„Są momenty,
gdy
tęcza przestaje błyszczeć kolorami...”
Jest stwierdzenie, że starzy ludzie i
najmniejsze dzieci jako jedyni wiedzą jak żyć. Ci, który stoją na samym
początku bądź na końcu drogi, którą muszą przebyć, najlepiej radzą sobie z
codziennością. Dlaczego tak jest? Przyczyna jest prosta. Każde z nich nie
przejmuje się tym, co myślą inni. Są albo za młodzi, by wiedzieć, że ktoś inny
może szeptać za ich plecami na ich temat, albo za starzy, by ich to obchodziło.
Szkoda tylko, że środkowy odcinek życia ciągnie się za sobą najdłużej,
przynosząc najprzyjemniejsze doświadczenia w życiu, poczynając od pierwszych
pocałunków, motylków w brzuchu, zauroczenia drugim człowiekiem, a kończąc na
tym, że wtedy przejrzewają właśnie na oczy. Widzą prawdziwy świat. Nie taki,
jaki nam wcześniej go malowali ludzie wokół nas. Bezproblemowy. Beztroski.
Dobry… To wszystko, co Nam wcześniej wmawiano, przerodziło się w
przeciwieństwa, powodując, że po pierwszym zetknięciu z tymi doświadczeniami w
naszym życiu, nie myśleliśmy nawet o tym, że spotkać może nas coś o stokroć
gorszego…
-Asiu!
Asieńsko!- krzyknęła widząc zapłakaną i wręcz zataczającą się alkoholem
szatynkę, siedzącą w kuchni. Było wcześnie rano, więc nie sądziła, że
kogokolwiek spotka, a nie tym bardziej zapłakaną i zrozpaczoną Aśkę. Szybko
podbiegła do przyjaciółki, wyrywając Jej butelkę oraz kieliszek, z którego
spijała przeźroczystą ciecz. Dla Emi była to przeźroczysta śmierć. Sądziła, że
nie może być nic gorszego niż upijanie się, by zapomnieć o problemach. Że
alkohol to początek końca człowieka. Że to właśnie od Niego człowiek znajduje
się bliżej dna, bez względu w jak beznadziejnej miał znaleźć się sytuacji.- Co
Ty robisz?!- piszczała cicho, nie chcąc obudzić chłopaków.- Aśka! Jak mogłaś aż
tak się załatwić?! No jak?!- szarpała półżywą dziewczynę za ramiona, chcąc
uzyskać z Nią kontakt.
-Co
Ty tu robisz?- ledwo wypełzło z Jej ust.
-Przyszłam
się napić- odpowiedziała, zaszokowanym wzrokiem patrząc na szatynkę.
-To
napijemy się obie!- rozradowana wyrwała butelkę trunku z ręki rudowłosej. Emi
odwdzięczyła się tym samym, sprawiając,
że nie dane było szatynce na długo trzymać w swoich dłoniach przeźroczystej
butelki.
-Ja
przyszłam napić się wody- udała się do kranu, wylewając zawartość butelki,
którą trzymała w ręce. Za swoimi plecami usłyszała tylko cichy jęk ze strony
Aśki. Kiedy dokończyła swoje dzieło walki z alkoholizmem, nalała do dwóch
szklanek wodę.- Teraz powiedz co się stało- postawiła jedną szklankę przed
szatynką, która spojrzała na Nią ze zdumieniem.- No co?- spytała, widząc wyraz
twarzy Aśki.
-To
takie…- zastanowiła się jak dobrać odpowiednie słowo.- miłe…- dodała niepewnie,
patrząc ze skupieniem na wodę w przeźroczystym naczynku, które stało tuż przed
Nią.
-Wcale
nie- powiedziała pewnie.- Tak robią przyjaciele- dopowiedziała równie pewnie,
gładząc dłoń szatynki, która nieustannie drżała. Dziewczyna spojrzała na Nią
uważnie, przyswajając słowa, które padły z ust Emilii.
-Thomas-
wyjąkała ledwo, po czym wybuchła płaczem, który już od samego początku ich
rozmowy się w Niej wzbierał. Wtuliła się w Emi, chcąc chociaż na chwilę znaleźć
wytchnienie od myśli związanych z niebieskookim blondynem.
-Nic
z tego nie rozumiem- przemówiła, kiedy szatynka uspokoiła nieco swój
przeraźliwy płacz, który powodował łzy także w Jej oczach.
-Jestem
dla Niego tylko pustą laleczką, rozumiesz?- wyszlochała, ukrywając twarz w
dłoniach, które ciągle drżały.- Nikim… Dosłownie nikim… Nie znaczę dla Niego
nic… Zero…
-Aśka!-
zerwała się na równe nogi.- Przestań tak mówić! Jesteś przebojową, piękną
kobietą, która potrafi walczyć o swoje! Jestem pewna, że to co usłyszałaś to
tylko jakieś głupie plotki, puszczone w zazdrości- zielonooka przykucnęła obok
zapłakanej szatynki. Głaskała delikatnie Jej kolano, próbując przekazać Jej
całe swoje ciepło. Energię, której i tak niewiele posiadała…
-Nie,
Emi…- wyjąkała.- On sam mi to powiedział. Powiedział, że umówił się ze mną
tylko dlatego, żebyś była zazdrosna i zwróciła na Niego uwagę. Powiedział, że
nie mam osobowości. Powiedział, że jestem po prostu pustą Barbie…- kolejny raz
wybuchła płaczem. Zaskoczona Emilka poderwała się kolejny raz na równe nogi,
ukrywając twarz w dłoniach. Każdego… Absolutnie każdego podejrzewałaby o takie
zachowanie, ale nie Thomasa… Nie Jego… Nigdy… A jednak. Ci, do których mamy
zaufanie, najczęściej zawodzą. Ironia losu?
-Asiu…-
zaczęła, wysilając się na naturalny ton głosu, by nadal zachować w nim powagę
oraz łagodność w jednym.- On chciałby mieć chociaż ładne opakowanie… Jest
jeszcze bardziej płytszy niż On uważa Ciebie, jasne?- spojrzała w zapłakane
oczy Aśki.- A tak dla jasności, Ty nie jesteś pusta, moja droga…
-Sama
tak kiedyś uważałaś…- wtrąciła, wycierając łzy, które bezwładnie spływały po
Jej zaczerwienionych policzkach.
-Wtedy
nie byłam sobą. Wszystko co racjonalne przesłaniała mi przeszłość… Nie umiałam
wybaczyć, ale Ty mnie tego nauczyłaś- podała paczkę chusteczek przyjaciółce.- Poza
tym, z pustakami się nie przyjaźnię. A Ty, Aśka, jesteś moją przyjaciółką,
prawda?- uśmiechnęła się subtelnie, widząc, że szatynka spija każde słowo z Jej
ust.- A teraz szybko wycieraj nos i musisz iść się położyć. Po pierwsze, musisz
mi trochę pomóc podyrygować chłopakami, a po drugie, zanim wejdziemy razem po
schodach, trochę wody w rzece upłynie.
-Emi,
ale mnie tak strasznie zaczęło zależeć… Już po jednej randce, rozumiesz?- wyszlochała
żałośnie.- To jest nienormalne!
-Może
to tylko złudzenie…- odpowiedziała nieobecna, wracając do wczorajszej rozmowy z
Thomasem, kiedy próbowała wmówić mu dokładnie to samo.- Skup najlepiej uwagę na
ludziach, którzy są przy Tobie. Nic nie robią, tylko po prostu są- szepnęła.
-Czyli
Ty i Gregor…- powiedziała, patrząc tępo w szklankę wody.
-Gregor?-
podniosła zaciekawiona brwi.
-Słyszał
wszystko co mówił do mnie Thomas. Pomagał. Był czuły. Delikatny…- wyjaśniła.-
Trochę jak nie On…
-Asiu,
uważaj, bo ludzie często chcą czegoś w zamian w takich sytuacjach-
przestrzegła.- Musisz nauczyć się odróżniać wdzięczność od uczucia…- pogładziła
delikatnie Jej włosy.
-A
Ty czego chcesz?- zapytała, biorąc sobie do serca słowa Emilki.
-Ja?-
uśmiechnęła się subtelnie.- Niczego- odpowiedziała łagodnie.- Może jedynie
Twojej przyjaźni…
-Wybacz
za to kiedyś…- powiedziała szczerze, widząc, że ich przyjaźń od nowa powoli
zaczyna rozkwitać.
-Cii-
uciszyła dziewczynę przed powiedzeniem czegokolwiek więcej.- Nie wracajmy do
tego. Ból z przeszłości już nie powróci.
-Czemu
nie mogę być taka jak Ty?- wyszlochała żałośnie, przytulając się do ciepłego
ciała Emi, które wraz z usłyszeniem owych słów drgnęła.- Wtedy byłabym dla
Niego idealna… Patrzyłby na mnie, jak na księżniczkę… Królową własnego życia…-
szlochała.
-Nie
chcesz być taka jak ja, a tym bardziej nie chcesz mieć mojego życia-
powiedziała smutno.- Wiem, że Thomas coś tam do mnie czuje, ale to mnie
kompletnie nie interesuje… Doceniam, że wyznaje mi wprost tak istotne rzeczy,
ale to niczego nie zmieni- wyznała smutno.- Mam nadzieję, że kiedyś zobaczy
jakim jestem człowiekiem i zrozumie dlaczego to wszystko idzie takim torem, a
nie innym…
-Emi,
a co z Bartkiem?- podniosła martwo wzrok, lustrując każdy najmniejszy ruch
wykonany przez rudowłosą. Emilka odwróciła wzrok. W końcu się poddała.
Zamilkła. Nie walczyła ze sobą. Nie krzyczała jak jest Jej dobrze. Nie płacze,
że jest Jej źle, by w końcu oczekiwać na czyjąś pomoc. Po prostu zamilkła, nie
mając już siły wmawiać nikomu, że jest dobrze. Że dobrze czuje się z tym co robi.
Z tym co mu obiecała. Patrzyła jedynie obojętnym wzrokiem na to, co Ją otacza…-
Tak myślałam- tym razem to Ona przytuliła do siebie Emilię.- Milcia, podziwiam
Cię, naprawdę… Ale powiedz szczerze… Czujesz coś do Niego?- kolejny raz
milczenie z Jej strony. Tym razem spowodowane niewiedzą i niezdecydowaniem.
Nie, to nie strach przed podejmowaniem decyzji. To jedynie obawy, że podejmie
którąś źle i będzie tego żałowała do końca swojego życia. Żadnych
wypowiedzianych słów w końcu nie da się cofnąć.
-Ta
rozmowa schodzi na złe tory- otrząsnęła się.- Aśka…- westchnęła.- Jesteś jaka
jesteś. Nikt nie ma prawa żądać od Ciebie, abyś do kogoś się upodobniała czy
stawała się kogoś sobowtórem. Skoro ktoś tak uważa, nie powinnaś nawet na tego
kogoś spojrzeć, bowiem nie zasługuje On nawet na Twoje spojrzenie.
-Ale
mi na Nim zależy…- westchnęła bezradnie.
-Rozejrzyj
się lepiej wokół ile ludzi czeka właśnie na Ciebie- powiedziała pewnie.
-Ale
ja chcę tylko Jego…- ciągnęła dalej, lecz tym razem Jej głos pozbawiony został
jakiejkolwiek pewności siebie.
-Nie
możesz się tak zachowywać!- naskoczyła na Nią.- Ja chcę, ja chcę… Nie chcesz,
tylko jeszcze o tym nie wiesz! Wolisz faceta, przez którego będzie rozmazywał
Ci się tylko tusz do rzęs, czy takiego, przy którym zbankrutujesz na samym
kupowaniu szminek?- uśmiechnęła się na przymus, by dodać sił szatynce w trudnej
dla przyswojenia świadomości.- No już… Koniec płaczu, bo wypłaczesz te swoje
brązowe oczęta- szatynka spojrzała na Emilkę z wdzięcznością, kolejny raz
wtulając się w Jej ciepło. Dostała zastrzyk energii. Teraz od Niej zależy jak
Ją wykorzysta.
Pamiętajmy o tym, że nie należy
uciekać wiecznie od przeszłości. Nie starajmy się uciec od Niej za wszelką
cenę. Ona i tak nas dogoni. Co raz zapisało się na kartach historii naszego
życia, nigdy nie zostanie z nich nic wymazane, a my przez to stracimy jedynie
czas, który przeznaczyć mogliśmy na coś znacznie innego, przydatniejszego.
Zatem pamiętajmy o przeszłości, jednocześnie snując plany na przyszłość, ale w
tym całym zawirowaniu, nie pozwólmy sobie odebrać życia dniem dzisiejszym.
Miejmy świadomość, że jutro jest niepewne. Kruche jak lód. Nie wiemy co
przyniesie nam życie. Kiedy wybierze porę na przejście na drugą stronę rzeki.
Jedynie chwila, w której żyjemy jest nasza. Nie dajmy się omamić czemuś, co
może nigdy nie nadejść…
-Gregor,
możemy porozmawiać?- spytała, zaskakując szatyna od tyłu, by ten nie miał
okazji ani czasu od Niej uciec. Kolejny raz wymigać się od rozmowy, która
nadejść musiała. Do której usilnie dążyła…
-Nie-
odpowiedział, ruszając przed siebie szybkim krokiem.
-Od
kilku dni traktujesz mnie jak powietrze- ruszyła szybko za Nim, nie zrażając
się pierwszym niepowodzeniem.- Nie chcesz rozmawiać ani nawet przebywać w tym
samym pomieszczeniu co ja. Co jest?
-Wydaje
Ci się- bąknął, jeszcze bardziej podkręcając tempo swojego marszu.
-Zatrzymaj
się, do cholery jasnej!- wrzasnęła tak głośno, że sam szatyn zatrzymał się
nagle w miejscu, niedowierzająco patrząc na rudowłosą.- To robi się powoli nie
do zniesienia. Jeśli masz coś do mnie, powiedz wprost! Wówczas żadne z nas nie
będzie wchodzić sobie w drogę. Ale chociaż powiedz o co Ci chodzi, jasne?-
mówiła na niemiarowym oddechu.
-Skończ-
zażądał, czując bezsilność. Skąd tak nietypowe odczucie znalazło się w tak charakternej
osobie, jaką był Gregor? Ironią losu jest fakt, że bardzo często sami nie
umiemy rozszyfrować własnej natury. Powinniśmy znać ją najlepiej, tymczasem
jednak okazuje się, że jesteśmy ludźmi, którzy nie znają jej w ogóle…
-Nie
skończę, póki nie dowiem się czystej prawdy- pewnie dążyła do celu, krok po
kroku rozbrajając bombę, która tykała wewnątrz Austriaka.- Skoro grasz takiego
drania, dokończ swoje dzieło- powiedziała bezwzględnie, realizując w większej
mierze swój plan.
-Nie
będę tracił na Ciebie swojego cennego czasu- bąknął, udając, że słowa Polki są
dla Niego bez znaczenia.
-Gregor…-
westchnęła ciężko, ruszając ponownie przed siebie.- Zależy mi, naprawdę… Chcę
się dowiedzieć co robię źle, by nie popełnić tych samych błędów w przyszłości
co z Tobą. Powiedz co leży Ci na wątrobie. Zaakceptuję. Wysłucham. Odejdę-
powiedziała, delikatnie dobierając każde słowo, które padło z Jej ust. No
właśnie. Do tego chciała dążyć w swoim życiu. Do lepszej Emilii. Jej lepszej
strony, która nieustannie wymagała szlifowania. Warto być po coś. Być pomocnym.
Rozejrzeć się wokół siebie i szukać ludzi, którzy naprawdę potrzebują pomocy.
Gdy skupiamy się wyłącznie na sobie, jesteśmy tylko kimś z tłumu. Gdy jesteśmy
wrażliwi na ludzką krzywdę, stajemy się powoli prawdziwymi ludźmi, utożsamiając
się z zasadą „nic co ludzkie, nie jest mi obce”. Kiedy znajdziemy w sobie na
tyle dużo siły, by pomagać innym, automatycznie stajemy się kimś więcej, nawet
o tym nie wiedząc. Wyjątkowymi stajemy
się natomiast wtedy, gdy pomagamy, a jednocześnie sprawia Nam to nieopisaną
radość.
-Emi…-
jęknął, patrząc w szczere oczy Polki.- Daj spokój. Nie przejmuj się mną…
-Jak
mogę się Tobą nie przejmować?- zagrzmiała karcąco.- Jesteś kimś ważnym w moim
życiu, Gregor- powiedziała szczerze. Przyznała się w końcu przed samą sobą.
Przyswoiła, że dopuściła kogoś do swojego serca. Tylko czy nie będzie z tego
powodu cierpieć? Najczęściej cierpi się właśnie dlatego, że miało się iść
odwagę za tym, czego się chciało…
-Te
kilka pocałunków…- pisnął, mając w swych oczach panikę, która zapanowała w
całym Jego ciele. Rozprzestrzeniała się jak jad wpuszczony do Jego ciała.
Obezwładniała. Dostarczała myśli. Układała scenariusze…- To nic…
-Wiem-
oznajmiła łagodnie, co utwierdziło Go w przekonaniu, że Jego obawy było
całkowicie niepotrzebne.- Jesteś bratem, Gregor…- podeszła delikatnie, wtulając
się w Jego ciepły tors.- Tak traktuję Ciebie, Michiego, Stefana, Manu, Die-die…
-Nie
wspomniałaś o Morgim- zauważył od razu, gładząc po plecach rudowłosą, która w
dalszym ciągu wtulona była w Jego klatę.
-Thomas
sam wszystko zepsuł…- powiedziała, odrywając się od szatyna i Jego uścisku.- Ty
wiesz o wszystkim, prawda?- zapytała, widząc zawiedzenie na twarzy skoczka.
-Wiem-
potwierdził.- Powinnaś wszystko przemyśleć i nie postępować pochopnie.
-Gregor…-
patrzyła na szatyna ze zdziwieniem wymalowanym na twarzy.- Ty potrafisz być
człowiekiem…
-Tak,
ale tylko po godzinach- przewrócił oczami.- Spróbujesz tylko o tym incydencie
komuś powiedzieć to…- uśmiechnął się do Niej promiennie.
-Dobrze,
zatem wróćmy do tematu- spoważniała.- Powiedz o co chodzi. Czemu mnie unikasz?
Czemu nie chcesz ze mną rozmawiać, kiedy w pobliżu są chłopaki?
-Nie
chłopaki- powiedział, by rozjaśnić niektóre sprawy rudowłosej, a jednocześnie
nie wydać przyjaciela.- Jeden chłopak. Jeden, pojedynczy organizu-
dopowiedział, naprowadzając tok myślenia Emi na właściwe tory.
-Thomas…-
powiedziała jakby do siebie, coraz więcej rozumiejąc z postępowania szatyna,
który by uniknąć dalszych konfrontacji z Polkę, nagle ruszył przed siebie.
Stała na środku ogromnej łąki, nie potrafiąc ruszyć się przed siebie. Patrzyła
tempo pod siebie, nie umiejąc pogodzić się z tym, co Ją otaczało. W Jej życiu
pojawiła się osoba, która swoim uczuciem, potrafiłaby rozjaśniać każde Jej dnie
i noce, jednakże Ona nie czuła tego samego. Wielokrotnie dawała jasno do
zrozumienia blondynowi, że ich związek nigdy nie będzie rzeczywistością. Że
mogą być znajomymi, kolegami, może przyjaciółmi, lecz na pewno nie partnerami.
Jednakże czy zdawała sobie sprawę, że proponując Thomasowi przyjaźń, chciała
podarować spragnionemu chleb? Teraz odbierała Jego postępowanie jak obsesję.
Doszło nawet do tego, że zabronił Gregorowi kontaktów z Nią… Bolało. Bolał
fakt, że myślała, iż może mu ufać. A On? On chciał Jej coś odebrać. Nie chciał
Jej prawdziwego szczęścia. Chciał jedynie zapewnić Jej coś, co On odbierał jako
szczęście. Niekoniecznie było Jej wizją szczęścia…
-Milcia…-
usłyszała głos Gregora, który zmartwiony nie wytrzymał naporu ze strony serca i
zawrócił, by sprawdzić stan, w którym znajdowała się Polka.
-Czemu
On mnie tak nienawidzi?- spytała gorzko, nadal patrząc w bliżej nieokreślony
punkt przed sobą.- Najpierw próbował uniemożliwić mi kontakty z Tobą, później
pewnie zrobi to z resztą chłopaków…
-Co
Ty opowiadasz?- przysunął do siebie Emilkę.- On Cię kocha, nie nienawidzi. Poza
tym to wszystko nie tak wyglądało. Ja nie jestem bez winy…
-Gregor,
stop!- podniosła głos.- Nie będę słuchać jak Go usprawiedliwiasz…- podniosła
martwo wzrok.- Powiedz, po co były te pocałunki?
-Pogubiłem
się trochę, Emi- skłamał, nie spodziewając się takiego pytania ze strony Polki.
Cóż miał innego powiedzieć? „Żeby Thomas był zazdrosny”?
-Yhym-
mruknęła.- To jeszcze jedna kwestia została Nam do wyjaśnienia- powiedziała
tajemniczo.- Jeśli ktoś zrani Aśkę, moim celem życiowym stanie się
wykastrowanie osobnika, który tylko odważył się tego dokonać- wycedziła cwanie.
Szatyn uśmiechnął się, domyślając się, że szatynka musiała coś wspominać na
Jego temat Emilce. Cel zatem został osiągnięty. Ten człowiek ciągle igrał z
ogniem, bo czy można inaczej nazwać zabawę z ludzkimi uczuciami?
Czasami kogoś brakuje tak bardzo, że
nikt inny nie może go zastąpić. Czasami jest tak bardzo źle, że żadne
pocieszenia na nic się nie zdadzą. Najgorsze jest jednak przyzwyczajenie,
uzależnienie od drugiego człowieka, niemoc kiedy nie ma się go przy sobie. Nie
możemy wtedy wytrzymać bez Niego nawet jednej, krótkiej chwili. To najgorsze co
można czuć. Ma się wszystko albo nie ma się nic. To aż nie sposób pojąć jak
wiele może dawać drugi człowiek. Ile szczęścia. Jak wielką dawkę zwątpienia.
Jaką pustkę, gdy go nie ma… Wpatrywał się w sufit, pogrążając się w
rozmyślaniach. Próbował stłumić uczucia, lecz wobec nich był zdecydowanie za
słaby. Chciał się przeciwstawiać swoim nowym słabościom, lecz i to przychodziło
z marnym skutkiem. Przed oczami miał ciągle zawiedzione oczy Aśki, kiedy
wmawiał Jej coś, co nie było prawdą. Nie uważał, ze jest pustą laleczką. Nie
była typem plastiku, którego szczerze się brzydził, lecz Ona miała osobowość.
Odmienną od Jego gustu, ale miała. Udowodniła to wielokrotnie podczas głębokich
rozmów, których sporo odbyli. Ale była umowa…. On obietnic zawsze dotrzymywał….
W jednej chwili usłyszał cichutkie pukanie do drzwi. Zerwał się natychmiastowo
na równe nogi, sparaliżowanym krokiem pełnym nadziei podążając w kierunku
brązowych drzwi. Gdy znalazł się w połowie drogi zauważył, że ktoś wsuwa pod
Jego drzwi białą karteczkę zgiętą na pół.
„Zostaw
mnie i moje życie w spokoju.
Jeśli
masz szacunek do mnie albo chociaż do siebie, nie odzywaj się więcej do mnie,
nie nachodź, zostaw w spokoju.
Nie
chcę Cię znać, a tym bardziej słuchać Twoich kulawych wyznań. Poznałam się na
Tobie, jedynie szkoda, że tak późno…
Zabrzmi
banalnie, ale naprawdę myślałam, że jesteś inny…
Jestem
w końcu kolejną „pustą laleczką Barbie” w Twojej kolekcji.”
Jego
serce zatrzymało się nagle. Niemiarowo oddychał, trzymając kartkę w swoich
rękach. Kartkę, która tak wiele potrafi zmienić w Jego i nie tylko Jego życiu.
Nie był podpisany autor liściku, lecz On wiedział kim on jest… A raczej Ona…
Emilka… Wybiegł szybko na korytarz. Rozglądał się wokół siebie, chcąc ujrzeć
rudowłosą, lecz Jej nie było.
-Emi!-
krzyczał, sparaliżowanym krokiem podążając w stronę Jej pokoju. Zdecydowanie
nacisnął klamkę, lecz drzwi zamknięte były od środka. Ale On wiedział, że Emi
jest w środku. Czuł Jej obecność nawet przez drewniane drzwi. Pukał bezsilnie,
ciągle wypowiadając Jej imię, prosząc o rozmowę, wysłuchanie… zrozumienie. I
miał rację. Ona była obecna w środku. Słyszała rozpacz i obsesję w Jego głosie.
Czuła łzy, które spływały po Jego policzkach. Słyszała cichutki szloch, który
On sam przed sobą krył. To nie tak, że wcale Jej on nie dotykał. Nienawidziła,
kiedy ktoś płakał. Tym bardziej nie z Jej powodu, ale co mogła zrobić? Chciała
skończyć ten rozdział w swoim życiu raz na zawsze. By nie powracać… By nie myśleć…
By nie dawać żadnemu z ich dwójki złudnej nadziei… Skulona, leżała na łóżku,
nie próbując nawet zatrzymywać napływu łez, które z uporem znajdowały ujście u
Jej powiek. Tylko przy sobie mogła porządnie się wypłakać. Oczyścić duszę
słonymi łzami. Pokazać samej sobie, że nie zawsze musi być najsilniejsza i
najdzielniejsza…
Drogi pamiętniku!
Czyli moja próba
dostatecznie przemówiła mu do rozumu? Sprawi w końcu, że przejrzy na oczy i
zobaczy, że tak naprawdę nic do mnie nie czuje? Co ja takiego zrobiłam, że to
musiało spotkać właśnie mnie?
On mnie kocha –a
przynajmniej tak sądzi- a ja straciłam głowę dla innego, który z kolei nie
zwraca na mnie większej uwagi. Jest jak brat… To bezcenne uczucie. Wystarczy
wyobrazić sobie, że jest przy mnie osoba, którą kocham.
Przytulam Ją do siebie, a
Ona odwzajemnia się jeszcze mocniejszym uściskiem. Czuję się najszczęśliwszą
osobą na świecie. Mam wszystko czego pragnę, czyli osobę, którą kocham ja i
która kocha mnie. Tylko teraz zdaję sobie sprawę, że to tylko wyobraźnia…
Wszystko to sobie zmyśliłam. A osoba, którą sobie wyobraziłam, ma mnie gdzieś…
Czy ktoś ma tak samo jak ja?
Najgorsze jest to, że
przestałam znać siebie samą. Nie wiem co czuję, nie wiem nawet co wiem, a co
nie.
Zastanawia mnie czy moja
miłość jest prawdziwa, czy jest tylko zakochaniem. Niby w słowach nieistotna
różnica, lecz w praktyce jest jedną z najważniejszych.
Zakochanie jest trudną do
opanowania obsesją, która zajmuje cały nasz czas i przestrzeń, którą posiadamy.
Zagnieżdża się w mózgu, ale swego ujścia szuka w ciele. A miłość? Miłość
pojawia się później. Rzadko kiedy jest inaczej. Absorbuje w całkiem inny sposób.
Nie jest namiętnością obecnej chwili. Miłość jest spojrzeniem w przyszłość…
A takiego spojrzenia nie ma
w moim i Thomasa przypadku. Przynajmniej nie z mojej strony. Jak mam mu
wytłumaczyć, że nie chcę mieć z Nim nawet nic do czynienia? Zranił Aśkę i to w
niesamowity sposób. Jeszcze nigdy nie widziałam Jej tak pijanej i tak zapłakanej…
A Gregor? Gregor ostatecznie
otworzył mi oczy jakim jest człowiekiem. Mam wrażenie, że On się mści. Mści za
nieodwzajemnione uczucia. Chce odciąć ode mnie osoby, na których mi zależy. Kto
następny? Stefcio? Manu? Michi? Die-die?
Na każdym z nich mi w końcu
zależy. Na każdym, lecz nie na Thomasie. Zepsuł to wszystko… Zepsuł… On sam…
Przesadził i to grubo. Nie chcę Go więcej znać. Nie chcę… Mimo że przez Niego
teraz dławię się własnymi łzami. To minie. Satysfakcja, że uprzedziłam Jego
zamiary- zostanie.
♥♥♥
Poniedziałek, 06.07.2015 r.
Ona nie chce mnie znać.
Brzydzi się mną. Nienawidzi mnie. Ma mnie za kogoś, kim nie jestem. Ma rację.
Wszystko spieprzyłem! Ona mi ufała. Ufała i uważała za kogoś… A teraz? Teraz
potrafiłem doprowadzić do tego, że Emi mnie nienawidzi, ja kocham Ją jeszcze
bardziej, a przez to będę Ją tylko ranić. Nic więcej. Doszedłem do wniosku, że
muszę przestać. Skończyć z ciągłym deklarowaniem Jej czegoś w co Ona nie
wierzy. Czego nawet nie chce. Czym się brzydzi… A brzydzi się mną… Spróbuję
jutro. Wiem jedno. Nie mogę dopuścić do tego, że Ona straci ze mną kontakt. Bez
Niej nie przeżyję. Nie będę umiał żyć bez Jej uśmiechu. Uśmiechu, za którym
kryje się największa życiowa porażka, największy ból i największa miłość… Moja
miłość. Zatem mam już plan. Jutro, kiedy pojedziemy nad jezioro, zagadam do
Emi. Nawet, kiedy nie będzie chciała rozmawiać, muszę Ją do tego zmusić.
Załagodzę sytuację. Powiem coś wbrew sobie, ale co tam… Nie dopuszczę, by
cierpiała przeze mnie. By bała się wyjść spokoju w obawie, że zobaczy mnie na
korytarzu. To Ona jest tutaj najważniejsza. Tylko dlaczego to ja zawsze muszę
mieć pod górkę? Chciałem być kimś, kto usiądzie obok i wysłucha Jej bez
otwarcia ust. Być kimś , kto przytuli, kiedy zobaczy chwiejącą się łzę na koniuszku
Jej rzęs. Być kimś, kto zawsze będzie do Jej stronie, chociaż dokonywałaby
najgorszych decyzji i popełniała największe błędy świata. Ona tego jednak nie
docenia. Nie zdaje sobie sprawy z tego, co chcę Jej ofiarować. To boli, bo mam
najszczersze chęci, które ciągle są odtrącane. Jak będzie jutro? Dam radę zrobić
coś tak strasznego?
_______________________
Z
cyklu- „dziuro-zapychacz pierwszej klasy”. Niby nieunikniony element każdego
opowiadania, ale i tak dziwnie jest oddawać w Wasze ręce coś, co praktycznie
nie posiada w sobie większego sensu. Wybaczycie?
W
następnym, obiecuję więcej kontaktów na linii Emi- Thomas oraz Gregor-Thomas.
:)
Jeśli
czytacie, oczywiście komentujcie!
Ann jest zdecydowanie przekonana , że Thomas całkowicie wie czego chce , dobrze robi wyznając swoje uczucia , a Emilia jak zdążyłam zauważyć przesadza! Oj zapłacisz jeszcze za te cierpienia Morgiego Emilio , zapłacisz!
OdpowiedzUsuńCwaniara!
Gregor to jak dla mnie chodzący ideał tutaj , ale to wiesz;D
Aśka , nadal upieram się przy swoim! Najlepsza♥ To jest charakterek!
Rozdział jak dla mnie jeden z tych lepszych i WIEM SWOJE , więc nie marudź po przeczytaniu jak to pewnie zrobisz.
Czekam (nie)cierpliwie!♥
Ann.
aa jeszcze jedno!
OdpowiedzUsuńSzablon!♥ , nie wspominając już o muzyce w tle!
Najlepsza!
Ojej... I największe pytanie dzisiejszego wieczoru "Czy Emi będzie Thomasem czy z jednak Gregorem, a może jeszcze z kimś innym?" Uwielbiam to <3 A co do Aśki to ciekawa jestem jak potoczą się jej relacje z Thomasem i Emilią ;) Czekam na kolejny rozdział <3
OdpowiedzUsuńPowodzenia ;)
Ol-la
A ja zapytam inaczej... Kim jest Bartek?
OdpowiedzUsuńCzekam :*
Oj.. No to się porobiło nie źle... :c
OdpowiedzUsuńKurcze, a już myślałam, że wszystko będzie dobrze, a tu takie coś :c
Mam nadzieję, że Emi i Thomas w końcu będą jednak razem :)
Rozdział cudnyy :*
Czekam nn i życzę weny :*
Buziaczki :**
Nie wiem, czy zepsuła mi się lista czytelnicza, czy coś, ale po prostu nie wyświetlają mi się nowe rozdziały :c Dlatego komentuję dopiero teraz.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze: nie rozumiem, dlaczego Emi oszukuje samą siebie. Związek z Gregiem nie ma najmniejszego sensu, z resztą ona sama o tym wie. Więc dlaczego zrobiła sobie nadzieję? Na co ona liczyła?
Po drugie: Emi musi jak najszybciej poznać prawdę, że Thomas nie chciał tak na prawdę skrzywdzić Aśki! Że on tak na prawdę nigdy by tego nie zrobił, nie potrafiłby. Jest zbyt łagodny. Ma zbyt dobre serce, by krzywdzić. Nie jest zwykłym dupkiem, tylko chce walczyć o nią! O swoją jedyną miłość! Musi złamać słowo, i wbrew Gregowi przeprosić Asię. Przecież... Ona musi mu wybaczyć. Ona musi znać prawdę. I wtedy wszystko pójdzie na Schlieriego (choć go baaardzo lubię, ale niestety w tym opowiadaniu nie jest dobrym bohaterem). Ale czy Asia wybaczy Emi, że spotyka się z Thomem, którego przecież kocha? Ehh...
Pozdrawiam i do następnego :*
Kochana lepiej się tego nie da zrobić. Boże Thomas walcz o nią bo jesteś najlepszy i koniec. Biedna Emi uważa gregora za takiego świętego , a nie wie, że to on przyczynił się do tego postępowania Thomasa. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńNie wiem ile razy się będę powtarzać, ale co mi tam! :D
OdpowiedzUsuńTo jest po prostu PRZEPIĘKNE, a magia tego opowiadania aż kipi od samego początku ♥
Rozdział jak zawsze cudowny <3
Thomas widać, że strasznie ją kocha i mam nadzieję, że mimo wszystko Emi bardziej dopuści go do swojego serca niż Gregora :D
Czekam na kolejny
Buziaki ;*
Nie wiesz jak jestem załamana z takiego obrotu sytuacji. Naprawdę!
OdpowiedzUsuńWyrażę się teraz w sposób dosłowny o tym, co kotłuje się w mojej głowie. ;)
Osobiście uwielbiam Gregora Schlierenzauera, jest cudowny i naprawdę go ubóstwiam, ale w tym opowiadaniu przestałam go lubić. Dlaczego? Ponieważ zachował się bardzo... chamsko (nie wiem jak mam to opisać), gdy kazał Thomasowi porzucić Aśkę w tak okrutny sposób. Przestałam go lubić, gdy obwieścił przyjacielowi swój plan. Jakoś nie robi na mnie wrażenia ta cała rozmowa z Emilką. Według mnie źle ulokowała uczucia. Thomas tak bardzo się stara, ewidentnie widać, że wpadł po uszy, a Emilia ma to wszystko gdzieś. Rozumiem, ze zauroczyła się Gregorem, ale tak naprawdę wszystko wyglądałoby inaczej, gdyby to właśnie GREGOR od samego początku nie namieszał. Powinna poznać prawdę, ale nie od Gregora, czy Thomasa, ponieważ pomyśli, że Schlierenzauer bierze winę na siebie, aby pomóc koledze lub pomyśli, że Mogi zwala winę na przyjaciela. Ugh nie umiem go nawet nazwać przyjacielem Thomasa.. (Ale narobiłaś xd) Powiem krótko: Mam nadzieję, że Emilce się odmieni i jednak poczuje coś do Morgensterna. ;)
Rozdział naprawdę wyszedł Ci genialnie. Tylko smutno mi z powodu liściku, jaki Emilia zostawiła pod drzwiami chłopaka... :( Mam nadzieję, że jakoś to się poukłada. ;)
Czekam na next i zapraszam do siebie, już jutro kolejny rozdział! ^^
Buziaki :*
PS. Nie wszyscy muszą zgadzać się z moimi wyżej wymienionymi słowami, ale objaśniłam to, co czuję względem tej trójki. ;) <3
kurcze, chyba zaczynam się gubić XD ale to pewnie przez niewyspanie :D przepraszam, ale muszę sobie to wszystko jakoś pukładać, więc dzisiejszy komentarz bez ładu i składu.. ;D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Ojej... Pytanie: Czy Emi będzie Thomasem czy z Gregorem, a może z kimś innym?"Kocham to <3 A co do Aśki to ciekawa jestem jak potoczą się jej relacje z Thomasem i Emilią ;)
OdpowiedzUsuńPiękny, przepiękny rozdział !
Czekam za nn :3
Buziaki :*
Napisałam w komentarzu pod ostatnim postem, że brakuje mi stanowczości w postawie bohaterki i proszę, jest! :D Nareszcie przeszła do działania zamiast gadać! Owszem, zraniła Thomasa, ale będąc z nim zraniłaby go jeszcze bardziej. Takie jest moje zdanie.
OdpowiedzUsuńDobrze, że wyjaśniła wszystko z Gregorem, który nawiasem mówiąc jest świetny w tym rozdziale :))
Boję się co będzie w następnym rozdziale, ale czuję, że będzie ostro xD
pozdrawiam :* ♥