„We
wszystkim mam bałagan.
Zaczęło się od pokoju, przeniosło na życie...”
Promienie
słońca delikatnie połaskotały Jej bladą twarz, zrywając Ją ze snu, który tej
nocy był kruchy jak lód. Śmieszne jest, że czasem nawet we śnie nie możemy
odpocząć. Że zapadając w sen, wpadamy do czarnej dziury, nie wiedząc gdzie nas
zaprowadzi i kiedy z niej powrócimy. Jeszcze, o ile powrócimy. Mało zdarzyło się przypadków na tym świecie, że
ludzie wieczorem zamykając swe powieki już nigdy ich nie otworzyły? Dlatego
trzeba garściami łapać każdą chwilę w naszym życiu. Życie jest bowiem za
krótkie, by codziennie rano budzić się z pretensjami do całego świata. Trzeba
kochać tych, którzy traktują nas w należytym stosunku. Należy przebaczać i
stale wierzyć, że nic nie dzieje się bez powodu. Że wszystko jest na Ziemi w
jakimś celu. Po coś… Możliwe, że my nie wiemy jeszcze jakim, ale do czasu.
Życie nie trwa długo, co za tym idzie, że szybko poznamy znaczenie wszystkiego,
co nas otacza. Nie można ciągle czegoś planować. Snuć tysiące scenariuszy,
które i tak mają marne szanse na zrealizowanie się. Darujmy sobie myślenie o
tym co będzie, tym bardziej o tym co było. Nie przewidujmy tysiąca możliwości.
Od życia i tak dostaniemy coś, czego nigdy w życiu się nie spodziewamy.
-A ta co tutaj robi?!- wykrztusiła do
siebie, widząc siedzącą na werandzie Aśkę, której noga była ograniczona przez
gips. Zmierzyła wzrokiem szatynkę, myśląc, że ta nie zauważyła Jej obecności.
Odwróciła się na pięcie z zamiarem uniknięcia kontaktu z brązowooką.
-Chcę porozmawiać- odezwała się, patrząc
tępo przed siebie, wyraźnie rozmyślając nad czymś. Albo nad kimś… Możliwe, że
nawet nad kilkoma osobami, które powiązane były ze sobą.- Kalece chyba nie
odmówisz, prawda?- powiedziała po chwili, nie słysząc żadnej reakcji ze strony
Emilii. Rudowłosa sparaliżowanym krokiem usiadła naprzeciw Aśki, z premedytacją
patrząc w Jej ciemne oczy. Chcąc zakomunikować, że nie ma ochoty na żadnego
rodzaju bliższe relacje z Nią. Że nie chce Jej znać. Że ich kontakty są
spowodowane tylko pracą…- Głupio to wczoraj wyszło…- westchnęła.
-Masz rację- przyznała.- Głupio.
-Zorganizowałam to, żeby znowu każdy
mógł poczuć się jak kiedyś…- powiedziała zrezygnowana, przypominając sobie
wczorajsze spotkanie klasowe, które okazało się na finale kompletną porażką.
-I tak się poczułam, także osiągnęłaś
swój cel- wycedziła, wstając gwałtownie z drewnianego krzesła.- Jeśli tyle
miałaś mi do powiezienia, to dziękuję- dodała, zostawiając za swoimi plecami
Aśkę.
-O co Ci znowu chodzi?!- pisnęła,
podnosząc swój głos.- Wiecznie wszystko Ci nie pasuje. Jesteś zgorzkniała,
zakompleksiona, urażona, Bóg wie za co!- wyrzuciła z siebie, nie potrafiąc
panować nad słowami, nie mówiąc już o myślach, które wirowały w Jej głowie,
powodując niemałe kłopoty w normalnym funkcjonowaniu na co dzień.
-Wczoraj znów stałam się „Strusim
jajem”! Także, tak- potaknęła.- Poczułam się jak kiedyś. Mam Ci dziękować?
Składać hołd za to, że przypomniałaś to wszystko co najgorsze?- mówiła
zaskakująco spokojnie. Czemu? Wiedziała, że Aśka ma rację. Znała Ją, choć dla
Emi wydawało się to absurdalne. Znała każdą wadę, słabość. To, co zdecydowanie
najgorsze. Zwłaszcza, kiedy wiedzę tę posiada wróg, którym w Jej oczach była
właśnie postać szatynki.
-A ja myślałam, że kojarzy Ci się to
wyłącznie z naszą przyjaźnią!- pisnęła, mając w swych oczach błyszczące łzy.-
Nie widzisz jak walczę?! Chcę odnowić tę relację, więź, ale Ty mi nie
pozwalasz. Czemu?!- Jej głos nabrał nienaturalnej barwy, której nie potrafiła w
pełni kontrolować.
-Nie chcę! Nie ufam Ci! Nigdy Ci nie
zaufam!- tym razem wrzeszczała, a pod Jej powiekami zebrała się fala łez, która
nie miała prawa spłynąć po Jej policzkach.- Jesteś taka sama jak Oni!
Snobistyczna gwiazdka, uważająca, że może mieć wszystko. Że jest pępkiem
świata, przy czym nie liczy się z nikim innym! Twoje własne kłopoty są
najważniejsze, tak?- niemiarowo oddychała, dławiąc się każdym wdechem, który
zażyła.- Świat zginie, kiedy buty nie będą pasować Ci do topu- przybrała sarkastyczny
ton głosu.- Przypominasz mi…- nie dokończyła. Nie potrafiła. To kolejna
słabość. Słabość, o której Aśka miała zapomnieć. Przynajmniej taką miała
nadzieję…
-Twoją matkę?- powiedziała bezwzględnie,
obserwując pierwszą łzę, która spływa po policzku rudowłosej. Sama poczuła się
jakby ktoś kopnął Ją w brzuch. Kolejny raz zawiodła. Kolejny raz zapomniała o
tym, co siebie przed laty obiecywały…
-Tak…- wyjąkała, drżącą dłonią
wycierając łzy, które mimowolnie wydostawały się spod Jej powiek.- Tak samo nie
liczysz się z nikim innym. Patrzysz na własną wygodę. Nie rozumiem jedynie
czego to ja mam robić za Twoją służącą…
-Chcę, żebyś była moją przyjaciółką, nie
służącą- poprawiła łagodnie, nie potrafiąc unormować tonu własnego głosu.
-Ty już masz przyjaciółki!- wrzasnęła,
zaczynając jeszcze bardziej płakać. Obydwie płakały tak samo żałośnie. Każda z
nich wkładała w swój płacz identyczne uczucia. Każda tak samo cierpiała. A
czemu? Po takim czasie nie powinny zapomnieć? Czas jednak nie goi ran…
-One nie są moimi przyjaciółkami!-
wyszlochała szybko.- Niby mam wszystko. Niby się uśmiecham. Niby udaję
szczęśliwą. Niby pnę się na szczyt…- wyliczała, ukrywając twarz w dłoniach.-
Ale to wszystko jest tylko na niby. Brakuje mi Ciebie. Masz coś w sobie, co
sprawia, że można powiedzieć Ci absolutnie wszystko. To śmieszne, ale ufam Ci
do tego czasu… Ciągle mam przed oczami tamte chwile…- mówiła cienkim głosem.
-Jestem Twoim kolejnym celem do
zrealizowania w życiu- powiedziała tępo, patrząc przed siebie pustym wzrokiem.-
Taka jest prawda…
-Przestań!- zerwała się szybko, a tuż po
tym, na Jej opalonej twarzy pojawił się grymas bólu.- Jak mam Ci to tłumaczyć?
Nic do Ciebie nie dociera… Nic…- mówiła, nerwowo błądząc wzrokiem po sylwetce
Emilki.
-Nie- warknęła stanowczo.- To do Ciebie
nic nie dociera. Nie, to nie. Tyle w temacie- mówiła ozięble, z trudem tamując
łzy, które wzbierały się pod Jej powiekami, domagając się natychmiastowego
wypuszczenia.- Jesteś taka jak tamci. Pusta w środku. Myślisz, że coś czujesz,
a w rzeczywistości jest inaczej. Nie chcesz być sama albo chcesz nawiązać
lepszy kontakt z chłopakami. Taka jest prawda. Po to mnie potrzebujesz. Ludzie
tacy jak Ty, nie mają uczuć!
-Chcę przyjaźni z Tobą, tak samo jak Ty
chcesz Jej ze mną- powiedziała pewnie. Walczyła jak dzielna lwica, lecz czy
wystarczy Jej sił? Czy zrealizuje to, co sobie wcześniej zamierzyła?-
Zapomnijmy. Bądźmy sobą, bez udawania, bez wracania do przeszłości… Emi…-
jąknęła, tracąc powoli siły.
-Ty zapomnisz, ja nie potrafię-
wykrztusiła, przytulając się do Aśki. Szatynka jęknęła z bólu.- Wybacz…-
wyjąkała, odsuwając się od dziewczyny, nie chcąc sprawiać Jej więcej bólu.
-Daj mi szansę…- powiedziała rozkładając
ramiona ku Emilki w geście, że ma wtulić Ją do siebie ponownie, nie zważając na
ból fizyczny.
-Zmieniłaś się…- powiedziała, będąc w
uścisku Aśki.
-Jak to?- zapytała lekko zdziwiona.
-Walczysz…- przyznała, błądząc wzrokiem
po betonowej posadzce.- To takie…
-Miłe?- dokończyła, wywołując uśmiech na
twarzy Emilki.
-Tak- przyznała.- Odzyskałam Cię…-
powiedziała niepewnie, zastanawiając się nad znaczeniem Jej słów. Tak naprawdę
czyjeś zaufanie można zyskać tylko raz. Jeśli ktoś je miał i stracił, już nigdy
nie będzie jak dawniej. Człowiek zdolny jest wybaczyć bardzo dużo, lecz
zapomnieć wszystkiego nie potrafi.
-Ja Ciebie też…- pisnęła z uśmiechem na
ustach, wypuszczając spod swych powiek łzy szczęścia.- Przepraszam… Kolejny
raz…
-Nigdy jedna ze stron nie jest bez winy,
więc ja również przepraszam- wtuliła Aśkę do siebie.
-Przepraszam…- powtórzyła się. Serce
Emilki na chwilę zwolniło. Słowo „przepraszam” miało zawsze dla Niej ogromną
moc. Było czymś, czego nie można było rzucać na wiatr. Mówić tak po prostu, ot
od niechcenia. W rzeczywistości słowo jest to jak plaster. To, że użyje się Go
w życiu, nie znaczy, że rana zniknie.
-Bardzo boli?- zapytała współczująco,
patrząc na owiniętą w bandaż rękę oraz nogę w gipsie Aśki.
-Da się przeżyć…- rzuciła, patrząc na
bandaż owinięty wokół Jej ręki.- Emi… Mam pewne pytanie… Trochę mi
niezręcznie…- plątała się, nie potrafiąc spojrzeć Emilce w Jej zielone oczęta.
-Mów prosto z mostu- odpowiedziała ze
stoickim spokojem, lecz wewnątrz zapanowała w Niej panika. Czyżby przeczulone
zmysły?
-Ty i Thomas…- zaczęła, podnosząc powoli
swój wzrok i umiejscawiając Go na postaci zdezorientowanej Emilii.- …jesteście
razem?- dokończyła, a w Jej oczy zaglądało widmo niepewności czy dobrze
zrobiła, zadając takiego typu pytanie. Czy to nie za wcześnie?
-Nie!- zerwała się szybko na równe nogi.
Jej serce na sam dźwięk imienia Austriaka przybrało tempo szalonego galopu. Jak
to się dzieje, że drugi człowiek potrafi wywołać taką reakcję? Człowiek dla
człowieka jest jednak największą zagadką. Nie można zapominać także, że
nadzieją, lecz tym co najbardziej grozi Nam ze strony innych ludzi to
zagrożenie. Człowiek człowiekowi wilkiem. Często. Zbyt często…- Dlaczego tak w
ogóle pomyślałaś?- wysapała, krążąc wokół stołu.
-Nie wiem…- wzruszyła ramionami, patrząc
w swe dłonie.- On stanął w Twojej obronie… Ty w Jego… Elementy pewnej układanki
układały mi się powoli w całość…- mówiła nieprzekonana.- Czyli z Twojej strony
mam zielone światło?- zapytała niespodziewanie.
-T…a…k…- powiedziała na raty, zdziwiona
patrząc na Aśkę.- A Gregor? Myślałam, że to z Nim coś kręcisz…- są chwile,
kiedy przerażamy nawet samych siebie. Taka chwila nastała właśnie w życiu Emi.
Nie miała pojęcia, czemu nagle zaczęło zależeć Jej na Thomasie. Czemu chciała
uchronić Go przed Aśką? Dlaczego reakcja z Jej strony była taka, a nie inna?
-Gregor jest fajny…- zaczęła,
wzdychając.- Z Gregorem też jest fajnie…- wystawiła podstępnie język.- Ale nie.
To nie to. Szukam czegoś zdecydowanie innego. Spokoju, można powiedzieć.
-Thomas jest wolny, odrobinę samotny z
tego co mi wiadomo, także masz pole do popisu- wykrztusiła, dławiąc się każdym
ze słów, które wypowiedziała.- Lilly…
-Co Lilly?- zapytała, nie wiedząc o co
chodzić może rudowłosej.
-Zapamiętaj to imię- rzuciła, mrugając
porozumiewawczo w stronę Asi.- To córeczka Thomasa. Jest naprawdę urocza- uśmiechnęła
się, przypominając sobie widok małej blondyneczki, którą miała okazję widzieć
niestety tylko na zdjęciu, lecz dzięki temu, zapadła Jej w pamięć na bardzo
długi czas.- Pójdę już. Muszę przygotować się do jeszcze kilku rzeczy dzisiaj-
uścisnęła delikatnie szatynkę, składając na Jej policzku subtelny całus.- Zaraz
przyślę do Ciebie chłopaków. Popilnujesz ich w pracy, a i będziesz miała okazję
spędzić więcej czasu z Morgim- dopowiedziała, czując, że w Jej gardle pojawia
się sporej wielkości guła, która uniemożliwia Jej nawet normalne oddychanie.-
Świetnie… Pchasz Thomasa w ramiona Aśki… Sto punktów dla Ciebie, Rudzielcu-
powiedziała pod nosem, znajdując się już w domu, jednocześnie zmierzając w
stronę salonu, gdzie zgromadzeni byli skoczkowie.
-Hej, Piękna- przywitał Ją Gregor,
goszcząc na swoich ustach łobuzerski uśmiech. Przewróciła oczami, po czym
usiadła na kolanach Krafta.
-Thomas i Gregor ulatniają mi się
natychmiastowo stąd i idą pomóc Aśce wykonać pracę w sadzie, a później
bezpiecznie odstawią Ją do domu- zarządziła.
-Aśka ma nogę w gipsie- przypomniał
oburzony Gregor.- Po pierwsze, nie powinna chodzić do pracy, a po drugie, nie
może pracować w sadzie.
-Ale Ona nie chce iść na żadne
zwolnienia- wzruszyła ramionami, patrząc z triumfem w czekoladowe oczy
Austriaka.- Dlatego też, pójdziecie i wykonacie sami całą robotę, a Asia będzie
Was nadzorować- uśmiechnęła się zwycięsko, puszczając szatynowi „oczko”.
Chłopak tylko westchnął, po czym wyszedł z Thomasem u boku z salonu.
-A my co robimy?- zapytał Manu, widząc,
że dziewczyna opada na kanapę, wystawiając nogi na niewielki stolik.
-Może powinniśmy pomóc?- zapytał
Michael, wywołując na Jej karku dreszcz tonem swojego głosu.
-Nie- odpowiedziała krótko, lecz
pewnie.- Wy pomożecie mi w urządzaniu przyjęcia urodzinowego dla Aśki. Niedługo
ma urodziny i pasowałoby zrobić Jej jakąś niespodziankę.
-Zatrute jedzenie i te sprawy?-
wyskoczył Stefan, zacierając swe ręce.
-Nie- oznajmiła znużona.- Normalna
impreza. Cóż, Aśka nie będzie za wiele tańczyć, ale będzie miło, a i sądzę, że
doceni ten gest z naszej strony. Jest tylko jeden haczyk…- zaintrygowała
chłopaków.- Greg i Thomas o niczym nie wiedzą, jasne?
-Czemu?- głos ponownie zabrał Manu,
któremu sam pomysł się spodobał, lecz nie rozumiał do końca wykluczenia z jego
realizacji dwóch kolegów z reprezentacji.
-Oni od razy wypaplaliby Aśce- wyjaśnił
Michi, robiąc to jednocześnie za Nią. Kolejny raz zyskał w Jej oczach podziw.
Trudny do opisania respekt. Uśmiechnęła się, choć wcale nie wymagała tego
sytuacja.
-Dokładnie- poparła.- A Wam ufam-
powiedziała poważnie, lustrując każdego ze skoczków, który znajdował się w
promieniu Jej kilku metrów. Na twarzach każdego z Nich pojawiła się duma i
satysfakcja.
-To od czego zaczynamy?- zapytał Manu,
pocierając swe ręce.
-Myślałam, że może ja, Stefcio i Manuel
wybierzemy się do miasta po zakupy- zwróciła się bardziej do pozostałych
chłopaków, niżeli samych zainteresowanych.- A Wy, będziecie nas kryć. Reszta
dnia jest dla Was, byleby Aśka nie dowiedziała się o naszych planach. Jeśli
jednak nie zgadzacie się z czymś, mówcie śmiało- roześmiana wstała energicznie
z kanapy.
-Mnie odpowiada- odezwał się milczący
dotychczas Diethart. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, po czym delikatnie
pomierzwiła blond czuprynę chłopaka.
-Świetnie- klasnęła w dłonie.- Manu!
Stefan!- zawołała.- Jedziemy.
Bo
to jest właśnie sensem życia. Nie widać drzwi, którymi się wejdzie ani tych,
którymi się wyjdzie. Takie jest ludzkie życie, oblane marnością. I tak też Ona
się z Nimi związała. Każdy z Nich był inny. Na swój sposób wyjątkowy. Nie znali
się wcale, lecz można powiedzieć, że stali się rodziną. Życie nie sprawia, że
spotykamy ludzi, których chcemy spotkać. Życie samo daje ludzi, którzy muszą
pomóc, zranić, nawet pokochać, opuścić. A co najważniejsze- sprawić, by stać
się osobą, którą mamy się stać. Bez względu na wszystko. Najgorsze są jednak
spotkania, które mają na celu to, że już nigdy nie zapomnimy o danej nam przez
los osobie, pomimo tak licznych pożegnań. A to tak bardzo boli… Taki straszny ból
przysparza świadomość, że nie ma się kontaktu z kimś, kogo kocha się nad życie.
Wiemy jedynie, że się dobrze bawi. Ale… Bez Ciebie. Z kolegami czy nawet innymi
dziewczynami bądź chłopakami. Zastanawiamy się wówczas czy kiedykolwiek o nas
myśli. Chociaż przez krótką, najkrótszą chwilę… Łudzimy się, że napisze,
zadzwoni, w jakikolwiek poszuka kontaktu. Mijają jednak godziny, dni, lata i
nic. Pustka. Totalna pustka. Czujemy się źle, ponieważ wiemy, że tylko ta dana
osoba jest w stanie uczynić nas szczęśliwymi. Bez tego konkretnego człowieka
spośród milionów, nie jesteśmy w stanie nic zdziałać… Najczęściej życie układa
inny scenariusz niż byśmy chcieli. Ale czy nie jest prawdą, że dobry aktor
sprosta każdej narzuconej roli?
-Właściwie, to czemu nie powiedziałaś o
niczym Morgiemu?- zagadał Manu, kiedy wracali już do domu.- Jest bardziej godny
zaufania niż ten tutaj- wskazał na Stefana, który po chwili zrobił sztucznie
urażoną minę. Zaśmiała się.
-Podoba się Aśce…- przyznała, nie chcąc
taić niczego przed chłopakami. To Oni byli najlepszymi, pierwszorzędnymi
przyjaciółmi. Na razie nie Aśka…- Jak spędzą trochę więcej czasu razem, mam
nadzieję, że przypadną sobie do gustu albo zrozumieją, że są swoimi naturalnymi
wrogami numer jeden.
-Myślałem, że Aśka kręci się bardziej
wokół Grega- głos zabrał Stefan.
-Też tak myślałam- wzruszyła ramionami.-
Za kobietami nie nadążysz- wystawiła podstępnie język w kierunku Krafta.
-I kto to mówi- bąknął Manu.- Ja sam
byłem pewien, że Ty i Aśka hm…- zawahał się na chwilę.- Nie przepadacie za
sobą.
-Za kobietami nie nadążysz-
przypomniała, szczerząc się.- Czemu zareagowaliście tak na to, że Aśce może
podobać się Thomas?- zapytała zaciekawiona.
- Zakochany Thomas jest niebezpieczny
dla siebie i środowiska, w którym przebywa, a co dopiero mówić o Thomasie ze
złamanym sercem- palnął Stefan.
-Co masz na myśli?- zapytała, niewiele
rozumiejąc z gry słów, którą prowadzili Austriacy.
-Emcia, my sami niedużo wiemy na ten
temat…- powiedział delikatnie Manuel.
-Tylko tyle, co zdołaliśmy wyszpiegować-
przyznał Stefan.
-Szpiegowaliście Thomasa?!- pisnęła,
omal nie parskając śmiechem.
-Nie wiesz co wtedy się działo, Milka…-
powiedział smutno Kraft, co było praktycznie wbrew Jego naturze. Właśnie to,
utwierdziło Ją w przekonaniu, że nie powinna więcej pytać ani przeprowadzać
żadnych „wywiadów”. Zostawiła tę sprawę w spokoju, nie chcąc naciskać. Możliwe,
że nawet nie chciała wiedzieć… W niektórych przypadkach lepiej jest nie
wiedzieć nic, niż wiedzieć za dużo… Zamilkła, pozostawiając poprzedni temat w
zamkniętym rozdziale.
-Stylowy
trykocik- docinał Gregor, widząc Emilkę, która schodziła na dół ubrana w czarną
sukienkę przed kolano. Na Jej biodrach pozostał przywiązany biały fartuch, a na
głowie spoczywał mały, zgrabny, czarny kapelusz, przypominający z daleka
toczek.
-Dziękuję- burknęła rozdrażniona samą
miną szatyna.
-Co robisz w weekend?- zapytał,
zbliżając się do rudowłosej, rozwiązując Jej fartuch.
-Praca- odpowiedziała krótko.- Teraz też
idę do pracy- wyszarpała swój biały fartuszek z rąk Austriaka.
-Wiem, że ciągle jesteś w pracy, ale
twoim obowiązkiem jest także hasanie za Nami, gdziekolwiek chcielibyśmy iść-
przypomniał, zawiązując powoli na talii Polki fartuszek.
-A nieprawda- oddaliła się na
bezpieczniejszą odległość od skoczka.- W piątek wieczór już jestem od Was
wolna. W weekendy niańczy się Wami Aśka. Uzgodniłyśmy to już jakiś czas temu.
-To gdzie Ty się wybierasz?- zapytał,
ujmując Emilkę w talii.- I to jeszcze beze mnie?
-Do pracy- bąknęła, wyrywając się.-
Wyobraź sobie, że dorabiam sobie w weekendy w kawiarni niedaleko- wyjaśniła
niechętnie.
-Po co?- zapytał, marszcząc brwi.
-Chcę zarobić na studia i utrzymanie
siebie- powiedziała, zmierzając w stronę drzwi.- Nie każdy ma życie usłane
różami- dodała, przekraczając próg.
-Wpadniemy do Ciebie!- usłyszała za
plecami. Uśmiechnęła się pod nosem. Kolejny raz miała okazję poczuć zapach i
ciepło Gregora, które ogarniało całe Jej ciało. Potrafiło uczynić z Niej
swojego sługę, nie czekając nawet na protesty ze strony rozumu. Czemu nie zaryzykować?
Jeśli się walczy, nawet sam ze sobą, wygrywa się albo przegrywa. Gorzej jest,
kiedy nie podejmujemy wcale walki. Wówczas na samym początku jesteśmy na
pozycji przegranego. A wygrać możemy szczęście. Tylko czy to dobre określenie?
Czy można określić szczęście nagrodą? To chyba raczej niespodzianka od losu,
którą niewiadomo kiedy dostaniemy bądź stracimy…
-Co
się stało?- usłyszała szept, gdy zmierzała już w stronę swojego pokoju.
Wzdrygnęła się, natychmiastowo odwracając się w stronę człowieka, który do Niej
mówił.
-To Ty, Thomas…- odetchnęła.- Dlaczego
nie śpisz?- spytała, zerkając ukradkiem na zegarek.- Jest 1.00 w nocy.
Powinieneś się położyć- usiadła obok blondyna, zdejmując buty na wyższej
koturnie.
-Muszę z Tobą porozmawiać- powiedział
poważnie.- Może się przejdziemy?- zapytał, a Ona mimo ciemności widziała Jego
błyszczące oczy, które potrafiły przeszyć Ją na wskroś.- Ściany mają uszy-
dopowiedział, nie słysząc przez krótką chwilę odpowiedzi ze strony Polki.
-Jasne- powiedziała, wyrywając się z
krótkiego transu, w którym podziwiała oczy blondyna, które miały umiejętność
odbierania Jej rozumu.- Daj mi chwilkę. Ubiorę nieco inne ciuchy- wyrwała się z
zamiarem wstania z kanapy, lecz w pewnej chwili poczuła, że blondyn Ją
zatrzymuje.
-Wyglądasz wspaniale. Poza tym, w nocy
nikt nie będzie nas widział- nadal trzymając Ją za rękę podążył w stronę drzwi.
Chwil kilka spacerowali po okolicznych łąkach, nie mówiąc zupełnie nic. Żadne z
Nich nie chciało zakłócać ciszy. Zupełnie tak, jakby chcieli w Niej usłyszeć
samych siebie. Poukładać w głowie myśli nieposkładane i pogodzić się z pewnymi
wspomnieniami, sprawami, które sprawiały ból.
-Powiedz teraz lepiej co się stało- jako
pierwszy ciszę przerwał Thomas, spowolniając kroku.
-Jak to się stało, że zauważyłeś?-
wykrzywiła swe usta w subtelny uśmiech, który On doskonale dostrzegł. Tej nocy
widział w Jej zielonych oczach coś więcej, niż zazwyczaj. Tańczących iskierek
było o wiele, wiele więcej. Czyżby działał na nie tak obecność księżyca na
niebie? -Chyba wywalili mnie z pracy…- przyznała zmieszana.- Nie lubię pracować
w tej kawiarni, ale każdy grosz jest na wagę złota…
-Czemu wyleciałaś?- zapytał, zatrzymując
się, by móc lepiej podziwiać Jej zielone oczy oraz bladą twarz, na którą swe
światło rzucał księżyc.
-Chłopaki się za mną stęsknili, więc
postanowili mnie odwiedzić w pracy- powiedziała, rozjaśniając mniej-więcej
temat chłopakowi.- Ludzie demolka- zaśmiała się.- Ale serduszka mają dobre.
Każdy starszy Pan wyglądał według nich na smutnego, co za tym szło, serwowali
im ciasta za free- zaśmiał się, powodując jeszcze szerszy uśmiech na Jej
twarzy. To zabawne, jak wzajemnie potrafili sprawiać sobie przyjemność.- Ale
Ciebie nie było…- dała mu sójkę w bok.- Nie stęskniłeś się, powiadasz?
-Pilnowałem Aśkę- przyznał poważniejszym
tonem, co sprawiło, że Polka miała już w głowie pewien zarys ich dalszej
rozmowy.- Zachowywała się dziś nieco… Nieco dziwnie, a to nawet za mało
powiedziane- przyznał, szukając odpowiedzi na jedno z pytań, które echem
odbijało się w Jego głowie.- Nie wiesz dlaczego?
-No wiesz…- westchnęła.- Jesteś dość
atrakcyjnym facetem, może się Jej spodobałeś czy coś… Nie wiem- próbowała
naprowadzić blondyna na właściwy ślad. Bo czemu nie mógłby spróbować szczęścia
właśnie z Aśką?
-Jak mam z tego wybrnąć?- zapytał prosto
z mostu, nieciekło wyrażając się na temat Joanny.- Nie chcę, żeby śliniła się
na mój widok.
-Wymagania to Ty masz niezłe- przyznała,
śmiejąc się bardziej do blondyna, niżeli z Niego.- Porozmawiaj z Nią. To
najprostsza droga na skróty, mimo że często taka się nie wydaje- powiedziała
poważniej.
-Faktycznie-szepnął z zadumą.- Niby
oczywiste, a sam bym na to nie wpadł- uśmiechnął się, składając na czole Polki
subtelny pocałunek, wywołujący na twarzach każdego z Ich dwójki przyjemne
dreszcze.- Milcia, wybacz za wczoraj…- powiedział w końcu.- Wyskoczyłem
niepotrzebnie… Nie miałem pojęcia, że Twoja matka…- nie dokończył. Nie potrafił
ubrać w słowa uczuć, jak i powiedzieć pewnych słów na głos.
-Nie nie miałeś prawa wiedzieć-
powiedziała wyrozumiale.- Bo to jest tak, że…- zawahała się. Bo czy robi dobrze
opowiadając o swoich słabościach? A może słabością jest fakt, że to wszystko w
sobie dusi?- Mieszkam tutaj z ciotką i bratem. A właściwie tylko z bratem.
Ciotka umarła jakiś czas temu. Zaraz po urodzeniu, moja matka popełniła
samobójstwo. Nie chciała dziecka. Nienawidziła mnie od pierwszej chwili, kiedy
mnie zobaczyła. Miała głęboką nadzieję, że umrę, zanim jeszcze się urodzę.
Wtedy wszystko stałoby się łatwiejsze… Ale nie. Urodziłam się, żyję. Ale za to
moja matka nie. Zabiła się, bo nie chciała dziecka. Nie chciała wstydu,
samotnego macierzyństwa, na które byłaby skazana- wyznała, czując wzbierające
się łzy pod Jej powiekami.- Mój brat jest alkoholikiem. Kradnie, bije mnie i
bił ciotkę, kiedy jeszcze żyła… Właściwie, to pojawił się w moim życiu jakieś
dwa lata temu, kiedy porzuciła Go żona z dziećmi, a pieniądze na wódkę się
skończyły…
- A ta ciotka? Jaka Ona była?- dopytywał
poruszony, czując, że i w Jego oczach powoli miejsce znajdują drobne, słone
łzy.
-Była dobrym człowiekiem. Przygarnęła
mnie, więc to o tym świadczy, lecz to nie zmienia faktu, że była twardym
człowiekiem. Wszystko musiałam zapewnić sobie sama. Jedyne co od Niej miałam to
mieszkanie… Ale teraz i tak mieszkam w pensjonacie z Wami…
-Na dodatek chcesz na studia…-
powiedział jakby sam do siebie, zgłębiając się w dalsze przemyślenia, jakby
chciał odnaleźć wyjście z sytuacji, które korzystne byłoby dla zielonookiej.
-Chcę się wyprowadzić. Uciec stąd jak
najdalej…- spuściła głowę na zielone podłoże, czując pojedynczą łzę na swym
policzku.- Po matce został mi jedynie Jej pamiętnik…- dopowiedziała, chcąc
uzupełnić całą swoją wcześniejszą historię.- Stąd wiem wszystko i od tego czasu
sama piszę pamiętnik. Pomimo, że Jej nienawidzę. Mam tak wiele rzeczy za złe,
kocham Ją… Mimowolnie… Chcę być chociaż w pewnym stopniu do Niej podobna…
Chociaż tym sprawić, że jest ze mnie dumna…- nie wytrzymał. Zbliżył się do
Polki, delikatnie zbliżając Ją do siebie. Ujął Jej podbródek, palcem wycierając
łzy, które pokrywały Jej policzka.- Każdy wolałby śmierć od rudego dziecka-
wykrzywiła na przymus swe usta w coś, co przypominać miało uśmiech. Zaśmiał
się.
-Milka, jesteś najdzielniejszą osóbką,
jaką znam- powiedział szczerze.- Ja sam jestem z Ciebie dumny, co dopiero Twoja
mama…- wtuliła się w Niego, słysząc niemiarowo szybkie bicie serca.- Kocham
Cię…- usłyszała szept, przez co natychmiastowo odsunęła się od blondyna.
Przerażonym wzrokiem patrzyła na sylwetkę blondyna.
-Co powiedziałeś?!- wysapała, nie
wiedząc czy sama popełniła błąd i najzwyczajniej się przesłyszała, czy też te
dwa, najistotniejsze w życiu słowa, naprawdę wydostały się z ust skoczka.
-Nic- wysilił się na naturalny ton
głosu, chcąc załagodzić sytuację.- Tylko, że jestem z Ciebie dumny. To jakaś
zbrodnia?- wtulił jeszcze raz do siebie drobną dziewczynę, by nie widziała
zakłopotania na Jego twarzy. Tego, że nie panuje nad sobą i słowami, które
wypowiada, a i które są prawdą. Prawdą, którą poznał dopiero przed kilkoma
sekundami.
-Wybacz…- wyszeptała, wtulona w tors
Austriaka.- Ostatnio coś jest ze mną nie tak… Powiedz, jaki jest Twój ideał
kobiety?- zapytała niespodziewanie, powiększając iskierkę nadziei w Jego
oczach.
-Wygląd czy charakter?- zapytał, czule
odsuwając od siebie Emi.
-Wygląd- powiedziała zdecydowana,
patrząc nieustannie w niebieskie tęczówki chłopaka.- Proszę, tylko bądź
szczery, dobrze?- Jej zielone oczy rozbłysły, powodując u Niego szybsze bicie
serca.
-Coś na wzór Aśki- powiedział, nie do
końca kontrolując swoje słowa.- Innym dziewczynom nieco współczuję…
-Czemu?- podejrzliwym wzrokiem mierzyła
sylwetkę skoczka, nie do końca odbierając znaczenia słów, które wypowiadał.
-Każdy facet jest łatwo skonstruowany.
Wybierają najpierw te lepsze sztuki- powiedział, w dalszym ciągu nie
kontrolując tego, co mówi. Nadal wpatrzony był w Jej zielone oczy. Centrum
wszechświata, którym była Ona. Nie wiedział jak to się stało. Nie miał pojęcia
kiedy zaczęło. Jakim cudem zdołał się jeszcze zakochać?- Chyba wiesz o co
chodzi…
-Tak, wiem!- pisnęła zażenowana oraz
rozczarowana.- Jesteś kompletnym pustakiem!- wrzasnęła cienko, odwracając się i
ruszając przed siebie w stronę pensjonatu.
-Czekaj!- krzyczał za Nią, lecz Ona Go
nie słuchała.- Poczekaj na mnie! Po co pytałaś, skoro nie chciałaś znać takiej
odpowiedzi?
-Bo chciałam zobaczyć co stoi Ci na
przeszkodzie do szczęścia z Aśką!- wrzasnęła zdenerwowana.- Ale nie.
Przynajmniej przekonałam się jak bardzo jesteś pusty, a i dowiedziałam się, że
mi współczujesz- wysapała, prawie w biegu. Zaczął biec za Nią. Nie mógł
pozwolić Jej odejść. Nie wtedy, kiedy są sami. Kiedy jest szansa na
wyjaśnienie. Nie mógł. Gdyby to zrobił, zabiłby siebie samego, nawet o tym nie
wiedząc. Była ważna. Zbyt ważna. Najważniejsza…
-Milka!- wrzeszczał, bezskutecznie
próbując zatrzymać Polkę.
-Nie mów tak do mnie!- wrzasnęła jeszcze
głośniej.- Tak mówić mogą tylko przyjaciele. Ci, którzy mają jakąś osobowość-
podkreśliła dokładnie każde słowo z tego zdania. Zrozpaczony chwycił Ją za
rękę, uniemożliwiając dalsze poruszanie się bez Jego zgody.- Puść mnie!
Puszczaj, rozumiesz?!- szarpała się.
-Nie- odpowiedział krótko, lecz
stanowczo, wpijając się w Jej pełne, malinowe usta, mokre jeszcze od łez.
Chwila. Jedna nic nieznacząca chwila. Ułamki minuty. To one najczęściej
potrafią zmienić całe nasze życie. Gwiazdy zaczęły świecić jaśniej. Ona i On
skąpani w blasku księżyca, nadal złączeni byli ze sobą w namiętnym pocałunku.
On pragnął Jej najbardziej na świecie. Z każdym ułamkiem sekundy, pragnął coraz
bardziej i bardziej. Tęsknił, choć była tak blisko, że bliżej nie mogłaby być.
Co z Emilką? Nikt nie jest w stanie określić Jej uczuć. Chciała tego pocałunku
jak ziemia na pustyni pragnie wody, lecz z drugiej strony wiedziała, że to i
tak na nic. Cóż po pięknej nosy, skoro nie ma z kim podziwiać blasku dnia?
-Emi…- wyszeptał, trzymając Ją nadal za
rękę. Wymieniali wzajemne spojrzenia, a żadne z Nich nie potrafiło powiedzieć
nic więcej. Każde słowo było zbyt trudne, gdy w gardle zalegała ogromna guła.
Czemu przeważnie w najważniejszych momentach naszego życia milkniemy?
Oswobadzając swą dłoń z uścisku Morgensterna, ruszyła biegiem przed siebie,
krztusząc się własnymi łzami, z którymi nie potrafiła już walczyć. Za ciężko.
Zbyt topornie wszystko, co w życiu najważniejsze do Niej przychodziło…
-Emilko,
Ty dopiero wracasz z pracy?- zobaczyła Gregora, który najwyraźniej na Nią
czekał. Szkoda tylko, że nie uprzedził Thomasa… Być może nie doszłoby do
pocałunku, który doszczętnie zniszczył i jeszcze bardziej poplątał wszystko, co
zdołała sobie ułożyć.- Ty płaczesz?- podszedł bliżej dziewczyny, która
odruchowo wtuliła się w Jego ciepły tors. Ale nie płakała. Nie szlochała.
Pragnęła jedynie bliskości i ciepła, czego Gregor miał pod dostatkiem. Uniósł
Jej podbródek, zmuszając dziewczynę, by patrzyła w Jego oczy.- Nic nie jest
warte Twoich łez, jasne?- powiedział stanowczo, po czym niespodziewanie dla
Emilii zaczął Ją namiętnie całować. Całą drapieżność przeniósł na swe usta.
Wszystko co miał w sobie, znalazło swoje ujście na ustach rudowłosej. A może to
jest Jej druga połowa? Jak w ogóle miała ją poznać, skoro bała się ryzyka,
porażki i odrzucenia? Nigdy nie wolno nam rezygnować z poszukiwania miłości.
Nigdy! Ten, kto już nie szuka, poddaje się w środku drogi, przegrywa życie.
-Mam Was już wszystkich serdecznie
dosyć!- wrzasnęła, nie zważając na to czy kogoś obudzi, czy nie.- Weźcie się wszyscy
ode mnie odczepcie, każdemu z nas będzie się lepiej żyło!- krzyczała, biegnąc
do swojego pokoju.
Drogi pamiętniku!
Robię sobie największą
krzywdę, poprzez nie akceptowanie siebie samej. Ranię nie tylko siebie, lecz
również ludzi, którzy mnie kochają…
A ja sama nie chcę kochać…
Za bardzo się boję. Czego? To proste.
Boję się stracić ludzi,
których kocham. Boję się, że kolejny raz mi się to przydarzy. Boję się
samotności. Boję się obudzić pewnego ranka i zdać sobie sprawę, że nikogo już
przy mnie nie ma.
Jak mam nadążyć za światem,
który jest wokół mnie? Czuję się, jakby moje życie przebiegało beze mnie.
Gdzieś daleko poza mną.
Najpierw Thomas… Obawiam
się, że się nie przesłyszałam. „Kocham Cię”… Czy ja zasługuję na takie słowa?
Nie, nie zasługuję. Ale co zrobić kiedy ona po prostu jest? Trzeba kochać bez
definicji. Pomimo wszystko. Kochać i nie żądać za wiele. Po prostu kochać…
Także to za wielkie słowa. Nie dla mnie. Zdecydowanie nie dla mnie…
To wszystko jednak nie
zmienia faktu, że przy Thomasie przez chwilę czułam się najważniejsza,
najpiękniejsza. A czy nie to sprawia kobiecie największą przyjemność? Fakt, że
czuje się piękną przy swoim ukochanym nie tylko w firmowej sukience, lecz także
w starym dresie. W Jego oczach widziałam ten sam podziw, który prawdopodobnie
wcześniej źle rozszyfrowałam. Wiem, że byłby gotów spędzić ze mną tysiące nocy,
leżąc na trawie pod gwieździstym niebem. Nie puszczałby mojej dłoni nigdy w
obawie, że mocniejszy powiew wiatru mógłby mnie porwać. Chciałby, abym nie
przestawała mówić, by mógł nieustannie słyszeć mój głos. Mógłby spędzić ze mną
całe życie z dala od ludzi, którzy mogliby nas oddzielić bądź poróżnić.
To na pewno cudowne uczucie,
że zasypia się z uśmiechem na ustach, gdyż ma się świadomość, że nikt nigdy
mocniej nie pokocha…
Ale to fikcja.
Wymysły zakochanych
nastolatek bądź ludzi, którzy wierzą jeszcze w dobry świat bez zła, przemocy,
cierpienia. Zbyt często ludzie chcą, aby ich miłość była jak z filmu.
Też bym tak chciała, owszem. Jednak, pamiętam,
że to wszystko zależy od scenariusza życia, który piszę właśnie ja…
A ja nie chcę miłości. A ona
i tak do mnie przychodzi… Niechciana i raniąca, bo wiem, że nigdy z Nim nie
będę. Przez strach i okrutne życie… Jak mam jutro spojrzeć w oczy Thomasowi?
Jak ułożyć myśli w sposób,
aby nie bolało?
Na dodatek, zbłaźniłam się
przy Nim. Postąpiłam jak histeryczka… A teraz już chyba wiem czemu. To przez
to, że czułam. Ten cieniutki głosik w mojej głowie podpowiadał mi, że powinnam
się ewakuować. Szkoda, że taki sposób wybrałam…
I ten, który do końca
zniszczył mój stabilny świat bez uczuć. Gregor.
Co mam o tym myśleć? Czemu
zachował się tak, a nie inaczej? Czemu nie przerwałam tego pocałunku? Chociaż
na to jedno pytanie znam odpowiedź…
Zależy mi w pewnym,
niezrozumiałym dla mnie sensie, którego nie umiem zaakceptować. Uwikłałam się…
Kiedy ktoś przybędzie na ratunek?
♥♥♥
Piątek, 03.07.2015 r.
To ja jestem tutaj
nowy w tym całym „pamiętnikowaniu”. Nie mam kompletnie pojęcia jak zacząć i
zdaję sobie sprawę, jak to musi wyglądać z boku. Facet prowadzi pamiętnik…
Brzmi idiotycznie. Nazwijmy zatem ten zeszyt dziennikiem. Naszczęście papier
wszystko przyjmie. Nawet moje najbardziej żałosne miłostki. Mam 28 lat, a nadal
nie potrafię rozróżnić co dobre, a co złe… Nie powinienem wchodzić w żaden
związek uczuć. Zrobiłem to mimowolnie. Nawet nie wiedziałem, że kocham Emilkę…
Do dzisiaj… Do czasu naszego spaceru. Teraz jestem pewien. Kocham Ją… Tak
strasznie kocham, że chciałbym wykrzyczeć to całemu światu, jak i dlatego też
zacząłem pisać. Nie wiem jakich słów użyć w realnym świecie. Nie wiem jak
postąpić, by Jej nie urazić. Nie spłoszyć… Co jest najtrudniejsze? To, że Ona
mnie nie kocha… Albo kocha, a o tym jeszcze nie wie. Jak ja do dziś… Ale Ona ma
inną naturę, którą także kocham. Czemu nie chce przestać doszukiwać się
problemów? Czemu nie przestanie się bać? Strach w Jej oczach widoczny jest
gołym okiem. Dlaczego nie zacznie mówić o tym, co czuje? Tak po prostu. Bez
wstydu. Bez martwienia się tym, co sobie ktoś pomyśli. Milcząc, kopie sobie
jeszcze większy dołek. Niech będzie wolna, beztroska, z marzeniami i
podniesioną głową. Kiedy zrozumie, że jeśli coś ma runąć i tak tego nie
powstrzyma? Za jak długo dotrze do Niej to, że nie zmieni tego, co jest pisane?
Niech skończy szukać wad u siebie. Przecież jest taka cudowna. Najcudowniejsza
jak dla mnie… Kiedy nadejdzie czas, gdy przejrzy na oczy i zobaczy, że miłość
ma przed sobą? Czy doczekam się tego? Kiedy w końcu przestanie mnie odtrącać?
Spychać na dalszy tor, a skupiając swoją uwagę na innych chłopakach? Ona chce
mojego szczęścia. Udowodniła mi to dziś, kiedy chciała, bym spróbował być z
Aśką… Ale czy Ona nie widzi, że to Ona jest moim szczęściem? Zrobiłem pierwszy
krok. Pokazałem chyba, że warto. Teraz to od Niej zależy jak to się wszystko
potoczy…
___________________________
Jak oceniacie przyjaźń Aśki i Emi? Ma ona rację bytu?
Warto próbować?
Jak zapewne zauważyłyście, teraz i Thomas zaczął
prowadzić dziennik. :) Pomyślałam, że może inaczej wyglądałoby to wszystko,
gdyby dało się porównać prawdziwe odczucia i doznania ich dwójki.
Cóż, wiem, że chociażby data mogłaby się nie pokrywać z innymi wydarzeniami, lecz i tak jest to czysta fikcja literacka, zatem chyba nie przeszkadza Wam to za bardzo, prawda?
Co sądzicie? Jakieś prognozy na następny rozdział?
Do zobaczenia we wtorek! ♥
Do zobaczenia we wtorek! ♥
....
OdpowiedzUsuńJestem w totalnym szoku, nie wiem co napisać.
Akcja nabrała bardzo szybkiego tempa, ale przez to stała się ogromnie wciągająca.
Thomas, Gregor... Myślę, że Emi niestety wybierze Grega.. Dlaczego? Nie wiem. Przeczucie.
Thomas chyba będzie musiał niestety jeszcze dłuugo walczyć. Ale jestem pewna, że to się opłaci.
Pozdrawiam i do wtorku ♥
Boże... Nie wiem co mam pisać :)
OdpowiedzUsuńWow ! Po prostu wow !
Rozdział cudowny :*
Piękny jak zresztą każdy ;)
Masz ogromny talent ! :D
Czekam nn i życzę weny :**
Buziaczki :**
Nie ta przyjaźń , przynajmniej moim zdaniem nie ma sensu, bo Asia pojawiła się tak niespodziewanie dopiero , gdy obok Emi pojawili się chłopaki. Ale i tak pewnie nie mam racji.Pewnie wybierze Grega ,a ja bym wolała żeby to był Thomas. Ale jak zrobisz jak będziesz chciała. Cudowny jak zawsze <3 Buziaki:*
OdpowiedzUsuńTeraz to mnie ewidentnie zaskoczyłaś. ;)
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę z takiego obrotu sprawy. Naprawdę jestem przeszczęśliwa.
Co do Aśki... nie mam zielonego pojęcia. Nie wiem czy jest tak naprawdę szczerą osobą, która najbardziej na świecie pragnie pojednania i odzyskania dawnej przyjaciółki i odbudowania starych relacji. :)
Thomas i Gregor to inna beczka.
Bardzo się cieszę z tego, co utworzyło się po między Morgim, a Emilką tylko nie mam pojęcia jak potoczy się ich dalszy może i wspólny los.
Ciesze się też z sytuacji zaistniałej między nią, a Gregorem. Jest czuły i opiekuńczy, podobnie jak Thomas.
I co teraz? Nie mam pojęcia komu mam kibicować, ponieważ obu chłopców kocham. Za równo w Twoim opowiadaniu jak i w rzeczywistości.
Bardzo intryguje mnie ciąg dalszy jaki zapiszesz w kolejnych rozdziałach. ;)
Z niecierpliwością czekam na nn. <33
Buziaki :*
Jaki całuśny rozdział ^^
OdpowiedzUsuńOjjjj Ja wiedziałam że to się tak skończy!
Jeszcze tylko całującego Ją Michaela mi tu brakuje i po prostu odpadam :P
Jak na rudzielca to ma niezłe branie :P
No i żeby było jasne... Mimo całej mojej miłości do Ich obu ja zawsze wybiorę Gregora.
I teraz wszyscy na mnie buczą "Buuuuuuuuuu!!!!"
Duże buziole dla Ciebie i pisz szybciutko kolejny !! :*
piszesz tak przepięknie, że zanurzam się i tonę w każdym Twoim słowie ♥
OdpowiedzUsuńmyślę, że dobrze, że Emi dała szansę Aśce, ale dlaczego kłamała co do Morgensterna? wszystko byłoby łatwiejsze gdyby powiedziała prawdę. Co do Thomasa - wkurzył mnie. On też nie powinien kłamać, bo jeszcze bardziej się to wszystko skomplikowany i w dodatku został wmieszany niczemu winny Gregor! W sumie to Schlierenzauer nadaje się na najlepszego kandydata do drugiej połówki Emi, ale co z tego, skoro ona kocha Thomasa?
nie mam pojęcia jak ona z tego wybrnie i dlatego liczę, że mnie porządnie zaskoczysz :)
pozdrawiam i czekam na następny :*
Boże.! Jaki piękny rozdział ! <3
OdpowiedzUsuńZ każdym rozdziałem, zakochuję się na nowo w tym blogu. ;****
Nie lubię tej Aśki. ;D I ewidentnie mi się tutaj coś nie podoba. ;/
Ona coś kombinuję i jeszcze zrani Emi. A przecież ona tyle się już wycierpiała.
I jakoś smutno mi po tym rozdziale. ;c
Szkoda mi i Thomasa i Emilki. Przecież oni są dla siebie stworzeni. <3
Ta dwójka musi być razem, nie wiem jak to zrobisz, ale ja chce widzieć jacy są szczęśliwi. ! :)
Mam nadzieję że w końcu spełnią się moje prośby.
I po co Milka wciska na siłę Aśkę Thomasowi ?
Przecież oni coś do siebie czują noo !!
Boże już chcę kolejny rozdział. ;*******
Pozdrawiam. ! <3
Szok...
OdpowiedzUsuńNajpierw Thomas, później Gregor. Na miejscu Emilki nie wybrałabym żadnego. Ja stoję murem za Michim :P
Pozdrawiam i weny ;*
Zaprosilas mnie, wiec jestem ;D
OdpowiedzUsuńKurcze, przeczytalam wszystko z zapartym tchem.. ; o przyznam szczerze i bez bicia, ze jak zajrzalam do bohaterow i zobaczylam skoczkow.. powiem tak, moja pierwsza mysla bylo "pierdole nie czytam".. nie bierz tego do siebie, ale jakos nie bardzo bylam przekonana.. pozniej jednak z ciekawosci zajrzalam do pierwszego rozdzialu i... o matko! Dziewczyno, uwielbiam Cie *.*
Wciagnelam sie tak bardzo, ze zamiast siedziec i uczc sie biologii, wolalam czytac nastepne rozdzialy.. ;D
Kurcze, z jednej strony mysle, ze Emilka to rowna babka, ktora wiele w zyciu przeszla, z drugiej jednak strony nie obrazilabym sie, gdyby wziela sie w koncu w garsc.. no kurcze, Thomas jej wyznaje milosc, stara sie byc jak najblizej, a ta od niego ucieka.. ;x okej, rozumiem, jest wrazliwa dziewczna, ale nie przesadzajmy..
Jeszcze teb Gregor.. lubie goscia, ale moglby dac Emi spokoj ;D tym bardziej, ze najprawdopodobniej widzi, ze jego przyjaciel czuje cos do niej na prawde..
Aska.. kolejna postac, ktora wywoluje u mnie strasznie duzo sprzecznych emocji.. ze niby tak na serio sie zmienila.. ? Troszke mi to podejrzane, aczkolwiek w Sherlocka bawic sie nie bede ;D
Czekam na dalsze rozwiniecie akcji.. ;p
Pozdrawiam serdecznie :3
Na początku chce bardzo mocno przeprosić cię za to, że nie skomentowałam poprzedniego, ale miałam wielki brak czasu ;/. I nie dałam rady ;c
OdpowiedzUsuńAle nadrobiłam wszystko.
Rozdział jest przepiękny, cudowny i brakuje słów na jego opisanie.
Scena Thomasa i Emilki była magiczna.
Gdy ją czytałam całkowicie odpłynęłam.
Czekam z niecierpliwością na kolejny
buziaki ;**