sobota, 18 października 2014

Ósme zaklęcie. ♥




„Co mam zrobić byś zauważyła, 
że on nie może kochać Cię jak ja?”

Ludzie powinni modlić się o pogodę ducha, by mogli godzić się z tym, czego nie mogą zmienić albo zaakceptować. Przydatna jest również odwaga, by przynajmniej próbować tego, czego zmienić nie można. By nie siedzieć z założonymi rękami, patrząc i żałując, że coś wspaniałego wypada nam z rąk jak piasek przez palce. Ale najważniejsza jest i tak mądrość… Po co? To łatwe. Mądrość po to, aby odróżnić jedno od drugiego oraz wiedzieć, kiedy zaprzestać. Tej nocy nie mógł spać. Jego myśli ciągle krążyły wokół Emi, co nie było w ogóle dziwne, lecz wszystkie wizje zakłócała świadomość, że musi zranić uczucia drugiego człowieka, by móc spróbować szczęścia, które i tak jest niepewne. Związek nie składa się z jednej osoby. To zlepek dwóch dusz, które pasują do siebie jak poszczególne elementy układanki. Miał dosyć ciągłego wpatrywania się w sufit. Wstał z łóżka, zastanawiając się czy na pewno podejmuje właściwą decyzję. Delikatnie otworzył drzwi do Jej pokoju. Spała. Mimowolnie wykrzywił kąciki swych ust. Usiadł delikatnie na skraju łóżka, by nie zbudzić dziewczyny. Patrzył z zachłannością na Nią, nie potrafiąc okiełznać myśli, które wirowały w Jego głowie. Chciał powiedzieć jak bardzo Ją kocha. Chciał przytulić Ją mocno, kiedy się martwi. Wybrał Ją w końcu spośród innych… Lubił bawić się Jej włosami, gdy razem wszyscy oglądali wspólnie film co wieczór. Na samo wspomnienie, Jego usta uniosły się ku górze. Pragnął Ją zdobywać. Rozmawiać z Nią, nawet o niczym. Opowiadać najbardziej beznadziejne dowcipy, z których będzie się śmiała. Podarowywać Jej kwiaty bez powodu. Trzymać Ją za rękę. Pozwolić Jej zasnąć w swych ramionach. Pozwolić Jej wszystko wykrzyczeć, a później wypłakać się. Całować co dnia. Mówić, że ślicznie wygląda. Jeśli kiedykolwiek byłoby Jej smutno, zostać z Nią, chociaż nic by nie mówiła. Patrzeć Jej w oczy i się beztrosko uśmiechać, widząc piękno Jej tęczówek. Tańczyć z Nią, nawet kiedy nie gra muzyka. Składać gorące pocałunki na Jej ustach w deszczu. A przede wszystkim- codziennie przypominać Ją jak bardzo Ją kocha… Jednak, czy nie były to po prostu tylko marzenia? Wymysły Jego wyobraźni?
-Thomas…- wydusiła zaspana, dostrzegając, że ktoś nieustannie Ją obserwuje. Jego uśmiech powiększył się. Jej poczochrane włosy jeszcze bardziej dodawały Jej uroku. Pokazywały jak bardzo jest bezbronna. Sprawiały, że miał ochotę nie dopuścić do Niej całego zła na świecie…- Co Ty tutaj robisz?- ziewnęła, rozciągając się.
-Chciałem porozmawiać- zaśmiał się, widząc nie do końca przytomną, Emilkę.- A Ty spałaś, więc postanowiłem poczekać aż się obudzisz- dopowiedział, obserwując jak Polka przysiada się do Niego, patrząc na Jego osobę uważnym i odrobinę przestraszonym wzrokiem.
-Normalni ludzie o 5.00 śpią- burknęła, nie spuszczając z oka blondyna.- Czego chcesz?- wysiliła się na oschły ton głosu, który odepchnąć miał blondyna. Na próżno.
-Jak już mówiłem, chcę porozmawiać- odparł łagodnie.
-Ale my nie mamy o czym rozmawiać, Thomas- powiedziała stanowczo, patrząc w niebieskie oczy Austriaka.
-Mylisz się- powiedział, chcąc wysilić się na naturalny głos.- I nie przerywaj mi na razie, proszę- poprosił, widząc rozchylające się usta Polki.- Najpierw, chciałem Cię przeprosić. Gregor coś wspominał, ale gdzieś musiało mi to umknąć…- skłamał, nie chcąc sprawiać kłopotów szatynowi ani pokazywać Polce, że swoim własnym błędem próbuje obarczyć kogoś innego. Wziął wszystko na klatę, jak powinien uczynić już wcześniej.
-Widocznie tak- prychnęła złośliwie, zakładając ręce na piersi.
-Słodko się wściekasz- stwierdził, nie umiejąc opanować swojego uśmiechu, który mimowolnie wkradł się na Jego twarz.
-Weź wyjdź, człowieku- wycedziła zła, wskazując palcem drzwi.
-Dobra, do rzeczy- ogarnął się.- Ale to przez Ciebie- spojrzała na Niego, a w Jej oczach narodziła się rządza mordu.- Ciągle przed oczami miałem tamtą noc… Ty i ja…- patrzył tępo przed siebie, wracając wspomnieniami do momentu, od którego wszystko się zaczęło.- Coś się stało… pomiędzy Nami, prawda?- zapytał nieśmiało, spoglądając na Polkę.
-Pocałowaliśmy się- odpowiedziała obojętnie.- No to co?- raziła obojętnością, lecz w środku każde słowo przeżywała sto razy intensywniej. Znaczenie miało dla Niej ogromne, lecz nie mogła dopuścić, by to co czuła ujrzało światło dzienne.
-Chyba wtedy zacząłem coś do Ciebie czuć, Emi- powiedział nieśmiało, czując jak oblewają Go zimne poty. Kolejna niezrozumiała dla Niego reakcja, która ponownie zaszła u Niego w obecności Emilii.
-Współczucie, gdyż mam krótko ponad metr pięćdziesiąt i rude włosy- powiedziała z wyrzutem, odwracając wzrok od blondyna, by nie widział urażenia, które wówczas poczuła.- W końcu to kalectwo w oczach niektórych ludzi- dodała z wyrzutem.
-Nie to…- powiedział natychmiastowo.- Coś innego. Chyba miłość, Emi…- kolejny krok, który miał wyjawić Polce prawdę. Odsłonić uczucia, które powoli zaczęły Go dławić.
-Dziwny jesteś- stwierdziła, patrząc ze zdumieniem na Thomasa.- Poczułeś, że zakochałeś się w Aśce, kiedy byłeś ze mną? A ja to co? Jakiś kabel, który łączy Ciebie i Aśkę?
-Matko kochana!- zirytował się, gdyż każde wysyłane przez Niego znaki, zostały źle zinterpretowane.- Emilko, to w Tobie się zakochałem, rozumiesz?- uniosła martwo wzrok, szukając w Jego oczach nadziei, która mówi, że to nieprawda. Wyprostowała się, czując jak po Jej ciele rozlewa się trucizna, która spowodować miała śmierć wielu cech, które w sobie wykształciła. Milczała, patrząc na Niego. Nie potrafiąc oderwać od Niego wzroku. Niby wiedziała, podejrzewała, lecz zawsze miała nadzieję, że jednak się myli. Że źle odbierała bodźce dawane Jej przez Thomasa. A jednak… Jej obawy okazały się słuszne.
-Po co mi to mówisz?- zadała pytanie, które było z lekka nie na miejscu, lecz w wyniku doznanego szoku nie potrafiła myśleć nad tym, co mówi.
-Bo tak się robi?- zapytał niż bardziej stwierdził. Uniósł Jej podbródek, chcąc by patrzyła mu prosto w oczy.- Czujesz coś do mnie?- zapytał pełen nadziei. Milczała, bijąc się z własnymi myślami. Wyrwała się spod dotyku blondyna, by nie poddać się magii Jego oczu, która doprowadzić mogłaby ich znajomość zdecydowanie za daleko. Milczała. Ciągle milczała, doprowadzając Go do obłędu.- Wiem, że to trudne…- zaczął, widząc, że wprowadził Emilkę w zakłopotanie.- Powiesz mi chociaż co chciałaś powiedzieć mi na imprezie- zażądał pewnie, ujmując twarz rudowłosej w swe dłonie.- To dla mnie naprawdę ważne- szepnął, delikatnie muskając Jej usta.
-Teraz to nie ma znaczenia- odpowiedziała, nadal patrząc zawzięcie w niebieskie oczy blondyna, opierając się ich magii.
-Dla mnie ma. Wszystko co związane jest z Twoją osobą ma znaczenie. Kocham Cię, Emi- szepnął Jej do ucha, gdyż coraz łatwiej słowa te wychodziły z Jego ust.- Wiem, że popełniłem błąd, ale teraz chcę to naprawić szczerością. Nie uważasz, że powinnaś to docenić?- postanowił wziąć dziewczynę pod włos.
-Nie słódź tak, Thomas- upomniała.- Chciałam powiedzieć Ci, że nie jesteś mi obojętny- wykrztusiła, chcąc zakomunikować Morgiemu jak bardzo docenia Jego szczerość. Jego oczy rozbłysły. Twarz gwałtownie zbliżyła się do ust Polki, lecz ta szybko odsunęła się, by nie mieć nawet najmniejszego kontaktu z Austriakiem.- Ale to już nieaktualne, Thomas… Minęło, nie wróci…
-Uczuć nie da zgasić się tak, jak światła- powiedział pewnie, ujmując dziewczynę za ramiona.- Będziemy szczęśliwi. Obiecuję…- wyszeptał.
-Po pierwsze, nigdy nie mów „obiecuję”. Staraj się zastępować to słowo „postaram się”. Kiedy nie wyjdzie, mniej boli- zaczęła, ciężko wzdychając.- Po drugie, to nie ma racji bytu. Nie jestem gotowa. Ty też nie. Nikt z nas nie jest…- próbowała odwrócić sytuację o kolejne sto osiemdziesiąt stopni, wstydząc się sposobu w jakim chciała osiągnąć pewien swój cel w życiu.
-Wszystko jest możliwe, ale razem damy radę- mówił pewnie, składając na Jej drobnej dłoni subtelne pocałunki.
-Thomas, nie…- mówiła bezsilnie, widząc, że każda Jej próba kończy się fiaskiem.
-Emi, tak…- grał w zaparte. Spojrzała na Niego, zastanawiając się jak ma wytłumaczyć chłopakowi co tak naprawdę czuje. Jak widzi swoją własną przyszłość. Przyszłość, ale bez Thomasa w Jej życiu… Usiadła okrakiem na kolanach chłopaka. Po chwili wymiany spojrzeń, zaczęła rozpinać guziki koszuli, nieustannie zachowując kontakt wzrokowy z blondynem. Czuł jak Jego ciało wraz z dotykiem Polki drętwieje. Nie wiedział, co dzieje się wokół Niego. Jak ma wyjaśnić tak wiele kwestii, które pojawiły się w Jego głowie. Ale trans, w który wpadł, niewiarygodnie mu się podobał. Mimo odrętwiałego ciała i szalenie galopującego serca, chwila ta była najpiękniejszą z chwil. Kiedy ostatecznie rozprawiła się z guzikami od koszuli chłopaka, delikatnie pogładziła swą dłonią Jego umięśniony tors. Czuła ciepło, które przenikało Jej ciało. Słyszała niestabilny puls w swoich żyłach, tak samo jak i w Jego. Spodobał Jej się sposób w jaki na Niego działała…
-Co masz tutaj?- zapytała, zatrzymując się w pewnym miejscu na klatce piersiowej Thomasa.
-Serce- odpowiedział bez zastanowienia, chcąc czuć Jej dotyk na sobie już na zawsze.
-Czym jest serce?- zapytała, patrząc na swoją dłoń, która spoczywała na gołym torsie skoczka. Spojrzał na Nią pytająco, nie wiedząc jak odpowiedzieć na pytanie zadane przez Emilkę. Na pozór banalne. No właśnie… Na pozór.- To centralny narząd układu krwionośnego, zbudowany z tkanki poprzecznie prążkowanej typu sercowego. Zazwyczaj otacza je osierdzie- wyrecytowała kawałek encyklopedii.- Ludzie wmawiają Nam, że to właśnie sercem wszystko odczuwamy. Że ono jest siedliskiem Naszych uczuć. Że bez niego, byłby bałagan na świecie- wymieniała, patrząc ciągle w oczy Thomasa.- Ale to bzdura. To co odczuwamy to tylko złudzenie. Pożądanie fizyczne, chęć zaspokojenia swoich potrzeb różnego rodzaju. Nic więcej…- szeptała, a On nawet nie zauważył, kiedy Emi zaczęła z powrotem zapinać Jego koszulę. Krótką chwilę milczeli, a żadne z nich nie potrafiło spojrzeć sobie w oczy. Dla każdego z Nich, miłość była czymś innym. Dla jednego z ich dwójki- istniała… To najbardziej ich poróżniało…
-Ja wiem, że Cię kocham- próbował resztkami sił.- To nie żadne cholerne złudzenie, rozumiesz?!- podniósł lekko głos.
-Tobie tak się tylko wydaje- stwierdziła pewnie, siadając na małym krześle naprzeciwko.- Czasem postępujemy zgodnie z chwilą. Pragniemy za wszelką cenę rozluźnić atmosferę, która panuje, bo dłużej nie możemy jej znieść. Zlepek chwil i emocji…- spojrzała na Thomasa.- tym właśnie jest Twoja miłość, Thom- powiedziała łagodnie, ściszając swój głos do szeptu.-Ty może o tym nie wiesz, ale ja mam pewność- wstała, kocimi rucham podążając w stronę blondyna.- Uwierz mi… Nie chcę, abyś robić coś, czego będziesz żałował. Co było tylko chwilą, a przywiąże Ci to kulę do nogi na bardzo długi czas- ujęła Jego twarz w dłoniach.- Ludzie bardzo często chcą żyć tylko złudzeniami… A zdecydowanie za często żyją tylko chwilą…- dodała martwo patrząc na Austriaka.- Nie można wiecznie postępować tak, jak każe nam dana chwila. Tak nie da się żyć…
-Emi, jeśli nie zaryzykujesz, nie dowiesz się czy warto- wyszeptał.
-Ja już wiem- odparła pewnie.- Jesteś wspaniałym mężczyzną. Kobiecie, którą pokochasz, można tylko zazdrościć. Wiesz dlaczego?- spytała, nie oczekując nawet odpowiedzi ze strony blondyna.- Otoczysz Ją poczuciem bezpieczeństwa i miłością, która będzie w stanie przezwyciężyć wszystko i wszystkich. Nie marnuj zatem siły na mnie. Nie wiesz kto czeka właśnie na Ciebie za rogiem.
-Miłość i poczucie bezpieczeństwa w moim sercu jest zarezerwowane tylko dla Ciebie, Emilko- bawił się Jej delikatnymi włosami.
-Nie, Thomas- wtrąciła swoją rację.- Masz osobę, dla której nie można Ci tracić głowy…
-O kogo Ci chodzi?- spytał podejrzliwie.- Jesteś tylko Ty. Nikt więcej, zapewniam Ci.
-Zapomniałeś o Niej?- zapytała, nie kryjąc swojego zdziwienia.
-O kogo Ci chodzi, Emi? Kristina to zakończony rozdział, Sylvia tym bardziej…
-Ale Lilly nie jest i nigdy nie będzie zakończonym rozdziałem- spojrzała na Niego łagodnym i wyrozumiałym wzrokiem.
-Czyli nie chcesz mnie, bo mam dziecko?- zapytał, próbując dojść do sensu słów wypowiadanych przez Polkę.
-Co?- wykrztusiła.- Nie- powiedziała szybko.- Chodzi mi jedynie o to, że mała jest teraz w takim wieku, że nie powinieneś dla Niej tracić głowę zupełnie dla nikogo…
-Czyli tatuśkowi nie można się zakochać?- ze łzami w oczach patrzył na Jej neutralny wzrok, który nie wyjawiał żadnych uczuć. Nie teraz.
-Tego nie powiedziałam- przewróciła oczyma.
-To dobrze, bo jest już na to zdecydowanie za późno- uśmiechnął się. Za każdym razem, kiedy wyjawiał Polce swoje uczucia, czuł się, jakby Jego wewnętrzne słońce zaświeciło jeszcze jaśniejszym światłem.
-Nie zachowuj się jak dziecko- odpowiedziała.- Wspomniałam o Lilly nie przez przypadek. Może tęsknisz za Kristiną i przez to mylisz uczucia…- spuściła wzrok na dół. Czy naprawdę chciała, by tak było?
-Kpisz czy o drogę pytasz?- zapytał poważnie, patrząc na Emilkę pogardliwym wzrokiem.
-Mówię poważnie- powiedziała łagodnie.- Chciałabym wiedzieć jak to pomiędzy Wami jest…- dodała niepewnie.
-Kristinę, matkę mojej najukochańszej córeczki, straciłem przez własną głupotę- zaczął, powracając do trudnego okresu w Jego życiu. Z resztą… Nie tylko Jego.- Mówiłem Ci raz, że wdałem się w beznadziejny romans… To miała być zabawa…
-Czemu zdecydowałeś się zabawić, choć wiedziałeś jakie to ryzykowne?- zapytała, świecącymi oczami patrząc na Thomasa.
-Kiedy jest ryzyko, jest zabawa…- westchnął.- Skoki to ciągłe wyjazdy. W domu jestem tylko gościem i to jeszcze nieczęstym. To było nie do zniesienia i dla mnie, i dla Kristi. Zaczęły się kłótnie. Każdego dnia oddalaliśmy się od siebie coraz bardziej. W końcu stało się…
-Postanowiłeś zabawić się z Sylvią niż przetrwać ciężki okres w Waszym związku- przerwała mu.- Gratulacje, Panie Morgenstern- ironicznie klasnęła w swe dłonie.
-Emi, zabrzmi to żałośnie, ale wina nigdy nie leży po jednej stronie- jęknął, chcąc w jakikolwiek sposób usprawiedliwić siebie i własne postępowanie w przeszłości.
-Dla każdej kobiety okres po urodzeniu dziecka jest ciężki. Krisitna miała jeszcze takiego pecha, że nie miał to przy Niej być w najważniejszych momentach…
-Była z Nią Jej matka- przerwał szybko.
-Matka?- prychnęła.- W takich momentach najbardziej potrzebny jest ktoś, kogo szczerze kochamy miłością bezwarunkową. Ktoś, kogo nie ma, ale jest bądź stara się być. Starałeś się?- zapanowała cisza.- Właśnie. Tak myślałam.
-Nie obwiniaj mnie o wszystko- pisnął żałośnie.
-Nie obwiniam. Mówię po prostu jaki jesteś- powiedziała bez skrępowania.- Kiedy znudziła Ci się wieloletnia partnerka, postanowiłeś znaleźć sobie inną. Tak na chwilę. Bo po co znów się angażować? Po co tracić czas, prawda? Wkrótce Ją też zostawiłeś, bo doszedłeś do wniosku, że nie sama przyjemność jest najważniejsza a uczucie też odgrywa jakąś rolę na co dzień.
-Wiem do czego dążysz- wstał, urażony słowami Emilki.- Myślisz, że jesteś kolejna?
-Nie myślę- wzruszyła ramionami.- Myśleć mogę wiele rzeczy, ale nie to. Jednak, sypiesz na prawo i lewo wyznaniami miłosnymi, lecz to nie ma sensu. Co przyjdzie nam z tego, że ciągle deklarujemy swoje uczucia, skoro one nic dla nas nie znaczą ani nie będą znaczyć później?
-Raz się zdarzyło!- powiedział gwałtownie, nieznacznie podważając swój głos.- Nie jestem jakimś Alfonsem. Zrozum to! Czuję jakbyś każde słowo wypowiadała, mając mnie za jakiegoś lowelasa.
-Spokojnie- odparła łagodnie, niewzruszona słowami chłopaka, które po części były prawdą.- To rola Gregora. I między nami, świetnie się w niej sprawdza.
-Skoro jesteśmy w temacie Gregora- zaczął, chcąc usłyszeć odpowiedź z Jej ust. Tych, które nawet kiedy nie powiedzą prawdy, będzie wiedział bardzo wiele. Więcej niż dotychczas.- Słyszałem o Waszych czułościach…- wycedził, nie kryjąc urazy.
-Gregor jest świetny- stwierdziła pewnie.- Czemu nie mieć od życia trochę przyjemności?- zapytała, patrząc w Jego oczy, które obrazowały stan Jego psychiki. Krzyk. Rozpacz. Obłęd. Zagubienie.
-Czyli chcesz powiedzieć, że sama bawisz się Gregorem, a tylko mnie masz to za złe?- zapytał, wysilając się na naturalny ton głosu.
-To nawet nie zabawa- przewróciła oczami, nie sądząc, że Thomas w tak oględny sposób analizuje każde Jej słowo.- Nie wiem dokładnie jak to nazwać, ale my przy tym nikogo nie ranimy.
-Gregor ma dziewczynę- przypomniał.
-Dziewczynę?- parsknęła śmiechem.- Błagam Cię. Tą biedną dziewczyną też się tylko bawi.
-Skąd ta pewność?- wykrztusił, czując kolejną porażkę.- Może Jego sytuacja jest dokładnie taka sama jak moja i Kristiny kiedyś?
-Gregor potrafi otoczyć jakimś uczuciem tylko swoją matkę. Reszta dziewczyn to tylko zabawa, zaspokojenie jakiś tam Jego potrzeb- stwierdziła pewnie.
-Widzę, że długo myślałaś nad sytuacją Gregora- odgryzł się, ale właściwie po co to robił? Dlaczego chciał udowodnić dziewczynie, że może zdarzyć się taka możliwość, iż poczuje coś w końcu do Gregora, jak On poczuł do Niej?
-To ciekawy człowiek- powiedziała bez namysłu.- Każdego z Was po części już sobie przemyślałam. Każdy z Was jest inny. Wyjątkowy. Dlatego jesteście dla mnie tacy ważni- uśmiechnęła się niewinnie.
-Jesteśmy?- powiedział z nadzieją.- My?
-Tak- przytaknęła.- Gregor, Manu, Michi, Ty, Thomas i Stefciu- wyjaśniła.
-Jestem czwarty w kolejności…- powiedział smutno, podpierając głowę o ramiona.
-Przestań zwracać uwagę na takie szczegóły- bąknęła pod nosem, nie rozumiejąc czasem zachowania chłopaka.- To jest chyba Twój problem, Thomas. To co czujesz to może nic nieznaczące uczucie, które minie tak szybko jak się pojawiło, a Ty z tego powodu chcesz zmienić cały świat- mówiła delikatnie, obejmując chłopaka ramieniem. Jak przyjaciółka. Siostra. Ktoś bliski, ale nie obiekt westchnień…
-Nie chcesz nawet zobaczyć jak to będzie?- resztkami sił, próbował dalej. Mogło dziać się co tylko chciało, On nie mógł się poddać…- Byłaś z kimkolwiek w ogóle kiedykolwiek w swoim życiu?
-Nie- odpowiedziała, zawieszając wzrok na podłodze. Możliwe, że nawet wstydziła się tego, lecz nie żałowała. W końcu to przecież Ona sama nigdy nie pozwoliła się nikomu do siebie zbliżyć. Nigdy nie chciała nikomu darować swojego zaufania. Oddania. Nawet najmniejszej części swojego serca. Niczego.
-Dlaczego?- zapytał, unosząc Jej podbródek, przez co chciał zmusić Ją do patrzenia w swe oczy. Patrzyła w Jego błękitne oczy, czując, że łzy wzbierają się pod Jej powiekami. Wspomnienia powracały. Klatka po klatce z wyblakłych fotografii zatrzymanych w pamięci przewijały się w Jej głowie jak czarno-biały film.- Czy to ma związek z Twoją matką?- zapytał, widząc, że w ciele Polki wzbiera się kolejna fala uczuć, których Ona nie potrafiła opanować. W wielu aspektach Jej życia, to właśnie one przejmowały kontrolę nad Jej ciałem. Nie miała nad nimi kontroli, była jedynie sługą we własnym ciele. Kolejny przykład, kiedy pamięć staje się naszym najgorszym wrogiem…
-Skończ- wyrwała się spod Jego dotyku.- Nic pomiędzy Nami nie ma i nie będzie. Przynajmniej z mojej strony… Uszanuj to, proszę- wyszeptała, szklanym wzrokiem patrząc, w oddane Jej, oczy Thomasa.
-Ale ja tak bardzo chciałbym chociaż spróbować…- powiedział, tonąc w głębi Jej zielonych oczu.- Emi…- jęknął żałośnie, a na Jego twarzy widać było rozpacz, pomieszaną ze strachem przed utratą kogoś, kto ma być tym najważniejszym….- Spełnię każdą Twoją zachciankę, marzenie… Wszystko…- szeptał.
-A czy jesteś w stanie znaleźć mi łąkę kwiatów, która nie ma końca?- zamilkł, pogrążając się w dalszych przemyśleniach. Ukrył na moment twarz w dłoniach, by Emilka nie zauważyła w Jego oczach śladów słonych łez. Zawiedzione nadzieje, które wraz ze swoimi narodzinami, powinny od razu umrzeć. To one bolały najbardziej. Obracały w ból wszystko co czuł. Pokazywało pustkę, którą czuł teraz o stokroć bardziej, intensywniej niż zazwyczaj. Może źle zrobił od razu wyjawiając swe uczucia? A jak miał je ukryć na co dzień, skoro one wręcz rozpierały Go od środka? Skrajność powoli obracała się w skrajność. Najgorsze było to, że ludzie w Jego świecie powoli zaczynali znikać. Byli tylko Oni. Emilka i Thomas. Świat złożony z dwóch osób. Śmieszne, prawda? „My”… Tak mógł określać ich dwójkę. Jako jeden wspólny organizm. Za każdym razem, kiedy w ten sposób o tym pomyślał, karcił siebie samego. Wiedział, że Emi nie lubi, kiedy nazywa ich „my”. Zawsze za to przepraszał w duchu, lecz zbyt często okazywało się to silniejsze. Jego świat nie był skomplikowany. Składał się jedynie z Niej i Niego. Cała reszta nie była już ludźmi. Z dnia na dzień, stali się pół żywymi, a pół martwymi istotami, które błąkają się samotnie po ciemnych ulicach, gdzie rozlega się płacz. Ich cel wędrówki? Znaleźć drugą połówkę. Po co? By stać się szczęśliwymi.
-Thomas, jesteś tam jeszcze?- usłyszał cichutki głosik Emilii, który wydostał Go z krainy przemyśleń. Wstał, podążając w stronę białych drzwi. Każdy Jego krok rejestrowany był przez wzrok Emi, który chciał zapamiętać każdy, nawet najmniejszy szczegół. Bez słowa, wyszedł, zostawiając Emilkę samą, wprowadzając Ją w stan nieposkładanych myśli, które nie sposób było okiełznać.
            Są dni, które pomimo wiatru za oknami, potrafią dusić gęstością niezrozumiałych półsnów. Są noce, do których nie wolno wracać myślami przed snem. Są chwile, która pozostaną w naszej pamięci już na zawsze. Są rozmowy, które mają moc zmiany wszystkiego. Są pożegnania, na które nigdy nie będziemy gotowi. Istnieje dotyk, który obezwładnia nasze ciało, czyniąc z siebie poddanego. Są pocałunki, których nie można powtórzyć. A przede wszystkim- są osoby, których nie można nikim zastąpić. Nie można o nich zapomnieć, mimo że ma się tysiące własnych problemów. Oni nas potrzebują, nawet o tym nie wiedząc. Nie zdając sobie sprawę, że jesteśmy aż tak potrzebni, przynajmniej po to, aby czekać na niechciany upadek, przy którym podamy pomocną dłoń, która nie pozwoli dotknąć im dna. Ona na moment zapomniała o kawałku swoim duszy. Wcześniej wydawało Jej się to niemożliwe. Dlaczego więc zapomniała? Czemu dostarczyła sobie wyrzutów sumienia z własnego powodu? Odpowiedzi może być wiele, lecz jedna jest najbardziej słuszna i trafna. Jaka? Ona wiedziała, lecz nie miała pewności, czy na pewno wybrała odpowiednią możliwość…
-Chłopaki, potrzebujecie czegoś z miasta?- zapytała, ubierając na siebie cienką, dżinsową kurtkę. Jak na lipiec było wyjątkowo chłodno. Z nieba padała lekka mżawka, by zaraz po tym zza chmur wyłonić mogło się słońce. Widok piękny, lecz w praktyce tak kolorowo nie było…
-Jedziesz?- zapytał Manu, który przyrządzał coś do jedzenia w niewielkiej kuchni. Ten widok doprowadził Ją do niemałego zdziwienia.
-No tak. Więc?- zapytała, siadając obok Gregora, który widząc, że Emi zajmuje miejsce obok Niego, gwałtownie wstał i wyszedł z salonu, chcąc wywiązać się z umowy, którą zawarł poprzedniego dnia z Thomasem. Widzący tę scenę blondyn, uśmiechnął się pod nosem. Teraz przynajmniej nie miał konkurencji…- A temu co?- zapytała, dostrzegając reakcję Gregora na Jej obecność.- Mniejsza z tym- wzruszyła obojętnie ramionami. Widzący to Thomas, poderwał się delikatnie, by nie zwrócić na siebie zbędnej uwagi. Obojętność wobec Gregora. Właśnie to zauważył. Ignorowanie Jego osoby. Zero jakichkolwiek uczuć. Był pewien. Wniosek z tego płynął tylko jeden. Gregor nie jest ważną osobą dla Emilki. Z jednej strony poczuł radość, ulgę, ale z drugiej… Musiał być ktoś inny.- Potrzebujecie czegoś?- zapytała ponownie, zmierzając w stronę drzwi.
-Jadę z Tobą- powiedział Stefan, podążając za dziewczyną.
-Ja też- w ślady Stefana ruszył Manu.
-I ja- Michael poderwał się z kanapy, śmiejąc się promiennie do Polki. 
-Tylko ja jadę do szpitala- poinformowała.
-Coś nie tak?- zapytał szybko Thomas, który nie potrafił przejść obojętnie obok słów wypowiedzianych przez Polkę.
-Nie- powiedziała, nie patrząc na blondyna.- Chciałabym odwiedzić Bartka.
-Bartka?- zapytał podejrzliwie Thomas, marszcząc czoło.
-Nie za dużo tych pytań?- westchnęła.- Ubierzcie coś na siebie- przypomniała.- Jest dosyć chłodno.
-Dobrze, mamusiu- przytaknął Michael, co wywołało szeroki uśmiech na Jej twarzy.
-Pójdziecie do galerii, ja do szpitala i jakoś się spotkamy później- zarządziła.- Chodźmy- wyszła, rujnując kolejną część Jego życia. Wszyscy strasznie staramy się być jacyś. Codziennie rysujemy siebie ołówkiem ludzkich wyobrażeń. Dolepiamy każdego dnia do siebie klejem kolejne kartki, zdjęcia. Tworzymy ozdobne ramki, aby czuć, że jesteśmy nie tylko imieniem i nazwiskiem. Czy warto tak żyć? Warto starać się budować swój własny, stabilny świat, skoro najmniejszy gest drugiej osoby, na której nam cholernie zależy może wszystko zmienić?
-Co tak sam siedzisz?- usłyszał cichutki głos, który był dobrze mu znany. Odwrócił głowę, by przekonać się, że Jego przeczucia okazały się słuszne. Na Jego skórze pojawiła się gęsia skórka.
-Manu, Michael, Stefan pojechali z Emi do miasta, Gregor siedzi gdzieś w odmętach swojego pokoju, a Diethart… On… Właściwie sam nie wiem czy nawet żyje- powiedział przygaszony, na samą myśl, jaka rozmowa właśnie Go czeka.- Asiu, musimy porozmawiać…- odważył się drżącym głosem.
-Też tak uważam- oznajmiła łagodnie, posyłając uśmiech, którego adresatem stał się Morgenstern.- Musimy uzgodnić kilka kwestii dotyczących mnie, Ciebie… Nas- powiedziała nieśmiało, lecz z ogromnym zadowoleniem w głosie.
-Nas nie ma, nie było i nie będzie…- zacytował słowa Emilki tamtego dnia pod klubem, które może nie zraniły najbardziej, lecz dały ogromnie dużo do myślenia.
-Rozumiem, że może to za szybko dla Ciebie, ale nie bój się- powiedziała pewnie, dotykając słoń Austriaka, która po chwili wyrwała się spod dotyku Polki. Jej dotyk palił Jego skórę. Przyprawiał o dziwne dla Niego obrzydzenie. Poczucie zdrady…
-Potrzebowałem Cię tylko dlatego, żeby Emi stała się zazdrosna i w jakikolwiek sposób zwróciła na mnie uwagę. Szczeniackie z mojej strony, wiem- starał się mówić pewnie każde słowo, które nie powinien mówić. A przynajmniej nie w taki sposób. Nie teraz… Nie to, co powiedział. Te myśli powinny zostać głęboko w otchłani Jego własnych myśli.
-Ale jak to?- wyjąkała cichutko, czując, że robi się na oczach blada.- Przecież wtedy w klubie... Thomas, Ty tak wiele mi obiecywałeś. Mówiłeś, że My, jako para, to już rzeczywistość... Mówiłeś, że z czasem, kiedy wszystko unormuje się w Twoim życiu, ściągniesz mnie do Austrii, będziemy szczęśliwi... Thomas...
-W rzeczywistości, zależy mi na Emilce- zaczął od początku, zrażony tym, że swoimi poprzednimi słowami szatynka nie odeszła od Niego, mając ich incydent w zamkniętym rozdziale.- Ty byłaś po prostu zabaweczką, która miała zaprowadzić mnie do celu. Nie udało się, wręcz pogorszyło to sytuację, więc dziękuję za współpracę- wydusił z siebie bezwzględnie, nie wiedząc, że stać Go na tak doskonałą grę aktorską. Że udawał, że coś Go nie boli, mimo każdy nerw w Jego ciele naprężony był do granic wytrzymałości, sprawiając niewiarygodnie ogromny ból którego nie można od tak spotkać na co dzień. Trzeba na Niego porządnie zasłużyć…
-Co to ma znaczyć?- spytała, nie dowierzając w  informacje, których Jej umysł nie potrafił przyswoić... Zaakceptować w szczególności.- Chcesz powiedzieć, że co? Że wszystko, co mówiłeś wcześniej, to kłamstwo? 
-Tak, dokładnie- przytaknął.- Już nie jesteś mi potrzebna. Możesz iść. Chciałbym w teraz w spokoju przemyśleć kilka spraw- dodał ozięble, udając, że kolejne szpile wbijane w niewinne serce Aśki wcale Go nie interesują.
-Co ma Ona czego nie mam ja?- zapytała gorzko, wypuszczając spod swych powiek łzy.
-Osobowość- odpowiedział bez zastanowienia.- Gdyby Ona była teraz na Twoim miejscu już by Jej tutaj nie było, siniak na moim policzku powiększyłby się, a i zostałbym porządnie zwyzywany po drodze- ciągnął dalej resztkami sił, które mu pozostały.- A Ty sama widzisz… Aśka nie masz w sobie tego czegoś. Tej iskierki, którą ma Emilka. Owszem, masz ładne opakowanie, ale to nie wszystko. Przynajmniej dla mnie to za mało.
-Ona kazała Ci powiedzieć mi to wszystko w twarz, żeby mnie upokorzyć?- wycedziła, dławiąc się własnymi łzami, które bodły Jego duszę w najbardziej bolesny sposób.
-Jak możesz?!- wrzasnął, lecz nie można było nazwać tego krzykiem.- Jest Twoją przyjaciółką! Tratuje Cię jak siostrę, mimo że kiedyś wystawiłaś Ją do wiatru! Nie liczy się dla Ciebie nikt ani nic, Barbie!- zdenerwował się. Powinien potrafić panować jakoś na emocjami, zwłaszcza w tej chwili, lecz nie potrafił. Sposób, w jaki Aśka wyraziła się o Emi, był dla Niego nie do przyjęcia. Nie do zaakceptowania. Wówczas emocje same wzięły górę, nie pytając Go o przyzwolenie.
-Nie będę tego słuchać!- parsknęła płaczem, próbując podnieść się o kulach z miękkiej kanapy, lecz płacz, który szargał całym Jej ciałem, doskonale Jej to uniemożliwiał.
-Fajnie było, ale się skończyło-wstał, drwiąco patrząc na zapłakaną dziewczynę.- Mam nadzieję, że nie będziemy wchodzić sobie więcej w drogę- rzucił, podążając w stronę swojego pokoju. Teraz nie musiał już udawać. Zdjął obojętną, bezwzględną maskę. Jego twarz wykrzywiona była w poczuciu winy, bólu. Na schodach minął jeszcze Gregora, który widocznie nasłuchiwał całą Jego rozmowę pomiędzy Nim, a Aśką. Spojrzał na chłopaka martwym wzrokiem, który nie wyrażał żadnych uczuć.
-Dobra robota- szatyn klepnął przyjacielsko plecy Thomasa, po czym pogalopował schodami w dół do salonu.- Asiu! Co się stało?- usłyszał na dole głos Gregora, który zaczął wcielać w życie swój plan podboju serca Joanny.
            -Czekałem na Ciebie- usłyszała wchodząc późniejszą porą do pensjonatu. Była pewna, że nie zastanie już nikogo po swojej drodze do pokoju. Myliła się. Czekał na Nią z kamiennym i zadziwiająco spokojnym wyrazem twarzy. Patrzył na Nią wzrokiem pełnym miłości, co Ona sama zaczęła każdego dnia coraz boleśniej dostrzegać. Czuła na sobie Jego nienaturalnie intensywny wzrok. Sama nie unikała Jego spojrzenia, czując, że Jego wzrok pozostanie w Niej na długi czas.- Dlaczego wróciłaś później niż chłopaki? W ogóle czemu tak późno wróciłaś?- dopytywał.
-Chłopaków wsadziłam do wcześniej jadącego autobusu, a ja sama wróciłam jeszcze potem do szpitala…- nie wiedziała dlaczego się tłumaczy.- Dawno nie widziałam Bartka. Stęskniłam się za Nim.
-Kim jest ten Bartek?- zapytał gorzko, nadal patrząc na skrępowaną Polkę.
-Nie widzę potrzeby, aby się Tobie tłumaczyć- rzuciła, odwracając swój wzrok. Wiedziała, że Thomasowi na Niej zależy. Nie chciała Go ranić, ale nie chciała także brnąć w kłamstwa.
-Powiedz tylko czy to ktoś ważny w Twoim życiu- zażądał pewnie. Musiał wiedzieć. Ale czy chciał? Czy niewiedza jest lepsza? W niektórych przypadkach, owszem.
-Jest bardzo ważny- zagrzmiała stanowczo, odwracając się na pięcie z zamiarem i nadzieją, że nie czeka już na Nią dalsza rozmowa z Thomasem.
-Gdzie idziesz?- zapytał, podążając za dziewczyną.
-Na koniec świata i jeszcze dalej- burknęła, nie wiedząc po co chłopak zadał Jej tak bezsensowne pytanie.
-W takim razie Twoja wyprawa będzie musiała kilka minut poczekać- poczuła, że Jej dłoń ugrzęzła w uścisku dłoni Thomasa. Spojrzała na Niego paranoicznym wzrokiem. Był to tak przyjemny uścisk, lecz nie chciała Go czuć. Zbyt dużo miała do stracenia. Wyrwała się gwałtownie, pytająco patrząc na Austriaka.- Chodź za mną. Muszę coś Ci pokazać.
-Nie sądzę, by to był dobry pomysł- odezwała się ozięble, oswobadzając swą dłoń z dotyku Thomasa.
-Proszę. Nie daj się prosić…- próbował dalej, patrząc na dziewczynę błagającym wzrokiem.- Pójdziemy niedaleko. Zero wyskoków z mojej strony, obiecuję.
-No dobrze…- zgodziła się niechętnie, nie mogąc oprzeć się namowom oczu chłopaka. Wyciągnął dłoń w Jej stronę. Chwilę patrzyła na Nią nie wiedząc co uczynić. Jak postąpić. Jak uspokoić swe zmysły, by nie doprowadziły ich za daleko. W końcu się odważyła. Chwyciła za rękę blondyna, czekając niecierpliwie  na to, co chłopak chce Jej pokazać. Milczeli. Nie wymieniali nawet wzajemnych spojrzeń. Przemierzali jedynie kolejne metry, które dzieliły ich od celu. Serce w Jej piersi niemiarowo biło. Czuła jak każda komórka domaga się czegoś od Niej w stosunku do Thomasa. Czegoś… Tylko czego? Bliskości? Dotyku?
-Jesteśmy na miejscu- pierwszy przerwał ciszę, zatrzymując się na łące porośniętej trawą. Po chwili położył się na zielonym podłożu, sygnalizując Polce, by uczyniła to samo. Niechętnie ułożyła się w bezpiecznej odległości od chłopaka, nadal nie rozumiejąc idei, którą starał się przekazać Jej Thomas.- Pamiętasz czego dziś ode mnie zażądałaś?- zapytał, zerkając dyskretnie na Polkę, która wpatrywała się tępo w niebo.- Łąki kwiatów, która nie ma końca- sam udzielił odpowiedzi na zadane przez siebie pytanie.- Dlatego ja Ci ją pokazuję- uniósł rękę ku górze.- Właśnie przed sobą masz łąkę, która nie ma końca…
-To gwiazdy, Thomas- powiedziała, ukrywając swoje poruszenie.
-Owszem- potwierdził.- Ale w gwiazdach każdy może zobaczyć to czym tylko marzy… One są jakby naszymi pragnieniami, tylko w innej postaci. Pragnieniami, których spełnienie czasem wydaje nam się niemożliwe, a jednak w gwiazdach można odnaleźć nadzieję, że nie wszystko stracone. Właśnie ta nadzieja daje człowiekowi szansę na dalszą walkę. Daje siłę na kolejne potyczki i góry do przebycia, których w życiu jest niemało...- wyszeptał, podnosząc się z zielonego podłoża.- Tylko gwiazd nie można mylić z życiem codziennym... Nie możemy widzieć w życiu tylko tego, co chcemy widzieć, nieważne jak bardzo balibyśmy się tworu, który jest coraz bliżej nas...- odwrócił się i odszedł. A Ona? Ona nadal patrzyła na gwiazdy, nie zwracając uwagi na to, że z Jej oczu ciągle wydostawały się łzy. Płakała, jednocześnie uśmiechając się. Czuła się w tak dziwny i niewytłumaczalny sposób przyjemnie, że sama nie potrafiła sobie tego wytłumaczyć. Może szansą na Jej szczęście był właśnie Thomas? Klucz do szczęścia to starać się wykorzystać to, co przyniesie los i być za to wdzięcznym… A Jej los akurat podarował Morgiego, który spełnił nawet najbardziej niedorzeczną prośbę wypowiedzianą z Jej ust…

Drogi pamiętniku!
Faktycznie, widzę to, co chcę widzieć… Chcę udawać, że wszystko jest w porządku, choć tracę grunt pod nogami.
Kolejny raz od przyjazdu chłopaków. Wcześniej wszystko było normalne, szare, nudne, MOJE. A teraz?
 Od czasu ich przyjazdu wszystko się zmieniło. Nawet ja. Moje zachowanie. Dosłownie wszystko, co mogło.
Ale.. Ja nie żałuję… Ta metamorfoza podoba mi się, lecz wiem, że z Jej powodu będę cierpieć… To mnie najbardziej gubi.
Czasem nie wiem nawet jak mam na imię. Tracę głowę i nie mam pojęcia, w którym momencie. Tak jak wtedy, kiedy znajduję się obok Thomasa. Zaimponował mi… Naprawdę. Gwiazdy jako nieskończona łąka kwiatów.
Poczułam się znowu ważna. Bezpieczna w Jego obecności… Tylko po co? Nie mogę przyzwyczaić się do tych uczuć. Po stracie, będzie mniej bolało. I w ogóle nie tego przecież chcę…
Po dzisiejszym dniu mogę stwierdzić, że wreszcie jestem pewna swoich uczuć. Ten dzień był cudowny, bo w większości spędzony z Nim… Nie sam na sam, lecz i tak łapałam każdą chwilę obok Niego tak zachłannie jakby miała być tą ostatnią. Obawiam się, że wpadłam po uszy… Tylko jak mu o tym powiedzieć? Jak obnażyć się przed drugim człowiekiem ze swoich uczuć?
Nigdy czegoś takiego nie robiłam. Nawet nie dopuściłam do siebie takiej świadomości… Najgorsze jest to, że nie wiem co On do mnie czuje. Czy w ogóle coś czuje… To dobijające, lecz są chwile, kiedy przywdziewam różowe okulary i patrzę przez nie na świat. Rzadko, bo rzadko, ale zawsze. Tylko przy Nim…
Myśląc o Nim, chce mi się płakać, a później śmiać. Nie wiem czy kiedykolwiek będzie mi dane poznać Go prawdziwie od środka. Sprawić, że żaden milimetr Jego ciała nie będzie mi obcy… Trzeba zaakceptować to, co przyniesie los, lecz ja bym chciała chociaż spróbować. Jak Thomas ze mną… Co jeśli to błędne koło?
 Thomas kocha mnie, ja niewiele czuję do Thomasa, tylko czuję dreszcze na skórze na widok innego mężczyzny, który z kolei nic do mnie nie czuje…
Czemu to wszystko nie może być łatwiejsze? Coraz trudniej jest mi walczyć z tymi uczuciami… Nie daję rady, ale wiem, że Jego obecność na drugi dzień wszystko mi wynagrodzi. Dziwne? 

♥♥♥

Niedziela, 05.07.2015 r.
Mam teraz wątpliwości czy zrobiłem dobrze. Bezsensownie wyskoczyłem z tymi gwiazdami… Mogłem Ją wystraszyć? Może uznała mnie za człowieka chorego psychicznie? Ale przecież ja tylko chciałem pokazać Jej, że jestem w stanie spełnić każde Jej marzenie. Że to jest najważniejsze… Jej szczęście. Dla Niej zdołałem nawet zranić Aśkę… Wszystko, byleby pozbyć się wszystkich przeciwności losu. Ale nie… Życie wówczas byłoby zdecydowanie za łatwe. Bartek. Kim On jest? Czemu Jej oczy rozbłysły, kiedy o Nim mówiła? Jest dla Niej ważny. O ile nie najważniejszy… Na dodatek, ma przewagę… Musi być na coś chory, skoro jest w szpitalu. Wyrzuty sumienia i dobre serce Emi mogą zaprowadzić ich znajomość zdecydowanie za daleko. Przynajmniej tak daleko, że nie będzie to dla mnie pojęte. A przede wszystkim- nie będzie w Jej życiu miejsca dla mnie i to właśnie przez tego Bartka… Czyli co? Mam znowu zaliczyć glebę na mamucie, żeby zwróciła na mnie uwagę? Żadne moje słowo do Niej nie trafia. Nie chce nawet spróbować. Nie chce tknąć się niczego, co związane jest ze mną… Odrażam Ją? Odpycham? Co takiego jest ze mną nie tak? Czemu to akurat w moim życiu moje uczucia muszą nie zgadzać się z uczuciami drugiej z osób, którą darzę największym uczuciem?

___________________________________

No właśnie… Co ma zrobić Thomas, aby Emi zobaczyła, że Ją kocha najmocniej i najbardziej niż kogokolwiek, ktokolwiek?
Wiem, miał być wczoraj, ale szczerze mówiąc jakoś nie miałam nawet chęci tego dodawać…
Jednak, jeśli będziecie chciały, następny pojawi się w piątek. 
Aaaa, jeszcze jedno. :) 
Panno Boop! Moja kochana, nieba bym Ci przychyliła, no,  ale napisać co tam się dzieje konkretnie w serduszku Emilki w stosunku do Thomasa napisać nie mogę. Jeszcze nie teraz. Dlaczego? Ha, a tutaj przekonacie się już wszyscy w przyszłości jak to się potoczy. :)
                                                Trzymajcie się, moje kochane!

10 komentarzy:

  1. Matko kochana jak ja to kocham!! Jesteś cudowna kochana w życiu bym nie podejrzewała że to tak szybko się stanie.
    I moje plany w stosunku do Asi , jak mógłby jej złamać serce nie wypaliły to to w jaki sposób to zrobiłaś jest świetne.
    Tylko nie rozumiem Emilki , bo ona ma coś do Thomasa , ale nie wiadomo co. A Thomas kocha ją jak szalony, i wiem że będzie o nią walczył, tylko czy ona to zauważy i zrozumie? Oto jest pytanie , czy ona go kocha czy też nie kocha?
    Piszę już głupoty więc lepiej już to zakończę. Cudowny rozdział buźka:*

    OdpowiedzUsuń
  2. "[...]ja niewiele czuję do Thomasa, tylko czuję dreszcze na skórze na widok innego mężczyzny, który z kolei nic do mnie nie czuje[...]" !!!!!! Jak się okaże, że to Manu albo Michael to zwiędnę...
    Ja wiem, że nie możesz ale jestem taka ciekawa, że masakra. Ale napisałaś że niewiele do Niego czuje więc coś tam już wiem :P
    Pisz dalej i to szybciutko :*
    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ojej... Uwielbiam <3 Od razu przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale nadrabiałam :) Jeju, Twoje opowiadania są świetne. Piszesz najlepsze historie pod słońcem. Co do Emilki to w głębi serca mam nadzieję, że jej się jakoś ułoży z Thomasem ;)
    Powodzenia ;*

    Ol-la

    OdpowiedzUsuń
  4. Zła kobieta jest z Ciebie !!
    Zła, ale za to bardzo, ale to bardzo kochana ! <3
    Co to Emilka najlepszego robi ?! W ogóle nie rozumiem jej zachowania. Dlaczego odrzuca uczucie Thomasa. Widać z kilometra, że on by zrobił wszystko dla niej, a ona tak po prostu potrafi mu skłamać prosto w oczy że nic do niego nie czuje. Nie wierzę, ona w końcu nie wytrzyma i powie Thomasowi o swoich uczuciach. Przynajmniej mam taką nadzieję. :) Rzeczywiście, ten chłopak tak się stara. Przecież potraktował Aśkę jak... no sama nie wiem jak mam to ująć. Aż mi jej się szkoda zrobiło no... Niech oni lepiej to sobie wyjaśnią, bo ja dłużej nie wytrzymam noo ! :D Czekam z niecierpliwością na kolejny. <3

    Pozdrawiam ;**** <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Z każdym przeczytanym słowem każdego rozdziału mam ochotę na jeszcze więcej. Chciałabym mieć moc, by pstryknąć palcami, żeby był już wyczekiwany przeze mnie piątek, abym mogła dowiedzieć się co będzie dalej.
    Piszesz tak przepięknie i strasznie zazdroszczę ci tego talentu. Chciałabym tworzyć takie cuda jak ty. Pełne magii, piękna i tajemniczości, a przede wszystkim uroku.
    Wpis Emilki w pamiętniku dał mi wiele do przemyślenia. Moje myśli podpowiadają mi innego chłopaka, który również pochodzi z rodziny austriackich skoczków. Nie mam żadnego pojęcia.
    Czekam na kolejny
    Buziaki ;**

    OdpowiedzUsuń
  6. To opowiadanie mnie coraz bardziej wciąga :)
    Mogłabym czytać i czytać :)
    Piszesz cuudnie , tak dojrzale , masz taki talent :)
    Mam nadzieję, że Emi i Thomas w końcu będą razem i będą szczęśliwi :)
    Żal mi Aśki, ale chyba lepiej, że jej to powiedział niż by miał to ciągnąć dalej .
    Z pewnością byłoby jeszcze gorzej .
    Thomas kocha Emi i bardzo mu zależy na niej , kto wie może nie długo będą razem .
    Mam nadzieję, że tak :)
    Czekam nn :**
    Buziaczki :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Ale to wszystko się pokręciło.
    Thomas jest tak wspaniałym człowiekiem. Powiem szczerze. Zauroczył mnie. A co z Gregorem? Zniechęcił mnie. Czym? Tym, że w tak perfidny sposób nakazał Morgiemu zakończyć znajomość z Asią. Co do Emiki... wkurza mnie. Irytuje mnie to, że sama nie wie czego chce. Że w taki sposób odpycha od siebie chłopaka, któremu tak na niej zależy. Moim zdaniem powinna mocno i intensywnie zastanowić się nad tym wszystkim. Myślę, że "wywiad środowiskowy" też nie zaszkodzi. :)
    Aj i ten Bartek... równie interesująca postać... :)
    Intrygujący i kontrowersyjny jak dla mnie rozdział. Lubię takie. :D
    Czekam na nn. :3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzień dziś deszczowy co udziela się na moje chwilowe bezrobocie w pracy przy kawie , dzięki czemu mogłam nadrobić...
    Wiesz , że gdyby nie to , że dziś ' Losy świata się odmieniły' to krzyczałabym , histeryzowałabym i byłabym wściekła za takie obelgi w stosunku do Aśki , mojej ulubienicy , za potraktowanie Thomasa , tak jak na to kompletnie nie zasłużył! Dobrze jest jest jeszcze cudaśny Gregor , który powoduje uśmiech na mojej twarzy dziś♥
    A najważniejsze ... Z tego co wywnioskowałam to Emilia to ideał chodzący , co mnie niezmiernie bawi:P
    Rozdział jak każdy poprzedni Cudowny!
    Czekam na piątek!
    Alles Gute!♥
    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  9. Cudowny! ♥
    Gregor, mistrz! :D
    http://miloscodmienna.blogspot.com/ 2 ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. podejście do komentowania nr 3 (przysięgam, zabiję kiedyś twórców bloggera)

    Co ona do cholery robi?! Jak ostatnio krytykowałam chłopaków to teraz jej się ode mnie dostanie. Zamiast bawić się w zbywanie Morgiego jakimiś umoralniającymi gadkami, niech weźmie się za siebie i powie mu wprost: 'spadaj na drzewo'. Konkretność - to cecha, której brakuje mi u bohaterki. Jeszcze nigdy nikomu nie powiedziała wprost co tak na prawdę czuje przez co cierpi ona i osoby wokół niej. Jeszcze to wyznanie w pamiętniku! Jeszcze niedawno kochała się w Thomasie i tak nagle jej się zmieniło?
    Morgi - wieeeeelki plus, że się stara! Szkoda mi go, bo Emi nie chce nawet spróbować. To przykre.

    rozdział CUDO! ♥ lecę nadrabiać kolejny rozdział, bo mam małe zaległości

    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń