„Nie
wiesz, czy w ogóle coś do niego czujesz, ale myślisz o nim cały czas.
To jest
piękne…”
Nigdy nie wymagajmy od drugiej osoby
tego, aby nas uszczęśliwiła. Szczęście zależy od osobistego, wewnętrznego
nastawienia i każdy sam za nie odpowiada. Nadanie definicji jest kwestią
indywidualną, odmienną dla każdego człowieka. Sąsiad, znajoma, przyjaciółka-
każde z nich ma inne wyobrażenie dotyczące szczęścia. Każde z nich inaczej
podchodzi do spraw związanych ze szczęścia. Inni łypią zachłanne i głębokie
łyki dobrej doli, inni zaś delikatnie i z umiarem smakują szczęścia,
jednocześnie bojąc się, że już niedługo wymknąć może im się z rąk. Znajdujemy
się odgrodzeni ścianami w ciasnych i ciemnych pomieszczeniach, kiedy strach
blokuje naszą szansę na szczęście. Granice tego co możliwe ustalona jest jednak
w naszych głowach. Mogą zatrzymać tylko te ściany, które stawiamy sami… Tak
naprawdę sami utrudniamy sobie drogę do zwycięstwa. Zwycięzcą nie zawsze jest
ten najlepszy, który koniecznie zdobywa najlepszą, pierwszą nagrodę. Zwycięzcą
jest ten człowiek, który próbuje coś zmienić w sobie i swoim życiu, przełamując
przede wszystkim strach i podejścia do otaczającego nas świata, pomimo
wszelkich trudności. Człowiek, który stawia powolne, pojedyncze kroki,
jednocześnie przekraczając swe słabości i lęki, wraz z ograniczeniami, wygrywa
coś najcenniejszego, niż ludzie, którzy bez problemu biegną szybkim tempem.
-Ślicznie
wyglądasz- usłyszała za swoimi plecami. Wzdrygnęła się lekko, natychmiastowo
obracając się w stronę gościa, który niezauważalnie wszedł do Jej pokoju.
Uśmiechnęła się subtelnie, lecz Jej uśmiech traktować można było również jako
akt strachu, czy chęci jak najszybszego wybrnięcia z sytuacji, w którą jeszcze
do końca nie weszła…
-Puka
się…- rzuciła, odwracając wzrok od sylwetki blondyna, który teraz zachłannie
się Jej przyglądał. Jakby chciał każdy milimetr Jej ciała zachować w pamięci na
zawsze. Czuła wzrok Austriaka na swojej osobie, co wywoływało u Niej niemałe
zakłopotanie.
-Gdybym
zapukał, nie wpuściłabyś mnie tak jak wczoraj- powiedział mniej rozmarzonym głosem,
zbliżając się do dziewczyny, jednocześnie z uwagą obserwując ich wspólne
odbicie w lustrze.- Chciałem Ci po prostu podziękować- oznajmił łagodnie,
uśmiechając się do Emilki. Ta zaś obróciła się na pięcie, lądując prosto w
ramionach blondyna. Czuła Jego dotyk i zapach. Jej kark przeszył przyjemny
dreszcz. Na Jej twarzy pojawiło się jeszcze większe zakłopotanie, a w głowie
zaczęło snuć się jeszcze więcej czarnych scenariuszy, mimo że serce przybrało
dzikie tempo galopu. Nie mogąc wykrztusić z własnego gardła ani słowa, posłała
jedynie chłopakowi pytające spojrzenie.- Kristina nie wyjedzie- powiedział,
poszerzając swój uśmiech o kolejne cale.- Dzięki Tobie- dodał, nieznacznie
zbliżając się do Polki, przez co dzieliły ich tylko marne milimetry. Czuła Jego
oddech i jeszcze intensywniej słodki zapach. Z bliska Jego oczy stały się
jeszcze bardziej niebieskie, a dotyk z sekundy na sekundę przybierał
drapieżniejszy charakter.
-Wcale
nie- powiedziała, gwałtownie odsuwając się od chłopaka. By zachować bezpieczną
odległość i więcej nie narażać się na bliskość blondyna, zajęła swe miejsce na
małej pufie w drugim kącie pokoju.- Ja nic nie zrobiłam. Kiristina być może
tylko chciała się chwilę z Tobą podrażnić, mówiąc, że wyjedzie z Lilly do
Hiszpanii.
-Nieprawda-
powiedział pewny siebie, podejmując kolejne kroki, które miały na celu
zbliżenie się do Emilii.- Wracając do wczorajszej nocy…- zaczął, wywołując u
rudowłosej zawroty głowy.- Co się stało? Czemu tak nagle wybiegłaś?
-To
moja sprawa- oznajmiła ozięble, odwracając swój wzrok od zdeterminowanej
sylwetki Thomasa. Kolejny raz robiła coś, czego będzie żałować. Przez co,
będzie mieć wyrzuty sumienia… Mimo świadomości i tak nie potrafiła inaczej…
-I
Gregora- bąknął, nie spowalniając swojego kroku, którym zmierzał w stronę
Emilki.
-O
co Ci chodzi?- zerwała się szybko na równe nogi, z zawziętością patrząc na
blondyna, który obserwował każdy Jej ruch, reakcję, analizował słowo po słowie,
jakby chciał dokonać jakiegoś odkrycia.
-O
nic- wzruszył obojętnie ramionami, zatrzymując się tuż przed dziewczyną. Ich
wzroki na chwilę stały się jednością. Były dokładnie takie same, a przynajmniej
wyrażające identyczne uczucia.- Zastanawiam się po prostu, na jaką ironię stać
jeszcze życie- dokończył, opierając się rękami o ścianę, jednocześnie zamykając
w „klatce” Emi.
-Możesz
jaśniej?- wydusiła, momentalnie schylając się, aby wydostać się z uścisku
Morgensterna, co ostatecznie Jej się udało.- Dzisiaj jesteś jakiś dziwny-
dopowiedziała, będąc już za plecami chłopaka, którego pięści zacisnęły się.
-Mówię
Ci absolutnie wszystko, co związane jest z moimi problemami prywatnymi, choć
jesteś całkowicie obcą mi osobą- odwrócił się na pięcie, po czym chwycił Polkę
za ramiona, by zmuszona była patrzeć mu prosto w oczy.- A Ty nie chcesz
powiedzieć mi kompletnie nic. Szczerość za szczerość. Nie sądzisz, że tak
powinno to wyglądać?- mówił gorzko.
-Trzeba
było nie mówić nic, jeśli Ci to nie pasowało- wyrwała się, próbując utrzymać
swe nerwy na wodzy.- Nie prosiłam się o Ciebie i Twoje kłopoty w moim życiu,
uwierz mi- dodała, powoli tracąc kontrolę nad swoim ciałem i umysłem, który
filtrował to, co Polka powiedzieć powinna, a co niekoniecznie.- Nie rozumiem
skąd te dzikie pretensje.
-Powiedziałem
Ci o wszystkim, bo uważam Cię za osobę, której można zaufać!- odpowiedział
krzykiem, który można zakwalifikować pod rodzaj krzyku rozpaczy.
-Nie
znasz mnie- zauważyła.- Nie można ocenić tego po zaledwie kilku dniach marnej
znajomości- opadła na łóżko, zakładając ręce na piersi.
-Czemu
udajesz kogoś, kim nie jesteś?- zapytał, siadając bezradnie przy boku
rudowłosej.-Mam wrażenie, że wszystko co teraz mówisz, robisz, to tylko tania
maska, by mnie od siebie odepchnąć-ich spojrzenia ponownie się spotkały, lecz
tym razem było one inne. Obnażone ze wszelakich uczuć. Bez masek. Bez udawania.
Bez niczego, co miałoby skomplikować ich wzajemne relacje. Pragnęli siebie
nawzajem, jeszcze tego nie wiedząc?
-Przestań-
wstała, nie chcąc uronić ani jednej łzy, czego czuła, że jest blisko.- Nie
umiem rozmawiać o swoich problemach. Chcę pomagać innym, tak. Ale mnie nie da
się pomóc. Są rzeczy, z którymi musimy sobie poradzić sami- próbowała
załagodzić sytuację.
-A
może jednak mógłbym Ci pomóc- wstał delikatnie, nie spodziewając się następnej
reakcji ze strony Polki.
-W
czym masz mi pomóc?!- wybuchła natychmiast, czując na swym policzku łzy.-
Cofniesz czas i sprawisz, że moja matka nie popełni samobójstwa, bo mnie
urodziła?! Bo w taki sposób weszłam Jej w paradę, że wolała się zabić, niżeli mnie
wychowywać?! Zrobisz coś?! Nie! Nic nie zrobisz! Ja też nie! Więc bądź łaskaw
nie pieprzyć mi jakiś tanich teksów, nie wiedząc, co tak naprawdę dzieje się w
moim życiu!- wykrzyczała mu prosto w twarz, ukrywając twarz w dłoniach,
zatapiając się we własnych łzach, których na samo wspomnienie, nie umiała
zatrzymać ani zatamować.
-Milka…-
rozległ się cichutki szept Manuela, który upuścił niechcąco mały bukiecik,
który trzymał w dłoniach. W ułamku sekundy znalazł się obok Niej, wtulając Ją
delikatnie do siebie, by czuła, że nie jest w tym wszystkim sama. Że może się
wypłakać tak po prostu, aby ulżyło. Zrobiło się o wiele lepiej, gdyż
wspomnienia nie będą tak strasznie ciążyć… A Thomas? On stał dalej w bezruchu,
wpatrując się tępo w bliżej nieokreślony punkt przed sobą. Nie wiedział ja ma
postąpić, co powiedzieć. Wszystko wokół nagle stanęło na głowie, a On sam stał
pośrodku tego bałaganu, bezradnie rozkładając ręce. Tymczasem, Emilka nadal
znajdowała się w ramionach Manuela, który patrzył porozumiewawczo na blondyna.
Wzrokiem mówił, że powinien teraz odejść. Odpuścić chociaż na moment, by
dziewczyna miała krótką chwilę na ułożenie sobie wszystkiego w głowie, jak i w
sercu. Cóż miał jednak zrobić, kiedy Jego ciało ogarnęło sparaliżowanie? W
głowie zdawał sobie sprawę, że powinien wyjść. Dać spokój i wstydzić się za
swoją nachalność, lecz ciało nie słuchało się rozkazów rozumu. Stał i nadal
patrzył przed siebie, czując jak czerwieni się na oczach. Nieco dziwna dla Jego
natury reakcja, lecz każda sytuacja jest inna. Czasem mniej kłopotliwa, bywa,
że wręcz przeciwnie. Nawet my sami potrafimy zaskoczyć samych siebie…
-Nie
musimy iść na to spotkanie- odezwał się Manu, kiedy szloch dziewczyny stracił
na swojej sile.
-Nie-jąknęła
cichutko, uwalniając się z objęć bruneta, w których trwała.- Idziemy i już. Nie
można się łamać przy byle okazji, prawda?- dała lekką sójkę w bok Austriakowi,
który posłał Jej subtelny uśmiech.- Podaj mi moją kosmetyczkę- zwróciła się
jeszcze raz do Manuela, który posłusznie spełnił Jej prośbę.
-Zostawię
Cię samą- powiedział, podając Emilce niebieską kosmetyczkę.- Będę czekał na
dole- ruszył przed siebie, ciągnąc lekko za sobą blondyna, który nawet nie
ruszył się na chwilę z zajmowanego przez siebie miejsca.
-Wybacz…-
jęknął po wyjściu kolegi z reprezentacji. Wzrok Emilii ani razu nie spoczął na
sylwetce blondyna. Nadal z precyzją chirurga nakładała warstwę tuszu na swe
rzęsy.- Nie chciałem. Nie wiedziałem- ciągnął dalej, lecz Polka w dalszym ciągu
nie zwracała na Jego słowa większej uwagi.- Emilka!- Jego głos przybrał nieco
poważniejszy ton.- Nie miałem pojęcia… Nie potrafię usprawiedliwić swojego
zachowania. Naskoczyłem na Ciebie, bo sądziłem, że kiedy ja Ci wszystko mówię,
Ty też powinnaś…- przyznał ze wstydem, karcąc każdym słowem samego siebie.
Jednakże, Emilia nadal nie okazała żadnych uczuć. Nic nie powiedziała ani nie
obdarzyła blondyna spojrzeniem.- No powiedz coś!- krzyknął zrozpaczony tym, że
każde Jego próby kończą się porażką. Chciał, aby Emi w końcu Go dostrzegła. Aby
wziął Jej rękę i zapytał, dlaczego są sobie obcy, skoro On czuje, że coś ich
łączy. Za każdym razem, gdy próbował latać, spadał. Bez swoich skrzydeł, czuł
się taki mały i bezużyteczny…- Odezwij się w końcu!- próbował dalej. -Emi!-
wrzasnął, chwytając dziewczynę za ramiona, przy czym wytrącił szminkę, którą
Polka trzymała w ręce.- Nie każ mnie, błagam.
-Nie
mam Ci nic za złe- odpowiedziała twardo, wyrywając się blondynowi.- Jak
mówiłam, Ty nic tutaj nie zdziałasz, co jednak nie zmienia faktu, że nie masz
prawa nakazywać mi coś, czego nie chcę robić- powiedziała z wyrzutem,
wygrzebując ze szkatułki wisiorek.
-Tak,
wiem- przyznał ze skruchą.- Po prostu się o Ciebie troszczę… Stałaś się jak
siostra- przyznał, podchodząc bliżej do Polki, delikatnie gładząc Jej rude
włosy, które majestatycznie opadały na ramiona.
-W
życiu nauczyłam się już, że jeśli sama się o siebie nie zatroszczę, to nikt
inny tego nie zrobi, więc niepotrzebne są Twoje starania- oznajmiła ozięble,
odwracając się tyłem do chłopaka.- Pomożesz?- zapytała, pokazując Thomasowi
złoty wisiorek, który wymagał zapięcia na Jej szyi. Austriak bez słowa zapiął
na bladej szyi Polki wisiorek, czując jeszcze bardziej Jej subtelny zapach,
który spowodował lekkie zawroty głowy. O dziwo, były one przyjemnym
doświadczeniem.
-Naprawdę
wyglądasz genialnie…- powtórzył, z podziwem patrząc na Polkę, która czarną,
asymetryczną sukienkę, niedługiej długości. Rude włosy doskonale kontrastowały
z bladą cerą, a duże, zielone oczy dopełniały Jej wygląd w taki sposób, że
śmiało można by rzec, iż każdy detal został przemyślany kilkakrotnie.
-Dziękuję-
powiedziała, lustrując wzrokiem Thomasa.- Ty też- dodała, uśmiechając się, po
czym nie patrząc na blondyna, wyszła z pokoju, podążając do salonu, gdzie
czekał na Nią Manuel. Wraz z pojawieniem się w salonie Emilki, rozległy się
gwizdy chłopaków, którzy zawitali na swych ustach szydercze uśmiechu podziwu.
-Idziemy?-
podeszła do Manuela, muskając delikatnie Jego policzek. Brunet wziął głęboki
wdech, po czym ujął dziewczynę pod rękę, znikając z Nią za drzwiami
wyjściowymi.
Dużą salę, wypełniała po brzegi
głośna muzyka, która wprawiała w kołysanie każde z ciał, które znajdowało się w
pomieszczeniu. Kolorowe dekoracje oraz stoły wypełnione jedzeniem, przypominały
o tym, że jest to poważna impreza, która zostanie w głowach i wspomnieniach
wiecznie żywa. A taka na pewno zostanie w Jej pamięci… Bez opamiętania bawiła
się wraz z Manuelem. Nieważne czy podbijali parkiet, czy też siedzieli razem
przy stoliku, zawzięcie dyskutując. Tematy nie potrafiły im się wyczerpać, a
nawet najnudniejszy dotychczas temat, potrafili zmienić w rozmowę wartą poświęcenia
swojej uwagi. Czuła się tak, jak jeszcze nigdy nie miała okazji. Zrozumiana.
Ważna. Widoczna. Uśmiech nie schodził z Jej twarzy, widząc determinację i
serce, kiedy obserwowała poczynania chłopaka na parkiecie, którego pląsy wołały
o pomstę do nieba. Mieli tak wiele odmiennych racji, zdań na dany temat, lecz
każdy z nich szanował zdanie drugiego. I o to właśnie chodzi. Należy tolerować
osoby, które lubią inne rzeczy niż my, choć uważać możemy to za kompletną
stratę czasu. Chodzi o to, by poczuć się zrozumianym i nieignorowanym w
kontaktach z drugim. Najważniejsze wartości tkwią w szczegółach. Na co dzień
nieistotne, okazać może się najważniejszym. Nieistniejące potrzeby, mogą nagle
ożyć. Nowe lądy w końcu same się nie odkryją…
-Co
Oni tutaj robią?!- krzyknęła pod wpływem chwili, lecz Jej krzyk i tak był
niczym w porównaniu do muzyki, która rozbrzmiewała się z okazałych głośników.-
Nie wiem co kiedyś im zrobię…- dodała do siebie, ciągnąc za rękaw Manuela, w
geście, że powinien teraz podążyć razem za Nią.
-Ona
nas zabije- jęknął Stefan, patrząc w rozłoszczone oczy Emilki.
-Przestań-
rzucił Gregor, który widząc zbliżającą się do Nich Polkę, rozłożył ręce, by
złapać Ją w swoje objęcia, lecz Emilia umiejętnie pokrzyżowała mu plany,
zajmując swe miejsce tuż obok Michaela, który patrzył z rozbawieniem na
rozczarowany wzrok Gregora.- Już nie chcesz się przytulać?- zapytał,
wystawiając język.
-Zamknij
się, zanim coś Ci zrobię- warknęła, zakładając swe ręce na piersi.- Czego tutaj
chcecie?- zapytała, lustrując wzrokiem każdego z Austriaków.
-Przyszliśmy
na imprezę- odpowiedział jak gdyby nigdy nic szatyn, przyciągając do siebie
Polkę.- Już nie jesteś chętna do przytulasa?- powiedział nieco ciszej w sposób,
aby słyszała to tylko Polka, co ostatecznie mu się nie udało.
-Gregor,
koniec cyrków- warknął Thomas, a Jego wkroczenie do rozmowy miało na celu tylko
jedno. Oswobodzenie Emilki z ramion Grega.- Wracajmy do domu- dodał, patrząc z
powagą na dziewczynę.
-Chyba
nie sądzisz, że my będziemy siedzieć sami w domu, a Oni tutaj będą się bawić?!-
wyskoczył zirytowany Stefan, który objął rudowłosą ramieniem.- Na pewno
znajdzie się tutaj dla nas miejsce- poruszał zabawnie brwiami, wywołując
uśmiech na twarzy Polki.
-Emi,
my zajmiemy się podrywem, a Wy nie przeszkadzajcie sobie w zabawie. Będzie tak,
jakby nas tutaj nie było- odezwał się Michael, który objął delikatnie rudowłosą
w talii. Przyjemny dreszcz przeszył Jej ciało.
-Dobrze-
odpowiedziała, przymrużając powieki, jednocześnie tkwiąc w niewytłumaczalnym
dla Niej transie.- Ale lepiej, żebyście nic nie naknocili, jasne?!- wrzasnęła
stanowczo, czując, że Michi wypuścił Ją ze swoich ciepłych i przyjemnych objęć.
-A
jak nie, to…?- Gregor ze złośliwością w oczach zbliżył się do Emilki. Od razu
poczuła Jego męski zapach. Już w pierwszej chwili mogła utonąć w niesamowitych,
czekoladowych tęczówkach. Na samym początku, usłyszała Jego bijące serce, choć
wydawało się to niemożliwe…
-Ręka,
noga, mózg na ścianie!- zwróciła się żartobliwie do każdego z Austriaków, po
czym chwyciła za rękę Michaela, który już po chwili szedł za Polką w stronę
parkietu.- Ale za to wisisz mi taniec- powiedziała, co słyszalne tylko dla
blondyna, który posłał Polce uśmiech, którego Ona nieustannie potrafiła
odwzajemniać.
-Wystawiła
Cię- oznajmił z uśmiechem na ustach Stefan, obejmując Manuela ramieniem.
-Nic
straconego- powiedział, wzruszając ramionami.- Jak nie ta, to tamta. Stefcio,
co powiesz na tamte dwie, które stoją obok sceny? Tak, te w czerwonych
sukienkach- wyjaśnił, wskazując na dwie brunetki, które były niemal identyczne,
lecz odróżniał Je tylko wzrost.
-Mierzycie
nisko- wtrącił się Gregor, wypychając się przed kolegów.- Widzicie tę
blondynę?- wskazał na wysoką blondynkę, która ubrana była w małą czarną. Jej
czarne oczy, będące niczym węgielki, wyróżniały się z tłumu.- A Ty,
Morgenstern, z którą się dziś zabawiasz?- zapytał, odwracając się w stronę
przyjaciela.
-Aśka-
odpowiedział krótko, patrząc na szatynkę, która zmierzała w ich kierunku,
niosąc ze sobą sporą tacę, na której znajdowały się napoje.
-Byłem
pierwszy!- wyrwał się szatyn, pokazując na swej twarzy grymas zazdrości.
-Wybrałeś
tamtą blondynę- oznajmił spokojnie, wskazując na blondynkę, która stać miała
się „celem” Gregora.
-Na
dzisiaj- odpowiedział, jakby to była oczywista oczywistość.- Dobrze wiesz jak
to wszystko wygląda, Thomas- zagrzmiał stanowczo, nie zauważając, że Aśka
przechodzi właśnie obok Nich, jedynym ruchem z gracją, omijając ich dwójkę,
lecz gdy znalazła się w linii prostej ze Stefanem, który z kolei również chciał
ruszyć przed siebie, nie zauważając Aśki, przypadkowo wszedł na szatynkę, która
zaliczyła bolesne zderzenie z podłogą. Na domiar złego, z Jej ręki zaczęła
sączyć się krew, gdyż szło ze zbitych szklanek, przebiło skórę szatynki.
Najgorszą konsekwencją nieuwagi Stefana, była nienaturalnie wygięta noga Aśki,
która prawdopodobnie została złamana. Natychmiastowo wszyscy zgromadzeni
znaleźli się obok Asi, próbując udzielić Jej pomocy.
-O
nie…- jąknęła Emilka, patrząc porozumiewawczo na Michaela.
-To
mi pachnie Stefanem- odrzekł, ruszając w stronę chłopaków, trzymając Polkę za
rękę.
-Co
Wy narobiliście?!- krzyknęła cicho, zbliżając się do Austriaków, którzy stali
na boku, bacznie przyglądając się temu, w jaki sposób pomoc udzielana jest
Aśce.
-Od
razu my…- powiedział smutno Stefan, spuszczając wzrok na podłogę.
-Nieźle
Ją załatwiłeś…- powiedziała, umiejscawiając swój wzrok na sylwetce Aśki, której
ręka była właśnie opatrywana.- Ja wiem, że Jej nie lubisz, ale żeby od razu tak
Jej to okazywać?- rzuciła, nadal patrząc na Aśkę i tłum ludzi, który się wokół
Niej znajdował.- Dobra, teraz dyskretnie się ulatniamy- szepnęła, wracając
wzrokiem do Austriaków, na których twarzach zobaczyli przejęcie, co jakże
bardzo Ją uraziło. Możliwe, że nawet zabolało… Tylko czemu? Bo zależało im na
Aśce?
-I
tylko tyle?!- zirytował się Gregor, zatrzymując rudowłosą.- Ręka, noga, mózg na
ścianie. Nie pamiętasz?- przypomniał, patrząc na zakłopotanego Stefana.
-Zamknij
się- ściszyła swój głos do szeptu, po czym wybuchła śmiechem, który trudem opanowała.- Od dawna planowałam to
zrobić, ale z marnym skutkiem. Stefan jest moim idolem- kąciki ust reszty
skoczków wykrzywiły się w uśmiech, lecz widać było, że usilnie próbowali
walczyć z parsknięciem nieoczekiwanego, donośnego śmiechu.- Chodźmy- rzuciła,
podążając w stronę wyjścia.
-A
Wy dokąd?- usłyszeli za swoimi plecami donośny baryton, w którym pełno było
złości i żalu. Odwróciła się na pięcie, doskonale poznając głos, który właśnie
do Niej przemawiał.
-Do
domu- odpowiedziała pewnie, patrząc bez ani jednego mrugnięcia na niewysokiego
bruneta.- Zrobiło się nieco tłoczno.
-Żartujesz?!-
ruszył szybkim krokiem w stronę rudowłosej, posiadając żądzę mordu w swoich
niebieskich tęczówkach. Wszystko to doskonale zauważył Thomas, które pod
wpływem impulsu wyskoczył przed szereg, zasłaniając sobą Emilkę.
-Thomas,
spokojnie- powiedziała łagodnie, odsuwając się od blondyna, jednocześnie
delikatnie gładząc ramię chłopaka, by wiedział, że ma sytuację pod kontrolą.
-Jak
szlachetnie- zadrwił, powodując, że niemal w tym samym momencie Polka
wymierzyła w Jego policzek siarczyste uderzenie.
-Zamilcz-
warknęła stanowczo, z zawziętością patrząc na każdy ruch bruneta.- Jesteś tylko
nic nieznaczącym pionkiem w grze o tych tam- wskazała na grupkę ludzi, którzy
stali obok Aśki.- Myślisz, że podlizując im się na każdym kroku…- nie
dokończyła. Nie potrafiła opisać poczynań chłopaka, które zauważyła już we
wczesnych latach szkolnych.- Właściwie, po co to robisz?- zapytała z wyrzutem.-
Mam Ci przypomnieć, kto w gimnazjum latał za „Strusim jajem” albo z kim
całowałeś się pod koszem do koszykówki?- zaśmiała się bezwzględnie.- No już,
pochwal się.
-To
Ty powinnaś tutaj zamilczeć- warknął rozdrażniony.- Ten tutaj- wskazał palcem
na Stefana- zranił Aśkę. Myślisz, że może tak sobie po prostu odejść?- dodał,
patrząc na Stefana, po czym splunął gdzieś na bok. Wewnątrz Emilki zawrzało.
Gwałtownie podeszła do bruneta, składając kolejne uderzenie na Jego policzku, a
kiedy zorientowała się, że spojrzenie chłopaka ląduje na Jej osobie, szybko
uniosła swoje kolano, urażając „męskość” bruneta.
-Ten
tutaj, jak Go nazwałeś- zaczęła- jest moim przyjacielem. Nic nie zrobił, to
wszystko tutaj jest jedynie nieszczęśliwym przypadkiem, a Ty jak zawsze
myślisz, że kiedy zaczniesz podskakiwać do słabszej, coś ugrasz- zaśmiała się
sarkastycznie, zadając chłopakowi jeszcze jednego kopniaka.
-Przestańcie!-
krzyknęła Aśka.- Emi ma rację. To wszystko, to po prostu przypadek, a Ty Miłosz
niewiadomo czego chcesz od chłopaków- wykrzywiła swoje usta w uśmiech, który
posłała Austriakom, którzy z kolei nie zauważyli nawet, kiedy Emilia opuściła
salę. Wszyscy równo odwzajemnili gest, po czym ruszyli śladami rudowłosej.
-Ty tutaj?- zapytał Manu, siadając
obok Emi, gdy ta w salonie oglądała film lecący w telewizji. Tuż obok Niej
przysiadła reszta chłopaków, lecz w ich grupie nie było jedynie Thomasa.
-Tak-
odpowiedziała, jednocześnie wcinając kolejną łyżkę lodów czekoladowych.
-Nawet
się nie podzielisz?- Gregor objął Polkę ramieniem, wyciągając z Jej ręki łyżkę,
którą On sam niedługo napełnił lodami i spożył.
-Tobie
nie wolno- burknęła, odbierając posrebrzaną łyżkę szatynowi.
-Milka,
dziękuję- odezwał się Stefan, siadając na kolanach Emilii.- Wstawiłaś się za
mną… To…- nie potrafił znaleźć słowa, które określiłoby to, co właśnie czuł.
-Milka…-
powtórzyła po Stefanie, wykrzywiając swoje usta w ciepły uśmiech.- Lubię, kiedy
tak do mnie mówicie…- powiedziała nieobecna.
-W
takim razie, Milcia, co w ogóle powiedziałaś tamtemu typowi?- zapytał Manu.
-Kiedy?-
zapytała, chcąc wymigać się od niewygodnego tematu.
-Wtedy,
kiedy Go kopnęłaś, Ty moja wojowniczko- wymruczał Gregor, uśmiechając się
szeroko. Nie potrafiła nie uśmiechnąć się, kiedy widziała Jego słodki i
promienny uśmiech, który potrafił być promyczkiem pośród ciemności.
-Nie
Twoja- przypomniała, wsadzając kolejną łyżkę lodów do swej buzi.- Ogólnie
chodziło o to, że teraz zgrywa snobistycznego pajaca, który myśli, że jest
fajny, a sam nie pamięta, kiedy uganiał się za „Strusim jajem”- streściła.- A
później, nieładnie zwrócił się do Stefcia, więc mu się należało- cmoknęła
delikatnie policzek Stefana, posyłając mu „oczko”.- A teraz możesz zejść z
moich kolan?
-Co
to, to „Strusie jajo”?- dopytał Michael, który prześwietlał Ją swymi
nieziemskimi oczami.
-Ja-
odpowiedziała łagodnie, kolejny raz przełykając porcję lodów.
-Teraz
to nic z tego nie rozumiem- kolejny raz zabrał głos Gregor. Westchnęła.
-Stare
dzieje- za wszelką cenę chciała uniknąć odpowiedzi, lecz widząc karcące i
zaciekawione oczy chłopaków, zmuszona była wyjaśnić wszystko od A do Z.- Ja i
Miłosz mieliśmy się ku sobie w czasach szkolnych… Tyle, że bardzo przeszkadzał
mu kolor moich włosów i kiedy przestałam przyjaźnić się z Aśką, wystawił mnie-
wzruszyła ramionami.- Tyle.
-Twoja
pierwsza miłość- ćwierknął nad uszami Stefan, mrugając zalotnie do Polki.
-Przestań-
parsknęła.- Ale przyznam, że sentyment został…- powiedziała ponuro, opuszając
swój wzrok na dół.- Byłam dla Niego tylko drogą do jakiejś bezsensownej
popularności, z której nigdy i tak nic nie będzie miał… Szkoda, że tych miłych
wspomnień nie da się zapomnieć…
-To
masz jakieś miłe wspomnienia, związane z tym typem?- wykrztusił Gregor, łykając
kolejną porcję lodów z kubeczka Emilki.
-Pierwsze
pocałunki, zbliżenia…- powiedziała wstydliwie.- No cóż… Teraz nie ma nawet
czego wspominać- wstała na równe nogi, klaskając w swe dłonie.- A Ty Stefcio,
dobrze zrobiłeś- zwróciła się do zaskoczonego Austriaka.- Przynajmniej nie będę
musiała znosić Jej gęby w pracy, przez najbliższe dni- dopowiedziała,
wyjaśniając swą wymuszoną radość chłopakom. Chwilę po Jej słowach, drzwi
otworzyły się, by potem zaraz zamknąć się z trzaskiem. Do środka wszedł Thomas,
a u Jego boku stała blondynka w czarnej sukience. Wzrostem sięgała blondyna,
który z zachłannością obserwował każdy Jej ruch. Każdy ze zgromadzonych,
odprowadził parę blondynowatych na górę po schodach. Ona w ostatniej chwili
odwróciła swój wzrok. Poczuła, jakby ktoś kopnął Ją w brzuch. Zmieszała się
nieco, bez słowa zmierzając do swojego pokoju, by ukryć uczucia, które malowały
się na Jej twarzy…
Drogi pamiętniku!
Dziś zostałam pozbawiona
ostatniego blasku… Brak słońca, a nie ma nikogo, kto mógłby rozjaśnić tą
wieczną noc w moim życiu.
Dokąd mam iść? Jak wybrnąć z
zaangażowania, w które tak żałośnie i łatwo weszłam? Najpierw Thomas, przy
którym powiedziałam o kilka słów za dużo… A nawet zdecydowanie za dużo… Nie
powinien wiedzieć nikt. Prawda jest taka, że nawet ja… Źle się czuję z tym, że
miał w swoich słowach tak wiele racji. Traktuję Go ozięble, a On przelewa na
mnie tak wiele swojego ciepła… Zaufał mi. Ja Jemu chyba też, ale nie mam
jeszcze pewności.
Na pewno, nie po tym co dziś
zobaczyłam. Kiedy zobaczyłam Go tak uśmiechniętego, usatysfakcjonowanego,
pożądliwego przy boku Anki, poczułam dziwne ukłucie w sercu… Nie wiem czemu,
nie mam pojęcia. Niszczy mnie to… To wszystko jest tak dziwne. Nie na ludzki
rozum… A przynajmniej nie na mój.
Kto jeszcze? Manuel. Tak
cudownie czułam się w Jego towarzystwie. Nie umiem sprecyzować dokładnie tego,
co czułam, lecz to było tak wspaniałe… I zaimponował mi. Kiedy Thomas stał jak
wryty, On pocieszył. Był przy mnie. Spełnił jedno z marzeń… Tak, tych moich
banalnych, bezsensownych i żenujących marzeń, o których wiedzą tylko kartki
tego pamiętnika…
A Miłosz… Ha, znowu
wszystkie wspomnienia wróciły. Tym razem jednak nie te bolesne. Przyjemne,
aczkolwiek pomieszane z nutką bólu. W końcu wykorzystał mnie, bo przyjaźniłam
się z Aśką.
Dziewczyną, którą w tak
zawodowy sposób załatwił Stefan. Moja złośliwa, lubiąca zemstę, strona raduje
się jak dziecko. Tak miły widok. Karma w końcu wróciła, ale… Zmartwiłam się.
Widziałam grymas bólu na Jej twarzy. Krew, która sączyła się dosyć okazale…
Noga, która prawdopodobnie została złamana… Mimo że wiem, iż przyjaźń nasza i
tak jest tuż doszczętnie zniszczona, coś zostało. Niezauważalnego, słabego, a
jednak… Pewna blizna, przypomina ciągle o tym co było. Jak było… Dziwny dzień…
Oj, dziwny. Na dodatek- mało Jego.
Za mało…
______________________________
Wybaczcie
mi te flaki z olejem, proszę!
Ale
musiałam… Musiałam jakoś zapchać dziurę, jednakże w następnym rozdziale
obiecuję, wręcz przysięgam, pewien przełom.
Będzie
to rozdział, od którego wszystko się tak naprawdę zacznie. ^^
Jeszcze
raz przepraszam!
A
tutaj? Ha! Amorów ciąg dalszy. :) Tak, jedna z Was strzeliła w samo sedno.
Pojawił się nawet Manu. Ale to dopiero początek!
Przeczytałam , i tak ubóstwiam Gregora , że moje słowa tego nie opiszą kochana!
OdpowiedzUsuńJest nieziemski! Taki kochany pewniak i zgrywus , a Stefan?!
Akcja z Aśką bezcenna , ale szkoda mi koleżanki bo jak wiesz uwielbiam ją!
Twórczości nie skomentuje , bo wiesz od dawna , że uważam Cię i Twoje teksty za wzór do naśladowania!
Czekam na kolejny.
Ann.
To nie flaki! To naprawdę intrygujący rozdział.
OdpowiedzUsuńMnie pochłonął w całości. :)
Na początku byłam nieco zła na Emilke. W stosunku do Thomasa zachowywała się nalrawdę oschle. Teraz jestem zła na niego. Przyprowadza sobie nowo poznane panienki i zadowolony z życia.
Emilka jest zagubiona w swoich uczuciach. Świetnie ką rozumiem.
Poniekąd przez jej mieszane uczucia nie wiem czego spodziewać się w kolejnych rozdziałach. :)
Nie pozostaje mi nic innego jak czekać, więc czekam! ♥
Buziaki! :*
Wciąż się zastanawiam , kogo tu jeszcze dodasz. Może przybędzie Kofler, który namiesza w uczuciach Emi. Nie dobra to tylko moja głupia wyobraźnia. A co do rozdziału świetny , i ten wypadek Aśki no Stefan się postarał. Buziaki i do następnego;)
OdpowiedzUsuńTrafiłam!! HA! Jestem mistrzem strzelców! :)
OdpowiedzUsuńNie szkoda mi Aśki - przepraszam. Tak jest i chyba nic tego nie zmieni.
A całość super :D
Co ten Thomas wyprawia? Jaka znowu Anka?! Pfffff! Nie ładnie :P
Czekam niecierpliwie na następny.
Buziole :*
Oj ten Thomas ;p przyprowadza sobie nowo poznane panie i co zadowolony. Oj nie ładnie. Wkurzyłam się na niego :3 haha :*
OdpowiedzUsuńA co do całego to cudoo <3
Czekam za kolejnymi :* Ciekawe co będzie w następnym :O juz się nie mogę doczekać :3
Buziaki :*
To dopiero piąte zaklęcie, a ja już jestem zaczarowana *.*
OdpowiedzUsuńDobrze rozumiem Toma. Bardzo, ale to bardzo chce się przybliżyć do Emi, ale ona mu to uniemożliwia ;cc
Ale dobrze, że chociaż z córeczką mu pomogła :D Bardzo nie lubię, kiedy się kłócą. Jest wtedy tak jakoś... No smutno :((
Czekam na następny i pozdrawiam ♥
Wkurzył mnie Thomas. Zdecydowanie przesadził i nie powinien mieć pretensji do Emi o to, że nie chciała mu powiedzieć wszystkiego. Jej jest po prostu ciężko, ale może właśnie szczera rozmowa jej pomoże?
OdpowiedzUsuńNo to się porobiło z Aśką! Szczerze mówiąc bardzo ładnie się zachowała nie zwalając winy na Austriaków :)
Gregor *-* dlaczego on jest taki czarujący, noo? Za każdym razem jak czytam Twoje opisy o nim mam ciaaaary <3
Fajnie, że Emi znalazła wspólny język z Manuelem, może to akurat on okaże się tutaj najważniejszym pionkiem? Zobaczymy :)
Rozdział cudowny! Oczarowałaś mnie początkiem.
Pozdrawiam i czekam na nexta :*