czwartek, 9 października 2014

Szóste zaklęcie. ♥



„We wszystkim mam bałagan.
 Zaczęło się od pokoju, przeniosło na życie...”


Promienie słońca delikatnie połaskotały Jej bladą twarz, zrywając Ją ze snu, który tej nocy był kruchy jak lód. Śmieszne jest, że czasem nawet we śnie nie możemy odpocząć. Że zapadając w sen, wpadamy do czarnej dziury, nie wiedząc gdzie nas zaprowadzi i kiedy z niej powrócimy. Jeszcze, o ile powrócimy. Mało  zdarzyło się przypadków na tym świecie, że ludzie wieczorem zamykając swe powieki już nigdy ich nie otworzyły? Dlatego trzeba garściami łapać każdą chwilę w naszym życiu. Życie jest bowiem za krótkie, by codziennie rano budzić się z pretensjami do całego świata. Trzeba kochać tych, którzy traktują nas w należytym stosunku. Należy przebaczać i stale wierzyć, że nic nie dzieje się bez powodu. Że wszystko jest na Ziemi w jakimś celu. Po coś… Możliwe, że my nie wiemy jeszcze jakim, ale do czasu. Życie nie trwa długo, co za tym idzie, że szybko poznamy znaczenie wszystkiego, co nas otacza. Nie można ciągle czegoś planować. Snuć tysiące scenariuszy, które i tak mają marne szanse na zrealizowanie się. Darujmy sobie myślenie o tym co będzie, tym bardziej o tym co było. Nie przewidujmy tysiąca możliwości. Od życia i tak dostaniemy coś, czego nigdy w życiu się nie spodziewamy.
-A ta co tutaj robi?!- wykrztusiła do siebie, widząc siedzącą na werandzie Aśkę, której noga była ograniczona przez gips. Zmierzyła wzrokiem szatynkę, myśląc, że ta nie zauważyła Jej obecności. Odwróciła się na pięcie z zamiarem uniknięcia kontaktu z brązowooką.
-Chcę porozmawiać- odezwała się, patrząc tępo przed siebie, wyraźnie rozmyślając nad czymś. Albo nad kimś… Możliwe, że nawet nad kilkoma osobami, które powiązane były ze sobą.- Kalece chyba nie odmówisz, prawda?- powiedziała po chwili, nie słysząc żadnej reakcji ze strony Emilii. Rudowłosa sparaliżowanym krokiem usiadła naprzeciw Aśki, z premedytacją patrząc w Jej ciemne oczy. Chcąc zakomunikować, że nie ma ochoty na żadnego rodzaju bliższe relacje z Nią. Że nie chce Jej znać. Że ich kontakty są spowodowane tylko pracą…- Głupio to wczoraj wyszło…- westchnęła.
-Masz rację- przyznała.- Głupio.
-Zorganizowałam to, żeby znowu każdy mógł poczuć się jak kiedyś…- powiedziała zrezygnowana, przypominając sobie wczorajsze spotkanie klasowe, które okazało się na finale kompletną porażką.
-I tak się poczułam, także osiągnęłaś swój cel- wycedziła, wstając gwałtownie z drewnianego krzesła.- Jeśli tyle miałaś mi do powiezienia, to dziękuję- dodała, zostawiając za swoimi plecami Aśkę.
-O co Ci znowu chodzi?!- pisnęła, podnosząc swój głos.- Wiecznie wszystko Ci nie pasuje. Jesteś zgorzkniała, zakompleksiona, urażona, Bóg wie za co!- wyrzuciła z siebie, nie potrafiąc panować nad słowami, nie mówiąc już o myślach, które wirowały w Jej głowie, powodując niemałe kłopoty w normalnym funkcjonowaniu na co dzień.
-Wczoraj znów stałam się „Strusim jajem”! Także, tak- potaknęła.- Poczułam się jak kiedyś. Mam Ci dziękować? Składać hołd za to, że przypomniałaś to wszystko co najgorsze?- mówiła zaskakująco spokojnie. Czemu? Wiedziała, że Aśka ma rację. Znała Ją, choć dla Emi wydawało się to absurdalne. Znała każdą wadę, słabość. To, co zdecydowanie najgorsze. Zwłaszcza, kiedy wiedzę tę posiada wróg, którym w Jej oczach była właśnie postać szatynki.
-A ja myślałam, że kojarzy Ci się to wyłącznie z naszą przyjaźnią!- pisnęła, mając w swych oczach błyszczące łzy.- Nie widzisz jak walczę?! Chcę odnowić tę relację, więź, ale Ty mi nie pozwalasz. Czemu?!- Jej głos nabrał nienaturalnej barwy, której nie potrafiła w pełni kontrolować.
-Nie chcę! Nie ufam Ci! Nigdy Ci nie zaufam!- tym razem wrzeszczała, a pod Jej powiekami zebrała się fala łez, która nie miała prawa spłynąć po Jej policzkach.- Jesteś taka sama jak Oni! Snobistyczna gwiazdka, uważająca, że może mieć wszystko. Że jest pępkiem świata, przy czym nie liczy się z nikim innym! Twoje własne kłopoty są najważniejsze, tak?- niemiarowo oddychała, dławiąc się każdym wdechem, który zażyła.- Świat zginie, kiedy buty nie będą pasować Ci do topu- przybrała sarkastyczny ton głosu.- Przypominasz mi…- nie dokończyła. Nie potrafiła. To kolejna słabość. Słabość, o której Aśka miała zapomnieć. Przynajmniej taką miała nadzieję…
-Twoją matkę?- powiedziała bezwzględnie, obserwując pierwszą łzę, która spływa po policzku rudowłosej. Sama poczuła się jakby ktoś kopnął Ją w brzuch. Kolejny raz zawiodła. Kolejny raz zapomniała o tym, co siebie przed laty obiecywały…
-Tak…- wyjąkała, drżącą dłonią wycierając łzy, które mimowolnie wydostawały się spod Jej powiek.- Tak samo nie liczysz się z nikim innym. Patrzysz na własną wygodę. Nie rozumiem jedynie czego to ja mam robić za Twoją służącą…
-Chcę, żebyś była moją przyjaciółką, nie służącą- poprawiła łagodnie, nie potrafiąc unormować tonu własnego głosu.
-Ty już masz przyjaciółki!- wrzasnęła, zaczynając jeszcze bardziej płakać. Obydwie płakały tak samo żałośnie. Każda z nich wkładała w swój płacz identyczne uczucia. Każda tak samo cierpiała. A czemu? Po takim czasie nie powinny zapomnieć? Czas jednak nie goi ran…
-One nie są moimi przyjaciółkami!- wyszlochała szybko.- Niby mam wszystko. Niby się uśmiecham. Niby udaję szczęśliwą. Niby pnę się na szczyt…- wyliczała, ukrywając twarz w dłoniach.- Ale to wszystko jest tylko na niby. Brakuje mi Ciebie. Masz coś w sobie, co sprawia, że można powiedzieć Ci absolutnie wszystko. To śmieszne, ale ufam Ci do tego czasu… Ciągle mam przed oczami tamte chwile…- mówiła cienkim głosem.
-Jestem Twoim kolejnym celem do zrealizowania w życiu- powiedziała tępo, patrząc przed siebie pustym wzrokiem.- Taka jest prawda…
-Przestań!- zerwała się szybko, a tuż po tym, na Jej opalonej twarzy pojawił się grymas bólu.- Jak mam Ci to tłumaczyć? Nic do Ciebie nie dociera… Nic…- mówiła, nerwowo błądząc wzrokiem po sylwetce Emilki.
-Nie- warknęła stanowczo.- To do Ciebie nic nie dociera. Nie, to nie. Tyle w temacie- mówiła ozięble, z trudem tamując łzy, które wzbierały się pod Jej powiekami, domagając się natychmiastowego wypuszczenia.- Jesteś taka jak tamci. Pusta w środku. Myślisz, że coś czujesz, a w rzeczywistości jest inaczej. Nie chcesz być sama albo chcesz nawiązać lepszy kontakt z chłopakami. Taka jest prawda. Po to mnie potrzebujesz. Ludzie tacy jak Ty, nie mają uczuć!
-Chcę przyjaźni z Tobą, tak samo jak Ty chcesz Jej ze mną- powiedziała pewnie. Walczyła jak dzielna lwica, lecz czy wystarczy Jej sił? Czy zrealizuje to, co sobie wcześniej zamierzyła?- Zapomnijmy. Bądźmy sobą, bez udawania, bez wracania do przeszłości… Emi…- jąknęła, tracąc powoli siły.
-Ty zapomnisz, ja nie potrafię- wykrztusiła, przytulając się do Aśki. Szatynka jęknęła z bólu.- Wybacz…- wyjąkała, odsuwając się od dziewczyny, nie chcąc sprawiać Jej więcej bólu.
-Daj mi szansę…- powiedziała rozkładając ramiona ku Emilki w geście, że ma wtulić Ją do siebie ponownie, nie zważając na ból fizyczny.
-Zmieniłaś się…- powiedziała, będąc w uścisku Aśki.
-Jak to?- zapytała lekko zdziwiona.
-Walczysz…- przyznała, błądząc wzrokiem po betonowej posadzce.- To takie…
-Miłe?- dokończyła, wywołując uśmiech na twarzy Emilki.
-Tak- przyznała.- Odzyskałam Cię…- powiedziała niepewnie, zastanawiając się nad znaczeniem Jej słów. Tak naprawdę czyjeś zaufanie można zyskać tylko raz. Jeśli ktoś je miał i stracił, już nigdy nie będzie jak dawniej. Człowiek zdolny jest wybaczyć bardzo dużo, lecz zapomnieć wszystkiego nie potrafi.
-Ja Ciebie też…- pisnęła z uśmiechem na ustach, wypuszczając spod swych powiek łzy szczęścia.- Przepraszam… Kolejny raz…
-Nigdy jedna ze stron nie jest bez winy, więc ja również przepraszam- wtuliła Aśkę do siebie.
-Przepraszam…- powtórzyła się. Serce Emilki na chwilę zwolniło. Słowo „przepraszam” miało zawsze dla Niej ogromną moc. Było czymś, czego nie można było rzucać na wiatr. Mówić tak po prostu, ot od niechcenia. W rzeczywistości słowo jest to jak plaster. To, że użyje się Go w życiu, nie znaczy, że rana zniknie.
-Bardzo boli?- zapytała współczująco, patrząc na owiniętą w bandaż rękę oraz nogę w gipsie Aśki.
-Da się przeżyć…- rzuciła, patrząc na bandaż owinięty wokół Jej ręki.- Emi… Mam pewne pytanie… Trochę mi niezręcznie…- plątała się, nie potrafiąc spojrzeć Emilce w Jej zielone oczęta.
-Mów prosto z mostu- odpowiedziała ze stoickim spokojem, lecz wewnątrz zapanowała w Niej panika. Czyżby przeczulone zmysły?
-Ty i Thomas…- zaczęła, podnosząc powoli swój wzrok i umiejscawiając Go na postaci zdezorientowanej Emilii.- …jesteście razem?- dokończyła, a w Jej oczy zaglądało widmo niepewności czy dobrze zrobiła, zadając takiego typu pytanie. Czy to nie za wcześnie?
-Nie!- zerwała się szybko na równe nogi. Jej serce na sam dźwięk imienia Austriaka przybrało tempo szalonego galopu. Jak to się dzieje, że drugi człowiek potrafi wywołać taką reakcję? Człowiek dla człowieka jest jednak największą zagadką. Nie można zapominać także, że nadzieją, lecz tym co najbardziej grozi Nam ze strony innych ludzi to zagrożenie. Człowiek człowiekowi wilkiem. Często. Zbyt często…- Dlaczego tak w ogóle pomyślałaś?- wysapała, krążąc wokół stołu.
-Nie wiem…- wzruszyła ramionami, patrząc w swe dłonie.- On stanął w Twojej obronie… Ty w Jego… Elementy pewnej układanki układały mi się powoli w całość…- mówiła nieprzekonana.- Czyli z Twojej strony mam zielone światło?- zapytała niespodziewanie.
-T…a…k…- powiedziała na raty, zdziwiona patrząc na Aśkę.- A Gregor? Myślałam, że to z Nim coś kręcisz…- są chwile, kiedy przerażamy nawet samych siebie. Taka chwila nastała właśnie w życiu Emi. Nie miała pojęcia, czemu nagle zaczęło zależeć Jej na Thomasie. Czemu chciała uchronić Go przed Aśką? Dlaczego reakcja z Jej strony była taka, a nie inna?
-Gregor jest fajny…- zaczęła, wzdychając.- Z Gregorem też jest fajnie…- wystawiła podstępnie język.- Ale nie. To nie to. Szukam czegoś zdecydowanie innego. Spokoju, można powiedzieć.
-Thomas jest wolny, odrobinę samotny z tego co mi wiadomo, także masz pole do popisu- wykrztusiła, dławiąc się każdym ze słów, które wypowiedziała.- Lilly…
-Co Lilly?- zapytała, nie wiedząc o co chodzić może rudowłosej.
