niedziela, 26 października 2014

Dziesiąte zaklęcie. ♥


„Gdzie jest moja siła, 
kiedy potrzebuję jej najbardziej?”

        Wierzmy w to, że wszystko dzieje się z jakiegoś powodu. Nie zapominajmy o tym. To najgorsze  co możemy zrobić. Miejmy nadzieję, że ludzie obecni w naszym życiu zmieniają się po to, abyśmy mogli nauczyć się odpuszczać. Sprawy przyjmują zły obrót, po to by móc docenić dobre chwile, gdy nasze wewnętrzne słońce wyjdzie zza chmur smutku. Spróbujmy nawet wierzyć w kłamstwa, aby po wielu upadkach, nauczyć się wreszcie ufać tylko sobie. Kiedy to co dobre, najlepsze rozpadnie nam się nagle w rękach, miejmy świadomość, że dzieje się to po to, aby mogło powstać coś jeszcze lepszego. Był upalny dzień lipca. W zetknięciu z gorącym słońcem, które napierało zewsząd, nie można było mówić o czerpaniu przyjemności ze spacerów na łące, czy polach. Zaplanowali zatem ten dzień nieco inaczej. Za przyzwoleniem trenera, udali się nad jezioro nieopodal. Chwila westchnienia jest potrzebna każdemu. Nieważne ile masz lat. Nieważne w jak licznym towarzystwie przebywasz na co dzień. Odpoczynek od siebie nie działa na szkodę. Warto pamiętać czasem o tym, aby się zatrzymać i odetchnąć. Spojrzeć na wszystko z góry. Przemyśleć każdą decyzję jeszcze raz. Tym razem na spokojnie.
Każdy z Austriaków wylegiwał się w prażącym słońcu, natomiast Ona spacerowała po wodzie, która sięgała ledwo Jej kolan. Wzrok utkwiony miała w błękicie wody, która schładzała Ją choć w najmniejszym stopniu. Przywdziany na siebie miała dwuczęściowy, turkusowy strój kąpielowy, który doskonale kontrastował z kolorem Jej włosów oraz bladą skórą. Uśmiechnął się, widząc Jej piękno, którym wyróżniała się spośród innych dziewczyn. Na plaży pełno było pięknych dziewczyn, nieprzeciętnej natury, ale żadna z nich nie była taka jak Emilka. Nie w Jego oczach. Odróżniała się w tłumie swoją wyjątkowością, subtelnością i delikatnością, którą znał i kochał. Niestety kochał…
-Wiem, że miałem się trzymać z daleka, lecz musimy odbyć kiedyś tę rozmowę- zaszedł Ją od tyłu, delikatnie chwytając Polkę w pasie.- Im prędzej, tym lepiej.
-Odejdź ode mnie!- pisnęła, gwałtownie odsuwając się od blondyna, omal nie potykając się o własne nogi, lecz Thomas wykazał swój refleks, chroniąc Emilkę od upadku.
-Teraz to chyba będziesz musiała ze mną porozmawiać- uśmiechnął się łobuzersko.- Powiedz tylko co się stało. Czym Cię uraziłem?- zapytał, stawiając Polkę na nogi, która dotychczas spoczywała w Jego silnych ramionach.
-Wszystkim co robisz!- wrzasnęła, czując jak się czerwieni. Tym razem nie z powodu słońca.- Sama Twoja obecność w promieniu najbliższych pięciu kilometrów, w których znajduję się również ja, jest pomyłką!
-Przecież ja nic nie robię- wykrztusił z siebie ledwo, niedowierzająco patrząc na rudowłosą. Nie spodziewał się, że aż tak daleko to wszystko zabrnęło. Że tak trudno będzie. Że w tak niewiarygodny sposób zaczęła Nim gardzić za to, że wyznawał jej tylko swoje uczucia…
-Robisz za dużo!- krzyczała dalej, nie starając się nawet wysilić na bardziej opanowany ton głosu.- Najpierw Aśka, która płacze ciągle po kątach, bo uważa, że jest pustą laleczką bez osobowości za jaką Ją uważasz…
-To nie moja wina, że nie potrafi tego zignorować i iść dalej!- chwytał się każdej deski ratunku, aby usprawiedliwić się w oczach Polki.
-Bo Jej na Tobie zależy!- wybuchła jeszcze większą złością.- Nie widzisz jak na Ciebie patrzy?! Zachowywała się przy Tobie kompletnie jak nie Ona! Zmieniałeś Ją samą obecnością. Nie wiem co Ona w Tobie widzi…- dopowiedziała, odwracając wzrok.
-To, co ja w Tobie!- pisnął cienko, próbując ukryć ból w tonie swojego głosu, który nagle przeszył Jego serce.
-A z Gregora jak się usprawiedliwisz?!- wrzasnęła, choć nie powinna. Obiecała sobie, że nie wyda Gregora. Nie na razie Go na nieprzyjemności ze strony Thomasa. Na próżno obietnice składane sobie, gdy teraz pierwsze skrzypce grały emocje, nie rozum.
-O co Ci chodzi?- zapytał, udając, że nie wie z jakiej sytuacji Polka domaga się wyjaśnień.  Teraz wiele spraw stało się jaśniejszych w Jego oczach. Zrozumiał, że sam przyczynił się do stosunku w jakim odnosi się do Niego Emilka. Otrząsnął się? Przejrzał na oczy? Czemu tak późno zrozumiał ile błędów popełnił? Czuł strach. Sam nie wiedział przed czym. Jego organizm reagował tak, nie inaczej. Może strach przez zemstą, która wisiała według Niego w powietrzu? Nigdy nie warto oszukiwać kobiety. Kiedy ktoś tak uczyni, powinien być pewien, że nawet nie zauważą, kiedy płacz przerodzi się nagle w szyderczy śmiech, oznajmiający zemstę. Bardzo starannie zaplanowaną zemstę…
-Zabroniłeś kontaktów Gregorowi ze mną- powiedziała, łapczywie wciągając powietrze do płuc.- O to mi chodzi! Co chciałeś przez to osiągnąć? Kogo jeszcze buntowałeś przeciw mnie?- zapytała zgorzkniale, zerkając w zrozpaczone oczy blondyna.
-Gregor musiał mnie źle zrozumieć podczas naszej rozmowy…- powiedział bezsilnie, czując napływ łez, których się obawiał.- Nigdy nie śmiałbym nawet robić cokolwiek na Twoją szkodę. Nigdy…- ujął Jej twarz, próbując wzrokiem przekonać je do racji przedstawianych przed siebie, które z resztą były i tak kłamstwem.
-Nie będę z Tobą rozmawiać- ruszyła w stronę plaży, lecz Thomas natychmiastowo chwycił Ją za rękę. Spojrzała na Niego groźnym wzrokiem. Zbliżył się do Niej.
-Chciałem Ci tylko powiedzieć, że miałaś rację…- wyszeptał, po czym ruszył przed siebie, próbując pozbyć się nagromadzonych pod powiekami łez.
-Poczekaj!- zawołała za Nim, po czym ruszyła w stronę blondyna.- W czym miałam rację?- wyszeptała ledwosłyszalnie. Odwrócił się. Emi w końcu patrzyła na Niego nieco potulniejszym wzrokiem. Ulżyło mu. Czyli Jego plan zadziała?
-Że to było tylko złudzenie- powiedział ledwo, zbliżając się do rudowłosej.- Zrozumiałem to… Trochę za późno, lecz wybacz wszystkie moje wybryki. Nie chciałem źle. Wszystko co robiłem, robiłem dla Ciebie…- patrzyła na Niego szklanym wzrokiem, nie potrafiąc dobrać odpowiednich słów, by skwitować własne myśli.- Właściwie, to kocham Cię, ale jak siostrę…- przerwał niezręczną ciszę, która zapanowała pomiędzy Nimi. Uśmiechnęła się subtelnie, wtulając się w gorący niż zazwyczaj tors Austriaka. Jego serce zabiło jeszcze szybciej. Na Jego uśmiech ponownie wkradł się uśmiech, który pojawiał się zawsze, kiedy Emilka była blisko Niego. Miał Ją w swoich ramionach. Słyszał drobne, lecz energicznie bijące serce. Czuł stabilny puls oraz czuł Jej rozżarzone ciało.- Moja młodsza, ruda siostrzyczka- dodał, nadal wtulając do siebie Polkę, chcąc udowodnić Jej czystość swoich intencji. Przyszedł w końcu taki dzień, kiedy uświadomił sobie, że jest wyczerpany tą nieustanną walką o kogoś, kto Go nie chce. Miał dosyć, że kiedy patrzył w lustro, widział człowieka, którego ból rozdziela na tyle mocno, że nic nie jest w stanie go załagodzić. Doszedł do wniosku, że wszystko jest bez sensu, ukrytego znaczenia. Puste, obojętne w Jego oczach…
-A nie mówiłam?- rozradowana, musnęła delikatnie policzek skoczka, który w tym samym momencie skamieniał. Wzbudziła w Nim podziw, którego nie sposób opisać ludzkimi słowami. Zapomniała. Uwierzyła. Puściła w niepamięć, by znów każde z nich mogło żyć tak, jak robiło to wcześniej. Dalej od siebie, ale jakże blisko…
-Mówiłaś, mówiłaś…- rzucił osłupiały, bawiąc się Jej chudymi, długimi palcami.- Nie daje mi jednak spokoju jedna rzecz…- zaczął, chcąc nie tylko ułożyć całą układankę w swojej głowie, lecz także zobaczyć jakich błędów nie popełnić w przyszłości, na którą bardzo liczył i w której pokładał ostatnie nadzieje.- Czemu tak gwałtownie zareagowałaś na moje uczucia? Skoro nic nie czułaś, trzeba było puścić to wszystko mimo uszu i kompletnie się tym nie przejmować.
-Thomas…- westchnęła cicho.- Po pierwsze, bałam się, że nasze kontakty na całym forum będą nie do zniesienia… I faktycznie tak było. Ty robiłeś różne dziwne rzeczy, ja tak samo, a chłopaki to widzieli. Zadawali pytania, coś sugerowali, a to naprawdę nie jest miłe, kiedy pewna wiedza nie robi nic więcej tylko dobija człowieka. Po drugie, nie jestem gotowa na żadne uczucia. Nie chcę się w nic angażować…- uśmiechnęła się, kończąc swój monolog.- Thom…- wtuliła się ponownie w Austriaka, przyprawiając Jego skórę o gęsią skórkę, a serce o szaleńczy galop.- Cieszę się, że Cię odzyskałam- wyszeptała, co słyszalne było tylko dla ucha blondyna.- Sądzisz, że Gregowi się uda?- spytała, patrząc w stronę, gdzie znajdował się w szatyn. Wszystkie czerwone lampki w ciele Thomasa nagle zaświeciły, sygnalizując alarm.
-Jestem tego pewien- powiedział, nie dając poznać po sobie, że temat ten jest dla Niego w jakiś sposób dotkliwy. I teraz szacunek. Oblała Go fala szacunku, którym darzył Emilkę. Za to jaką jest osobą. W jaki sposób z Nim rozmawiała… bez wrogości, nienawiści, które spowodowane były strachem. Teraz do zauważył. Dopiero teraz… Szacunek i podziw, to czynniki, które budują fundamenty miłości, a gdy dodać do tego namiętność, można mówić o uczuciu.- Jak Ona się trzyma?- spytał wstydliwie.- No wiesz… Aśka. Unikam Jej szerokim łukiem- przyznał.- Tchórzostwo, ale naprawdę nie chcę wchodzić Jej w drogę…
-Dobrze nie jest, ale mam nadzieję, że kiedyś powróci ta stara, dobra Asia- powiedziała z nutką zimna w głosie, lecz miało to swoje usprawiedliwienie. Nie uważała za konieczne zwierzanie się ze staniu psychicznego Aśki osobie, która była bezpośrednią przyczyną wszystkiego złego co działo się wokół Jej przyjaciółki.
-Będzie za stosowne, kiedy podejdę do Niej i przeproszę, wyjaśnię co się da?- zapytał, chcąc zasięgnąć porady, lecz także miał w tym swój zamierzony cel. Chciał, aby Polka zobaczyła, że ludzka krzywda nie jest mu obojętna. Że nie chce siedzieć z założonymi rękami… Szkoda jednak, że dla nabicia własnych, dodatnich punktów przyjął taki tok myślenia.
-Zostaw Ją- powiedziała delikatnie.- Nie to, że nie chcę, żebyś się do Niej zbliżał czy coś, ale na razie rany są za świeże. Jedno nieostrożne, nieprzemyślane słowo, a koszmar może rozpocząć się od nowa…
-Masz rację- kiwnął martwo głową, w geście, że zrozumiał. Ale czy to chciał usłyszeć? Nie. Teraz, kiedy znał zdanie na ten temat, które wyrażała Emilka, nie mógł chociaż spróbować porozmawiać z Aśką, załagodzić sytuację i zyskać w oczach Emilki. Jeden plan został doszczętnie stratowany.
-Chodźmy do chłopaków- rzuciła, zostawiając za swoimi plecami blondyna. Z uśmiechem pomaszerowała ku chłopakom, którzy wylegiwali się na słońcu. On obserwował ich z daleka. Na razie nie chciał do nich dołączać. Miał jedną sprawę do załatwienia. Istotną sprawę. A i także wiedział, że teraz nie jest w stanie bawić się z wśród chłopaków i Emilki. Wyrzekł się siebie. Wyrzekł się miłości. Swoich uczuć, które są najcenniejsze. Czuł, jakby stracił kawałek duszy. Serce zostało brutalne wyrwane przez życie. Oczy przestały widzieć. Uszy nie słyszały. Nawet mięśnie nie potrafiły się napiąć… Ból. To on wypełniał Go całego aż po brzegi. Wszystko runęło kolejny raz, choć tak bardzo pragnął wmawiać sobie, że jest wspaniale. Że będzie próbował jeszcze raz. Nie zrazi się, ale prawda jest inna. Teraz już nie będzie potrafił. Każdego słowa, gestu, zachowania będzie się bał. Będzie analizował je setki razy, zastanawiając się czy na pewno postępuje słusznie. Spotkał Ją raz i to o jeden raz za dużo. Gdyby Jej nie było, nie miałby takich kłopotów, prawda? Ale gdyby nie Ona, nie mógłby czuć nieba na ziemi. Dwie sprzeczności. Dwa argumenty po każdej ze stron… Tak trudno się zdecydować. Los jednak zawsze stawia na naszej drodze odpowiednie osoby. Ktoś ma być próbą generalną. Ktoś inny pracą nad poprawą słabości i błędów. Wierzmy. Ufajmy przeznaczeniu. Nie bądźmy ślepi ani obojętni…
-Stary, co jest?- usłyszał znajomy mu głos. Odwrócił się gwałtownie, tuż przed twarzą szatyna zatrzymując swą pięść, która miała wymierzyć cios.- Co Ty taki ostatnio nerwowy się zrobiłeś? To tylko ja.
-Powiedziałeś Jej!- wykrzyczał, przechodząc od razu do sedna.- Złamałeś umowę! I teraz co? Ty jesteś litościwym samarytaninem, a ja? Na kogo ja teraz wyszedłem?!- wrzeszczał, zbliżając się powolnym krokiem do szatyna, który z kolei stawiał kolejne kroki w tył.
-Emi jest uparta- pisnął, próbując uspokoić Thomasa, którego jeszcze nigdy nie widział w takiej furii.
-Aśka też się dowie- powiedział z szyderczym uśmiechem.- Ona mnie przez Ciebie znienawidziła, rozumiesz?!- powtórzył, podkreślając każde swoje słowo.- To nie ujdzie Ci na sucho. Oj, nie…
-Emilka mnie potrzebowała!- wrzasnął, nie patrząc na to, że rudowłosa może usłyszeć ich rozmowę, choć znajdowała się dobre kilkanaście metrów dalej.
-Ciekawe- prychnął.- A skąd Ty to możesz wiedzieć?- mocno gestykulował.
-Bo mi to powiedziała!- wykrzyknął jeszcze głośniej niż poprzednio.- Nie powinienem brnąć z Tobą w ten idiotyczny układ. Tylko Ją zraniliśmy…
-Zraniłeś!- nerwy, które usilnie starał się zatrzymać na wodzy, nie wytrzymywały. Wszystkie granice pękały. Rozciągały się jak guma, zasłaniając prawidłowy tok patrzenia na świat.- Ty! Nie ja!
-Śmieszny jesteś- zaśmiał się ironicznie.- To Ty jesteś dupkiem bez serca w Jej oczach- oznajmił pewnie, wykonując kolejny krok w tył, by nie znajdować się zbyt blisko zdenerwowanego blondyna.- A ja? Ja wiernym przyjacielem, który nie chce niszczyć naszej przyjaźni dla dziewczyny- szyderczy uśmiech zagościł na twarzy Schlierenzauera.
-Do czasu- pogroził.- Dowie się i Aśka, i Emilka! Myślisz, że jesteś taki cwany?- tym razem to On zaśmiał się głośno, nie ukrywając sarkazmu.- Nie będę oszczędzał im szczegółów. Możesz być o to spokojny…
-Nie powiesz im- powiedział pewnie, zakładając ręce na piersi.
-Jesteś pewien?- Thomas gwałtownie zbliżył się do szatyna.- To patrz!- ruszył w stronę Emilki, która siedziała na kocu wraz z chłopakami, którzy nacierali Ją kremem do opalania. Nawet ten widok wzbudził w Nim zazdrość, której nie umiał opanować w żadnym swoim ruchu, którym wykonywał.
-Nie radziłbym!- blondyn odwrócił się słysząc słowa Gregora, patrząc na Niego pytającym wzrokiem.- Kiedy powiesz Aśce o tym, nie przestanie mieć Ci za złe. A wręcz przeciwnie. Znienawidzi Cię jeszcze bardziej. A kiedy Emi się o tym dowie… Ohoho… Radziłbym Ci kopać już sobie grób. Nie dość, że potraktowałeś Ją jak rzecz, to jeszcze zobowiązałeś się kogoś zranić. A ja? Emi byłaby zła na chwilę, bo po mnie każdy może się tego spodziewać, a Aśka… Aśka nie uwierzy, bo mam już Ją prawie na widelcu- wyjaśnił, stając na równi z Thomasem.
-Jesteś przebiegłą kanalią, Schlierenzauer- bąknął, wiedząc, że tok myślenia Gregora jest poprawny. Sam wpakował się w to bagno, z którego nie może wyjść. Po raz pierwszy w Jego życiu, ujawnienie prawdy okazałoby się niesłuszne. A przynajmniej stawiające Jego w najgorszym świetle, przysparzając kłopotów, wrogów i niezręczności tylko Jego osobie. Zawsze tak jest. Kiedy oczekuje się, że świat będzie sprawiedliwym wobec nas, bo my postępujemy sprawiedliwie, oszukujemy samych siebie. Tworzymy złudzenia dotyczące świata i życia. Czy jeśli my nikogo nie zranimy, to oznacza, że nikt nie zrani nas?
-Polej się kefirem- wylał na Morgensterna białą ciecz.- Podobno działa kojąco- dodał, odchodząc z triumfalnym uśmiechem od człowieka, którego kiedyś mógł nazwać przyjacielem. A teraz? Co teraz z ich przyjaźnią? Jeden drugiemu stał się wilkiem… To zabawne jak najbliższe osoby potrafią najbardziej zranić, nie mając najmniejszych skrupułów.
            Im dłużej o coś walczymy, tym bardziej staje się to dla nas cenne. Jedna z najwartościowszych, ale i także najgorszych prawd życia. Bo co mają powiedzieć ludzie, którzy walczą o swoje życie? Są nieuleczalnie chorzy, lecz mają nadzieję. Kochają życie. Chcą żyć. Pragnąć życia jak niczego innego. Próbują zachować je za wszelką cenę. Tak wiele wyrzeczeń. Tak ogromne ryzyko, gdy podejmujemy jakiegoś rodzaju decyzję, w której jest chociaż najmniejsze światło nadziei. Nagle bańka mydlana pęka. Pękają złudzenia, marzenia, nadzieje… Wszystko dobiega końcowi, nawet nasze życie. To samo, o które tak walczyliśmy. To, na którym tak bardzo nam zależało… Które wraz z walką, było coraz cenniejsze. Życie stawiło jednak inne karty. To co najważniejsze, najczęściej dane jest nam stracić. Pytanie nasuwa się tylko jedno: dlaczego tak wygląda porządek świata?
