbować w najdziwniejszy na świecie sposób
zasygnalizować, że chce, aby została. Że w rzeczywistości On teraz o Nią
walczy… Obrał jednak zupełnie niewłaściwy sposób. Polka jedynie pozdrowiła
blondyna swoim środkowym palcem, szybkim krokiem wpadając do swojego pokoju,
gdzie wreszcie mogła wypłakać nawet swoje oczy bez ograniczeń, a przede
wszystkim- bez okazywania słabości wrogowi, którym stał się teraz Thomas.
Drogi pamiętniku!
Po raz pierwszy, nie mam sił
cokolwiek tutaj napisać.
Odebrał mi wszystko.
Dosłownie wszystko razem z siłami do życia.
Mam teraz jedynie ochotę
płakać… Nic więcej.
Teraz żadną ze znanych dróg,
nie mogę dość.
Czuję się jak ślepiec, ciągle
potykając się o własne życie, zostaje bez sił.
Opuściła mnie odwaga i co
najgorsze nie mam siły, by zostać dalej sobą. Teraz będę musiała ciągle kogoś
zgrywać, by nie wybuchnąć nieoczekiwanym płaczem przy chłopakach. Czuję się
poniżona.
Wszystko co w sobie
wykształciłam, zniknęło. Prysło jak bańka mydlana. Nienawidzę Go… Nienawidzę…
Niech ktoś mnie stąd weźmie,
proszę… Nie chcę już nigdy spojrzeć w Jego oczy spławione w triumfie. Tego
chciał? Chciał, żebym znienawidziła Jego i siebie? Kim ja teraz w ogóle jestem
w swoich oczach?
Najgorsze jest to, co szarga
moim ciałem. Nie umiem panować nad tym, co ciągnie za moje sznurki. Zaraz po
przebudzeniu, czułam się tak jak teraz.
Już nawet nie wycieram
swoich łez. Płyną zdecydowanie za szybko, by ktokolwiek zdołałby je wytrzeć.
Teraz jakoś nie mogę
wyobrazić sobie swojej przyszłości. Stałam się taka, jaką nigdy nie chciałam
być. Gardzę sobą. Nienawidzę siebie i swojej łatwowierności.
Zaufałam Thomasowi.
Uwierzyłam, że On nigdy mnie nie skrzywdzi. Otoczy opieką jak swoją siostrę…
Tymczasem co się okazuje? Mam jedynie nadzieję, że o niczym nie dowie się
Michael… Nie powie mu, prawda? Niczego nie zauważył, tak? Błagam, niech chociaż
ta moja nadzieja nie umrze jak pozostałe…
♥♥♥
Czwartek, 09.07.2015 r.
Co ja zrobiłem? Co ja
zrobiłem?! Co ja cholera jasna zrobiłem! Jak mogłem Ją tak potraktować? Tak nie
traktuje się nikogo. Zupełnie nikogo. A ja potraktowałem tak osobę, którą
kocham najmocniej na świecie. Brawo! Brawo, Morgenstern! Sam nie wiem co czuję.
Złość mnie przepełnia. Sam nie wiem kogo bardziej nienawidzę. Emilki, bo tak
bardzo straciłem dla Niej głowę, czy swojego odbicia w lustrze. Dostałem od
Niej drugą szansę, zmarnowałem Ją zawodowo. A druga szansa to przecież
zaufanie, którego miała do mnie niezmiernie dużo. Mam jakąkolwiek szansę na
trzecią szansę, będącą szansą na nadzieje i naiwność? Nasze błędne koło toczy
się dokładnie tak: kilka dni upłynie, kiedy jesteśmy razem. Nie w związku, lecz
dziwnej więzi, której nawet nie potrafiłem utrzymać. Po kilku następnych dniach
znowu się rozstaniemy i rzeczywistość znów stanie się szara. Aż nadejdzie czas,
który ponownie nas połączy. Po jakimś czasie znów zaistnieje pomiędzy nami
zgrzyt. I tak w kółko. Mam dosyć. Ciągle się staram, próbuję… Na nic. Teraz
jedynie muszę z Nią porozmawiać i przeprosić… O ile będzie chciała mnie
słuchać. Szczerze, ja nie miałbym ochoty siebie samego słuchać. Cóż, niestety
jestem już na siebie skazany…
Świat nie jest taki jakim go malują.
Domek dla lalek z pełną rodziną, która na każdym kroku okazuje sobie miłość i
serdeczność, istnieje tylko w sklepach z zabawkami. W prawdziwym życiu, rodzina
to grupa walcząca o wzajemne przetrwanie. Jeśli czasem nie można wierzyć
własnym rodzicom, to co nam pozostaje? To wszystko co nas otacza, zdecydowanie
zbyt często okazuje się tylko kłamstwem. Począwszy od rodziny, kończąc na
doskonale udawanych uczuciach i emocjach. Nie chciał w tym uczestniczyć. Od
dziś, choćby miał robić wszystko, co zakazane, aby żyć inaczej. A zacząć chciał
właśnie od rozmowy z Emilką. Wyjaśnieniu Jej wszystkiego, a później daniu Jej
czas na decyzję związaną z ich znajomością. Tym, co dalej. Przyszłością, która
była tak niepewna.
-Nie
ma Jej- usłyszał, kiedy dokładnie penetrował wzrokiem salon oraz kuchnie, gdzie
miał nadzieję znaleźć Emilkę. Znał ten głos. Gorycz i zawiść w nim zostały.
Kolejna osoba, która zdążyła Go znienawidzić. To aż zabawne, że w tak krótkiego
czasu, zdołał się aż tak zmienić.
-Nie
wiesz gdzie poszła Emilka?- powiedział niepewnie przed ramię. Unikał Jej od
czasu ich ostatniej rozmowy, kiedy dusza szatynki rozpadła się na milion małych
kawałeczków.
-Czy
to nie jest zabawne, że mnie o to pytasz?- roześmiała się niewesoło, patrząc
cały czas z salonu na Thomasa, który najwyraźniej był całkiem zagubiony w
tej sytuacji. Nadal ranił Ją Jego widok,
a sposób w jakim wymawiał za każdym razem Jej imię, przyprawiało Ją o skrajne
emocje, których de facto nie powinna czuć, przynajmniej ze względu na Emilkę,
czyli Jej najlepszą przyjaciółkę.
-Ta
rozmowa jest dla mnie ważna- warknął drażliwie, chcąc jak najszybciej zniknąć z
oczu Aśce, której wzrok spoczywał ciągle na Jego osobie, rejestrując każdy,
nawet najmniejszy, ruch.- Muszę znaleźć Emi jak najszybciej, więc jeśli wiesz,
gdzie jest, proszę powiedz mi.
-Czego
Ty właściwie jeszcze od Niej chcesz?- Thomas, zaciekawiony słowami Polki,
zbliżył się do Niej, lecz zachował bezpieczną odległość. Patrzył pytającym
wzrokiem na ciemnooką, oczekując jak najszybciej wyjaśnień, których ostatecznie
nie otrzymał.
-Chcę
porozmawiać, jak już wcześniej wspominałem- wycedził przez zaciśnięte zęby,
uważając, że Aśka nie powinna wtrącać się do Jego życia, a tym bardziej nie do
stosunków, które utrzymywał z Emilią.- Nie chcę słuchać Twoich kazań. Chcę
jedynie dowiedzieć się, gdzie Ona może być.
-Mało
Ci tych pierwszych, lepszych, naiwnych?- poczuła, że to teraz Jej czas. Że ma
pewną przewagę nad blondynem i ma szansę zranić Go w najmniejszym stopniu tak,
jak zranił Ją On. Podnosząc jedną brew, delektowała się widokiem Thomasa, który
coraz bardziej niepewnie stał na nogach.
-Nie
Twoja zakichana sprawa- wysyczał, odwracając się i powolnym krokiem podążając w
stronę werandy, gdzie miał nadzieję znaleźć Emilkę.
-Doprawdy?-
uniosła lewą brew, zatrzymując w miejscu Thomasa.- Ona Ci tego nie wybaczy,
nigdy- zaśmiała się triumfalnie.- A jednak los jest sprawiedliwy- wykrzywiła
swe usta w podstępny i cwany uśmieszek.
-Nie
wiesz tego- powiedział twardo, lecz w głębi duszy czuł, że resztki pewności
siebie zaczęły umierać.
-Znienawidziła
Cię. Mogę Ci przysięgnąć, że nie zamieni z Tobą normalnie dwóch słów- każdy ma
w życiu taki moment, kiedy musi zakończyć pewien etap. Nie po to, żeby siedzieć
bezczynnie, trwając ciągle w bezruchu, a po to, aby sięgnąć wyżej i zrobić coś
więcej. Teraz właśnie Ona chciała zamknąć etap w swoim życiu związany z osobą
Thomasa.
-Powiedziała
Ci wszystko?- spytał, zwijając się w wewnątrz ze wstydu, który zaścielał całą
Jego duszę i serce.
-Jesteśmy
w końcu przyjaciółkami- przypomniała oschle.- W ogóle, jesteś śmieszny, kiedy
pomyślałeś, że masz u Niej jakiekolwiek szanse, pomijając ostatnią noc-
spojrzał na Nią pełnym bólu spojrzeniem, który tylko napawał Ją dumą z własnego
dzieła jeszcze bardziej.
-Mówisz
to wszystko przez czystą złośliwość- rzucił obojętnie, udając, że słowa
szatynki wcale nie dotknęły Jego uczuć.
-Myślisz,
że nie wiem, że w rzeczywistości bierzesz każde moje słowo bardziej niż na
poważnie?- przejrzała Go. Jak to się działo, że potrafiła czytać z Niego jak z
otwartej księgi?
-To
dawaj!- zirytował się, podnosząc lekko swój zażenowany głos.- Dowal mi jeszcze
bardziej!
-Mówisz?
Masz- wzruszyła ramionami, nadając swojemu uśmieszkowi jeszcze bardziej cytry
wyraz.- Po pierwsze, jesteś zdecydowanie za stary- powiedziała pewnie.
-Co?-
wykrztusił, przerywając zaczynający się monolog szatynki.
-Niedługo
stuknie Ci trzydziestka, a Emilka ma ledwo dwadzieścia lat. Za wysokie progi na
Twoje nogi- i może coś w tym było? Wcześniej nie zwracał na to większej uwagi.
Uważał, że wiek nie jest istotny. Zabolało i zostało to wyraźnie dostrzegalne
przez oko ciemnookiej.- Po drugie, Emilka nie leci na maślane oczka, którym
omamiasz każdą, a nic innego i tak nie masz do zaoferowania- kontynuowała.- Po
trzecie…
-Skończ!-
krzyknął, nie mogąc dalej słuchać jaki jest, a jaki nie powinien. Co było
zdecydowanie najgorsze? Aśce, mimo że chciał, nie mógł nie uwierzyć. Wiedział,
że Emi mówi Jej wszystko…
-Niby
czemu?- drwiąco spytała, ciągle rechocąc.- Źle, jeśli działa to w drugą stronę?
-Jak
mam Cię za to wszystko przeprosić?- zapytał, spotykając się wzrokiem z Aśką.-
Jak długo będziesz się jeszcze mścić?
-Dopóki
nie będziesz mój- odpowiedziała gorzko, bawiąc się kosmykiem swoich ciemnych
włosów.
-Nigdy
nie będę Twój!- pisnął cienko, myśląc, że ten rozdział z Aśką jest już dawno
definitywnie zakończony.
-No
właśnie. Masz odpowiedź na swoje pytanie- nie patrzyła na Niego, a nadal całą
swoją uwagę skupiała na kosmyku swoich włosów.- A Ty tak długo będziesz
cierpieć, póki Emilka nie będzie dla Ciebie nieco łaskawsza- ponownie zaśmiała
się złośliwie.- I tak będziesz sobie cierpieć i cierpieć, i cierpieć…-
powtarzała, stopniowo zniżając głos.
-Bo
Ją kocham!- ukrył twarz w dłoniach, aby Aśka nie miała okazji zobaczyć bólu na
Jego twarzy, które wyraźnie malowało się za każdym razem, kiedy mówił o swojej
niechcianej miłości, którą darzył osobę Emilii.
-Wielka
szkoda, że Ona kocha kogoś innego, no nie?- usiadł. Czuł, że nogi same
odmawiają mu posłuszeństwa. Niby podejrzewał… Ba, nawet wiedział, ale i tak
poczuł jakby ktoś wbił mu nóż w plecy.
-Nic
nie poradzę, że ten Bartek pojawił się wcześniej niż ja- wykrztusił, nie
wiedząc, dlaczego decyduje się na nawiązanie z szatynką dalszej rozmowy.
-Bartek?-
parsknęła jeszcze bardziej nieopanowanym śmiechem.- Bartek… Emi czuje do Niego
wszystko, ale nie miłość- spojrzał na Nią uważnie, błyszcząc nadzieją w oczach.
Nie pomyślał jednak, że to kolejna niewiadoma. Aśka mówiła, że Emi jest
zakochana. Nosi kogoś w sercu. Pytanie: kogo? I dlaczego jest lepszy od Niego?
-Idź-
wskazała palcem drzwi wyjściowe.- Emi jest na spacerze. Nie mogę przegapić okazji,
kiedy jeszcze bardziej Ci dokopie- powiedziała niewzruszona. Podniósł wzrok i
przez kilka chwil patrzył szatynce prosto w oczy. Widział w nich ogromną ilość
nienawiści, zawiści oraz żalu, lecz potrafił dostrzec w nich nutkę uczucia, z
którym walczyła cała Jej natura.
-Dzięki-
szepnął ledwosłyszalnie, podnosząc się z kanapy. Usłyszał wiele bolesnych słów.
Wszystko w Jego świecie przybrało inne kolory. Dopadł Go wreszcie kat, który
wcześniej, nawet nieświadomie, zadawał innym. Przede wszystkim kobietom, które
kochał bądź starał się kochać. Kat jest mordercą. Nawet kat, wyżywającym się na
Nim w sposób psychiczny. Od mordercy różni się jedynie tym, że nie obiera sobie
ofiary. Czy boimy się spotkania na naszej drodze kata? Ludzie nie zdają sobie z
tego sprawy, że w rzeczywistości boimy się wszystkiego, choć udajemy, że jest
całkowicie inaczej.
Posłuchał Aśki i ruszył w
poszukiwania Emilki, która spacerować miała po łąkach w okolicach pensjonatu.
Tak, to nawet w Jej stylu. Zawsze, kiedy chciała coś przemyśleć, musiała zostać
sam na sam ze swoimi myślami. Tak najlepiej Jej się myślało. Miała najwięcej
miejsca oraz nie było szans, aby uległa jakimkolwiek wpływom. Zazwyczaj chciała
być sama. Tylko Ona i Jej myśli oraz pamiętnik, który czasem był niczym
najwierniejszy brat, któremu powierzyć mogła wszystkie sekrety, nie obawiając
się, że ten zeszyt bez duszy i umiejętności mowy, może wyjawić komuś Jej
sekrety, ponownie zostawiając Ją ze zdradą wyszarganą w sercu.
-Emilko…-
powiedział jakby siebie, kiedy zobaczył rudowłosą, która siedziała z kolanami
przy piersiach na zielonej łące, która teraz tonęła w deszczu. Nawet nie
drgnęła. Położył swą dłoń na Jej ramieniu.- Przepraszam- powiedział w końcu,
czując, że to jedno słowo nie jest w stanie teraz nic tutaj zdziałać. Pojawić
się jednak musiało…
-Twoje
przeprosiny na nic się tutaj nie zdadzą- powiedziała ochryple, nie zaszczycając
chłopaka ani jednym spojrzeniem. Patrzył na Jej jeszcze bardziej bladą twarz.
Nie wiedział czy płakała, czy nie. W deszczu, który obficie leciał z nieba, nie
był w stanie rozróżnić kropel deszczu od słonych łez.
-Co
mogę dla Ciebie zrobić?- spytał, bez resztek nadziei, która jedynie resztkami
żyła jeszcze w Jego sercu, odbijając się w elektrycznych oczach Thomasa.
-Trzymaj
się ode mnie z daleka, proszę- wyjąkała cicho, nie umiejąc zmusić się do
pewniejszego tonu głosu.- Nie dotykaj mnie, nie mów do mnie, nie nachodź mnie.
Zejdź z drogi, kiedy widzisz, że idę. Bylebym miała jak najmniej kontaktów z
Tobą. Proszę- pierwszy raz spojrzała na Niego przez zaszklone oczy, a na Jej
twarz opadał pojedynczy kosmyk rudych włosów, który On musiał odgarnąć z Jej
twarzy, powodując na Jej twarzy niemałe przerażenie.
-Obiecuję-
wyszeptał, czując napływ łez do swoich oczu. Nie mógł wytrzymać bez Niej nawet
kilku sekund. Jak miał na zawsze odsunąć się w cień?- Jeśli tego właśnie
chcesz… Jeśli dzięki temu będziesz szczęśliwa… Dla Ciebie wszystko, Emi…-
szeptał.
-Szanowałam
Cię… Pokochałam jak przyjaciela…- szlochała, nadal patrząc w Jego oczy.- Jak to
się stało, że potrafiłeś to wszystko zniszczyć, Thomas?- spytała, naprawdę
chcąc odnaleźć odpowiedź na jedno z pytań, które najbardziej Ją nurtowało.
-Zakochałem
się, Emi- przyznał, nie czując już potrzeby krycia swoich uczuć.- Później nie
wiem, co robiłem. Najpierw chciałem jak najdalej odciągnąć od Ciebie Gregora,
żeby nie mieć zagrożenia, potem ta noc…- zrobił sekundową pauzę.- Nie widziałem
jednak, że tym Cię tylko ranię…
-Ale
mówiłeś… Mówiłeś, że… Przyjaciele, pamiętasz?- dukała ledwo, nie umiejąc
wysilić się na naturalnie brzmiący głos.
-Chciałem,
żeby tak było- ukrył na chwilę twarz w dłoniach.- Chciałem Ci to wmówić, żebyś
mnie przestała unikać i wmawiać ciągle, że to tylko złudzenie…- kolejny raz
wypełnił Go wstyd, wywołany własnym postępowaniem.
-Okłamałeś
mnie- płakać. Zaczęła po prostu płakać jak małe dziecko, któremu została
odebrana ulubiona zabawka.- Ja Ci zaufałam, a Ty mnie okłamałeś… Okłamałeś,
Thomas…- serce pękło mu po raz kolejny. Słyszał zgrzyt, kiedy rozpadło się na
tysiące kawałeczków, których nigdy nikt nie będzie w stanie złożyć w jedną
całość.
-Ja
wiem, Emi…- ukrył twarz w dłoniach, po czym wtopił swe w dłonie w swoje blond
włosy.- Ale oszalałem. Oszalałem, rozumiesz?- mówił rozpaczliwie, nie wiedząc
jakie słowa oddałyby to, co chciał w rzeczywistości powiedzieć Emilce.
-Nienawidzę
Cię… Nienawidzę Cię… Nienawidzę Cię…- mówiła żałośnie, dławiąc się własnym
płaczem.- Nienawidzę… Nienawidzę…- oparła głowę o Jego umięśniony tors.-
Nienawidzę…- powtarzała ciągle. Nawet nie zauważył, kiedy po Jego policzkach
zaczęły spływać słone łzy, których nie potrafił już dłużej trzymać pod
zamknięciem. Uniósł Jej podbródek, by spojrzała mu w oczy. Były czerwone od
płaczu, a ciałem ciągle szargał nieopanowany szloch. Mokre rude włosy, kaskadą
opadały na Jej ramiona, które niewiarygodnie szybko podnosiły się ku górze,
łapiąc w swe płuca coraz większe porcje powietrza.
-Kocham
Cię, Emi… Kocham… Kocham, rozumiesz?- całował Jej mokre od deszczu i płaczu
policzki. Patrzył w zapuchnięte i czerwone od płaczu oczy, nadal dostrzegając w
nich swoje własne niebo. Gładził delikatnie po Jej mokrych włosach, ciągle
szepcąc, co tak naprawdę do Niej czuje.
-Miałam
taki moment swojego życia, że nigdy nie czułam tego, co czułam, kiedy otaczałeś
mnie swoim ciepłem, wsparciem, zaufaniem oraz uczuciem, które czułam i słyszałam
w każdym słowie, które padało z Twoich ust- zaczęła, ciągle szlochając.- I
nadal nie wiem jak doprowadziłeś do tego, że Cię szczerze znienawidziłam…
-To
nasza ostatnia rozmowa sam na sam?- spytał, panicznie bojąc się odpowiedzi.
-Tak-
powiedziała pewnie, mając dalej na swym policzku dłoń chłopaka, który swoim
kciukiem kreślił delikatne kółeczka na Jej bladej skórze.
-Nie
jestem na to gotowy- całował wewnętrzną część Jej dłoni.- Proszę, nie… Emi, ja
nie mogę nie mieć z Tobą kontaktu… Nie…- mówił z płaczem.
-Nie,
Thomas. Mam dosyć… Wysiadam…- powiedziała ledwo, odchodząc szybkim krokiem od
blondyna, który zamarł. Który znienawidził siebie i świat, w którym żył, że Go
to tego posunął. Zdecydowanie najgorsze było to, że w momencie, kiedy Emi Go
zostawiła, zaczął dostrzegać Ją wszędzie. Każda kropelka deszczu, która spadała
na ziemię, nosiła Jej imię i miała coś w sobie z Jej bladej skóry. Każde źdźbło
trawy, przybierało postać Jej zielonych oczu. Wiatr, który chłodził Jego
rozgrzane policzki, szeptał mu do ucha dokładnie tak, jak robiła to Emilka.
Ugrzązł w czymś, z czego nie ma wyjścia. Czego się nie pozbędzie, choćby jak
usilnie próbował. Teraz nawet niebo płakało razem z Nim. Już nic nie wróci.
Dziś już to wszystko co się stało, nic nie znaczy…
Drogi pamiętniku!
Błagam, niech On w końcu da
mi spokój. Niech przyswoi to, że ja nic do Niego nie czuję i nigdy nie będę
czuła.
Już dłużej bym tego nie zniosła. Nie umiem już
kryć łez. Nie wiem jak dalej poukładać sobie życie, kiedy przypomnę sobie o
istnieniu Thomasa.
Znienawidziłam, Go.
Naprawdę. Wcześniej był kimś, komu mogłam zaufać. Teraz? Teraz najpierw mnie
okłamał, później wykorzystał. Nie zapomnę. Nie umiem.
Zabrał mi wszystko wraz z
godnością. Wisienką na torcie był ton Jego głosu, kiedy rozmawiał ze mną
jeszcze rano. Bezwzględność. Zawiść. Podstępek.
Jedynie to słyszałam w Jego
głosie oraz widziałam w niebieskich oczach, które niegdyś tak bardzo urzekły
mnie swoim pięknem.
Ale nie. One nie mają w sobie
nic w sobie z piękna. Piękne są jedynie szczere oczy o czystych intencjach.
Zupełne przeciwieństwo do Thomasa…
I pomyśleć, że ja też
chciałam stać się taka na krótki moment. Teraz mi za to wstyd. Zmieniałabym
się, a nawet nie zauważyłabym w jak szybkim tempie. Stałabym się potworem, jak
On.
W końcu to ja chciałam
wykorzystać Thomasa, aby zbliżyć się do Michaela…
♥♥♥
Czwartek, 09.07.2015 r.
Proszę… Nie… Ja nie chcę
odejść… Nie chcę, żeby Ona odeszła… Proszę…
Wierzę, że jeszcze tyle na
nas czeka.
Emilko! Zostań… Przynosisz
mi powietrze. Zostań!
Tak, teraz mogę jedynie
niemo krzyczeć. Wszystko minęło, jak opadające z drzew liście. Wszystko płacze
razem ze mną. Straciłem Ją na zawsze.
Najgorsze jest to, że sam
muszę zaprzestać walki, bo właśnie tym ranię Ją najbardziej. Poza tym, Aśka
miała rację. Każde słowo, które o mnie powiedziała, jest niestety prawdą.
Każdy widzi we mnie dobrego,
uśmiechniętego Thomasa, lecz nie wiedzą, że pod spotem, pod wykształconą i
wyćwiczoną maską uczuć i emocji, kryje się tyran, który zbiera żniwo w postaci
złamanych serc swoich ofiar.
Ironia, bo teraz kat, którym
jestem ja, dopadł zarówno mnie… Nie tylko Emilkę, która i tak mnie nie kochała,
lecz darzyła pewnym uczuciem. W zasadzie, mogącym później przekształcić się w
miłość. Ale… Nie dałem Jej wystarczająco czasu. Wszystko straciłem przez siebie
samego…
Okłamywałem Ją, opiłem,
wykorzystałem, próbowałem odizolować od innych… Niezły rachunek mi się
nazbierał…
Jeśli życie daje porządnie w kość,
to nie robi tego po to, aby się nad sobą użalać dniami i nocami wylewając
hektolitry łez spod swoich powiek. Robi to po to, aby się zmienić. Nauczyć
czegoś, co będzie przydatne w dalszym życiu. W trudnych chwilach, pomimo że to nieludzko
ciężkie, weźmy się w garść i uwierzmy w siebie. Dajmy wiarę w ludzi, którzy są
dobrzy. Który kochają i potrafią to robić w nietoksyczny sposób dla żadnego z
ukochanych. Ona o tym pamiętała. Wylała wszystkie swe żale na papier. Ze
świstem wciągała powietrze w swe płuca. Poczuła, że znów wróciła ta dawna
niezłomna Emi. Kochająca kogoś, lecz z umiarem i rozsądkiem, by uczucie nie
zdołało ogłupić Ją na wszystko i wszystkich. Kobieta ma na tyle siły, że
potrafi zdziwić nią wszystkich dookoła, zwłaszcza mężczyzn. Dźwiga ciężary
losu, rozwiązuje różnego rodzaju problemu, nie tracąc miłości, którą jest
obdarowana oraz mądrości, która potrzebna jest w każdym aspekcie życia. Bywa,
że uśmiecha się, gdy chce Jej się płakać, śpiewa, kiedy chce krzyczeć. Jedynie
co niesłuszne to fakt, że bardzo często zapomina ile jest w rzeczywistości
warta.
-Mogę
wejść?- usłyszała szept, lecz nie była dokładnie w stanie rozpoznać do kogo
może on należeć. Wzdrygnęła się. Jej podejrzenia padły na jedną osobę. Wtopiła
dłonie we włosy, nie wiedząc jak się zachować. Rany były jeszcze zdecydowanie
za świeże…
-Miałeś
dać mi spokój- powiedziała ozięble, udając niewzruszoną.
-Ja?-
usłyszała zdumiony głos, który już bez problemu rozpoznała.- Nie przypominam
sobie, ale skoro tak wolisz- na złamanie karku popędziła do drzwi, by zobaczyć
za nimi postać, która potrafiła rozjaśnić Jej każdy dzień. Uśmiechnęła się
promiennie, chwytając chłopaka za dłoń.
-Dobrze,
że jesteś…- wyszeptała, wtulając się w tors chłopaka.
-Myślałem,
że dziś wypłakałaś oczy. Musiałem zobaczyć czy wszystko w porządku- cmoknął Ją
w czoło, przez co Jej zmysły zaczęły wariować, a serce przybrało tempo
szybkiego galopu.
-Możesz
dziś u mnie przenocować?- spytała, podnosząc nieśmiało wzrok, jednocześnie
nadal będąc złączona w mocnym i zwartym uścisku z chłopakiem.
-Tak.
W końcu dopilnuję tego, żebyś chociaż raz od dłuższego czasu porządnie się
wyspała- uśmiechnął się, po czym rudowłosa wciągnęła Go za drzwi swojego
pokoju.
Poczuł jak Jego dłonie zaciskają się
w pięść. W oczach pojawiła się rządza mordu, pomieszana z niewiarygodnie
uciążliwym bólem. Wyraźnie czuł brak serca, które już dawno potłukło się na
drobne kawałeczki. Patrzył, krzycząc wzrokiem, na białe drzwi od pokoju Polki.
Widział co się niedawno stało. Widział, kto zajmuje stopniowo Jego miejsce.
Tak, był zazdrosny, mimo że nie należała do Niego… Ukrył twarz w dłoniach, po
raz kolejny nakrywając się na bezradnym płaczu…
_______________________________________
I
w końcu. W końcu do akcji wkroczył Ktoś trzeci.
Co
uważacie o Jego pojawieniu się w życiu Emilki? Mogę powiedzieć, że to dopiero
początek ich relacji. :) Zobaczycie, co będzie działo się później.
Dziękuję
Wam, moje miłości, za poprzednie komentarze!
Komentujcie,
motywując dalej!
Aaaa!
„Aśgor”, „Emas”- KOCHAM! ♥♥♥
No heej! Rozdział genialny... Tak fajnie się go czytało. .. Ojej... Thomas naprawdę zachował się okropnie. Jak taki "niewyżyty" nastolatek, no ale co robi z człowiekiem miłość. Emilce wcale nie dziwię się jej zachowania. Ma prawo po tym co przeżyła. Trochę mi jej szkoda, no ale cóż... A ta trzecia osoba to Michael? Mam nadzieję, że Emilka ułoży sobie jakoś z nim życie, chociaż pewnie wiele przeszkód jeszcze stanie jej na drodze.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i czekam na następny rozdział.
Ol-la ;*
Wiedziałam że to jest Michael! Ha!
OdpowiedzUsuńThomas! Dobrze Ci tak!
Strasznie to wszystko jest tutaj poplątane ale to właśnie lubię. :D
Do następnego! :*
Ta rozmowa Thomasa i Emilki bardzo mnie wzruszyła...
OdpowiedzUsuńDzieje się, dzieje! :)
Zacznę moja "analizę" od początku. ;)
Pięknie opisałaś poranną scenę. Czytając mogłam przenieść się do ich pokoju i odczuć emocje towarzyszące bohaterom. Thomas obiera przeróżne taktyki. Jak widać nie wychodzi mu to za dobrze. Dlaczego od samego początku nie mogli być ze sobą szczerzy? Wyszłoby to obydwóm na dobre. Tak sądzę... Nie spodobała mi się ich wymiana zdań. Oboje udawali kogoś innego. Emilka wymaga szczerości od innych, a sama nie jest z nimi szczera. Przez długi czas wg. mnie nie była szczera nawet ze sobą.
Aśka wytknęła Thomasowi wszystko, co o nim myślała. Może to i dobrze. Może te słowa będą punktem zwrotnym w ich życiu? Myślę, że może potraktować słowa Aśki dosłownie. Człowiek, który jest pod wpływem emocji, goryczy czy rozpaczy zawsze mówi to, co uważa. Chyba, że chce tylko dokopać leżącemu... W sumie, sama nie wiem, jak traktować zachowanie Aśki.
Odnalezienie Emilki nie zakończyło się happy endem. Do samego końca wierzyłam, że ta dwójka jednak dojdzie do porozumienia. Widać, jak bardzo Thomasowi zależy. Postąpił źle, ale nie zapominajmy, że nikt nie jest perfekcyjny i każdy popełnia błędy. Emilka też. Magia jaka wytwarza się w mojej głowie gdy Thomas rozmawia, dotyka, patrzy na Emi jest niesamowita. Dlaczego? Opisujesz to w tak piękny sposób, że nie idzie inaczej tego odczuwać. :) Bardzo się wzruszyłam. :')
A pojawienie się osoby trzeciej w tym wszystkim... Szczerze powiem, że może być ciekawie. Już robi się gorąco, oj tak. :D
A co do "AŚGOR" i "EMAS" no to przepraszam, nie jestem dobra w wymyślaniu takich nazw no! :D
Czekam na kolejny ;) rozdział :)
Buziaki :*
PS. Cudowny szablon. ♥ Jak go zrobiłaś? Bardzo mi się podoba. ^^
Bardzo dziękuję za miłe słowa. ♥ Szablon? Hm, nic prostszego! Wystarczyły dwa zdjęcia, obrazek na tło oraz photoscape. + ten sam obrazek na tło zewnętrze i gotowe! :D
UsuńAaa, co do nazw. Moja droga, one są najlepsze! Normalnie, uwielbiam! ♥
Mmm... no po prostu pięknie tutaj. ♥
UsuńHaha :D Dziękuje kochana, dziękuję :* <3
Love ♥
Michi, Michi, Michi <3 To On jest tym trzecim! Od początku wiedziałam, że będzie się liczył w tym opowiadaniu :D
OdpowiedzUsuńThomas- z jednej strony doigrał się tego, że Emilka go znienawidziła bo to co on wyprawiał to się w głowie nie mieści. Ale z drugiej strony nie jego wina, że zakochał się bez wzajemności.
Aśka- mam co do niej mieszane uczucia. Nie wiem czy mam jej współczuć za to co Morgi jej naopowiadał, czy gratulować, że Gregor się o nią stara ;)
Pozdrawiam ;***
Jej jak pięknie ;) Ta ich rozmowa taka wzruszająca, fakt Thomas ją wykorzystał, ale czy można wykorzystać kogoś kogo się kocha? Czy ona jest w stanie go pokochać? Nie wiem czy ona dobrze robi wmawiając sobie ciągle że go nie kocha i nie pokocha. On cierpi ona też. Zaintrygowało mnie to bardzo szczególnie końcówka. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńPiękne <3
OdpowiedzUsuńKiedy czytałam ten rozdział wzruszyłam się :*
Naprawdę piękny , ta rozmowa Emi i Thomasa...
Smutne jest to że oboje cierpią, ale takie jest życie .
Życie przynosi radość, szczęście, ale także i smutek i cierpienie...
Tak jest akurat w tym przypadku .
Bardzo zaciekawiła mnie końcówka, jestem bardzo ciekawa co będzie dalej :D
Z nie cierpliwością czekam nn :*
Pozdrawiam <3
Jejku.. Cudo *.*
OdpowiedzUsuńPo pierwsze : chciałam cię przeprosić, że dopiero teraz komentuję, ale mój laptop odmawia posłuszeństwa ;cc Nie da się na nim praktycznie nic robić...
Po drugie, coraz bardziej współczuję Morgiemu. No i Rudej. Zrobili sobie niewyobrażalną krzywdę, a teraz będą czuć w sobie jej piętno. Michi... Mam do niego lekko mieszane odczucia. Wcześniej był niewidoczny, a teraz... Nie mam pojęcia, na co wpadniesz w kolejnym "zaklęciu", lecz myślę, że właśnie ten skoczek, a nie Greg, będzie konkurował o miejsce u boku Emi. To chyba dobrze, bo jeżeli Emilka zakochała by się w (przynajmniej w tym momencie) egoistycznym Schlierenzauerze, to znów niepotrzebnie by się skrzywdziła. Michael ma oczywiście dużo lepszy "start" do serca Emi, bo to on jest tym "dobrym", a nie tym, jak w przypadku Thomasa "złym". To, że Michi spędzał z Emilką tyle czasu, był przy niej, gdy cierpiała, sprawiło, że biedna dziewczyna się zakochała ;c A jeżeli to dopiero początek ich reakcji, to co będzie później? Czy rozkwitnie uczucie, niesamowicie raniące Thoma? Przecież, gdy oni będą razem, Thomas nie będzie chciał żyć. Jego ukochana i przyjaciel.. Emi musi jak najszybciej znaleźć "pamiętnik" Morgiego, starać się go zrozumieć i wybaczyć! Inaczej nici z moje happy endu xD
Pozdrawiam i do następnego ♥
PS: nowy u mnie powinien pojawić się we wtorek, ale jeśli dam radę, to napiszę wcześniej :) Dziękuję za troskę ♥
Ja wiem , że Ty myślisz kochana , że jeżeli już coś tam wiem o fabule opowiadania to nie trzeba mnie informować o nowym rozdziale , ale tego to ja Ci nie wybaczę!
OdpowiedzUsuńTak treściwy , tak konkretny , ten w którym tyle się dzieje , a ja jak zawsze na szarym końcu!
To za tą Magię , za inspirację tak ?
Michi , Michi ♥♥♥.. Ja już na samo wspomnienie o Nim się uśmiecham do ekranu jak potępiona , ale cóż ... nie odpowiadam za to co Twoja twórczość ze mną robi kochana. Pewne jest jedno , a mianowicie to , że cierpiącego Thomasa w tych zaklęciach nie zniosę! Moje serce aż domaga się szczęścia dla Jego osoby! Teraz , już! ( Wiesz jak ciężko mi to mówić zważając na wydarzenia z ostatnich dni , nie)
Emila. - Tutaj mam mieszane uczucia , jak rozdział wcześniej , ale to jest zapewne spowodowane tym co robi z Thomasem , jak postępuje... Popełnia błąd , a to on cierpi moim zdaniem najbardziej...
Ale się upadłam! Trzeźwość myśli przysłania mi wizja nieszczęśliwego Morgensterna , tego jeszcze nie było!
Asiunia i Gregor?! - nadal władają moim sercem!♥
Rozdział z tych najcudowniejszych zaklęć , jedynych , niepowtarzalnych .. Jak to dziś zdążyłam już powiedzieć... ' Najwspanialszy z tych najwspanialszych '!
Twórz Ty Mój AUTORYTECIE!♥
Ann.
Przeczytałam to jakieś 2 godziny temu, ale dopiero teraz zebrałam się na komentowanie :D
OdpowiedzUsuńUff, nie wiem co napisać, zbyt wiele myśli jest teraz w mojej głowie, ale postaram się jak najlepiej sklecić parę zdań.
Według mnie cała ta sytuacja to błędne koło. Aśka kocha Thomasa, on jej nie i nie może się nadziwić dlaczego dziewczyna się nie może od niego odczepić. Z kolei taka sama sytuacja pojawia się przy relacji Thomas-Emi, tylko, że tym razem poszkodowany jest Thomas. On nie może mieć za złe Aśce, że nie chce się od niego odczepić podczas gdy jest tak samo nachalny w stosunku do Emi...
Myślę, że postać Morgiego w jakiś sposób próbuje być miła, ale wychodzi z niego prawdziwe oblicze i rani wszystkich dookoła. To smutne. Musi zrozumieć, że nie zdobędzie takim zachowaniem Emi, bo czym ma jej zaimponować? Tym, że myśli tylko o sobie i przespał się z pijaną Polką tylko dla swojej przyjemności? Nie tędy droga, panie Morgenstern.
No to mamy Michaela :D Jakiś cichy głosik podpowiadał mi, że to może być on kiedy czytałam poprzednie rozdziały :) Według mnie jest to idealny chłopak dla Emilki. Całkowite przeciwieństwo Morgensterna. Jest chłopakiem, jakiego pragnie każda dziewczyna - miły, opiekuńczy, potrafiący zapewnić bezpieczeństwo.
Morgenstern musi się zmienić, aby chociaż w małym stopniu z powrotem zyskać sympatię Emilki. Może po prostu potrzebują kilka dni odpocząć od siebie?
Rozdział genialny, jak każde ♥
Lecę czytać następny :*
Pozdrawiam, Tyśka
x