-Zapamiętaj to imię- rzuciła, mrugając porozumiewawczo w stronę Asi.- To córeczka Thomasa. Jest naprawdę urocza- uśmiechnęła się, przypominając sobie widok małej blondyneczki, którą miała okazję widzieć niestety tylko na zdjęciu, lecz dzięki temu, zapadła Jej w pamięć na bardzo długi czas.- Pójdę już. Muszę przygotować się do jeszcze kilku rzeczy dzisiaj- uścisnęła delikatnie szatynkę, składając na Jej policzku subtelny całus.- Zaraz przyślę do Ciebie chłopaków. Popilnujesz ich w pracy, a i będziesz miała okazję spędzić więcej czasu z Morgim- dopowiedziała, czując, że w Jej gardle pojawia się sporej wielkości guła, która uniemożliwia Jej nawet normalne oddychanie.- Świetnie… Pchasz Thomasa w ramiona Aśki… Sto punktów dla Ciebie, Rudzielcu- powiedziała pod nosem, znajdując się już w domu, jednocześnie zmierzając w stronę salonu, gdzie zgromadzeni byli skoczkowie.
-Hej, Piękna- przywitał Ją Gregor, goszcząc na swoich ustach łobuzerski uśmiech. Przewróciła oczami, po czym usiadła na kolanach Krafta.
-Thomas i Gregor ulatniają mi się natychmiastowo stąd i idą pomóc Aśce wykonać pracę w sadzie, a później bezpiecznie odstawią Ją do domu- zarządziła.
-Aśka ma nogę w gipsie- przypomniał oburzony Gregor.- Po pierwsze, nie powinna chodzić do pracy, a po drugie, nie może pracować w sadzie.
-Ale Ona nie chce iść na żadne zwolnienia- wzruszyła ramionami, patrząc z triumfem w czekoladowe oczy Austriaka.- Dlatego też, pójdziecie i wykonacie sami całą robotę, a Asia będzie Was nadzorować- uśmiechnęła się zwycięsko, puszczając szatynowi „oczko”. Chłopak tylko westchnął, po czym wyszedł z Thomasem u boku z salonu.
-A my co robimy?- zapytał Manu, widząc, że dziewczyna opada na kanapę, wystawiając nogi na niewielki stolik.
-Może powinniśmy pomóc?- zapytał Michael, wywołując na Jej karku dreszcz tonem swojego głosu.
-Nie- odpowiedziała krótko, lecz pewnie.- Wy pomożecie mi w urządzaniu przyjęcia urodzinowego dla Aśki. Niedługo ma urodziny i pasowałoby zrobić Jej jakąś niespodziankę.
-Zatrute jedzenie i te sprawy?- wyskoczył Stefan, zacierając swe ręce.
-Nie- oznajmiła znużona.- Normalna impreza. Cóż, Aśka nie będzie za wiele tańczyć, ale będzie miło, a i sądzę, że doceni ten gest z naszej strony. Jest tylko jeden haczyk…- zaintrygowała chłopaków.- Greg i Thomas o niczym nie wiedzą, jasne?
-Czemu?- głos ponownie zabrał Manu, któremu sam pomysł się spodobał, lecz nie rozumiał do końca wykluczenia z jego realizacji dwóch kolegów z reprezentacji.
-Oni od razy wypaplaliby Aśce- wyjaśnił Michi, robiąc to jednocześnie za Nią. Kolejny raz zyskał w Jej oczach podziw. Trudny do opisania respekt. Uśmiechnęła się, choć wcale nie wymagała tego sytuacja.
-Dokładnie- poparła.- A Wam ufam- powiedziała poważnie, lustrując każdego ze skoczków, który znajdował się w promieniu Jej kilku metrów. Na twarzach każdego z Nich pojawiła się duma i satysfakcja.
-To od czego zaczynamy?- zapytał Manu, pocierając swe ręce.
-Myślałam, że może ja, Stefcio i Manuel wybierzemy się do miasta po zakupy- zwróciła się bardziej do pozostałych chłopaków, niżeli samych zainteresowanych.- A Wy, będziecie nas kryć. Reszta dnia jest dla Was, byleby Aśka nie dowiedziała się o naszych planach. Jeśli jednak nie zgadzacie się z czymś, mówcie śmiało- roześmiana wstała energicznie z kanapy.
-Mnie odpowiada- odezwał się milczący dotychczas Diethart. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, po czym delikatnie pomierzwiła blond czuprynę chłopaka.
-Świetnie- klasnęła w dłonie.- Manu! Stefan!- zawołała.- Jedziemy.
            Bo to jest właśnie sensem życia. Nie widać drzwi, którymi się wejdzie ani tych, którymi się wyjdzie. Takie jest ludzkie życie, oblane marnością. I tak też Ona się z Nimi związała. Każdy z Nich był inny. Na swój sposób wyjątkowy. Nie znali się wcale, lecz można powiedzieć, że stali się rodziną. Życie nie sprawia, że spotykamy ludzi, których chcemy spotkać. Życie samo daje ludzi, którzy muszą pomóc, zranić, nawet pokochać, opuścić. A co najważniejsze- sprawić, by stać się osobą, którą mamy się stać. Bez względu na wszystko. Najgorsze są jednak spotkania, które mają na celu to, że już nigdy nie zapomnimy o danej nam przez los osobie, pomimo tak licznych pożegnań. A to tak bardzo boli… Taki straszny ból przysparza świadomość, że nie ma się kontaktu z kimś, kogo kocha się nad życie. Wiemy jedynie, że się dobrze bawi. Ale… Bez Ciebie. Z kolegami czy nawet innymi dziewczynami bądź chłopakami. Zastanawiamy się wówczas czy kiedykolwiek o nas myśli. Chociaż przez krótką, najkrótszą chwilę… Łudzimy się, że napisze, zadzwoni, w jakikolwiek poszuka kontaktu. Mijają jednak godziny, dni, lata i nic. Pustka. Totalna pustka. Czujemy się źle, ponieważ wiemy, że tylko ta dana osoba jest w stanie uczynić nas szczęśliwymi. Bez tego konkretnego człowieka spośród milionów, nie jesteśmy w stanie nic zdziałać… Najczęściej życie układa inny scenariusz niż byśmy chcieli. Ale czy nie jest prawdą, że dobry aktor sprosta każdej narzuconej roli?
-Właściwie, to czemu nie powiedziałaś o niczym Morgiemu?- zagadał Manu, kiedy wracali już do domu.- Jest bardziej godny zaufania niż ten tutaj- wskazał na Stefana, który po chwili zrobił sztucznie urażoną minę. Zaśmiała się.
-Podoba się Aśce…- przyznała, nie chcąc taić niczego przed chłopakami. To Oni byli najlepszymi, pierwszorzędnymi przyjaciółmi. Na razie nie Aśka…- Jak spędzą trochę więcej czasu razem, mam nadzieję, że przypadną sobie do gustu albo zrozumieją, że są swoimi naturalnymi wrogami numer jeden.
-Myślałem, że Aśka kręci się bardziej wokół Grega- głos zabrał Stefan.
-Też tak myślałam- wzruszyła ramionami.- Za kobietami nie nadążysz- wystawiła podstępnie język w kierunku Krafta.
-I kto to mówi- bąknął Manu.- Ja sam byłem pewien, że Ty i Aśka hm…- zawahał się na chwilę.- Nie przepadacie za sobą.
-Za kobietami nie nadążysz- przypomniała, szczerząc się.- Czemu zareagowaliście tak na to, że Aśce może podobać się Thomas?- zapytała zaciekawiona.
- Zakochany Thomas jest niebezpieczny dla siebie i środowiska, w którym przebywa, a co dopiero mówić o Thomasie ze złamanym sercem- palnął Stefan.
-Co masz na myśli?- zapytała, niewiele rozumiejąc z gry słów, którą prowadzili Austriacy.
-Emcia, my sami niedużo wiemy na ten temat…- powiedział delikatnie Manuel.
-Tylko tyle, co zdołaliśmy wyszpiegować- przyznał Stefan.
-Szpiegowaliście Thomasa?!- pisnęła, omal nie parskając śmiechem.
-Nie wiesz co wtedy się działo, Milka…- powiedział smutno Kraft, co było praktycznie wbrew Jego naturze. Właśnie to, utwierdziło Ją w przekonaniu, że nie powinna więcej pytać ani przeprowadzać żadnych „wywiadów”. Zostawiła tę sprawę w spokoju, nie chcąc naciskać. Możliwe, że nawet nie chciała wiedzieć… W niektórych przypadkach lepiej jest nie wiedzieć nic, niż wiedzieć za dużo… Zamilkła, pozostawiając poprzedni temat w zamkniętym rozdziale.
            -Stylowy trykocik- docinał Gregor, widząc Emilkę, która schodziła na dół ubrana w czarną sukienkę przed kolano. Na Jej biodrach pozostał przywiązany biały fartuch, a na głowie spoczywał mały, zgrabny, czarny kapelusz, przypominający z daleka toczek.
-Dziękuję- burknęła rozdrażniona samą miną szatyna.
-Co robisz w weekend?- zapytał, zbliżając się do rudowłosej, rozwiązując Jej fartuch.
-Praca- odpowiedziała krótko.- Teraz też idę do pracy- wyszarpała swój biały fartuszek z rąk Austriaka.
-Wiem, że ciągle jesteś w pracy, ale twoim obowiązkiem jest także hasanie za Nami, gdziekolwiek chcielibyśmy iść- przypomniał, zawiązując powoli na talii Polki fartuszek.
-A nieprawda- oddaliła się na bezpieczniejszą odległość od skoczka.- W piątek wieczór już jestem od Was wolna. W weekendy niańczy się Wami Aśka. Uzgodniłyśmy to już jakiś czas temu.
-To gdzie Ty się wybierasz?- zapytał, ujmując Emilkę w talii.- I to jeszcze beze mnie?
-Do pracy- bąknęła, wyrywając się.- Wyobraź sobie, że dorabiam sobie w weekendy w kawiarni niedaleko- wyjaśniła niechętnie.
-Po co?- zapytał, marszcząc brwi.
-Chcę zarobić na studia i utrzymanie siebie- powiedziała, zmierzając w stronę drzwi.- Nie każdy ma życie usłane różami- dodała, przekraczając próg.
-Wpadniemy do Ciebie!- usłyszała za plecami. Uśmiechnęła się pod nosem. Kolejny raz miała okazję poczuć zapach i ciepło Gregora, które ogarniało całe Jej ciało. Potrafiło uczynić z Niej swojego sługę, nie czekając nawet na protesty ze strony rozumu. Czemu nie zaryzykować? Jeśli się walczy, nawet sam ze sobą, wygrywa się albo przegrywa. Gorzej jest, kiedy nie podejmujemy wcale walki. Wówczas na samym początku jesteśmy na pozycji przegranego. A wygrać możemy szczęście. Tylko czy to dobre określenie? Czy można określić szczęście nagrodą? To chyba raczej niespodzianka od losu, którą niewiadomo kiedy dostaniemy bądź stracimy…
            -Co się stało?- usłyszała szept, gdy zmierzała już w stronę swojego pokoju. Wzdrygnęła się, natychmiastowo odwracając się w stronę człowieka, który do Niej mówił.
-To Ty, Thomas…- odetchnęła.- Dlaczego nie śpisz?- spytała, zerkając ukradkiem na zegarek.- Jest 1.00 w nocy. Powinieneś się położyć- usiadła obok blondyna, zdejmując buty na wyższej koturnie.
-Muszę z Tobą porozmawiać- powiedział poważnie.- Może się przejdziemy?- zapytał, a Ona mimo ciemności widziała Jego błyszczące oczy, które potrafiły przeszyć Ją na wskroś.- Ściany mają uszy- dopowiedział, nie słysząc przez krótką chwilę odpowiedzi ze strony Polki.
-Jasne- powiedziała, wyrywając się z krótkiego transu, w którym podziwiała oczy blondyna, które miały umiejętność odbierania Jej rozumu.- Daj mi chwilkę. Ubiorę nieco inne ciuchy- wyrwała się z zamiarem wstania z kanapy, lecz w pewnej chwili poczuła, że blondyn Ją zatrzymuje.
-Wyglądasz wspaniale. Poza tym, w nocy nikt nie będzie nas widział- nadal trzymając Ją za rękę podążył w stronę drzwi. Chwil kilka spacerowali po okolicznych łąkach, nie mówiąc zupełnie nic. Żadne z Nich nie chciało zakłócać ciszy. Zupełnie tak, jakby chcieli w Niej usłyszeć samych siebie. Poukładać w głowie myśli nieposkładane i pogodzić się z pewnymi wspomnieniami, sprawami, które sprawiały ból.
-Powiedz teraz lepiej co się stało- jako pierwszy ciszę przerwał Thomas, spowolniając kroku.
-Jak to się stało, że zauważyłeś?- wykrzywiła swe usta w subtelny uśmiech, który On doskonale dostrzegł. Tej nocy widział w Jej zielonych oczach coś więcej, niż zazwyczaj. Tańczących iskierek było o wiele, wiele więcej. Czyżby działał na nie tak obecność księżyca na niebie? -Chyba wywalili mnie z pracy…- przyznała zmieszana.- Nie lubię pracować w tej kawiarni, ale każdy grosz jest na wagę złota…
-Czemu wyleciałaś?- zapytał, zatrzymując się, by móc lepiej podziwiać Jej zielone oczy oraz bladą twarz, na którą swe światło rzucał księżyc.
-Chłopaki się za mną stęsknili, więc postanowili mnie odwiedzić w pracy- powiedziała, rozjaśniając mniej-więcej temat chłopakowi.- Ludzie demolka- zaśmiała się.- Ale serduszka mają dobre. Każdy starszy Pan wyglądał według nich na smutnego, co za tym szło, serwowali im ciasta za free- zaśmiał się, powodując jeszcze szerszy uśmiech na Jej twarzy. To zabawne, jak wzajemnie potrafili sprawiać sobie przyjemność.- Ale Ciebie nie było…- dała mu sójkę w bok.- Nie stęskniłeś się, powiadasz?
-Pilnowałem Aśkę- przyznał poważniejszym tonem, co sprawiło, że Polka miała już w głowie pewien zarys ich dalszej rozmowy.- Zachowywała się dziś nieco… Nieco dziwnie, a to nawet za mało powiedziane- przyznał, szukając odpowiedzi na jedno z pytań, które echem odbijało się w Jego głowie.- Nie wiesz dlaczego?
-No wiesz…- westchnęła.- Jesteś dość atrakcyjnym facetem, może się Jej spodobałeś czy coś… Nie wiem- próbowała naprowadzić blondyna na właściwy ślad. Bo czemu nie mógłby spróbować szczęścia właśnie z Aśką?
-Jak mam z tego wybrnąć?- zapytał prosto z mostu, nieciekło wyrażając się na temat Joanny.- Nie chcę, żeby śliniła się na mój widok.
-Wymagania to Ty masz niezłe- przyznała, śmiejąc się bardziej do blondyna, niżeli z Niego.- Porozmawiaj z Nią. To najprostsza droga na skróty, mimo że często taka się nie wydaje- powiedziała poważniej.
-Faktycznie-szepnął z zadumą.- Niby oczywiste, a sam bym na to nie wpadł- uśmiechnął się, składając na czole Polki subtelny pocałunek, wywołujący na twarzach każdego z Ich dwójki przyjemne dreszcze.- Milcia, wybacz za wczoraj…- powiedział w końcu.- Wyskoczyłem niepotrzebnie… Nie miałem pojęcia, że Twoja matka…- nie dokończył. Nie potrafił ubrać w słowa uczuć, jak i powiedzieć pewnych słów na głos.
-Nie nie miałeś prawa wiedzieć- powiedziała wyrozumiale.- Bo to jest tak, że…- zawahała się. Bo czy robi dobrze opowiadając o swoich słabościach? A może słabością jest fakt, że to wszystko w sobie dusi?- Mieszkam tutaj z ciotką i bratem. A właściwie tylko z bratem. Ciotka umarła jakiś czas temu. Zaraz po urodzeniu, moja matka popełniła samobójstwo. Nie chciała dziecka. Nienawidziła mnie od pierwszej chwili, kiedy mnie zobaczyła. Miała głęboką nadzieję, że umrę, zanim jeszcze się urodzę. Wtedy wszystko stałoby się łatwiejsze… Ale nie. Urodziłam się, żyję. Ale za to moja matka nie. Zabiła się, bo nie chciała dziecka. Nie chciała wstydu, samotnego macierzyństwa, na które byłaby skazana- wyznała, czując wzbierające się łzy pod Jej powiekami.- Mój brat jest alkoholikiem. Kradnie, bije mnie i bił ciotkę, kiedy jeszcze żyła… Właściwie, to pojawił się w moim życiu jakieś dwa lata temu, kiedy porzuciła Go żona z dziećmi, a pieniądze na wódkę się skończyły…
- A ta ciotka? Jaka Ona była?- dopytywał poruszony, czując, że i w Jego oczach powoli miejsce znajdują drobne, słone łzy.
-Była dobrym człowiekiem. Przygarnęła mnie, więc to o tym świadczy, lecz to nie zmienia faktu, że była twardym człowiekiem. Wszystko musiałam zapewnić sobie sama. Jedyne co od Niej miałam to mieszkanie… Ale teraz i tak mieszkam w pensjonacie z Wami…
-Na dodatek chcesz na studia…- powiedział jakby sam do siebie, zgłębiając się w dalsze przemyślenia, jakby chciał odnaleźć wyjście z sytuacji, które korzystne byłoby dla zielonookiej.
-Chcę się wyprowadzić. Uciec stąd jak najdalej…- spuściła głowę na zielone podłoże, czując pojedynczą łzę na swym policzku.- Po matce został mi jedynie Jej pamiętnik…- dopowiedziała, chcąc uzupełnić całą swoją wcześniejszą historię.- Stąd wiem wszystko i od tego czasu sama piszę pamiętnik. Pomimo, że Jej nienawidzę. Mam tak wiele rzeczy za złe, kocham Ją… Mimowolnie… Chcę być chociaż w pewnym stopniu do Niej podobna… Chociaż tym sprawić, że jest ze mnie dumna…- nie wytrzymał. Zbliżył się do Polki, delikatnie zbliżając Ją do siebie. Ujął Jej podbródek, palcem wycierając łzy, które pokrywały Jej policzka.- Każdy wolałby śmierć od rudego dziecka- wykrzywiła na przymus swe usta w coś, co przypominać miało uśmiech. Zaśmiał się.
-Milka, jesteś najdzielniejszą osóbką, jaką znam- powiedział szczerze.- Ja sam jestem z Ciebie dumny, co dopiero Twoja mama…- wtuliła się w Niego, słysząc niemiarowo szybkie bicie serca.- Kocham Cię…- usłyszała szept, przez co natychmiastowo odsunęła się od blondyna. Przerażonym wzrokiem patrzyła na sylwetkę blondyna.
-Co powiedziałeś?!- wysapała, nie wiedząc czy sama popełniła błąd i najzwyczajniej się przesłyszała, czy też te dwa, najistotniejsze w życiu słowa, naprawdę wydostały się z ust skoczka.
-Nic- wysilił się na naturalny ton głosu, chcąc załagodzić sytuację.- Tylko, że jestem z Ciebie dumny. To jakaś zbrodnia?- wtulił jeszcze raz do siebie drobną dziewczynę, by nie widziała zakłopotania na Jego twarzy. Tego, że nie panuje nad sobą i słowami, które wypowiada, a i które są prawdą. Prawdą, którą poznał dopiero przed kilkoma sekundami.
-Wybacz…- wyszeptała, wtulona w tors Austriaka.- Ostatnio coś jest ze mną nie tak… Powiedz, jaki jest Twój ideał kobiety?- zapytała niespodziewanie, powiększając iskierkę nadziei w Jego oczach.
-Wygląd czy charakter?- zapytał, czule odsuwając od siebie Emi.
-Wygląd- powiedziała zdecydowana, patrząc nieustannie w niebieskie tęczówki chłopaka.- Proszę, tylko bądź szczery, dobrze?- Jej zielone oczy rozbłysły, powodując u Niego szybsze bicie serca.
-Coś na wzór Aśki- powiedział, nie do końca kontrolując swoje słowa.- Innym dziewczynom nieco współczuję…
-Czemu?- podejrzliwym wzrokiem mierzyła sylwetkę skoczka, nie do końca odbierając znaczenia słów, które wypowiadał.
-Każdy facet jest łatwo skonstruowany. Wybierają najpierw te lepsze sztuki- powiedział, w dalszym ciągu nie kontrolując tego, co mówi. Nadal wpatrzony był w Jej zielone oczy. Centrum wszechświata, którym była Ona. Nie wiedział jak to się stało. Nie miał pojęcia kiedy zaczęło. Jakim cudem zdołał się jeszcze zakochać?- Chyba wiesz o co chodzi…
-Tak, wiem!- pisnęła zażenowana oraz rozczarowana.- Jesteś kompletnym pustakiem!- wrzasnęła cienko, odwracając się i ruszając przed siebie w stronę pensjonatu.
-Czekaj!- krzyczał za Nią, lecz Ona Go nie słuchała.- Poczekaj na mnie! Po co pytałaś, skoro nie chciałaś znać takiej odpowiedzi?
-Bo chciałam zobaczyć co stoi Ci na przeszkodzie do szczęścia z Aśką!- wrzasnęła zdenerwowana.- Ale nie. Przynajmniej przekonałam się jak bardzo jesteś pusty, a i dowiedziałam się, że mi współczujesz- wysapała, prawie w biegu. Zaczął biec za Nią. Nie mógł pozwolić Jej odejść. Nie wtedy, kiedy są sami. Kiedy jest szansa na wyjaśnienie. Nie mógł. Gdyby to zrobił, zabiłby siebie samego, nawet o tym nie wiedząc. Była ważna. Zbyt ważna. Najważniejsza…
-Milka!- wrzeszczał, bezskutecznie próbując zatrzymać Polkę.
-Nie mów tak do mnie!- wrzasnęła jeszcze głośniej.- Tak mówić mogą tylko przyjaciele. Ci, którzy mają jakąś osobowość- podkreśliła dokładnie każde słowo z tego zdania. Zrozpaczony chwycił Ją za rękę, uniemożliwiając dalsze poruszanie się bez Jego zgody.- Puść mnie! Puszczaj, rozumiesz?!- szarpała się.
-Nie- odpowiedział krótko, lecz stanowczo, wpijając się w Jej pełne, malinowe usta, mokre jeszcze od łez. Chwila. Jedna nic nieznacząca chwila. Ułamki minuty. To one najczęściej potrafią zmienić całe nasze życie. Gwiazdy zaczęły świecić jaśniej. Ona i On skąpani w blasku księżyca, nadal złączeni byli ze sobą w namiętnym pocałunku. On pragnął Jej najbardziej na świecie. Z każdym ułamkiem sekundy, pragnął coraz bardziej i bardziej. Tęsknił, choć była tak blisko, że bliżej nie mogłaby być. Co z Emilką? Nikt nie jest w stanie określić Jej uczuć. Chciała tego pocałunku jak ziemia na pustyni pragnie wody, lecz z drugiej strony wiedziała, że to i tak na nic. Cóż po pięknej nosy, skoro nie ma z kim podziwiać blasku dnia?
-Emi…- wyszeptał, trzymając Ją nadal za rękę. Wymieniali wzajemne spojrzenia, a żadne z Nich nie potrafiło powiedzieć nic więcej. Każde słowo było zbyt trudne, gdy w gardle zalegała ogromna guła. Czemu przeważnie w najważniejszych momentach naszego życia milkniemy? Oswobadzając swą dłoń z uścisku Morgensterna, ruszyła biegiem przed siebie, krztusząc się własnymi łzami, z którymi nie potrafiła już walczyć. Za ciężko. Zbyt topornie wszystko, co w życiu najważniejsze do Niej przychodziło…
-Emilko, Ty dopiero wracasz z pracy?- zobaczyła Gregora, który najwyraźniej na Nią czekał. Szkoda tylko, że nie uprzedził Thomasa… Być może nie doszłoby do pocałunku, który doszczętnie zniszczył i jeszcze bardziej poplątał wszystko, co zdołała sobie ułożyć.- Ty płaczesz?- podszedł bliżej dziewczyny, która odruchowo wtuliła się w Jego ciepły tors. Ale nie płakała. Nie szlochała. Pragnęła jedynie bliskości i ciepła, czego Gregor miał pod dostatkiem. Uniósł Jej podbródek, zmuszając dziewczynę, by patrzyła w Jego oczy.- Nic nie jest warte Twoich łez, jasne?- powiedział stanowczo, po czym niespodziewanie dla Emilii zaczął Ją namiętnie całować. Całą drapieżność przeniósł na swe usta. Wszystko co miał w sobie, znalazło swoje ujście na ustach rudowłosej. A może to jest Jej druga połowa? Jak w ogóle miała ją poznać, skoro bała się ryzyka, porażki i odrzucenia? Nigdy nie wolno nam rezygnować z poszukiwania miłości. Nigdy! Ten, kto już nie szuka, poddaje się w środku drogi, przegrywa życie.
-Mam Was już wszystkich serdecznie dosyć!- wrzasnęła, nie zważając na to czy kogoś obudzi, czy nie.- Weźcie się wszyscy ode mnie odczepcie, każdemu z nas będzie się lepiej żyło!- krzyczała, biegnąc do swojego pokoju. 

Drogi pamiętniku!
Robię sobie największą krzywdę, poprzez nie akceptowanie siebie samej. Ranię nie tylko siebie, lecz również ludzi, którzy mnie kochają…
A ja sama nie chcę kochać… Za bardzo się boję. Czego? To proste.
Boję się stracić ludzi, których kocham. Boję się, że kolejny raz mi się to przydarzy. Boję się samotności. Boję się obudzić pewnego ranka i zdać sobie sprawę, że nikogo już przy mnie nie ma.
Jak mam nadążyć za światem, który jest wokół mnie? Czuję się, jakby moje życie przebiegało beze mnie. Gdzieś daleko poza mną.
Najpierw Thomas… Obawiam się, że się nie przesłyszałam. „Kocham Cię”… Czy ja zasługuję na takie słowa? Nie, nie zasługuję. Ale co zrobić kiedy ona po prostu jest? Trzeba kochać bez definicji. Pomimo wszystko. Kochać i nie żądać za wiele. Po prostu kochać… Także to za wielkie słowa. Nie dla mnie. Zdecydowanie nie dla mnie…
To wszystko jednak nie zmienia faktu, że przy Thomasie przez chwilę czułam się najważniejsza, najpiękniejsza. A czy nie to sprawia kobiecie największą przyjemność? Fakt, że czuje się piękną przy swoim ukochanym nie tylko w firmowej sukience, lecz także w starym dresie. W Jego oczach widziałam ten sam podziw, który prawdopodobnie wcześniej źle rozszyfrowałam. Wiem, że byłby gotów spędzić ze mną tysiące nocy, leżąc na trawie pod gwieździstym niebem. Nie puszczałby mojej dłoni nigdy w obawie, że mocniejszy powiew wiatru mógłby mnie porwać. Chciałby, abym nie przestawała mówić, by mógł nieustannie słyszeć mój głos. Mógłby spędzić ze mną całe życie z dala od ludzi, którzy mogliby nas oddzielić bądź poróżnić.
To na pewno cudowne uczucie, że zasypia się z uśmiechem na ustach, gdyż ma się świadomość, że nikt nigdy mocniej nie pokocha…
Ale to fikcja.
Wymysły zakochanych nastolatek bądź ludzi, którzy wierzą jeszcze w dobry świat bez zła, przemocy, cierpienia. Zbyt często ludzie chcą, aby ich miłość była jak z filmu.
 Też bym tak chciała, owszem. Jednak, pamiętam, że to wszystko zależy od scenariusza życia, który piszę właśnie ja…
A ja nie chcę miłości. A ona i tak do mnie przychodzi… Niechciana i raniąca, bo wiem, że nigdy z Nim nie będę. Przez strach i okrutne życie… Jak mam jutro spojrzeć w oczy Thomasowi?
Jak ułożyć myśli w sposób, aby nie bolało?
Na dodatek, zbłaźniłam się przy Nim. Postąpiłam jak histeryczka… A teraz już chyba wiem czemu. To przez to, że czułam. Ten cieniutki głosik w mojej głowie podpowiadał mi, że powinnam się ewakuować. Szkoda, że taki sposób wybrałam…
I ten, który do końca zniszczył mój stabilny świat bez uczuć. Gregor.
Co mam o tym myśleć? Czemu zachował się tak, a nie inaczej? Czemu nie przerwałam tego pocałunku? Chociaż na to jedno pytanie znam odpowiedź…
Zależy mi w pewnym, niezrozumiałym dla mnie sensie, którego nie umiem zaakceptować. Uwikłałam się… Kiedy ktoś przybędzie na ratunek? 

♥♥♥

Piątek, 03.07.2015 r.
To ja jestem tutaj nowy w tym całym „pamiętnikowaniu”. Nie mam kompletnie pojęcia jak zacząć i zdaję sobie sprawę, jak to musi wyglądać z boku. Facet prowadzi pamiętnik… Brzmi idiotycznie. Nazwijmy zatem ten zeszyt dziennikiem. Naszczęście papier wszystko przyjmie. Nawet moje najbardziej żałosne miłostki. Mam 28 lat, a nadal nie potrafię rozróżnić co dobre, a co złe… Nie powinienem wchodzić w żaden związek uczuć. Zrobiłem to mimowolnie. Nawet nie wiedziałem, że kocham Emilkę… Do dzisiaj… Do czasu naszego spaceru. Teraz jestem pewien. Kocham Ją… Tak strasznie kocham, że chciałbym wykrzyczeć to całemu światu, jak i dlatego też zacząłem pisać. Nie wiem jakich słów użyć w realnym świecie. Nie wiem jak postąpić, by Jej nie urazić. Nie spłoszyć… Co jest najtrudniejsze? To, że Ona mnie nie kocha… Albo kocha, a o tym jeszcze nie wie. Jak ja do dziś… Ale Ona ma inną naturę, którą także kocham. Czemu nie chce przestać doszukiwać się problemów? Czemu nie przestanie się bać? Strach w Jej oczach widoczny jest gołym okiem. Dlaczego nie zacznie mówić o tym, co czuje? Tak po prostu. Bez wstydu. Bez martwienia się tym, co sobie ktoś pomyśli. Milcząc, kopie sobie jeszcze większy dołek. Niech będzie wolna, beztroska, z marzeniami i podniesioną głową. Kiedy zrozumie, że jeśli coś ma runąć i tak tego nie powstrzyma? Za jak długo dotrze do Niej to, że nie zmieni tego, co jest pisane? Niech skończy szukać wad u siebie. Przecież jest taka cudowna. Najcudowniejsza jak dla mnie… Kiedy nadejdzie czas, gdy przejrzy na oczy i zobaczy, że miłość ma przed sobą? Czy doczekam się tego? Kiedy w końcu przestanie mnie odtrącać? Spychać na dalszy tor, a skupiając swoją uwagę na innych chłopakach? Ona chce mojego szczęścia. Udowodniła mi to dziś, kiedy chciała, bym spróbował być z Aśką… Ale czy Ona nie widzi, że to Ona jest moim szczęściem? Zrobiłem pierwszy krok. Pokazałem chyba, że warto. Teraz to od Niej zależy jak to się wszystko potoczy…
___________________________

Jak oceniacie przyjaźń Aśki i Emi? Ma ona rację bytu? Warto próbować?
Jak zapewne zauważyłyście, teraz i Thomas zaczął prowadzić dziennik. :) Pomyślałam, że może inaczej wyglądałoby to wszystko, gdyby dało się porównać prawdziwe odczucia i doznania ich dwójki. 
Cóż, wiem, że chociażby data mogłaby się nie pokrywać z innymi wydarzeniami, lecz i tak jest to czysta fikcja literacka, zatem chyba nie przeszkadza Wam to za bardzo, prawda? 
Co sądzicie? Jakieś prognozy na następny rozdział?
Do zobaczenia we wtorek! ♥

10 komentarzy:

  1. ....
    Jestem w totalnym szoku, nie wiem co napisać.
    Akcja nabrała bardzo szybkiego tempa, ale przez to stała się ogromnie wciągająca.
    Thomas, Gregor... Myślę, że Emi niestety wybierze Grega.. Dlaczego? Nie wiem. Przeczucie.
    Thomas chyba będzie musiał niestety jeszcze dłuugo walczyć. Ale jestem pewna, że to się opłaci.
    Pozdrawiam i do wtorku ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże... Nie wiem co mam pisać :)
    Wow ! Po prostu wow !
    Rozdział cudowny :*
    Piękny jak zresztą każdy ;)
    Masz ogromny talent ! :D
    Czekam nn i życzę weny :**
    Buziaczki :**

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie ta przyjaźń , przynajmniej moim zdaniem nie ma sensu, bo Asia pojawiła się tak niespodziewanie dopiero , gdy obok Emi pojawili się chłopaki. Ale i tak pewnie nie mam racji.Pewnie wybierze Grega ,a ja bym wolała żeby to był Thomas. Ale jak zrobisz jak będziesz chciała. Cudowny jak zawsze <3 Buziaki:*

    OdpowiedzUsuń
  4. Teraz to mnie ewidentnie zaskoczyłaś. ;)
    Bardzo się cieszę z takiego obrotu sprawy. Naprawdę jestem przeszczęśliwa.
    Co do Aśki... nie mam zielonego pojęcia. Nie wiem czy jest tak naprawdę szczerą osobą, która najbardziej na świecie pragnie pojednania i odzyskania dawnej przyjaciółki i odbudowania starych relacji. :)
    Thomas i Gregor to inna beczka.
    Bardzo się cieszę z tego, co utworzyło się po między Morgim, a Emilką tylko nie mam pojęcia jak potoczy się ich dalszy może i wspólny los.
    Ciesze się też z sytuacji zaistniałej między nią, a Gregorem. Jest czuły i opiekuńczy, podobnie jak Thomas.
    I co teraz? Nie mam pojęcia komu mam kibicować, ponieważ obu chłopców kocham. Za równo w Twoim opowiadaniu jak i w rzeczywistości.
    Bardzo intryguje mnie ciąg dalszy jaki zapiszesz w kolejnych rozdziałach. ;)
    Z niecierpliwością czekam na nn. <33
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaki całuśny rozdział ^^
    Ojjjj Ja wiedziałam że to się tak skończy!
    Jeszcze tylko całującego Ją Michaela mi tu brakuje i po prostu odpadam :P
    Jak na rudzielca to ma niezłe branie :P
    No i żeby było jasne... Mimo całej mojej miłości do Ich obu ja zawsze wybiorę Gregora.
    I teraz wszyscy na mnie buczą "Buuuuuuuuuu!!!!"
    Duże buziole dla Ciebie i pisz szybciutko kolejny !! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. piszesz tak przepięknie, że zanurzam się i tonę w każdym Twoim słowie ♥
    myślę, że dobrze, że Emi dała szansę Aśce, ale dlaczego kłamała co do Morgensterna? wszystko byłoby łatwiejsze gdyby powiedziała prawdę. Co do Thomasa - wkurzył mnie. On też nie powinien kłamać, bo jeszcze bardziej się to wszystko skomplikowany i w dodatku został wmieszany niczemu winny Gregor! W sumie to Schlierenzauer nadaje się na najlepszego kandydata do drugiej połówki Emi, ale co z tego, skoro ona kocha Thomasa?
    nie mam pojęcia jak ona z tego wybrnie i dlatego liczę, że mnie porządnie zaskoczysz :)

    pozdrawiam i czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Boże.! Jaki piękny rozdział ! <3
    Z każdym rozdziałem, zakochuję się na nowo w tym blogu. ;****
    Nie lubię tej Aśki. ;D I ewidentnie mi się tutaj coś nie podoba. ;/
    Ona coś kombinuję i jeszcze zrani Emi. A przecież ona tyle się już wycierpiała.
    I jakoś smutno mi po tym rozdziale. ;c
    Szkoda mi i Thomasa i Emilki. Przecież oni są dla siebie stworzeni. <3
    Ta dwójka musi być razem, nie wiem jak to zrobisz, ale ja chce widzieć jacy są szczęśliwi. ! :)
    Mam nadzieję że w końcu spełnią się moje prośby.
    I po co Milka wciska na siłę Aśkę Thomasowi ?
    Przecież oni coś do siebie czują noo !!
    Boże już chcę kolejny rozdział. ;*******

    Pozdrawiam. ! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Szok...
    Najpierw Thomas, później Gregor. Na miejscu Emilki nie wybrałabym żadnego. Ja stoję murem za Michim :P
    Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Zaprosilas mnie, wiec jestem ;D
    Kurcze, przeczytalam wszystko z zapartym tchem.. ; o przyznam szczerze i bez bicia, ze jak zajrzalam do bohaterow i zobaczylam skoczkow.. powiem tak, moja pierwsza mysla bylo "pierdole nie czytam".. nie bierz tego do siebie, ale jakos nie bardzo bylam przekonana.. pozniej jednak z ciekawosci zajrzalam do pierwszego rozdzialu i... o matko! Dziewczyno, uwielbiam Cie *.*
    Wciagnelam sie tak bardzo, ze zamiast siedziec i uczc sie biologii, wolalam czytac nastepne rozdzialy.. ;D
    Kurcze, z jednej strony mysle, ze Emilka to rowna babka, ktora wiele w zyciu przeszla, z drugiej jednak strony nie obrazilabym sie, gdyby wziela sie w koncu w garsc.. no kurcze, Thomas jej wyznaje milosc, stara sie byc jak najblizej, a ta od niego ucieka.. ;x okej, rozumiem, jest wrazliwa dziewczna, ale nie przesadzajmy..
    Jeszcze teb Gregor.. lubie goscia, ale moglby dac Emi spokoj ;D tym bardziej, ze najprawdopodobniej widzi, ze jego przyjaciel czuje cos do niej na prawde..
    Aska.. kolejna postac, ktora wywoluje u mnie strasznie duzo sprzecznych emocji.. ze niby tak na serio sie zmienila.. ? Troszke mi to podejrzane, aczkolwiek w Sherlocka bawic sie nie bede ;D
    Czekam na dalsze rozwiniecie akcji.. ;p
    Pozdrawiam serdecznie :3

    OdpowiedzUsuń
  10. Na początku chce bardzo mocno przeprosić cię za to, że nie skomentowałam poprzedniego, ale miałam wielki brak czasu ;/. I nie dałam rady ;c
    Ale nadrobiłam wszystko.
    Rozdział jest przepiękny, cudowny i brakuje słów na jego opisanie.
    Scena Thomasa i Emilki była magiczna.
    Gdy ją czytałam całkowicie odpłynęłam.
    Czekam z niecierpliwością na kolejny
    buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń