poniedziałek, 29 września 2014

Piąte zaklęcie. ♥



„Nie wiesz, czy w ogóle coś do niego czujesz, ale myślisz o nim cały czas. 
To jest piękne…”

Nigdy nie wymagajmy od drugiej osoby tego, aby nas uszczęśliwiła. Szczęście zależy od osobistego, wewnętrznego nastawienia i każdy sam za nie odpowiada. Nadanie definicji jest kwestią indywidualną, odmienną dla każdego człowieka. Sąsiad, znajoma, przyjaciółka- każde z nich ma inne wyobrażenie dotyczące szczęścia. Każde z nich inaczej podchodzi do spraw związanych ze szczęścia. Inni łypią zachłanne i głębokie łyki dobrej doli, inni zaś delikatnie i z umiarem smakują szczęścia, jednocześnie bojąc się, że już niedługo wymknąć może im się z rąk. Znajdujemy się odgrodzeni ścianami w ciasnych i ciemnych pomieszczeniach, kiedy strach blokuje naszą szansę na szczęście. Granice tego co możliwe ustalona jest jednak w naszych głowach. Mogą zatrzymać tylko te ściany, które stawiamy sami… Tak naprawdę sami utrudniamy sobie drogę do zwycięstwa. Zwycięzcą nie zawsze jest ten najlepszy, który koniecznie zdobywa najlepszą, pierwszą nagrodę. Zwycięzcą jest ten człowiek, który próbuje coś zmienić w sobie i swoim życiu, przełamując przede wszystkim strach i podejścia do otaczającego nas świata, pomimo wszelkich trudności. Człowiek, który stawia powolne, pojedyncze kroki, jednocześnie przekraczając swe słabości i lęki, wraz z ograniczeniami, wygrywa coś najcenniejszego, niż ludzie, którzy bez problemu biegną szybkim tempem.
-Ślicznie wyglądasz- usłyszała za swoimi plecami. Wzdrygnęła się lekko, natychmiastowo obracając się w stronę gościa, który niezauważalnie wszedł do Jej pokoju. Uśmiechnęła się subtelnie, lecz Jej uśmiech traktować można było również jako akt strachu, czy chęci jak najszybszego wybrnięcia z sytuacji, w którą jeszcze do końca nie weszła…
-Puka się…- rzuciła, odwracając wzrok od sylwetki blondyna, który teraz zachłannie się Jej przyglądał. Jakby chciał każdy milimetr Jej ciała zachować w pamięci na zawsze. Czuła wzrok Austriaka na swojej osobie, co wywoływało u Niej niemałe zakłopotanie.
-Gdybym zapukał, nie wpuściłabyś mnie tak jak wczoraj- powiedział mniej rozmarzonym głosem, zbliżając się do dziewczyny, jednocześnie z uwagą obserwując ich wspólne odbicie w lustrze.- Chciałem Ci po prostu podziękować- oznajmił łagodnie, uśmiechając się do Emilki. Ta zaś obróciła się na pięcie, lądując prosto w ramionach blondyna. Czuła Jego dotyk i zapach. Jej kark przeszył przyjemny dreszcz. Na Jej twarzy pojawiło się jeszcze większe zakłopotanie, a w głowie zaczęło snuć się jeszcze więcej czarnych scenariuszy, mimo że serce przybrało dzikie tempo galopu. Nie mogąc wykrztusić z własnego gardła ani słowa, posłała jedynie chłopakowi pytające spojrzenie.- Kristina nie wyjedzie- powiedział, poszerzając swój uśmiech o kolejne cale.- Dzięki Tobie- dodał, nieznacznie zbliżając się do Polki, przez co dzieliły ich tylko marne milimetry. Czuła Jego oddech i jeszcze intensywniej słodki zapach. Z bliska Jego oczy stały się jeszcze bardziej niebieskie, a dotyk z sekundy na sekundę przybierał drapieżniejszy charakter.
-Wcale nie- powiedziała, gwałtownie odsuwając się od chłopaka. By zachować bezpieczną odległość i więcej nie narażać się na bliskość blondyna, zajęła swe miejsce na małej pufie w drugim kącie pokoju.- Ja nic nie zrobiłam. Kiristina być może tylko chciała się chwilę z Tobą podrażnić, mówiąc, że wyjedzie z Lilly do Hiszpanii.
-Nieprawda- powiedział pewny siebie, podejmując kolejne kroki, które miały na celu zbliżenie się do Emilii.- Wracając do wczorajszej nocy…- zaczął, wywołując u rudowłosej zawroty głowy.- Co się stało? Czemu tak nagle wybiegłaś?
-To moja sprawa- oznajmiła ozięble, odwracając swój wzrok od zdeterminowanej sylwetki Thomasa. Kolejny raz robiła coś, czego będzie żałować. Przez co, będzie mieć wyrzuty sumienia… Mimo świadomości i tak nie potrafiła inaczej…
-I Gregora- bąknął, nie spowalniając swojego kroku, którym zmierzał w stronę Emilki.
-O co Ci chodzi?- zerwała się szybko na równe nogi, z zawziętością patrząc na blondyna, który obserwował każdy Jej ruch, reakcję, analizował słowo po słowie, jakby chciał dokonać jakiegoś odkrycia.
-O nic- wzruszył obojętnie ramionami, zatrzymując się tuż przed dziewczyną. Ich wzroki na chwilę stały się jednością. Były dokładnie takie same, a przynajmniej wyrażające identyczne uczucia.- Zastanawiam się po prostu, na jaką ironię stać jeszcze życie- dokończył, opierając się rękami o ścianę, jednocześnie zamykając w „klatce” Emi.
-Możesz jaśniej?- wydusiła, momentalnie schylając się, aby wydostać się z uścisku Morgensterna, co ostatecznie Jej się udało.- Dzisiaj jesteś jakiś dziwny- dopowiedziała, będąc już za plecami chłopaka, którego pięści zacisnęły się.
-Mówię Ci absolutnie wszystko, co związane jest z moimi problemami prywatnymi, choć jesteś całkowicie obcą mi osobą- odwrócił się na pięcie, po czym chwycił Polkę za ramiona, by zmuszona była patrzeć mu prosto w oczy.- A Ty nie chcesz powiedzieć mi kompletnie nic. Szczerość za szczerość. Nie sądzisz, że tak powinno to wyglądać?- mówił gorzko.
-Trzeba było nie mówić nic, jeśli Ci to nie pasowało- wyrwała się, próbując utrzymać swe nerwy na wodzy.- Nie prosiłam się o Ciebie i Twoje kłopoty w moim życiu, uwierz mi- dodała, powoli tracąc kontrolę nad swoim ciałem i umysłem, który filtrował to, co Polka powiedzieć powinna, a co niekoniecznie.- Nie rozumiem skąd te dzikie pretensje.
-Powiedziałem Ci o wszystkim, bo uważam Cię za osobę, której można zaufać!- odpowiedział krzykiem, który można zakwalifikować pod rodzaj krzyku rozpaczy.
-Nie znasz mnie- zauważyła.- Nie można ocenić tego po zaledwie kilku dniach marnej znajomości- opadła na łóżko, zakładając ręce na piersi.
-Czemu udajesz kogoś, kim nie jesteś?- zapytał, siadając bezradnie przy boku rudowłosej.-Mam wrażenie, że wszystko co teraz mówisz, robisz, to tylko tania maska, by mnie od siebie odepchnąć-ich spojrzenia ponownie się spotkały, lecz tym razem było one inne. Obnażone ze wszelakich uczuć. Bez masek. Bez udawania. Bez niczego, co miałoby skomplikować ich wzajemne relacje. Pragnęli siebie nawzajem, jeszcze tego nie wiedząc?
-Przestań- wstała, nie chcąc uronić ani jednej łzy, czego czuła, że jest blisko.- Nie umiem rozmawiać o swoich problemach. Chcę pomagać innym, tak. Ale mnie nie da się pomóc. Są rzeczy, z którymi musimy sobie poradzić sami- próbowała załagodzić sytuację.
-A może jednak mógłbym Ci pomóc- wstał delikatnie, nie spodziewając się następnej reakcji ze strony Polki.
-W czym masz mi pomóc?!- wybuchła natychmiast, czując na swym policzku łzy.- Cofniesz czas i sprawisz, że moja matka nie popełni samobójstwa, bo mnie urodziła?! Bo w taki sposób weszłam Jej w paradę, że wolała się zabić, niżeli mnie wychowywać?! Zrobisz coś?! Nie! Nic nie zrobisz! Ja też nie! Więc bądź łaskaw nie pieprzyć mi jakiś tanich teksów, nie wiedząc, co tak naprawdę dzieje się w moim życiu!- wykrzyczała mu prosto w twarz, ukrywając twarz w dłoniach, zatapiając się we własnych łzach, których na samo wspomnienie, nie umiała zatrzymać ani zatamować.
-Milka…- rozległ się cichutki szept Manuela, który upuścił niechcąco mały bukiecik, który trzymał w dłoniach. W ułamku sekundy znalazł się obok Niej, wtulając Ją delikatnie do siebie, by czuła, że nie jest w tym wszystkim sama. Że może się wypłakać tak po prostu, aby ulżyło. Zrobiło się o wiele lepiej, gdyż wspomnienia nie będą tak strasznie ciążyć… A Thomas? On stał dalej w bezruchu, wpatrując się tępo w bliżej nieokreślony punkt przed sobą. Nie wiedział ja ma postąpić, co powiedzieć. Wszystko wokół nagle stanęło na głowie, a On sam stał pośrodku tego bałaganu, bezradnie rozkładając ręce. Tymczasem, Emilka nadal znajdowała się w ramionach Manuela, który patrzył porozumiewawczo na blondyna. Wzrokiem mówił, że powinien teraz odejść. Odpuścić chociaż na moment, by dziewczyna miała krótką chwilę na ułożenie sobie wszystkiego w głowie, jak i w sercu. Cóż miał jednak zrobić, kiedy Jego ciało ogarnęło sparaliżowanie? W głowie zdawał sobie sprawę, że powinien wyjść. Dać spokój i wstydzić się za swoją nachalność, lecz ciało nie słuchało się rozkazów rozumu. Stał i nadal patrzył przed siebie, czując jak czerwieni się na oczach. Nieco dziwna dla Jego natury reakcja, lecz każda sytuacja jest inna. Czasem mniej kłopotliwa, bywa, że wręcz przeciwnie. Nawet my sami potrafimy zaskoczyć samych siebie…
-Nie musimy iść na to spotkanie- odezwał się Manu, kiedy szloch dziewczyny stracił na swojej sile.
-Nie-jąknęła cichutko, uwalniając się z objęć bruneta, w których trwała.- Idziemy i już. Nie można się łamać przy byle okazji, prawda?- dała lekką sójkę w bok Austriakowi, który posłał Jej subtelny uśmiech.- Podaj mi moją kosmetyczkę- zwróciła się jeszcze raz do Manuela, który posłusznie spełnił Jej prośbę.
-Zostawię Cię samą- powiedział, podając Emilce niebieską kosmetyczkę.- Będę czekał na dole- ruszył przed siebie, ciągnąc lekko za sobą blondyna, który nawet nie ruszył się na chwilę z zajmowanego przez siebie miejsca.
-Wybacz…- jęknął po wyjściu kolegi z reprezentacji. Wzrok Emilii ani razu nie spoczął na sylwetce blondyna. Nadal z precyzją chirurga nakładała warstwę tuszu na swe rzęsy.- Nie chciałem. Nie wiedziałem- ciągnął dalej, lecz Polka w dalszym ciągu nie zwracała na Jego słowa większej uwagi.- Emilka!- Jego głos przybrał nieco poważniejszy ton.- Nie miałem pojęcia… Nie potrafię usprawiedliwić swojego zachowania. Naskoczyłem na Ciebie, bo sądziłem, że kiedy ja Ci wszystko mówię, Ty też powinnaś…- przyznał ze wstydem, karcąc każdym słowem samego siebie. Jednakże, Emilia nadal nie okazała żadnych uczuć. Nic nie powiedziała ani nie obdarzyła blondyna spojrzeniem.- No powiedz coś!- krzyknął zrozpaczony tym, że każde Jego próby kończą się porażką. Chciał, aby Emi w końcu Go dostrzegła. Aby wziął Jej rękę i zapytał, dlaczego są sobie obcy, skoro On czuje, że coś ich łączy. Za każdym razem, gdy próbował latać, spadał. Bez swoich skrzydeł, czuł się taki mały i bezużyteczny…- Odezwij się w końcu!- próbował dalej. -Emi!- wrzasnął, chwytając dziewczynę za ramiona, przy czym wytrącił szminkę, którą Polka trzymała w ręce.- Nie każ mnie, błagam.
-Nie mam Ci nic za złe- odpowiedziała twardo, wyrywając się blondynowi.- Jak mówiłam, Ty nic tutaj nie zdziałasz, co jednak nie zmienia faktu, że nie masz prawa nakazywać mi coś, czego nie chcę robić- powiedziała z wyrzutem, wygrzebując ze szkatułki wisiorek.
-Tak, wiem- przyznał ze skruchą.- Po prostu się o Ciebie troszczę… Stałaś się jak siostra- przyznał, podchodząc bliżej do Polki, delikatnie gładząc Jej rude włosy, które majestatycznie opadały na ramiona.
-W życiu nauczyłam się już, że jeśli sama się o siebie nie zatroszczę, to nikt inny tego nie zrobi, więc niepotrzebne są Twoje starania- oznajmiła ozięble, odwracając się tyłem do chłopaka.- Pomożesz?- zapytała, pokazując Thomasowi złoty wisiorek, który wymagał zapięcia na Jej szyi. Austriak bez słowa zapiął na bladej szyi Polki wisiorek, czując jeszcze bardziej Jej subtelny zapach, który spowodował lekkie zawroty głowy. O dziwo, były one przyjemnym doświadczeniem.
-Naprawdę wyglądasz genialnie…- powtórzył, z podziwem patrząc na Polkę, która czarną, asymetryczną sukienkę, niedługiej długości. Rude włosy doskonale kontrastowały z bladą cerą, a duże, zielone oczy dopełniały Jej wygląd w taki sposób, że śmiało można by rzec, iż każdy detal został przemyślany kilkakrotnie.
-Dziękuję- powiedziała, lustrując wzrokiem Thomasa.- Ty też- dodała, uśmiechając się, po czym nie patrząc na blondyna, wyszła z pokoju, podążając do salonu, gdzie czekał na Nią Manuel. Wraz z pojawieniem się w salonie Emilki, rozległy się gwizdy chłopaków, którzy zawitali na swych ustach szydercze uśmiechu podziwu.
-Idziemy?- podeszła do Manuela, muskając delikatnie Jego policzek. Brunet wziął głęboki wdech, po czym ujął dziewczynę pod rękę, znikając z Nią za drzwiami wyjściowymi.
            Dużą salę, wypełniała po brzegi głośna muzyka, która wprawiała w kołysanie każde z ciał, które znajdowało się w pomieszczeniu. Kolorowe dekoracje oraz stoły wypełnione jedzeniem, przypominały o tym, że jest to poważna impreza, która zostanie w głowach i wspomnieniach wiecznie żywa. A taka na pewno zostanie w Jej pamięci… Bez opamiętania bawiła się wraz z Manuelem. Nieważne czy podbijali parkiet, czy też siedzieli razem przy stoliku, zawzięcie dyskutując. Tematy nie potrafiły im się wyczerpać, a nawet najnudniejszy dotychczas temat, potrafili zmienić w rozmowę wartą poświęcenia swojej uwagi. Czuła się tak, jak jeszcze nigdy nie miała okazji. Zrozumiana. Ważna. Widoczna. Uśmiech nie schodził z Jej twarzy, widząc determinację i serce, kiedy obserwowała poczynania chłopaka na parkiecie, którego pląsy wołały o pomstę do nieba. Mieli tak wiele odmiennych racji, zdań na dany temat, lecz każdy z nich szanował zdanie drugiego. I o to właśnie chodzi. Należy tolerować osoby, które lubią inne rzeczy niż my, choć uważać możemy to za kompletną stratę czasu. Chodzi o to, by poczuć się zrozumianym i nieignorowanym w kontaktach z drugim. Najważniejsze wartości tkwią w szczegółach. Na co dzień nieistotne, okazać może się najważniejszym. Nieistniejące potrzeby, mogą nagle ożyć. Nowe lądy w końcu same się nie odkryją…
-Co Oni tutaj robią?!- krzyknęła pod wpływem chwili, lecz Jej krzyk i tak był niczym w porównaniu do muzyki, która rozbrzmiewała się z okazałych głośników.- Nie wiem co kiedyś im zrobię…- dodała do siebie, ciągnąc za rękaw Manuela, w geście, że powinien teraz podążyć razem za Nią.
-Ona nas zabije- jęknął Stefan, patrząc w rozłoszczone oczy Emilki.
-Przestań- rzucił Gregor, który widząc zbliżającą się do Nich Polkę, rozłożył ręce, by złapać Ją w swoje objęcia, lecz Emilia umiejętnie pokrzyżowała mu plany, zajmując swe miejsce tuż obok Michaela, który patrzył z rozbawieniem na rozczarowany wzrok Gregora.- Już nie chcesz się przytulać?- zapytał, wystawiając język.
-Zamknij się, zanim coś Ci zrobię- warknęła, zakładając swe ręce na piersi.- Czego tutaj chcecie?- zapytała, lustrując wzrokiem każdego z Austriaków.
-Przyszliśmy na imprezę- odpowiedział jak gdyby nigdy nic szatyn, przyciągając do siebie Polkę.- Już nie jesteś chętna do przytulasa?- powiedział nieco ciszej w sposób, aby słyszała to tylko Polka, co ostatecznie mu się nie udało.
-Gregor, koniec cyrków- warknął Thomas, a Jego wkroczenie do rozmowy miało na celu tylko jedno. Oswobodzenie Emilki z ramion Grega.- Wracajmy do domu- dodał, patrząc z powagą na dziewczynę.
-Chyba nie sądzisz, że my będziemy siedzieć sami w domu, a Oni tutaj będą się bawić?!- wyskoczył zirytowany Stefan, który objął rudowłosą ramieniem.- Na pewno znajdzie się tutaj dla nas miejsce- poruszał zabawnie brwiami, wywołując uśmiech na twarzy Polki.
-Emi, my zajmiemy się podrywem, a Wy nie przeszkadzajcie sobie w zabawie. Będzie tak, jakby nas tutaj nie było- odezwał się Michael, który objął delikatnie rudowłosą w talii. Przyjemny dreszcz przeszył Jej ciało.
-Dobrze- odpowiedziała, przymrużając powieki, jednocześnie tkwiąc w niewytłumaczalnym dla Niej transie.- Ale lepiej, żebyście nic nie naknocili, jasne?!- wrzasnęła stanowczo, czując, że Michi wypuścił Ją ze swoich ciepłych i przyjemnych objęć.
-A jak nie, to…?- Gregor ze złośliwością w oczach zbliżył się do Emilki. Od razu poczuła Jego męski zapach. Już w pierwszej chwili mogła utonąć w niesamowitych, czekoladowych tęczówkach. Na samym początku, usłyszała Jego bijące serce, choć wydawało się to niemożliwe…
-Ręka, noga, mózg na ścianie!- zwróciła się żartobliwie do każdego z Austriaków, po czym chwyciła za rękę Michaela, który już po chwili szedł za Polką w stronę parkietu.- Ale za to wisisz mi taniec- powiedziała, co słyszalne tylko dla blondyna, który posłał Polce uśmiech, którego Ona nieustannie potrafiła odwzajemniać.
-Wystawiła Cię- oznajmił z uśmiechem na ustach Stefan, obejmując Manuela ramieniem.
-Nic straconego- powiedział, wzruszając ramionami.- Jak nie ta, to tamta. Stefcio, co powiesz na tamte dwie, które stoją obok sceny? Tak, te w czerwonych sukienkach- wyjaśnił, wskazując na dwie brunetki, które były niemal identyczne, lecz odróżniał Je tylko wzrost.
-Mierzycie nisko- wtrącił się Gregor, wypychając się przed kolegów.- Widzicie tę blondynę?- wskazał na wysoką blondynkę, która ubrana była w małą czarną. Jej czarne oczy, będące niczym węgielki, wyróżniały się z tłumu.- A Ty, Morgenstern, z którą się dziś zabawiasz?- zapytał, odwracając się w stronę przyjaciela.
-Aśka- odpowiedział krótko, patrząc na szatynkę, która zmierzała w ich kierunku, niosąc ze sobą sporą tacę, na której znajdowały się napoje.
-Byłem pierwszy!- wyrwał się szatyn, pokazując na swej twarzy grymas zazdrości.
-Wybrałeś tamtą blondynę- oznajmił spokojnie, wskazując na blondynkę, która stać miała się „celem” Gregora.
-Na dzisiaj- odpowiedział, jakby to była oczywista oczywistość.- Dobrze wiesz jak to wszystko wygląda, Thomas- zagrzmiał stanowczo, nie zauważając, że Aśka przechodzi właśnie obok Nich, jedynym ruchem z gracją, omijając ich dwójkę, lecz gdy znalazła się w linii prostej ze Stefanem, który z kolei również chciał ruszyć przed siebie, nie zauważając Aśki, przypadkowo wszedł na szatynkę, która zaliczyła bolesne zderzenie z podłogą. Na domiar złego, z Jej ręki zaczęła sączyć się krew, gdyż szło ze zbitych szklanek, przebiło skórę szatynki. Najgorszą konsekwencją nieuwagi Stefana, była nienaturalnie wygięta noga Aśki, która prawdopodobnie została złamana. Natychmiastowo wszyscy zgromadzeni znaleźli się obok Asi, próbując udzielić Jej pomocy.
-O nie…- jąknęła Emilka, patrząc porozumiewawczo na Michaela.
-To mi pachnie Stefanem- odrzekł, ruszając w stronę chłopaków, trzymając Polkę za rękę.
-Co Wy narobiliście?!- krzyknęła cicho, zbliżając się do Austriaków, którzy stali na boku, bacznie przyglądając się temu, w jaki sposób pomoc udzielana jest Aśce.
-Od razu my…- powiedział smutno Stefan, spuszczając wzrok na podłogę.
-Nieźle Ją załatwiłeś…- powiedziała, umiejscawiając swój wzrok na sylwetce Aśki, której ręka była właśnie opatrywana.- Ja wiem, że Jej nie lubisz, ale żeby od razu tak Jej to okazywać?- rzuciła, nadal patrząc na Aśkę i tłum ludzi, który się wokół Niej znajdował.- Dobra, teraz dyskretnie się ulatniamy- szepnęła, wracając wzrokiem do Austriaków, na których twarzach zobaczyli przejęcie, co jakże bardzo Ją uraziło. Możliwe, że nawet zabolało… Tylko czemu? Bo zależało im na Aśce?
-I tylko tyle?!- zirytował się Gregor, zatrzymując rudowłosą.- Ręka, noga, mózg na ścianie. Nie pamiętasz?- przypomniał, patrząc na zakłopotanego Stefana.
-Zamknij się- ściszyła swój głos do szeptu, po czym wybuchła śmiechem, który  trudem opanowała.- Od dawna planowałam to zrobić, ale z marnym skutkiem. Stefan jest moim idolem- kąciki ust reszty skoczków wykrzywiły się w uśmiech, lecz widać było, że usilnie próbowali walczyć z parsknięciem nieoczekiwanego, donośnego śmiechu.- Chodźmy- rzuciła, podążając w stronę wyjścia.
-A Wy dokąd?- usłyszeli za swoimi plecami donośny baryton, w którym pełno było złości i żalu. Odwróciła się na pięcie, doskonale poznając głos, który właśnie do Niej przemawiał.
-Do domu- odpowiedziała pewnie, patrząc bez ani jednego mrugnięcia na niewysokiego bruneta.- Zrobiło się nieco tłoczno.
-Żartujesz?!- ruszył szybkim krokiem w stronę rudowłosej, posiadając żądzę mordu w swoich niebieskich tęczówkach. Wszystko to doskonale zauważył Thomas, które pod wpływem impulsu wyskoczył przed szereg, zasłaniając sobą Emilkę.
-Thomas, spokojnie- powiedziała łagodnie, odsuwając się od blondyna, jednocześnie delikatnie gładząc ramię chłopaka, by wiedział, że ma sytuację pod kontrolą.
-Jak szlachetnie- zadrwił, powodując, że niemal w tym samym momencie Polka wymierzyła w Jego policzek siarczyste uderzenie.
-Zamilcz- warknęła stanowczo, z zawziętością patrząc na każdy ruch bruneta.- Jesteś tylko nic nieznaczącym pionkiem w grze o tych tam- wskazała na grupkę ludzi, którzy stali obok Aśki.- Myślisz, że podlizując im się na każdym kroku…- nie dokończyła. Nie potrafiła opisać poczynań chłopaka, które zauważyła już we wczesnych latach szkolnych.- Właściwie, po co to robisz?- zapytała z wyrzutem.- Mam Ci przypomnieć, kto w gimnazjum latał za „Strusim jajem” albo z kim całowałeś się pod koszem do koszykówki?- zaśmiała się bezwzględnie.- No już, pochwal się.
-To Ty powinnaś tutaj zamilczeć- warknął rozdrażniony.- Ten tutaj- wskazał palcem na Stefana- zranił Aśkę. Myślisz, że może tak sobie po prostu odejść?- dodał, patrząc na Stefana, po czym splunął gdzieś na bok. Wewnątrz Emilki zawrzało. Gwałtownie podeszła do bruneta, składając kolejne uderzenie na Jego policzku, a kiedy zorientowała się, że spojrzenie chłopaka ląduje na Jej osobie, szybko uniosła swoje kolano, urażając „męskość” bruneta.
-Ten tutaj, jak Go nazwałeś- zaczęła- jest moim przyjacielem. Nic nie zrobił, to wszystko tutaj jest jedynie nieszczęśliwym przypadkiem, a Ty jak zawsze myślisz, że kiedy zaczniesz podskakiwać do słabszej, coś ugrasz- zaśmiała się sarkastycznie, zadając chłopakowi jeszcze jednego kopniaka.
-Przestańcie!- krzyknęła Aśka.- Emi ma rację. To wszystko, to po prostu przypadek, a Ty Miłosz niewiadomo czego chcesz od chłopaków- wykrzywiła swoje usta w uśmiech, który posłała Austriakom, którzy z kolei nie zauważyli nawet, kiedy Emilia opuściła salę. Wszyscy równo odwzajemnili gest, po czym ruszyli śladami rudowłosej.
            -Ty tutaj?- zapytał Manu, siadając obok Emi, gdy ta w salonie oglądała film lecący w telewizji. Tuż obok Niej przysiadła reszta chłopaków, lecz w ich grupie nie było jedynie Thomasa.
-Tak- odpowiedziała, jednocześnie wcinając kolejną łyżkę lodów czekoladowych.
-Nawet się nie podzielisz?- Gregor objął Polkę ramieniem, wyciągając z Jej ręki łyżkę, którą On sam niedługo napełnił lodami i spożył.
-Tobie nie wolno- burknęła, odbierając posrebrzaną łyżkę szatynowi.
-Milka, dziękuję- odezwał się Stefan, siadając na kolanach Emilii.- Wstawiłaś się za mną… To…- nie potrafił znaleźć słowa, które określiłoby to, co właśnie czuł.
-Milka…- powtórzyła po Stefanie, wykrzywiając swoje usta w ciepły uśmiech.- Lubię, kiedy tak do mnie mówicie…- powiedziała nieobecna.
-W takim razie, Milcia, co w ogóle powiedziałaś tamtemu typowi?- zapytał Manu.
-Kiedy?- zapytała, chcąc wymigać się od niewygodnego tematu.
-Wtedy, kiedy Go kopnęłaś, Ty moja wojowniczko- wymruczał Gregor, uśmiechając się szeroko. Nie potrafiła nie uśmiechnąć się, kiedy widziała Jego słodki i promienny uśmiech, który potrafił być promyczkiem pośród ciemności.
-Nie Twoja- przypomniała, wsadzając kolejną łyżkę lodów do swej buzi.- Ogólnie chodziło o to, że teraz zgrywa snobistycznego pajaca, który myśli, że jest fajny, a sam nie pamięta, kiedy uganiał się za „Strusim jajem”- streściła.- A później, nieładnie zwrócił się do Stefcia, więc mu się należało- cmoknęła delikatnie policzek Stefana, posyłając mu „oczko”.- A teraz możesz zejść z moich kolan?
-Co to, to „Strusie jajo”?- dopytał Michael, który prześwietlał Ją swymi nieziemskimi oczami.
-Ja- odpowiedziała łagodnie, kolejny raz przełykając porcję lodów.
-Teraz to nic z tego nie rozumiem- kolejny raz zabrał głos Gregor. Westchnęła.
-Stare dzieje- za wszelką cenę chciała uniknąć odpowiedzi, lecz widząc karcące i zaciekawione oczy chłopaków, zmuszona była wyjaśnić wszystko od A do Z.- Ja i Miłosz mieliśmy się ku sobie w czasach szkolnych… Tyle, że bardzo przeszkadzał mu kolor moich włosów i kiedy przestałam przyjaźnić się z Aśką, wystawił mnie- wzruszyła ramionami.- Tyle.
-Twoja pierwsza miłość- ćwierknął nad uszami Stefan, mrugając zalotnie do Polki.
-Przestań- parsknęła.- Ale przyznam, że sentyment został…- powiedziała ponuro, opuszając swój wzrok na dół.- Byłam dla Niego tylko drogą do jakiejś bezsensownej popularności, z której nigdy i tak nic nie będzie miał… Szkoda, że tych miłych wspomnień nie da się zapomnieć…
-To masz jakieś miłe wspomnienia, związane z tym typem?- wykrztusił Gregor, łykając kolejną porcję lodów z kubeczka Emilki.
-Pierwsze pocałunki, zbliżenia…- powiedziała wstydliwie.- No cóż… Teraz nie ma nawet czego wspominać- wstała na równe nogi, klaskając w swe dłonie.- A Ty Stefcio, dobrze zrobiłeś- zwróciła się do zaskoczonego Austriaka.- Przynajmniej nie będę musiała znosić Jej gęby w pracy, przez najbliższe dni- dopowiedziała, wyjaśniając swą wymuszoną radość chłopakom. Chwilę po Jej słowach, drzwi otworzyły się, by potem zaraz zamknąć się z trzaskiem. Do środka wszedł Thomas, a u Jego boku stała blondynka w czarnej sukience. Wzrostem sięgała blondyna, który z zachłannością obserwował każdy Jej ruch. Każdy ze zgromadzonych, odprowadził parę blondynowatych na górę po schodach. Ona w ostatniej chwili odwróciła swój wzrok. Poczuła, jakby ktoś kopnął Ją w brzuch. Zmieszała się nieco, bez słowa zmierzając do swojego pokoju, by ukryć uczucia, które malowały się na Jej twarzy…

Drogi pamiętniku!
Dziś zostałam pozbawiona ostatniego blasku… Brak słońca, a nie ma nikogo, kto mógłby rozjaśnić tą wieczną noc w moim życiu.
Dokąd mam iść? Jak wybrnąć z zaangażowania, w które tak żałośnie i łatwo weszłam? Najpierw Thomas, przy którym powiedziałam o kilka słów za dużo… A nawet zdecydowanie za dużo… Nie powinien wiedzieć nikt. Prawda jest taka, że nawet ja… Źle się czuję z tym, że miał w swoich słowach tak wiele racji. Traktuję Go ozięble, a On przelewa na mnie tak wiele swojego ciepła… Zaufał mi. Ja Jemu chyba też, ale nie mam jeszcze pewności.
Na pewno, nie po tym co dziś zobaczyłam. Kiedy zobaczyłam Go tak uśmiechniętego, usatysfakcjonowanego, pożądliwego przy boku Anki, poczułam dziwne ukłucie w sercu… Nie wiem czemu, nie mam pojęcia. Niszczy mnie to… To wszystko jest tak dziwne. Nie na ludzki rozum… A przynajmniej nie na mój.
Kto jeszcze? Manuel. Tak cudownie czułam się w Jego towarzystwie. Nie umiem sprecyzować dokładnie tego, co czułam, lecz to było tak wspaniałe… I zaimponował mi. Kiedy Thomas stał jak wryty, On pocieszył. Był przy mnie. Spełnił jedno z marzeń… Tak, tych moich banalnych, bezsensownych i żenujących marzeń, o których wiedzą tylko kartki tego pamiętnika…
A Miłosz… Ha, znowu wszystkie wspomnienia wróciły. Tym razem jednak nie te bolesne. Przyjemne, aczkolwiek pomieszane z nutką bólu. W końcu wykorzystał mnie, bo przyjaźniłam się z Aśką.
Dziewczyną, którą w tak zawodowy sposób załatwił Stefan. Moja złośliwa, lubiąca zemstę, strona raduje się jak dziecko. Tak miły widok. Karma w końcu wróciła, ale… Zmartwiłam się. Widziałam grymas bólu na Jej twarzy. Krew, która sączyła się dosyć okazale… Noga, która prawdopodobnie została złamana… Mimo że wiem, iż przyjaźń nasza i tak jest tuż doszczętnie zniszczona, coś zostało. Niezauważalnego, słabego, a jednak… Pewna blizna, przypomina ciągle o tym co było. Jak było… Dziwny dzień…
 Oj, dziwny. Na dodatek- mało Jego.
Za mało…
______________________________

Wybaczcie mi te flaki z olejem, proszę!
Ale musiałam… Musiałam jakoś zapchać dziurę, jednakże w następnym rozdziale obiecuję, wręcz przysięgam, pewien przełom.
Będzie to rozdział, od którego wszystko się tak naprawdę zacznie. ^^
Jeszcze raz przepraszam!
A tutaj? Ha! Amorów ciąg dalszy. :) Tak, jedna z Was strzeliła w samo sedno. Pojawił się nawet Manu. Ale to dopiero początek!

7 komentarzy:

  1. Przeczytałam , i tak ubóstwiam Gregora , że moje słowa tego nie opiszą kochana!
    Jest nieziemski! Taki kochany pewniak i zgrywus , a Stefan?!
    Akcja z Aśką bezcenna , ale szkoda mi koleżanki bo jak wiesz uwielbiam ją!
    Twórczości nie skomentuje , bo wiesz od dawna , że uważam Cię i Twoje teksty za wzór do naśladowania!
    Czekam na kolejny.
    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  2. To nie flaki! To naprawdę intrygujący rozdział.
    Mnie pochłonął w całości. :)
    Na początku byłam nieco zła na Emilke. W stosunku do Thomasa zachowywała się nalrawdę oschle. Teraz jestem zła na niego. Przyprowadza sobie nowo poznane panienki i zadowolony z życia.
    Emilka jest zagubiona w swoich uczuciach. Świetnie ką rozumiem.
    Poniekąd przez jej mieszane uczucia nie wiem czego spodziewać się w kolejnych rozdziałach. :)
    Nie pozostaje mi nic innego jak czekać, więc czekam! ♥
    Buziaki! :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Wciąż się zastanawiam , kogo tu jeszcze dodasz. Może przybędzie Kofler, który namiesza w uczuciach Emi. Nie dobra to tylko moja głupia wyobraźnia. A co do rozdziału świetny , i ten wypadek Aśki no Stefan się postarał. Buziaki i do następnego;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Trafiłam!! HA! Jestem mistrzem strzelców! :)
    Nie szkoda mi Aśki - przepraszam. Tak jest i chyba nic tego nie zmieni.
    A całość super :D
    Co ten Thomas wyprawia? Jaka znowu Anka?! Pfffff! Nie ładnie :P
    Czekam niecierpliwie na następny.
    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Oj ten Thomas ;p przyprowadza sobie nowo poznane panie i co zadowolony. Oj nie ładnie. Wkurzyłam się na niego :3 haha :*
    A co do całego to cudoo <3
    Czekam za kolejnymi :* Ciekawe co będzie w następnym :O juz się nie mogę doczekać :3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. To dopiero piąte zaklęcie, a ja już jestem zaczarowana *.*
    Dobrze rozumiem Toma. Bardzo, ale to bardzo chce się przybliżyć do Emi, ale ona mu to uniemożliwia ;cc
    Ale dobrze, że chociaż z córeczką mu pomogła :D Bardzo nie lubię, kiedy się kłócą. Jest wtedy tak jakoś... No smutno :((
    Czekam na następny i pozdrawiam ♥

    OdpowiedzUsuń
  7. Wkurzył mnie Thomas. Zdecydowanie przesadził i nie powinien mieć pretensji do Emi o to, że nie chciała mu powiedzieć wszystkiego. Jej jest po prostu ciężko, ale może właśnie szczera rozmowa jej pomoże?
    No to się porobiło z Aśką! Szczerze mówiąc bardzo ładnie się zachowała nie zwalając winy na Austriaków :)
    Gregor *-* dlaczego on jest taki czarujący, noo? Za każdym razem jak czytam Twoje opisy o nim mam ciaaaary <3
    Fajnie, że Emi znalazła wspólny język z Manuelem, może to akurat on okaże się tutaj najważniejszym pionkiem? Zobaczymy :)

    Rozdział cudowny! Oczarowałaś mnie początkiem.

    Pozdrawiam i czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń