„Co mam zrobić byś zauważyła,
że on nie może kochać Cię jak ja?”
Ludzie powinni modlić się o pogodę
ducha, by mogli godzić się z tym, czego nie mogą zmienić albo zaakceptować.
Przydatna jest również odwaga, by przynajmniej próbować tego, czego zmienić nie
można. By nie siedzieć z założonymi rękami, patrząc i żałując, że coś
wspaniałego wypada nam z rąk jak piasek przez palce. Ale najważniejsza jest i
tak mądrość… Po co? To łatwe. Mądrość po to, aby odróżnić jedno od drugiego
oraz wiedzieć, kiedy zaprzestać. Tej nocy nie mógł spać. Jego myśli ciągle
krążyły wokół Emi, co nie było w ogóle dziwne, lecz wszystkie wizje zakłócała
świadomość, że musi zranić uczucia drugiego człowieka, by móc spróbować
szczęścia, które i tak jest niepewne. Związek nie składa się z jednej osoby. To
zlepek dwóch dusz, które pasują do siebie jak poszczególne elementy układanki.
Miał dosyć ciągłego wpatrywania się w sufit. Wstał z łóżka, zastanawiając się
czy na pewno podejmuje właściwą decyzję. Delikatnie otworzył drzwi do Jej
pokoju. Spała. Mimowolnie wykrzywił kąciki swych ust. Usiadł delikatnie na
skraju łóżka, by nie zbudzić dziewczyny. Patrzył z zachłannością na Nią, nie
potrafiąc okiełznać myśli, które wirowały w Jego głowie. Chciał powiedzieć jak
bardzo Ją kocha. Chciał przytulić Ją mocno, kiedy się martwi. Wybrał Ją w końcu
spośród innych… Lubił bawić się Jej włosami, gdy razem wszyscy oglądali
wspólnie film co wieczór. Na samo wspomnienie, Jego usta uniosły się ku górze.
Pragnął Ją zdobywać. Rozmawiać z Nią, nawet o niczym. Opowiadać najbardziej
beznadziejne dowcipy, z których będzie się śmiała. Podarowywać Jej kwiaty bez
powodu. Trzymać Ją za rękę. Pozwolić Jej zasnąć w swych ramionach. Pozwolić Jej
wszystko wykrzyczeć, a później wypłakać się. Całować co dnia. Mówić, że
ślicznie wygląda. Jeśli kiedykolwiek byłoby Jej smutno, zostać z Nią, chociaż
nic by nie mówiła. Patrzeć Jej w oczy i się beztrosko uśmiechać, widząc piękno
Jej tęczówek. Tańczyć z Nią, nawet kiedy nie gra muzyka. Składać gorące
pocałunki na Jej ustach w deszczu. A przede wszystkim- codziennie przypominać
Ją jak bardzo Ją kocha… Jednak, czy nie były to po prostu tylko marzenia?
Wymysły Jego wyobraźni?
-Thomas…-
wydusiła zaspana, dostrzegając, że ktoś nieustannie Ją obserwuje. Jego uśmiech
powiększył się. Jej poczochrane włosy jeszcze bardziej dodawały Jej uroku.
Pokazywały jak bardzo jest bezbronna. Sprawiały, że miał ochotę nie dopuścić do
Niej całego zła na świecie…- Co Ty tutaj robisz?- ziewnęła, rozciągając się.
-Chciałem
porozmawiać- zaśmiał się, widząc nie do końca przytomną, Emilkę.- A Ty spałaś,
więc postanowiłem poczekać aż się obudzisz- dopowiedział, obserwując jak Polka przysiada
się do Niego, patrząc na Jego osobę uważnym i odrobinę przestraszonym wzrokiem.
-Normalni
ludzie o 5.00 śpią- burknęła, nie spuszczając z oka blondyna.- Czego chcesz?-
wysiliła się na oschły ton głosu, który odepchnąć miał blondyna. Na próżno.
-Jak
już mówiłem, chcę porozmawiać- odparł łagodnie.
-Ale
my nie mamy o czym rozmawiać, Thomas- powiedziała stanowczo, patrząc w
niebieskie oczy Austriaka.
-Mylisz
się- powiedział, chcąc wysilić się na naturalny głos.- I nie przerywaj mi na
razie, proszę- poprosił, widząc rozchylające się usta Polki.- Najpierw,
chciałem Cię przeprosić. Gregor coś wspominał, ale gdzieś musiało mi to
umknąć…- skłamał, nie chcąc sprawiać kłopotów szatynowi ani pokazywać Polce, że
swoim własnym błędem próbuje obarczyć kogoś innego. Wziął wszystko na klatę,
jak powinien uczynić już wcześniej.
-Widocznie
tak- prychnęła złośliwie, zakładając ręce na piersi.
-Słodko
się wściekasz- stwierdził, nie umiejąc opanować swojego uśmiechu, który
mimowolnie wkradł się na Jego twarz.
-Weź
wyjdź, człowieku- wycedziła zła, wskazując palcem drzwi.
-Dobra,
do rzeczy- ogarnął się.- Ale to przez Ciebie- spojrzała na Niego, a w Jej
oczach narodziła się rządza mordu.- Ciągle przed oczami miałem tamtą noc… Ty i
ja…- patrzył tępo przed siebie, wracając wspomnieniami do momentu, od którego
wszystko się zaczęło.- Coś się stało… pomiędzy Nami, prawda?- zapytał
nieśmiało, spoglądając na Polkę.
-Pocałowaliśmy
się- odpowiedziała obojętnie.- No to co?- raziła obojętnością, lecz w środku
każde słowo przeżywała sto razy intensywniej. Znaczenie miało dla Niej ogromne,
lecz nie mogła dopuścić, by to co czuła ujrzało światło dzienne.
-Chyba
wtedy zacząłem coś do Ciebie czuć, Emi- powiedział nieśmiało, czując jak
oblewają Go zimne poty. Kolejna niezrozumiała dla Niego reakcja, która ponownie
zaszła u Niego w obecności Emilii.
-Współczucie,
gdyż mam krótko ponad metr pięćdziesiąt i rude włosy- powiedziała z wyrzutem,
odwracając wzrok od blondyna, by nie widział urażenia, które wówczas poczuła.-
W końcu to kalectwo w oczach niektórych ludzi- dodała z wyrzutem.
-Nie
to…- powiedział natychmiastowo.- Coś innego. Chyba miłość, Emi…- kolejny krok,
który miał wyjawić Polce prawdę. Odsłonić uczucia, które powoli zaczęły Go
dławić.
-Dziwny
jesteś- stwierdziła, patrząc ze zdumieniem na Thomasa.- Poczułeś, że zakochałeś
się w Aśce, kiedy byłeś ze mną? A ja to co? Jakiś kabel, który łączy Ciebie i
Aśkę?
-Matko
kochana!- zirytował się, gdyż każde wysyłane przez Niego znaki, zostały źle
zinterpretowane.- Emilko, to w Tobie się zakochałem, rozumiesz?- uniosła martwo
wzrok, szukając w Jego oczach nadziei, która mówi, że to nieprawda.
Wyprostowała się, czując jak po Jej ciele rozlewa się trucizna, która
spowodować miała śmierć wielu cech, które w sobie wykształciła. Milczała,
patrząc na Niego. Nie potrafiąc oderwać od Niego wzroku. Niby wiedziała,
podejrzewała, lecz zawsze miała nadzieję, że jednak się myli. Że źle odbierała
bodźce dawane Jej przez Thomasa. A jednak… Jej obawy okazały się słuszne.
-Po
co mi to mówisz?- zadała pytanie, które było z lekka nie na miejscu, lecz w
wyniku doznanego szoku nie potrafiła myśleć nad tym, co mówi.
-Bo
tak się robi?- zapytał niż bardziej stwierdził. Uniósł Jej podbródek, chcąc by
patrzyła mu prosto w oczy.- Czujesz coś do mnie?- zapytał pełen nadziei.
Milczała, bijąc się z własnymi myślami. Wyrwała się spod dotyku blondyna, by
nie poddać się magii Jego oczu, która doprowadzić mogłaby ich znajomość
zdecydowanie za daleko. Milczała. Ciągle milczała, doprowadzając Go do obłędu.-
Wiem, że to trudne…- zaczął, widząc, że wprowadził Emilkę w zakłopotanie.-
Powiesz mi chociaż co chciałaś powiedzieć mi na imprezie- zażądał pewnie,
ujmując twarz rudowłosej w swe dłonie.- To dla mnie naprawdę ważne- szepnął,
delikatnie muskając Jej usta.
-Teraz
to nie ma znaczenia- odpowiedziała, nadal patrząc zawzięcie w niebieskie oczy
blondyna, opierając się ich magii.
-Dla
mnie ma. Wszystko co związane jest z Twoją osobą ma znaczenie. Kocham Cię, Emi-
szepnął Jej do ucha, gdyż coraz łatwiej słowa te wychodziły z Jego ust.- Wiem,
że popełniłem błąd, ale teraz chcę to naprawić szczerością. Nie uważasz, że
powinnaś to docenić?- postanowił wziąć dziewczynę pod włos.
-Nie
słódź tak, Thomas- upomniała.- Chciałam powiedzieć Ci, że nie jesteś mi
obojętny- wykrztusiła, chcąc zakomunikować Morgiemu jak bardzo docenia Jego
szczerość. Jego oczy rozbłysły. Twarz gwałtownie zbliżyła się do ust Polki,
lecz ta szybko odsunęła się, by nie mieć nawet najmniejszego kontaktu z
Austriakiem.- Ale to już nieaktualne, Thomas… Minęło, nie wróci…
-Uczuć
nie da zgasić się tak, jak światła- powiedział pewnie, ujmując dziewczynę za
ramiona.- Będziemy szczęśliwi. Obiecuję…- wyszeptał.
-Po
pierwsze, nigdy nie mów „obiecuję”. Staraj się zastępować to słowo „postaram
się”. Kiedy nie wyjdzie, mniej boli- zaczęła, ciężko wzdychając.- Po drugie, to
nie ma racji bytu. Nie jestem gotowa. Ty też nie. Nikt z nas nie jest…-
próbowała odwrócić sytuację o kolejne sto osiemdziesiąt stopni, wstydząc się
sposobu w jakim chciała osiągnąć pewien swój cel w życiu.
-Wszystko
jest możliwe, ale razem damy radę- mówił pewnie, składając na Jej drobnej dłoni
subtelne pocałunki.
-Thomas,
nie…- mówiła bezsilnie, widząc, że każda Jej próba kończy się fiaskiem.
-Emi,
tak…- grał w zaparte. Spojrzała na Niego, zastanawiając się jak ma wytłumaczyć
chłopakowi co tak naprawdę czuje. Jak widzi swoją własną przyszłość.
Przyszłość, ale bez Thomasa w Jej życiu… Usiadła okrakiem na kolanach chłopaka.
Po chwili wymiany spojrzeń, zaczęła rozpinać guziki koszuli, nieustannie
zachowując kontakt wzrokowy z blondynem. Czuł jak Jego ciało wraz z dotykiem
Polki drętwieje. Nie wiedział, co dzieje się wokół Niego. Jak ma wyjaśnić tak
wiele kwestii, które pojawiły się w Jego głowie. Ale trans, w który wpadł,
niewiarygodnie mu się podobał. Mimo odrętwiałego ciała i szalenie galopującego
serca, chwila ta była najpiękniejszą z chwil. Kiedy ostatecznie rozprawiła się
z guzikami od koszuli chłopaka, delikatnie pogładziła swą dłonią Jego
umięśniony tors. Czuła ciepło, które przenikało Jej ciało. Słyszała niestabilny
puls w swoich żyłach, tak samo jak i w Jego. Spodobał Jej się sposób w jaki na
Niego działała…
-Co
masz tutaj?- zapytała, zatrzymując się w pewnym miejscu na klatce piersiowej
Thomasa.
-Serce-
odpowiedział bez zastanowienia, chcąc czuć Jej dotyk na sobie już na zawsze.
-Czym
jest serce?- zapytała, patrząc na swoją dłoń, która spoczywała na gołym torsie
skoczka. Spojrzał na Nią pytająco, nie wiedząc jak odpowiedzieć na pytanie
zadane przez Emilkę. Na pozór banalne. No właśnie… Na pozór.- To centralny
narząd układu krwionośnego, zbudowany z tkanki poprzecznie prążkowanej typu
sercowego. Zazwyczaj otacza je osierdzie- wyrecytowała kawałek encyklopedii.-
Ludzie wmawiają Nam, że to właśnie sercem wszystko odczuwamy. Że ono jest
siedliskiem Naszych uczuć. Że bez niego, byłby bałagan na świecie- wymieniała,
patrząc ciągle w oczy Thomasa.- Ale to bzdura. To co odczuwamy to tylko
złudzenie. Pożądanie fizyczne, chęć zaspokojenia swoich potrzeb różnego
rodzaju. Nic więcej…- szeptała, a On nawet nie zauważył, kiedy Emi zaczęła z
powrotem zapinać Jego koszulę. Krótką chwilę milczeli, a żadne z nich nie
potrafiło spojrzeć sobie w oczy. Dla każdego z Nich, miłość była czymś innym.
Dla jednego z ich dwójki- istniała… To najbardziej ich poróżniało…
-Ja
wiem, że Cię kocham- próbował resztkami sił.- To nie żadne cholerne złudzenie,
rozumiesz?!- podniósł lekko głos.
-Tobie
tak się tylko wydaje- stwierdziła pewnie, siadając na małym krześle naprzeciwko.-
Czasem postępujemy zgodnie z chwilą. Pragniemy za wszelką cenę rozluźnić
atmosferę, która panuje, bo dłużej nie możemy jej znieść. Zlepek chwil i
emocji…- spojrzała na Thomasa.- tym właśnie jest Twoja miłość, Thom-
powiedziała łagodnie, ściszając swój głos do szeptu.-Ty może o tym nie wiesz,
ale ja mam pewność- wstała, kocimi rucham podążając w stronę blondyna.- Uwierz
mi… Nie chcę, abyś robić coś, czego będziesz żałował. Co było tylko chwilą, a
przywiąże Ci to kulę do nogi na bardzo długi czas- ujęła Jego twarz w dłoniach.-
Ludzie bardzo często chcą żyć tylko złudzeniami… A zdecydowanie za często żyją
tylko chwilą…- dodała martwo patrząc na Austriaka.- Nie można wiecznie
postępować tak, jak każe nam dana chwila. Tak nie da się żyć…
-Emi,
jeśli nie zaryzykujesz, nie dowiesz się czy warto- wyszeptał.
-Ja
już wiem- odparła pewnie.- Jesteś wspaniałym mężczyzną. Kobiecie, którą
pokochasz, można tylko zazdrościć. Wiesz dlaczego?- spytała, nie oczekując
nawet odpowiedzi ze strony blondyna.- Otoczysz Ją poczuciem bezpieczeństwa i
miłością, która będzie w stanie przezwyciężyć wszystko i wszystkich. Nie marnuj
zatem siły na mnie. Nie wiesz kto czeka właśnie na Ciebie za rogiem.
-Miłość
i poczucie bezpieczeństwa w moim sercu jest zarezerwowane tylko dla Ciebie,
Emilko- bawił się Jej delikatnymi włosami.
-Nie,
Thomas- wtrąciła swoją rację.- Masz osobę, dla której nie można Ci tracić
głowy…
-O
kogo Ci chodzi?- spytał podejrzliwie.- Jesteś tylko Ty. Nikt więcej, zapewniam
Ci.
-Zapomniałeś
o Niej?- zapytała, nie kryjąc swojego zdziwienia.
-O
kogo Ci chodzi, Emi? Kristina to zakończony rozdział, Sylvia tym bardziej…
-Ale
Lilly nie jest i nigdy nie będzie zakończonym rozdziałem- spojrzała na Niego
łagodnym i wyrozumiałym wzrokiem.
-Czyli
nie chcesz mnie, bo mam dziecko?- zapytał, próbując dojść do sensu słów
wypowiadanych przez Polkę.
-Co?-
wykrztusiła.- Nie- powiedziała szybko.- Chodzi mi jedynie o to, że mała jest
teraz w takim wieku, że nie powinieneś dla Niej tracić głowę zupełnie dla
nikogo…
-Czyli
tatuśkowi nie można się zakochać?- ze łzami w oczach patrzył na Jej neutralny
wzrok, który nie wyjawiał żadnych uczuć. Nie teraz.
-Tego
nie powiedziałam- przewróciła oczyma.
-To
dobrze, bo jest już na to zdecydowanie za późno- uśmiechnął się. Za każdym
razem, kiedy wyjawiał Polce swoje uczucia, czuł się, jakby Jego wewnętrzne
słońce zaświeciło jeszcze jaśniejszym światłem.
-Nie
zachowuj się jak dziecko- odpowiedziała.- Wspomniałam o Lilly nie przez
przypadek. Może tęsknisz za Kristiną i przez to mylisz uczucia…- spuściła wzrok
na dół. Czy naprawdę chciała, by tak było?
-Kpisz
czy o drogę pytasz?- zapytał poważnie, patrząc na Emilkę pogardliwym wzrokiem.
-Mówię
poważnie- powiedziała łagodnie.- Chciałabym wiedzieć jak to pomiędzy Wami
jest…- dodała niepewnie.
-Kristinę,
matkę mojej najukochańszej córeczki, straciłem przez własną głupotę- zaczął,
powracając do trudnego okresu w Jego życiu. Z resztą… Nie tylko Jego.- Mówiłem
Ci raz, że wdałem się w beznadziejny romans… To miała być zabawa…
-Czemu
zdecydowałeś się zabawić, choć wiedziałeś jakie to ryzykowne?- zapytała,
świecącymi oczami patrząc na Thomasa.
-Kiedy
jest ryzyko, jest zabawa…- westchnął.- Skoki to ciągłe wyjazdy. W domu jestem
tylko gościem i to jeszcze nieczęstym. To było nie do zniesienia i dla mnie, i
dla Kristi. Zaczęły się kłótnie. Każdego dnia oddalaliśmy się od siebie coraz
bardziej. W końcu stało się…
-Postanowiłeś
zabawić się z Sylvią niż przetrwać ciężki okres w Waszym związku- przerwała
mu.- Gratulacje, Panie Morgenstern- ironicznie klasnęła w swe dłonie.
-Emi,
zabrzmi to żałośnie, ale wina nigdy nie leży po jednej stronie- jęknął, chcąc w
jakikolwiek sposób usprawiedliwić siebie i własne postępowanie w przeszłości.
-Dla
każdej kobiety okres po urodzeniu dziecka jest ciężki. Krisitna miała jeszcze
takiego pecha, że nie miał to przy Niej być w najważniejszych momentach…
-Była
z Nią Jej matka- przerwał szybko.
-Matka?-
prychnęła.- W takich momentach najbardziej potrzebny jest ktoś, kogo szczerze
kochamy miłością bezwarunkową. Ktoś, kogo nie ma, ale jest bądź stara się być.
Starałeś się?- zapanowała cisza.- Właśnie. Tak myślałam.
-Nie
obwiniaj mnie o wszystko- pisnął żałośnie.
-Nie
obwiniam. Mówię po prostu jaki jesteś- powiedziała bez skrępowania.- Kiedy
znudziła Ci się wieloletnia partnerka, postanowiłeś znaleźć sobie inną. Tak na
chwilę. Bo po co znów się angażować? Po co tracić czas, prawda? Wkrótce Ją też
zostawiłeś, bo doszedłeś do wniosku, że nie sama przyjemność jest najważniejsza
a uczucie też odgrywa jakąś rolę na co dzień.
-Wiem
do czego dążysz- wstał, urażony słowami Emilki.- Myślisz, że jesteś kolejna?
-Nie
myślę- wzruszyła ramionami.- Myśleć mogę wiele rzeczy, ale nie to. Jednak,
sypiesz na prawo i lewo wyznaniami miłosnymi, lecz to nie ma sensu. Co
przyjdzie nam z tego, że ciągle deklarujemy swoje uczucia, skoro one nic dla
nas nie znaczą ani nie będą znaczyć później?
-Raz
się zdarzyło!- powiedział gwałtownie, nieznacznie podważając swój głos.- Nie
jestem jakimś Alfonsem. Zrozum to! Czuję jakbyś każde słowo wypowiadała, mając
mnie za jakiegoś lowelasa.
-Spokojnie-
odparła łagodnie, niewzruszona słowami chłopaka, które po części były prawdą.-
To rola Gregora. I między nami, świetnie się w niej sprawdza.
-Skoro
jesteśmy w temacie Gregora- zaczął, chcąc usłyszeć odpowiedź z Jej ust. Tych,
które nawet kiedy nie powiedzą prawdy, będzie wiedział bardzo wiele. Więcej niż
dotychczas.- Słyszałem o Waszych czułościach…- wycedził, nie kryjąc urazy.
-Gregor
jest świetny- stwierdziła pewnie.- Czemu nie mieć od życia trochę
przyjemności?- zapytała, patrząc w Jego oczy, które obrazowały stan Jego
psychiki. Krzyk. Rozpacz. Obłęd. Zagubienie.
-Czyli
chcesz powiedzieć, że sama bawisz się Gregorem, a tylko mnie masz to za złe?-
zapytał, wysilając się na naturalny ton głosu.
-To
nawet nie zabawa- przewróciła oczami, nie sądząc, że Thomas w tak oględny
sposób analizuje każde Jej słowo.- Nie wiem dokładnie jak to nazwać, ale my
przy tym nikogo nie ranimy.
-Gregor
ma dziewczynę- przypomniał.
-Dziewczynę?-
parsknęła śmiechem.- Błagam Cię. Tą biedną dziewczyną też się tylko bawi.
-Skąd
ta pewność?- wykrztusił, czując kolejną porażkę.- Może Jego sytuacja jest
dokładnie taka sama jak moja i Kristiny kiedyś?
-Gregor
potrafi otoczyć jakimś uczuciem tylko swoją matkę. Reszta dziewczyn to tylko
zabawa, zaspokojenie jakiś tam Jego potrzeb- stwierdziła pewnie.
-Widzę,
że długo myślałaś nad sytuacją Gregora- odgryzł się, ale właściwie po co to
robił? Dlaczego chciał udowodnić dziewczynie, że może zdarzyć się taka
możliwość, iż poczuje coś w końcu do Gregora, jak On poczuł do Niej?
-To
ciekawy człowiek- powiedziała bez namysłu.- Każdego z Was po części już sobie
przemyślałam. Każdy z Was jest inny. Wyjątkowy. Dlatego jesteście dla mnie tacy
ważni- uśmiechnęła się niewinnie.
-Jesteśmy?-
powiedział z nadzieją.- My?
-Tak-
przytaknęła.- Gregor, Manu, Michi, Ty, Thomas i Stefciu- wyjaśniła.
-Jestem
czwarty w kolejności…- powiedział smutno, podpierając głowę o ramiona.
-Przestań
zwracać uwagę na takie szczegóły- bąknęła pod nosem, nie rozumiejąc czasem
zachowania chłopaka.- To jest chyba Twój problem, Thomas. To co czujesz to może
nic nieznaczące uczucie, które minie tak szybko jak się pojawiło, a Ty z tego
powodu chcesz zmienić cały świat- mówiła delikatnie, obejmując chłopaka
ramieniem. Jak przyjaciółka. Siostra. Ktoś bliski, ale nie obiekt westchnień…
-Nie
chcesz nawet zobaczyć jak to będzie?- resztkami sił, próbował dalej. Mogło
dziać się co tylko chciało, On nie mógł się poddać…- Byłaś z kimkolwiek w ogóle
kiedykolwiek w swoim życiu?
-Nie-
odpowiedziała, zawieszając wzrok na podłodze. Możliwe, że nawet wstydziła się
tego, lecz nie żałowała. W końcu to przecież Ona sama nigdy nie pozwoliła się
nikomu do siebie zbliżyć. Nigdy nie chciała nikomu darować swojego zaufania.
Oddania. Nawet najmniejszej części swojego serca. Niczego.
-Dlaczego?-
zapytał, unosząc Jej podbródek, przez co chciał zmusić Ją do patrzenia w swe
oczy. Patrzyła w Jego błękitne oczy, czując, że łzy wzbierają się pod Jej
powiekami. Wspomnienia powracały. Klatka po klatce z wyblakłych fotografii zatrzymanych
w pamięci przewijały się w Jej głowie jak czarno-biały film.- Czy to ma związek
z Twoją matką?- zapytał, widząc, że w ciele Polki wzbiera się kolejna fala
uczuć, których Ona nie potrafiła opanować. W wielu aspektach Jej życia, to
właśnie one przejmowały kontrolę nad Jej ciałem. Nie miała nad nimi kontroli,
była jedynie sługą we własnym ciele. Kolejny przykład, kiedy pamięć staje się
naszym najgorszym wrogiem…
-Skończ-
wyrwała się spod Jego dotyku.- Nic pomiędzy Nami nie ma i nie będzie.
Przynajmniej z mojej strony… Uszanuj to, proszę- wyszeptała, szklanym wzrokiem
patrząc, w oddane Jej, oczy Thomasa.
-Ale
ja tak bardzo chciałbym chociaż spróbować…- powiedział, tonąc w głębi Jej
zielonych oczu.- Emi…- jęknął żałośnie, a na Jego twarzy widać było rozpacz,
pomieszaną ze strachem przed utratą kogoś, kto ma być tym najważniejszym….-
Spełnię każdą Twoją zachciankę, marzenie… Wszystko…- szeptał.
-A
czy jesteś w stanie znaleźć mi łąkę kwiatów, która nie ma końca?- zamilkł,
pogrążając się w dalszych przemyśleniach. Ukrył na moment twarz w dłoniach, by
Emilka nie zauważyła w Jego oczach śladów słonych łez. Zawiedzione nadzieje,
które wraz ze swoimi narodzinami, powinny od razu umrzeć. To one bolały
najbardziej. Obracały w ból wszystko co czuł. Pokazywało pustkę, którą czuł
teraz o stokroć bardziej, intensywniej niż zazwyczaj. Może źle zrobił od razu
wyjawiając swe uczucia? A jak miał je ukryć na co dzień, skoro one wręcz
rozpierały Go od środka? Skrajność powoli obracała się w skrajność. Najgorsze
było to, że ludzie w Jego świecie powoli zaczynali znikać. Byli tylko Oni.
Emilka i Thomas. Świat złożony z dwóch osób. Śmieszne, prawda? „My”… Tak mógł
określać ich dwójkę. Jako jeden wspólny organizm. Za każdym razem, kiedy w ten
sposób o tym pomyślał, karcił siebie samego. Wiedział, że Emi nie lubi, kiedy
nazywa ich „my”. Zawsze za to przepraszał w duchu, lecz zbyt często okazywało
się to silniejsze. Jego świat nie był skomplikowany. Składał się jedynie z Niej
i Niego. Cała reszta nie była już ludźmi. Z dnia na dzień, stali się pół
żywymi, a pół martwymi istotami, które błąkają się samotnie po ciemnych
ulicach, gdzie rozlega się płacz. Ich cel wędrówki? Znaleźć drugą połówkę. Po
co? By stać się szczęśliwymi.
-Thomas,
jesteś tam jeszcze?- usłyszał cichutki głosik Emilii, który wydostał Go z
krainy przemyśleń. Wstał, podążając w stronę białych drzwi. Każdy Jego krok
rejestrowany był przez wzrok Emi, który chciał zapamiętać każdy, nawet
najmniejszy szczegół. Bez słowa, wyszedł, zostawiając Emilkę samą, wprowadzając
Ją w stan nieposkładanych myśli, które nie sposób było okiełznać.
Są dni, które pomimo wiatru za
oknami, potrafią dusić gęstością niezrozumiałych półsnów. Są noce, do których
nie wolno wracać myślami przed snem. Są chwile, która pozostaną w naszej
pamięci już na zawsze. Są rozmowy, które mają moc zmiany wszystkiego. Są
pożegnania, na które nigdy nie będziemy gotowi. Istnieje dotyk, który
obezwładnia nasze ciało, czyniąc z siebie poddanego. Są pocałunki, których nie
można powtórzyć. A przede wszystkim- są osoby, których nie można nikim
zastąpić. Nie można o nich zapomnieć, mimo że ma się tysiące własnych
problemów. Oni nas potrzebują, nawet o tym nie wiedząc. Nie zdając sobie
sprawę, że jesteśmy aż tak potrzebni, przynajmniej po to, aby czekać na
niechciany upadek, przy którym podamy pomocną dłoń, która nie pozwoli dotknąć
im dna. Ona na moment zapomniała o kawałku swoim duszy. Wcześniej wydawało Jej
się to niemożliwe. Dlaczego więc zapomniała? Czemu dostarczyła sobie wyrzutów
sumienia z własnego powodu? Odpowiedzi może być wiele, lecz jedna jest
najbardziej słuszna i trafna. Jaka? Ona wiedziała, lecz nie miała pewności, czy
na pewno wybrała odpowiednią możliwość…
-Chłopaki,
potrzebujecie czegoś z miasta?- zapytała, ubierając na siebie cienką, dżinsową
kurtkę. Jak na lipiec było wyjątkowo chłodno. Z nieba padała lekka mżawka, by
zaraz po tym zza chmur wyłonić mogło się słońce. Widok piękny, lecz w praktyce
tak kolorowo nie było…
-Jedziesz?-
zapytał Manu, który przyrządzał coś do jedzenia w niewielkiej kuchni. Ten widok
doprowadził Ją do niemałego zdziwienia.
-No
tak. Więc?- zapytała, siadając obok Gregora, który widząc, że Emi zajmuje
miejsce obok Niego, gwałtownie wstał i wyszedł z salonu, chcąc wywiązać się z
umowy, którą zawarł poprzedniego dnia z Thomasem. Widzący tę scenę blondyn,
uśmiechnął się pod nosem. Teraz przynajmniej nie miał konkurencji…- A temu co?-
zapytała, dostrzegając reakcję Gregora na Jej obecność.- Mniejsza z tym-
wzruszyła obojętnie ramionami. Widzący to Thomas, poderwał się delikatnie, by
nie zwrócić na siebie zbędnej uwagi. Obojętność wobec Gregora. Właśnie to
zauważył. Ignorowanie Jego osoby. Zero jakichkolwiek uczuć. Był pewien. Wniosek
z tego płynął tylko jeden. Gregor nie jest ważną osobą dla Emilki. Z jednej
strony poczuł radość, ulgę, ale z drugiej… Musiał być ktoś inny.- Potrzebujecie
czegoś?- zapytała ponownie, zmierzając w stronę drzwi.
-Jadę
z Tobą- powiedział Stefan, podążając za dziewczyną.
-Ja
też- w ślady Stefana ruszył Manu.
-I
ja- Michael poderwał się z kanapy, śmiejąc się promiennie do Polki.
-Tylko
ja jadę do szpitala- poinformowała.
-Coś
nie tak?- zapytał szybko Thomas, który nie potrafił przejść obojętnie obok słów
wypowiedzianych przez Polkę.
-Nie-
powiedziała, nie patrząc na blondyna.- Chciałabym odwiedzić Bartka.
-Bartka?-
zapytał podejrzliwie Thomas, marszcząc czoło.
-Nie
za dużo tych pytań?- westchnęła.- Ubierzcie coś na siebie- przypomniała.- Jest
dosyć chłodno.
-Dobrze,
mamusiu- przytaknął Michael, co wywołało szeroki uśmiech na Jej twarzy.
-Pójdziecie
do galerii, ja do szpitala i jakoś się spotkamy później- zarządziła.- Chodźmy-
wyszła, rujnując kolejną część Jego życia. Wszyscy strasznie staramy się być
jacyś. Codziennie rysujemy siebie ołówkiem ludzkich wyobrażeń. Dolepiamy
każdego dnia do siebie klejem kolejne kartki, zdjęcia. Tworzymy ozdobne ramki,
aby czuć, że jesteśmy nie tylko imieniem i nazwiskiem. Czy warto tak żyć? Warto
starać się budować swój własny, stabilny świat, skoro najmniejszy gest drugiej
osoby, na której nam cholernie zależy może wszystko zmienić?
-Co
tak sam siedzisz?- usłyszał cichutki głos, który był dobrze mu znany. Odwrócił
głowę, by przekonać się, że Jego przeczucia okazały się słuszne. Na Jego skórze
pojawiła się gęsia skórka.
-Manu,
Michael, Stefan pojechali z Emi do miasta, Gregor siedzi gdzieś w odmętach
swojego pokoju, a Diethart… On… Właściwie sam nie wiem czy nawet żyje-
powiedział przygaszony, na samą myśl, jaka rozmowa właśnie Go czeka.- Asiu,
musimy porozmawiać…- odważył się drżącym głosem.
-Też
tak uważam- oznajmiła łagodnie, posyłając uśmiech, którego adresatem stał się
Morgenstern.- Musimy uzgodnić kilka kwestii dotyczących mnie, Ciebie… Nas-
powiedziała nieśmiało, lecz z ogromnym zadowoleniem w głosie.
-Nas
nie ma, nie było i nie będzie…- zacytował słowa Emilki tamtego dnia pod klubem,
które może nie zraniły najbardziej, lecz dały ogromnie dużo do myślenia.
-Rozumiem,
że może to za szybko dla Ciebie, ale nie bój się- powiedziała pewnie, dotykając
słoń Austriaka, która po chwili wyrwała się spod dotyku Polki. Jej dotyk palił
Jego skórę. Przyprawiał o dziwne dla Niego obrzydzenie. Poczucie zdrady…
-Potrzebowałem
Cię tylko dlatego, żeby Emi stała się zazdrosna i w jakikolwiek sposób zwróciła
na mnie uwagę. Szczeniackie z mojej strony, wiem- starał się mówić pewnie każde
słowo, które nie powinien mówić. A przynajmniej nie w taki sposób. Nie teraz…
Nie to, co powiedział. Te myśli powinny zostać głęboko w otchłani Jego własnych
myśli.
-Ale
jak to?- wyjąkała cichutko, czując, że robi się na oczach blada.- Przecież wtedy w klubie... Thomas, Ty tak wiele mi obiecywałeś. Mówiłeś, że My, jako para, to już rzeczywistość... Mówiłeś, że z czasem, kiedy wszystko unormuje się w Twoim życiu, ściągniesz mnie do Austrii, będziemy szczęśliwi... Thomas...
-W
rzeczywistości, zależy mi na Emilce- zaczął od początku, zrażony tym, że swoimi
poprzednimi słowami szatynka nie odeszła od Niego, mając ich incydent w
zamkniętym rozdziale.- Ty byłaś po prostu zabaweczką, która miała zaprowadzić
mnie do celu. Nie udało się, wręcz pogorszyło to sytuację, więc dziękuję za
współpracę- wydusił z siebie bezwzględnie, nie wiedząc, że stać Go na tak
doskonałą grę aktorską. Że udawał, że coś Go nie boli, mimo każdy nerw w Jego
ciele naprężony był do granic wytrzymałości, sprawiając niewiarygodnie ogromny
ból którego nie można od tak spotkać na co dzień. Trzeba na Niego porządnie
zasłużyć…
-Co to ma znaczyć?- spytała, nie dowierzając w informacje, których Jej umysł nie potrafił przyswoić... Zaakceptować w szczególności.- Chcesz powiedzieć, że co? Że wszystko, co mówiłeś wcześniej, to kłamstwo?
-Tak, dokładnie- przytaknął.- Już nie jesteś mi potrzebna. Możesz iść. Chciałbym w teraz w spokoju przemyśleć kilka spraw- dodał ozięble, udając, że kolejne szpile wbijane w niewinne serce Aśki wcale Go nie interesują.
-Co to ma znaczyć?- spytała, nie dowierzając w informacje, których Jej umysł nie potrafił przyswoić... Zaakceptować w szczególności.- Chcesz powiedzieć, że co? Że wszystko, co mówiłeś wcześniej, to kłamstwo?
-Tak, dokładnie- przytaknął.- Już nie jesteś mi potrzebna. Możesz iść. Chciałbym w teraz w spokoju przemyśleć kilka spraw- dodał ozięble, udając, że kolejne szpile wbijane w niewinne serce Aśki wcale Go nie interesują.
-Co
ma Ona czego nie mam ja?- zapytała gorzko, wypuszczając spod swych powiek łzy.
-Osobowość-
odpowiedział bez zastanowienia.- Gdyby Ona była teraz na Twoim miejscu już by
Jej tutaj nie było, siniak na moim policzku powiększyłby się, a i zostałbym
porządnie zwyzywany po drodze- ciągnął dalej resztkami sił, które mu
pozostały.- A Ty sama widzisz… Aśka nie masz w sobie tego czegoś. Tej iskierki,
którą ma Emilka. Owszem, masz ładne opakowanie, ale to nie wszystko.
Przynajmniej dla mnie to za mało.
-Ona
kazała Ci powiedzieć mi to wszystko w twarz, żeby mnie upokorzyć?- wycedziła,
dławiąc się własnymi łzami, które bodły Jego duszę w najbardziej bolesny
sposób.
-Jak
możesz?!- wrzasnął, lecz nie można było nazwać tego krzykiem.- Jest Twoją
przyjaciółką! Tratuje Cię jak siostrę, mimo że kiedyś wystawiłaś Ją do wiatru!
Nie liczy się dla Ciebie nikt ani nic, Barbie!- zdenerwował się.
Powinien potrafić panować jakoś na emocjami, zwłaszcza w tej chwili, lecz nie
potrafił. Sposób, w jaki Aśka wyraziła się o Emi, był dla Niego nie do
przyjęcia. Nie do zaakceptowania. Wówczas emocje same wzięły górę, nie pytając
Go o przyzwolenie.
-Nie
będę tego słuchać!- parsknęła płaczem, próbując podnieść się o kulach z
miękkiej kanapy, lecz płacz, który szargał całym Jej ciałem, doskonale Jej to
uniemożliwiał.
-Fajnie
było, ale się skończyło-wstał, drwiąco patrząc na zapłakaną dziewczynę.- Mam nadzieję,
że nie będziemy wchodzić sobie więcej w drogę- rzucił, podążając w stronę
swojego pokoju. Teraz nie musiał już udawać. Zdjął obojętną, bezwzględną maskę.
Jego twarz wykrzywiona była w poczuciu winy, bólu. Na schodach minął jeszcze
Gregora, który widocznie nasłuchiwał całą Jego rozmowę pomiędzy Nim, a Aśką.
Spojrzał na chłopaka martwym wzrokiem, który nie wyrażał żadnych uczuć.
-Dobra
robota- szatyn klepnął przyjacielsko plecy Thomasa, po czym pogalopował
schodami w dół do salonu.- Asiu! Co się stało?- usłyszał na dole głos Gregora,
który zaczął wcielać w życie swój plan podboju serca Joanny.
-Czekałem na Ciebie- usłyszała
wchodząc późniejszą porą do pensjonatu. Była pewna, że nie zastanie już nikogo
po swojej drodze do pokoju. Myliła się. Czekał na Nią z kamiennym i
zadziwiająco spokojnym wyrazem twarzy. Patrzył na Nią wzrokiem pełnym miłości,
co Ona sama zaczęła każdego dnia coraz boleśniej dostrzegać. Czuła na sobie
Jego nienaturalnie intensywny wzrok. Sama nie unikała Jego spojrzenia, czując,
że Jego wzrok pozostanie w Niej na długi czas.- Dlaczego wróciłaś później niż
chłopaki? W ogóle czemu tak późno wróciłaś?- dopytywał.
-Chłopaków
wsadziłam do wcześniej jadącego autobusu, a ja sama wróciłam jeszcze potem do
szpitala…- nie wiedziała dlaczego się tłumaczy.- Dawno nie widziałam Bartka.
Stęskniłam się za Nim.
-Kim
jest ten Bartek?- zapytał gorzko, nadal patrząc na skrępowaną Polkę.
-Nie
widzę potrzeby, aby się Tobie tłumaczyć- rzuciła, odwracając swój wzrok.
Wiedziała, że Thomasowi na Niej zależy. Nie chciała Go ranić, ale nie chciała
także brnąć w kłamstwa.
-Powiedz
tylko czy to ktoś ważny w Twoim życiu- zażądał pewnie. Musiał wiedzieć. Ale czy
chciał? Czy niewiedza jest lepsza? W niektórych przypadkach, owszem.
-Jest
bardzo ważny- zagrzmiała stanowczo, odwracając się na pięcie z zamiarem i
nadzieją, że nie czeka już na Nią dalsza rozmowa z Thomasem.
-Gdzie
idziesz?- zapytał, podążając za dziewczyną.
-Na
koniec świata i jeszcze dalej- burknęła, nie wiedząc po co chłopak zadał Jej
tak bezsensowne pytanie.
-W
takim razie Twoja wyprawa będzie musiała kilka minut poczekać- poczuła, że Jej
dłoń ugrzęzła w uścisku dłoni Thomasa. Spojrzała na Niego paranoicznym
wzrokiem. Był to tak przyjemny uścisk, lecz nie chciała Go czuć. Zbyt dużo
miała do stracenia. Wyrwała się gwałtownie, pytająco patrząc na Austriaka.-
Chodź za mną. Muszę coś Ci pokazać.
-Nie
sądzę, by to był dobry pomysł- odezwała się ozięble, oswobadzając swą dłoń z
dotyku Thomasa.
-Proszę.
Nie daj się prosić…- próbował dalej, patrząc na dziewczynę błagającym
wzrokiem.- Pójdziemy niedaleko. Zero wyskoków z mojej strony, obiecuję.
-No
dobrze…- zgodziła się niechętnie, nie mogąc oprzeć się namowom oczu chłopaka.
Wyciągnął dłoń w Jej stronę. Chwilę patrzyła na Nią nie wiedząc co uczynić. Jak
postąpić. Jak uspokoić swe zmysły, by nie doprowadziły ich za daleko. W końcu
się odważyła. Chwyciła za rękę blondyna, czekając niecierpliwie na to, co chłopak chce Jej pokazać. Milczeli.
Nie wymieniali nawet wzajemnych spojrzeń. Przemierzali jedynie kolejne metry,
które dzieliły ich od celu. Serce w Jej piersi niemiarowo biło. Czuła jak każda
komórka domaga się czegoś od Niej w stosunku do Thomasa. Czegoś… Tylko czego?
Bliskości? Dotyku?
-Jesteśmy
na miejscu- pierwszy przerwał ciszę, zatrzymując się na łące porośniętej trawą.
Po chwili położył się na zielonym podłożu, sygnalizując Polce, by uczyniła to
samo. Niechętnie ułożyła się w bezpiecznej odległości od chłopaka, nadal nie
rozumiejąc idei, którą starał się przekazać Jej Thomas.- Pamiętasz czego dziś
ode mnie zażądałaś?- zapytał, zerkając dyskretnie na Polkę, która wpatrywała
się tępo w niebo.- Łąki kwiatów, która nie ma końca- sam udzielił odpowiedzi na
zadane przez siebie pytanie.- Dlatego ja Ci ją pokazuję- uniósł rękę ku górze.-
Właśnie przed sobą masz łąkę, która nie ma końca…
-To
gwiazdy, Thomas- powiedziała, ukrywając swoje poruszenie.
-Owszem-
potwierdził.- Ale w gwiazdach każdy może zobaczyć to czym tylko marzy… One są jakby naszymi pragnieniami, tylko w innej postaci. Pragnieniami, których spełnienie czasem wydaje nam się niemożliwe, a jednak w gwiazdach można odnaleźć nadzieję, że nie wszystko stracone. Właśnie ta nadzieja daje człowiekowi szansę na dalszą walkę. Daje siłę na kolejne potyczki i góry do przebycia, których w życiu jest niemało...-
wyszeptał, podnosząc się z zielonego podłoża.- Tylko gwiazd nie można mylić z życiem codziennym... Nie możemy widzieć w życiu tylko tego, co chcemy widzieć, nieważne jak bardzo balibyśmy się tworu, który jest coraz bliżej nas...- odwrócił się i odszedł. A Ona? Ona nadal patrzyła na
gwiazdy, nie zwracając uwagi na to, że z Jej oczu ciągle wydostawały się łzy.
Płakała, jednocześnie uśmiechając się. Czuła się w tak dziwny i
niewytłumaczalny sposób przyjemnie, że sama nie potrafiła sobie tego
wytłumaczyć. Może szansą na Jej szczęście był właśnie Thomas? Klucz do
szczęścia to starać się wykorzystać to, co przyniesie los i być za to
wdzięcznym… A Jej los akurat podarował Morgiego, który spełnił nawet
najbardziej niedorzeczną prośbę wypowiedzianą z Jej ust…
Drogi pamiętniku!
Faktycznie, widzę to, co
chcę widzieć… Chcę udawać, że wszystko jest w porządku, choć tracę grunt pod
nogami.
Kolejny raz od przyjazdu
chłopaków. Wcześniej wszystko było normalne, szare, nudne, MOJE. A teraz?
Od czasu ich przyjazdu wszystko się zmieniło.
Nawet ja. Moje zachowanie. Dosłownie wszystko, co mogło.
Ale.. Ja nie żałuję… Ta
metamorfoza podoba mi się, lecz wiem, że z Jej powodu będę cierpieć… To mnie
najbardziej gubi.
Czasem nie wiem nawet jak
mam na imię. Tracę głowę i nie mam pojęcia, w którym momencie. Tak jak wtedy,
kiedy znajduję się obok Thomasa. Zaimponował mi… Naprawdę. Gwiazdy jako
nieskończona łąka kwiatów.
Poczułam się znowu ważna.
Bezpieczna w Jego obecności… Tylko po co? Nie mogę przyzwyczaić się do tych
uczuć. Po stracie, będzie mniej bolało. I w ogóle nie tego przecież chcę…
Po dzisiejszym dniu mogę
stwierdzić, że wreszcie jestem pewna swoich uczuć. Ten dzień był cudowny, bo w
większości spędzony z Nim… Nie sam na sam, lecz i tak łapałam każdą chwilę obok
Niego tak zachłannie jakby miała być tą ostatnią. Obawiam się, że wpadłam po
uszy… Tylko jak mu o tym powiedzieć? Jak obnażyć się przed drugim człowiekiem
ze swoich uczuć?
Nigdy czegoś takiego nie
robiłam. Nawet nie dopuściłam do siebie takiej świadomości… Najgorsze jest to,
że nie wiem co On do mnie czuje. Czy w ogóle coś czuje… To dobijające, lecz są
chwile, kiedy przywdziewam różowe okulary i patrzę przez nie na świat. Rzadko,
bo rzadko, ale zawsze. Tylko przy Nim…
Myśląc o Nim, chce mi się
płakać, a później śmiać. Nie wiem czy kiedykolwiek będzie mi dane poznać Go
prawdziwie od środka. Sprawić, że żaden milimetr Jego ciała nie będzie mi obcy…
Trzeba zaakceptować to, co przyniesie los, lecz ja bym chciała chociaż
spróbować. Jak Thomas ze mną… Co jeśli to błędne koło?
Thomas kocha mnie, ja niewiele czuję do
Thomasa, tylko czuję dreszcze na skórze na widok innego mężczyzny, który z
kolei nic do mnie nie czuje…
Czemu to wszystko nie może
być łatwiejsze? Coraz trudniej jest mi walczyć z tymi uczuciami… Nie daję rady,
ale wiem, że Jego obecność na drugi dzień wszystko mi wynagrodzi. Dziwne?
♥♥♥
Niedziela, 05.07.2015 r.
Mam teraz wątpliwości czy zrobiłem dobrze.
Bezsensownie wyskoczyłem z tymi gwiazdami… Mogłem Ją wystraszyć? Może uznała
mnie za człowieka chorego psychicznie? Ale przecież ja tylko chciałem pokazać
Jej, że jestem w stanie spełnić każde Jej marzenie. Że to jest najważniejsze…
Jej szczęście. Dla Niej zdołałem nawet zranić Aśkę… Wszystko, byleby pozbyć się
wszystkich przeciwności losu. Ale nie… Życie wówczas byłoby zdecydowanie za
łatwe. Bartek. Kim On jest? Czemu Jej oczy rozbłysły, kiedy o Nim mówiła? Jest
dla Niej ważny. O ile nie najważniejszy… Na dodatek, ma przewagę… Musi być na
coś chory, skoro jest w szpitalu. Wyrzuty sumienia i dobre serce Emi mogą
zaprowadzić ich znajomość zdecydowanie za daleko. Przynajmniej tak daleko, że
nie będzie to dla mnie pojęte. A przede wszystkim- nie będzie w Jej życiu
miejsca dla mnie i to właśnie przez tego Bartka… Czyli co? Mam znowu zaliczyć
glebę na mamucie, żeby zwróciła na mnie uwagę? Żadne moje słowo do Niej nie
trafia. Nie chce nawet spróbować. Nie chce tknąć się niczego, co związane jest
ze mną… Odrażam Ją? Odpycham? Co takiego jest ze mną nie tak? Czemu to akurat w
moim życiu moje uczucia muszą nie zgadzać się z uczuciami drugiej z osób, którą
darzę największym uczuciem?
___________________________________
No
właśnie… Co ma zrobić Thomas, aby Emi zobaczyła, że Ją kocha najmocniej i
najbardziej niż kogokolwiek, ktokolwiek?
Wiem,
miał być wczoraj, ale szczerze mówiąc jakoś nie miałam nawet chęci tego dodawać…
Jednak,
jeśli będziecie chciały, następny pojawi się w piątek.
Aaaa, jeszcze jedno. :)
Panno Boop! Moja kochana, nieba bym Ci przychyliła, no, ale napisać co tam się dzieje konkretnie w serduszku Emilki w stosunku do Thomasa napisać nie mogę. Jeszcze nie teraz. Dlaczego? Ha, a tutaj przekonacie się już wszyscy w przyszłości jak to się potoczy. :)
Trzymajcie się, moje kochane!
Matko kochana jak ja to kocham!! Jesteś cudowna kochana w życiu bym nie podejrzewała że to tak szybko się stanie.
OdpowiedzUsuńI moje plany w stosunku do Asi , jak mógłby jej złamać serce nie wypaliły to to w jaki sposób to zrobiłaś jest świetne.
Tylko nie rozumiem Emilki , bo ona ma coś do Thomasa , ale nie wiadomo co. A Thomas kocha ją jak szalony, i wiem że będzie o nią walczył, tylko czy ona to zauważy i zrozumie? Oto jest pytanie , czy ona go kocha czy też nie kocha?
Piszę już głupoty więc lepiej już to zakończę. Cudowny rozdział buźka:*
"[...]ja niewiele czuję do Thomasa, tylko czuję dreszcze na skórze na widok innego mężczyzny, który z kolei nic do mnie nie czuje[...]" !!!!!! Jak się okaże, że to Manu albo Michael to zwiędnę...
OdpowiedzUsuńJa wiem, że nie możesz ale jestem taka ciekawa, że masakra. Ale napisałaś że niewiele do Niego czuje więc coś tam już wiem :P
Pisz dalej i to szybciutko :*
Buziole :*
Ojej... Uwielbiam <3 Od razu przepraszam, że dopiero teraz komentuję, ale nadrabiałam :) Jeju, Twoje opowiadania są świetne. Piszesz najlepsze historie pod słońcem. Co do Emilki to w głębi serca mam nadzieję, że jej się jakoś ułoży z Thomasem ;)
OdpowiedzUsuńPowodzenia ;*
Ol-la
Zła kobieta jest z Ciebie !!
OdpowiedzUsuńZła, ale za to bardzo, ale to bardzo kochana ! <3
Co to Emilka najlepszego robi ?! W ogóle nie rozumiem jej zachowania. Dlaczego odrzuca uczucie Thomasa. Widać z kilometra, że on by zrobił wszystko dla niej, a ona tak po prostu potrafi mu skłamać prosto w oczy że nic do niego nie czuje. Nie wierzę, ona w końcu nie wytrzyma i powie Thomasowi o swoich uczuciach. Przynajmniej mam taką nadzieję. :) Rzeczywiście, ten chłopak tak się stara. Przecież potraktował Aśkę jak... no sama nie wiem jak mam to ująć. Aż mi jej się szkoda zrobiło no... Niech oni lepiej to sobie wyjaśnią, bo ja dłużej nie wytrzymam noo ! :D Czekam z niecierpliwością na kolejny. <3
Pozdrawiam ;**** <3
Z każdym przeczytanym słowem każdego rozdziału mam ochotę na jeszcze więcej. Chciałabym mieć moc, by pstryknąć palcami, żeby był już wyczekiwany przeze mnie piątek, abym mogła dowiedzieć się co będzie dalej.
OdpowiedzUsuńPiszesz tak przepięknie i strasznie zazdroszczę ci tego talentu. Chciałabym tworzyć takie cuda jak ty. Pełne magii, piękna i tajemniczości, a przede wszystkim uroku.
Wpis Emilki w pamiętniku dał mi wiele do przemyślenia. Moje myśli podpowiadają mi innego chłopaka, który również pochodzi z rodziny austriackich skoczków. Nie mam żadnego pojęcia.
Czekam na kolejny
Buziaki ;**
To opowiadanie mnie coraz bardziej wciąga :)
OdpowiedzUsuńMogłabym czytać i czytać :)
Piszesz cuudnie , tak dojrzale , masz taki talent :)
Mam nadzieję, że Emi i Thomas w końcu będą razem i będą szczęśliwi :)
Żal mi Aśki, ale chyba lepiej, że jej to powiedział niż by miał to ciągnąć dalej .
Z pewnością byłoby jeszcze gorzej .
Thomas kocha Emi i bardzo mu zależy na niej , kto wie może nie długo będą razem .
Mam nadzieję, że tak :)
Czekam nn :**
Buziaczki :*
Ale to wszystko się pokręciło.
OdpowiedzUsuńThomas jest tak wspaniałym człowiekiem. Powiem szczerze. Zauroczył mnie. A co z Gregorem? Zniechęcił mnie. Czym? Tym, że w tak perfidny sposób nakazał Morgiemu zakończyć znajomość z Asią. Co do Emiki... wkurza mnie. Irytuje mnie to, że sama nie wie czego chce. Że w taki sposób odpycha od siebie chłopaka, któremu tak na niej zależy. Moim zdaniem powinna mocno i intensywnie zastanowić się nad tym wszystkim. Myślę, że "wywiad środowiskowy" też nie zaszkodzi. :)
Aj i ten Bartek... równie interesująca postać... :)
Intrygujący i kontrowersyjny jak dla mnie rozdział. Lubię takie. :D
Czekam na nn. :3
Buziaki :*
Dzień dziś deszczowy co udziela się na moje chwilowe bezrobocie w pracy przy kawie , dzięki czemu mogłam nadrobić...
OdpowiedzUsuńWiesz , że gdyby nie to , że dziś ' Losy świata się odmieniły' to krzyczałabym , histeryzowałabym i byłabym wściekła za takie obelgi w stosunku do Aśki , mojej ulubienicy , za potraktowanie Thomasa , tak jak na to kompletnie nie zasłużył! Dobrze jest jest jeszcze cudaśny Gregor , który powoduje uśmiech na mojej twarzy dziś♥
A najważniejsze ... Z tego co wywnioskowałam to Emilia to ideał chodzący , co mnie niezmiernie bawi:P
Rozdział jak każdy poprzedni Cudowny!
Czekam na piątek!
Alles Gute!♥
Ann.
Cudowny! ♥
OdpowiedzUsuńGregor, mistrz! :D
http://miloscodmienna.blogspot.com/ 2 ;)
podejście do komentowania nr 3 (przysięgam, zabiję kiedyś twórców bloggera)
OdpowiedzUsuńCo ona do cholery robi?! Jak ostatnio krytykowałam chłopaków to teraz jej się ode mnie dostanie. Zamiast bawić się w zbywanie Morgiego jakimiś umoralniającymi gadkami, niech weźmie się za siebie i powie mu wprost: 'spadaj na drzewo'. Konkretność - to cecha, której brakuje mi u bohaterki. Jeszcze nigdy nikomu nie powiedziała wprost co tak na prawdę czuje przez co cierpi ona i osoby wokół niej. Jeszcze to wyznanie w pamiętniku! Jeszcze niedawno kochała się w Thomasie i tak nagle jej się zmieniło?
Morgi - wieeeeelki plus, że się stara! Szkoda mi go, bo Emi nie chce nawet spróbować. To przykre.
rozdział CUDO! ♥ lecę nadrabiać kolejny rozdział, bo mam małe zaległości
pozdrawiam :*