-Ale się spaliłem- syknął Stefan, opadając po kanapie, tuż po powrocie do domu znad jeziora.
-Nie marudź, Kraft. Sam wyciągałeś nas nad to jezioro- bąknął Thomas, który nie był w najlepszym nastroju.
-Ty sobie możesz mówić, Morgenstern- odgryzł się złośliwie Stefan.- Polałeś się cały kefirem i się cieszysz, bo Cię nie spaliło… Poza tym, jezioro było moim i Emi pomysłem, więc reklamacje proszę zgłaszać do Emilki.
-O czym tak dyskutujecie?- spytała, zajmując swoje miejsce obok Stefana.
-Thomasowi nie podobał się wypad nad jezioro- do rozmowy wtrącił się Manu.
-Gnida, sądzi, że…
-Stefan!- zwróciła mu uwagę.- Po pierwsze, wyrażaj się. Po drugie, nie każdy z nas musi lubić to samo- poczochrała Jego czuprynę. Rozchylała usta, by uzupełnić swój monolog, lecz w tej chwili w salonie rozległ się dźwięk dzwonka Jej telefonu. Spojrzała na wyświetlacz. Nieznajomy numer. Odebrała, czując wewnętrzny niepokój.- Tak, to ja… Tak… Jak to? Nie, to niemożliwe… Zaraz będę…- ukryła twarz w dłoniach. Zaczęła płakać. Tak po prostu. Rozpłakała się jak dziecko, nie patrząc na obecność chłopaków. Dużo łatwiej się żyło, kiedy mniej się widziało, czuło i rozumiało.
-Emi, co się stało?- zapytał Stefan, obejmując zapłakaną Polkę ramieniem.- No nie płacz, bo nam tu serce pęknie…- głaskał Ją po plecach, lecz Ona nadal płakała. Nie potrafiła opanować swojego donośnego i rozpaczliwego płaczu, który ogarniał Jej ciało. W jednej chwili gwałtownie zerwała się na równe nogi, podążając chwiejnym wzrokiem w stronę drzwi.
-Gdzie idziesz?- natychmiast obok Niej znalazł się Thomas, który zatrzymał Ją, chwytając Emilkę za chudą rękę, która nieustannie drżała. Spojrzała na Niego zrozpaczonym i bezsilnym wzrokiem. Stefan miał rację. Jego serce pękło wraz z tym widokiem. Rozpadło się na dziesiątki małych kawałeczków, odłamkami podrażniając Jego pokaleczoną duszę.
-Puść mnie!- wyszlochała ledwo. Nadal kontrolę nad Jej ciałem sprawowało niszczące uczucie, którego ważność wygasa po dłuższym czasie, jakim była rozpacz.
-Nigdzie nie puszczę Cię w takim stanie!- wrzasnął, sam nie umiejąc odnaleźć się w danej sytuacji. Powinien zachować zimną krew, lecz gdy zobaczył wygasłe oczy Emi, nie potrafił myśleć ani czuć. Robił to, co nakazywały mu uczucia, lecz w rzeczywistości nie był sobą.
-Thomas ma rację, Emi- obok ich dwójki znalazł się Gregor, który delikatnym krokiem zbliżał się ku Polce.- Jeśli musisz jechać, któryś z nas z Tobą pojedzie. Samej jednak nigdzie Cię nie puścimy, zrozumiano?- Emilia tym razem spojrzała znacząco na Gregora, w którego ramionach po chwili znalazła schron. Nie zawsze potrzebna jest nam koniecznie porada. Czasami wystarczy ucho, które wysłucha, ramię, które przytuli, a przede wszystkim- serce, które postara się zrozumieć.
-Gregor…- wyszlochała ledwo.- To nie może być tak… Nie może…- bredziła ledwo.
-Greg, zostaw Emi w spokoju- wycedził ledwo blondyn widząc sposób, w jaki rudowłosa złączona była w uścisku z szatynem.- Natychmiast- wykrztusił, nie potrafiąc dłużej wytrzymać naporu emocji w Jego ciele.
-O co Ci chodzi?- odezwał się szatyn z pretensją w głosie, zaraz wtedy, kiedy wypuścił z wyczuciem ze swoich ramion Emilkę.- Uspokój się, stary. Twoja chora psychika w niczym tutaj nie pomoże.
-Zamknij się, zanim powiem za dużo- syknął złośliwie. Każdy wzrok w salonie skierowany był na osobę Thomasa. Czuł ich zaskoczone oraz pogardliwe wzroki, pomieszane z niezrozumieniem, lecz jeśli On sam nie pojmował swojego postępowania, czy może oczekiwać tego od innych?
-Powiedz!- krzyknął zniecierpliwiony.- Mam to gdzieś! Nie ja teraz jestem tutaj najważniejszy! Stałeś się pieprzonym egoistom, nie zauważyłeś tego?
-Ja jestem egoistom?!- nie potrafił uspokoić tonu swojego głosu.- Kim Ty w takim razie jesteś?! Kogo teraz zgrywasz?! Komu chcesz się do cholery podlizać?!- nieoczekiwanie usłyszeli trzaśnięcie drzwi. Emilka, korzystając z chwili nieuwagi chłopaków, wybiegła z domu. Natychmiastowo w pogoń za Nią rzucili się Thomas z Gregorem. Na nic. Nie znaleźli Jej. Jakby przepadła. Zniknęła tak nagle. Przepadła jak igła w stogu siana… Szukali, lecz na nic zdały się poszukiwania…
-I co?- od razu po powrocie dwójki Austriaków zapytał Manu, który razem z chłopakami również na poważnie przejęli się sytuacją, która niedawno miała miejsce.
-Nic…- odpowiedział Gregor, siadając na kanapie. Ukrył na chwilę twarz w dłoniach, by skojarzyć niektóre fakty. Poskładać myśli. Wysilić się na racjonalne myślenie, na które teraz żadnego z nich nie było stać…
-Jedźmy może do miasta- poddał pomysł Die-die, który zazwyczaj był milczący.- Być może gdzieś tam Ją znajdziemy…
-Nie- powiedział pewnie opanowany Michael.- Znając nas, zgubimy się i dopiero dostarczymy Emilce kłopotów…- westchnął.
-Michael ma rację- powiedział Gregor.- Siedźmy, czekajmy aż Emi wróci i módlmy się, żeby się nic Jej nie stało…
-Musi być jakieś rozwiązanie!- krzyknął Thomas, uderzając pięścią w stół. Emocje nadal brały górę.
-Ty w ogóle nie powinieneś się tutaj udzielać- oznajmił obmierźle Manuel.- To przez Ciebie to wszystko.
-Naskoczyłeś na Gregora, bo chciał dobrze- wyrzucił mu Stefan.
-Przez Ciebie Emilka uciekła… Inaczej jestem pewien, że pojechałaby z Gregorem, tam gdzie miała pojechać- zabrał głos Michael.
-Zejdźcie ze mnie w końcu!- wybuchł Thomas. Fala krytyku, która na Niego spłynęła, była nie do zniesienia. Nie umiał sobie wybaczyć swojego zachowania, to fakt. Jednakże krytyka i wyrzuty ze strony kolegów z reprezentacji były najdotkliwszym ciosem zadawanym Jego poranionym uczuciom.
-Podsłuchałem dziś kawałek rozmowy Emi i Aśki…- przyznał się nieśmiało Stefan, przez co na Jego osobie pojawiły się pytające wzroki kolegów.
-Nie umiesz polskiego, Stefan- przypomniał mu Diethart.
-Mówiły po niemiecku- oznajmił zażenowany.
-Dwie Polki, które rozmawiają ze sobą po niemiecku?- ponownie niedowierzająco głos zabrał Thomas Diethart.
-Dobra, skończcie swoje dyskusje. Później porozmawiacie sobie na temat Polek rozmawiających po niemiecku- zagrzmiał Michi.- Stefan, słyszałeś coś istotnego?
-Jestem pewien, że to słyszałem, ale…- jąkał się, nie wiedząc jak powiedzieć kilka prostych zdań.- Ale może źle zrozumiałem… Chociaż nie… Nie… Jestem pewien, że tak było…
-Stefan!- wrzasnął na cały regulator Morgi.- Mów wreszcie, do cholery jasnej!
-Dziewczyny rozmawiały o mężu Emilki…- powiedział w końcu. Na twarzach każdego z Austriaków pojawiło się niezrozumienie. Ich twarze przypominać mogły kamień. Oczy pozostały już tylko przeszłością. Teraz obecne były tylko puste oczodoły. To wszystko było nie do pojęcia. Nie do zrozumienia. Nie dla nich…
-Ale jesteś pewien?- zapytał Gregor, analizując dokładnie każde słowo wypowiedziane wcześniej przez Krafta.
-Tak- przytaknął, odbierając im ostatecznie nadzieję.- Rozmawiały o ślubie i mężu Emilki… Jestem tego pewien…
-Czyli Emi jest mężatką?- stwierdził niż bardziej zapytał Gregor, zmierzając obsesyjnym wzrokiem postać Thomasa, który zaraz po tym, gdy zrzucił wszystko ze stołu, wybiegł na górę, ukrywając się w odmętach swojego pokoju.

Wtorek, 07.07.2015 r.

Imieniny miesiąca… Mnie sprawiły najpiękniejszy prezent, nie ma co… Najpierw w rozmowie z Emilką wyrzekłem się własnych uczuć co do Niej. Brzydzę się sobą. Czuję się jak śmieć. Ale musiałem, żeby poprawić nasze kontakty. Żeby chociaż chciała i miała ochotę zamienić ze mną kilka słów, nie bojąc się wyskoków z mojej strony. Udało się, ale wszystko zawodowo spieprzyłem… I to moją reakcją, kiedy wybrała Gregora, nie mnie… Dlaczego? W czym On jest lepszy? Czemu od zawsze ufa bardziej Jemu, niż mnie, który Ją kocha?! Gdzie się podziała logika tego świata? Wpakowałem się w totalne bagno. Cokolwiek nie zrobię albo zrobię, będzie i tak złe. Jeśli powiem o wszystkim Emilce i Aśce, winą o wszystko i tak zostanę obarczony ja. Jeśli nie powiem, wszystko zostanie w starym bałaganie jak teraz. Stanie, który mnie niszczy. Zżera od środka… A teraz co? Nagle dowiaduję się, że Emi prawdopodobnie jest mężatką. Ale może to tylko jakaś pomyłka. Kraft jest tępy, głuchy, ślepy… Nic nie słyszał sensownego. Nie mógł… Muszę sobie to wmawiać przez najbliższy czas, żeby jakoś przeżyć. Ale nawet gdyby, czemu nie mówiła? No tak… Nie pytałem. Ona nie należy do mnie, a ja i tak jestem chorobliwie zazdrosny. Niech to okaże się tylko nieporozumieniem, proszę… Tu nawet nie chodzi do mnie, ale małżeństwo, później może dzieci, pokrzyżują Jej plany na przyszłość. Zniszczą marzenia, o które każdego dnia tak dzielnie walczy… Zresztą… I tak nikt nigdy nie zrozumie jak bardzo boli mnie, kiedy na mnie patrzy, a ja muszę odwrócić wzrok od Jej twarzy, by przypadkiem nie zauważyła jak ogromne wrażenie na mnie wywiera. Zgubiłem się w labiryncie uczuć. Ciągle wysyłam sygnały SOS, ale to nic nie daje. Nikt nie przychodzi na ratunek. Boli jeszcze bardziej, a nawet nie wiem co. Ból fizyczny ma w sobie zalety. Posiada pewne granice, a gdy Ją przekroczy zabija. Natomiast ból psychiczny, kiedy boli mnie serce, zabija każdego dnia od nowa, jednak ciągle żyję… Nie chcę czuć tego nigdy więcej. Nie chcę mieć Emilki w sercu, skoro nie mogę Jej mieć w ramionach…
_______________________________

Teraz miałabym do Was pytanie. :) Thomas czy Emilka są dla Was pozytywniejszą postacią? Jak uważacie?
Dziękuję za liczne wsparcie pod poprzednim rozdziałem. Jesteście wspaniałe!
Nika! Ten rozdział ze specjalną dedykacją dla Ciebie. Ja już wiem za co…♥

8 komentarzy:

  1. Przeczytałam wczoraj ,ale musiałam to wszystko na spokojnie przetrawić , a była na to cała noc:)
    Mimo tego , że zaspokajasz moją ciekawość , gdy coś jest dla mnie nie jasne , a potem to wychodzi w opowiadaniu , to i tak za każdym razem jest to dla mnie zadziwiające , szokujące i przeżywam to podobnie czytając.
    Zachowanie Emilli... Hm ...
    Tutaj Ann ma problem , bo całkowicie nie wie jak się do tego odnieść.
    Powód może być bardzo prosty. Jesteś tak oryginalna MÓJ AUTORYTECIE , że tworząc to dzieło skonstruowałaś to tak magicznie , że To nie Emi ugania się , walczy o chłopców i tym podobne , a to oni odgrywają te nieszczęsne role ... To jak mi szkoda Thoma to chyba nic nie jest w stanie odzwierciedlić. Maleństwo!♥
    Ja Cię wręcz błagam , żebyś Go trochę oszczędziła ... ładnie proszę.
    O Pana Schlierenzauera się nie martwię , wiesz dlaczego nie?!
    A jak Aśka! Daj Ty jej kobieto nieco szczęścia.
    Odcinek zawładnięty przez Stefcia♥Ubóstwiam!
    Czaruj , tam czaruj dalej Moja Magio , bo tak piękne historię mogą wypełniać całe moje dnie.
    Ann!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jestem pod ogromnym wrażeniem. Naprawdę! :)
    Boli mnie postępowanie Emilki. Jest dla mnie dość niezrozumiałą postacią. Na każdym kroku analizuję jej postępowanie, ktòre i tak w konsekwencji zostawia w mojej głowie znak zapytania...
    Jest mi niezmiernie przykro z tego powodu, iż Thomas musiał postąpić wbrew sobie i wyprzeć się swoich uczuć. :/
    Gregor postąpił jak prawdziwy cham i prostak. Ale przyzwyczaiłam się już do takiego Gregora, bynajmniej w tym opowiadaniu. :)
    Zastanawia mnie też fakt dlaczego Emilka woli takiego egoiste (wg mnie) jakim jest Gregor. Rozumiem, że nie wie wszystkiego, a zauroczenie nie pozwala myśleć jej racjonalnie, ale gdyby nie odrzuciła tak na starcie Thomasa dziś wszystkim byłoby łatwiej.
    Ale Ty już taka jesteś, prawda? Nie lubisz jasnych i prostych sytuacji. :) Za co ja ogromnie lubię tego bloga. :) Ogromny respect. <3
    Czekam na kolejny rozdzial. :3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale namieszałaś ! Matko, musiałam ten rozdział czytać z przerwami. A w przerwach analizować każdy szczegół. Moim zdaniem to tutaj najgorzej zachowuje się właśnie Emilka. Sama nie wiem czemu tak jest, ale drażni mnie jej zachowanie. Jest taka strasznie pewna siebie. Za to najbardziej jest mi szkoda w tej sytuacji Thomasa. Biedny... to nie jego wina że się zakochał. A Emii powinna to docenić i jeżeli ona nic do niego nie czuje, to po prostu spróbować się z nim przyjaźnić. A ona mówi że nie chce go znać i tak dalej. To wielkie poświęcenie, że Thomi zrezygnował z miłości, by móc zamienić kilka słów z Emilką. A Gregor. Na tego człowieka to chyba szkoda słów. Jak on mógł się tak zachować, jak mógł być aż tak dwulicowy i wredny ? Jaki musi mieć tupet, żeby tak zranić swojego dawnego przyjaciela. A Emilka, musi być chyba ślepa że woli takiego Egoistę jakim jest Gregor. Ale on mi się od początku nie podobał. I miałam racje !! :) Boże, mam nadzieję że wszystko się ułoży i Thomas nie będzie tak cierpiał.! Nie mogę się doczekać kolejnego rozdział, Kochana !! <3 <3

    Buziaki ! :****

    OdpowiedzUsuń
  4. Stefcio moim bohaterem.
    Thomas tutaj frajerem.
    Gregor bez komentarza.
    Aśka... dobrze, ze Jej nie było bo Jej nie lubię :P
    Mąż! Bartek jest mężem Emilki! Ale czadzior!
    Pisz szybko kolejny :D
    Ty zawsze wymyślisz coś co zaskakuje, jak Ty to robisz? :D
    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Więc tak...
    Sposób, w jaki opisujesz to wszystko, jest niesamowity.
    Nie mogę się zbytnio wysłowić, ale...
    Muzyka zlewająca się z czytanymi słowami sprawia, że wywołujesz wyjątkowe uczucia u czytelnika. Strach, łzy, uśmiech, radość.. Wszystko jest idealnie zgrane ze sobą. Nie ma żadnego zbędnego fragmentu. Żadnych zbędnych słów. Gdy kończę czytać rozdział, czuję się jak po dobrym filmie. Oderwana od rzeczywistego świata, jeszcze długo po przeczytaniu (tudzież obejrzeniu) żyjąca nim. Jeśli się nie mylę, to się nazywa katharsis, ale nie jestem pewna... W każdym bądź razie sprawiłaś, że z każdą usłyszaną nutą coraz bardziej przeżywam tą doskonale ubraną w słowa historię, wczuwając się w losy bohaterów. Dziękuję ♥

    OdpowiedzUsuń
  6. Stefek- jak ja go kocham <3 Zawładnął tym rozdziałem :)
    Thomas... nadal mi nie pasuje do Emi.
    Jestem za Michaelem!
    Pozdrawiam i weny ;*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jestem z opóźnieniem za co strasznie przepraszam jak i również przepraszam za to, że będzie taki szybki i nieskładny, ale korzystając z chwili wolnego na imprezie muszę napisać ci komentarz.
    Przeczytałam wczoraj, ale nie miałam ani chwili na skomentowanie ;/
    Zaskoczyłaś mnie i to bardzo mocno.
    Ja jednak nadal kibicuje Thomasowi i to się nie zmieni. Mam nadzieję, że Emilka choć da mu minimalną szansę ;)
    Czekam na kolejny
    buziaki ;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Na początek odpowiem na Twoje pytanie: Emilka. Chociaż trochę ją krytykowałam, dzisiejszym rozdziałem sprawiła, że wzbudziła większą sympatię.
    To co robi Thomas jest chore. Rozumiem, jest zakochany itd, ale bez przesady! Sam wpakował się w to bagno, więc niech nie ma teraz do nikogo pretensji. Sam jest sobie winien, że chciał po trupach zdobyć Emi. Przez niego cierpi Aśka, potraktował ją jak rzecz. Nie musiał godzić się na ten chory układ z Gregorem.
    Schlierenzauer to szuja, ale można się było tego spodziewać, że tak wykiwa Morgiego. Od dłuższego czasu coś kombinował, teraz tylko odnosi zwycięstwo.
    Thomasowi potrzebny jest ktoś, kto naprowadzi go na dobrą drogę. Może dłuższy odpoczynek od świata mu pomoże? Taki miesiąc odosobnienia, czas na przemyślenie, poukładanie. Teraz wszystko jest świeże i wydaje mu się, że wszystko mu się należy. Zachowuje się trochę egoistycznie, niech da również oddech Emilce.
    Nie wierzę w to, że Emi ma męża. Dziewczyny specjalnie pewnie gadały po niemiecku, żeby ktoś usłyszał i przekazał Thomasowi. Trochę złośliwe, ale ja zakładam że tak było xd
    Rozdział bez zarzutów, jak zwykle genialny ♥ znalazłam tylko kilka powtórzeń, ale to nie jest jakiś wielki błąd :)

    pozdrawiam i czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń