piątek, 19 września 2014

Trzecie zaklęcie. ♥




„Jestem wielbicielką Jego łobuzerskiego uśmiechu i cudownych oczu.”


-Mogę w czymś pomóc?- zapytała, schodząc schodami w dół, widząc nieco zagubionych dwóch, nieznajomych mężczyzn, którzy rozglądali się wokoło siebie, będąc całkowicie zdezorientowanymi w zaistniałej sytuacji.
-Są tutaj nasi koledzy z Austrii. Mamy dołączyć do ich grupy- odezwał się wysoki, brązowooki brunet, który mówił w zabawny dla Niej sposób, ponieważ każde swoje słowo dokładnie podkreślał po to, aby dziewczyna mogła zrozumieć co takiego do przekazania ma Jej Austriak.
-Kolejni skoczkowie?- zapytała, tym razem używając języka niemieckiego.- Chłopaki poszli teraz na trening, ale sądzę, że powinni niedługo wrócić- wyjaśniła, ciepło uśmiechając się do nieznajomych.- Jestem Emilia i będę w najbliższym czasie Waszą przewodniczką i kimś w rodzaju tłumacza, więc w razie jakiś problemów możecie zwrócić się do mnie- mówiła, ściskając delikatnie dłonie mężczyzn.
-Manuel- przedstawił się wysoki, brązowooki brunet o ciepłym uśmiechu. Czy nie zastanawiające jest, że uśmiech jest taki sam w każdym języku? Tak samo uśmiechają się Anglicy jak i Turcy, których dzieli tak spory kawałek świata… Bo uśmiech jest mową, mającą najwyższą władzę nad światem.
-Thomas- powiedział łagodnie mężczyzna o blond włosach i dużych, wyrazistych, brązowych oczach.
-Kolejny Thomas do kompletu?- mrugnęła do skoczka, czując ciepło, które buchało od dwójki Austriaków, którzy znajdowali się tuż obok Niej.- Idźcie do kuchni, tam dostaniecie coś do jedzenia- powiedziała, wchodząc za ladę recepcji, ściągając z wieszaczka dwa klucze.- A tutaj klucze do Waszych pokoi- wręczyła chłopakom klucze, wskazując jednocześnie drogę do kuchni. Zadowolona wyszła na dwór w celu zażycia świeżego powietrza. Już na same powitanie, promienie słoneczne delikatnie połaskotały Jej bladą, piegowatą twarz. Usiadła na werandzie, zamykając oczy i zażywając jak najwięcej pieszczącego i przyjemnego ciepła. Czasem zwykłe, proste, skromne chwile sprawiają, że kochamy życie jeszcze bardziej. Pokazują, że w życiu nie zawsze musi być źle. Że czasem jednak znajdzie się moment oddechu, w którym problemy przestają istnieć. Chociaż na chwilę… Ale czy ktoś wyobraża sobie jak wyglądałoby nasze życie bez problemów? Nikt tego nie wie, bo każdy je ma, lecz czy wtedy wyglądałoby ono tak samo? Czy nie straciłoby pewnych barw? Ciemne kolory też są przecież częścią kompozycji różnorakich obrazów. Nie sztuką jest bowiem żyć bez problemów, lecz sztuką jest z nimi wygrywać. Stawiać czoła. Walczyć. Nie poddać się.
-Emi, możemy pogadać?- usłyszała kobiecy głos, a Jego właścicielka zasłaniając swym ciałem dostęp do słońca Emilii, wprowadziła Ją w lekki stan rozdrażnienia. Otworzyła oczy, lekko je mrużąc. Przed sobą widziała wysoką szatynkę, która nieśmiało mierzyła Ją swymi brązowymi tęczówkami.
-A co to?- warknęła drażliwie.- Sabat czarownic czas zacząć?- wyprostowała się, nie zaszczycając Asi ani jednym spojrzeniem. Rozdrażnienie… Tak strasznie irracjonalne uczucie, którego wiele ludzi nie jest w stanie pojąć. Rozpala pożar w naszym ciele, przy którym gaszeniu musimy być szczególnie ostrożni. Nie możemy dać porwać się ciągowi niepotrzebnych i nie do końca prawdziwych słów, gdyż laniem wody, dołożymy jedynie oliwy do ognia.
-Przestań- usiadła obok rudowłosej, obserwując każdy Jej krok czy nawet najdrobniejszy gest.- O co chodzi? Wczoraj kiedy przyszłam, Ty od razu poszłaś do siebie.
-Po co miałam psuć Wam wieczór?- powiedziała, próbując wysilić się na jak najbardziej obojętny ton głosu. Może miała nadzieję, że poprzez obojętność obejdzie całą drogę na skróty?
-Każdy wie, że nie chodzi o to- powiedziała pewnie, ciągle wymieniając spojrzenia z Emilią.- Za co Ty mnie tak właściwie nienawidzisz, co?- spytała zgorzkniałym tonem, którego nie potrafiła w żaden sposób zmienić.- Za to, że to zawsze ja cieszyłam się większym powodzeniem, niż Ty? Za to, że moi rodzice są bogatsi? Za co?!- Jej głos zaczął przybierać dźwięk nienaturalnego pisku. Emilia spojrzała na rozmówczynię z niedowierzeniem i złowrogością w oczach. Po chwili wstała na równe nogi, łapiąc zachłannie powietrze w swe płuca. Nie wiedziała co sądzić… Co myśleć… Czy myliła się co do Aśki? Czy mówiła Jej prawdę, czy tylko chciała przelać winę na Nią? Teraz wszystko miała zamglone. Czy mogła Jej wierzyć? Nie chciała być już owcą ofiarną… Nie chciała tracić nadziei, lecz ona właśnie teraz gasła. Tylko dlaczego? Bała się… Ale to zaskakujące jak dobrze potrafiła ukryć swoje przerażenie.
-Przyjaźniłyśmy się- wycedziła przez zaciśnięte zęby.- Kiedy nadszedł czas pójścia do nowej szkoły, wypięłaś się na mnie. Poznałaś inne dziewczyny a o mnie zapomniałaś. Przestałaś zauważać na korytarzu szkolnym czy stołówce. Odzywałaś się jedynie po szkole, ale i tak robiłaś to półsłówkami. Miałam dosyć, wypięłam się tak samo na Ciebie, co Ty zauważyłaś dopiero teraz. Po trzech latach- podkreśliła ostatnie dwa słowa.- Ale Ty myśl sobie co chcesz. Miej mnie za skończoną jędzę, mało mnie to obchodzi. Przyzwyczaiłam się, że wraz ze swoimi przyjaciółeczkami potrafiłaś tylko śmiać się ze mnie za plecami- przesiadła się na krzesło obok, wygrzewając swoją twarz i kompletnie ignorując Aśkę.- Żyj sobie dalej własnym życiem. Byleby jak najdalej ode mnie- dodała, wykrzywiając swoje usta w triumfalny uśmiech, ale czy na pewno nie zabolały Ją te słowa? Tak wyglądała prawda. Jej nie dało się oszukać. Ale tęskniła za przyjaciółką… Tęskniła… A może ta tęsknota dotyczyła tylko uczucia, które wiąże się z posiadaniem przyjaciela?
-Przepraszam- usiadła obok Emi, podpierając głowę rękoma.- Nie wiedziałam, że to tak wygląda…
-Nie rozśmieszaj mnie- parsknęła śmiechem.- Nie wiem jak można nie wiedzieć, że miesza się kogoś z błotem każdego dnia, a później mieć śmiałość nazywać się Jej przyjaciółką- zrobiła krótką pauzę, próbując zebrać składnie myśli i ostatecznie zakończyć tę rozmowę, która według Niej nie miała żadnego większego sensu.- Nie rozumiem czego ode mnie oczekiwałaś, zaczynając w ogóle tę rozmowę.
-Nie chcę, żeby nasze kontakty tak wyglądały- westchnęła, wiedząc, że nie będzie łatwo odbudować przyjazne kontakty z Emilką.- Poza tym, powinnaś przyzwyczaić się do mnie, ponieważ na razie będę tutaj pracować- powiedziała z wyższością, będąc ciekawa reakcji rudowłosej.
-Że co?!- wykrztusiła, wstając gwałtownie na równe nogi.- Po co?!
-Bardzo polubiłam chłopaków a i przy okazji poćwiczę trochę język- odpowiedziała z rozbawieniem przyglądając się rozgorączkowanej Emilii.
-Zrobiłaś to specjalnie?!- pisnęła cienko, chodząc w kółko.- Mam wrażenie, że z premedytacją chcesz odebrać mi wszystko na czym mi zależy- oparła się o blat drewnianego stołu, próbując zebrać swoje myśli. Uspokoić je trochę. Okiełznać emocje, które powoli zaczęły panować nad Jej ciałem.
-Jak już mówiłam, polubiłam chłopaków i chcę poćwiczyć język niemiecki- powtórzyła ze stoickim spokojem, nie zwracając większej uwagi na stan w jakim znajdowała się Emilia.
-A czym Ty tutaj masz się w ogóle zajmować?- zapytała, nie wiedząc czego może się spodziewać. Wtedy każde ułamki sekund były niczym uderzenia w policzek, wymierzone wprost na Jej twarz. Upokarzające. Odbierające siłę.
-Przejmuję Twoją fuchę- oznajmiła łagodnie.- Pani Kowal zgodziła się, ale chyba tylko dlatego, że zaproponowałam, że będę robić to za darmo- dla Emilii to było zdecydowanie za dużo. W Jej głowie teraz zapanował porządek. Wiedziała co musi zrobić. Musiała okazać zimną krew i zignorować Aśkę. Za wszelką cenę nie pokazać, że raniła Ją każdym wypowiedzianym słowem. Raniła, mimo nie były to żadne obelgi. Wyprostowała się i z podniesioną głową minęła Aśkę, zostawiając Ją za swoimi plecami. Dopiero wtedy pozwoliła rozżaleniu i bólowi wkraść się na swoją twarz. Oczy z niewiadomych przyczyn pokryły się warstwą łez. Co bolało najbardziej? Wspomnienia, które powróciły wraz z powrotem Aśki w Jej życie. Długie rozmowy. Uczucie zrozumienia. Razem, na dobre i na złe. Wspólne zabawy, ale i także wspólne przepłakane chwile, gdyż przyjaźń nie składa się jedynie z pięknych i kolorowych momentów. Wręcz przeciwnie. Przyjaźń to wspólnie przeżyte chwile upadków, przepłakanych dni i nocy oraz zbuntowanie dwójki ludzi przeciw całemu światu. A teraz Ona nie miała już nic z tego. Pożegnała się ze swoją przyjaciółką już dawno. Wydawało Jej się, że uśpiła tę połówkę swojego serca. Na próżno…  To i tak wróciło, taranując wszystko po drodze. Niszcząc pewność siebie, której i tak mało posiadała oraz budząc, dawno uśpione, pragnienie bliskości drugiego człowieka. Mogła wybaczyć, zapomnieć, ale tego było zdecydowanie za dużo. Nie była na tyle silna. Była wręcz słaba, aby siłować się z przyjaźnią. Ta więź pokonuje nawet miłość, a teraz miała niby ulec samozaparciu i obojętności? Zbyt dużą moc posiadała… Ale przyjaźń teraz nie dla Niej… Nie potrafiła drugi raz tak bezgranicznie zaufać. Nikomu nie odda już połowy swej duszy… Nigdy.
-Dobrze się składa, że już jesteście- wysapała, wpadając do kuchni, jednocześnie niezdarnie wycierając pojedyncze łzy, które spływały po Jej policzkach.- Michael, Stefan- wywołała.- To co? Ubierzcie świeże ubrania i jedziemy do miasta- z ogromnym trudem starała wysilić się na naturalny ton głosu. Jej wzrok spoczywał jedynie zgłębiony w treści niebieskich oczu Michaela, prosząc błaganie o to, aby nie zadawał żadnych pytań. Aby usłyszał Jej niemy, błagalny, wewnętrzny krzyk. Aby usłyszał Jej przeraźliwy szloch i łkanie, które rozbrzmiewało się tylko wewnątrz Jej duszy.
-My mieliśmy gdzieś jechać dziś?- zapytał zdezorientowany Stefan, przyprawiając Emi o szybsze bicie serca.
-Tak- powiedział pewnie Michael, wysyłając uspokajające spojrzenie Polce. Wstał delikatnie od stołu, pociągając za sobą delikatnie bruneta.
-Dziękuję- szepnęła, kiedy blondyn znalazł się dostatecznie blisko Niej.
-Nie masz za co dziękować- przysunął Ją do siebie, tak, że czuła ciepło, które biło w niesamowity sposób od blondyna.- Ale o co chodzi?- zapytał, a twarze ich dzieliły milimetry.
-Muszę się na chwilę wyrwać- szepnęła, słyszalnie tylko dla ucha blondyna.- Chciałabym załatwić coś osobistego, a nie chcę ciągać za sobą wszystkich…- wyznała, nie czując przy tym żadnego skrępowania.
-Będzie dobrze- pogłaskał Ją czule po plecach, jeszcze bardziej przybliżając do siebie.- Tylko nie płacz więcej, proszę- dopowiedział, dostrzegając na policzkach dziewczyny ślady łez.
-Dziękuję- wspięła się na palce, składając na policzku Austriaka subtelny całus. Patrzyli wszyscy. Gregor. Aśka. Stefan. Manuel. Thomas. Drugi Thomas. Ale na chwilę zapomniała o świecie i ludziach, którzy na nim żyli. Wszystko na moment zniknęło. Wszystko, oprócz Niej i Michaela. Dla Niej całkiem niezrozumiałe uczucie, lecz przeciwstawić się temu nie potrafiła. Chyba nawet nie chciała… Nigdy wcześniej nie doświadczyła czegoś podobnego… Równie pięknego jak zbliżenie, którego doznała u boku niebieskookiego Michaela.
-Płakałaś…- powiedział ponuro Thomas, który w ciągu sekundy znalazł się u boku Polki, przeszywając Ją na wskroś swym wzrokiem. Penetrując każdy, nawet najmniejszy, zakamarek Jej duszy.
-Wydaje Ci się- oznajmiła oschle, zerkając z wyrzutem na Aśkę, z której twarzy uśmiech nagle zniknął. Zdała sobie w końcu sprawę, że zraniła i ciągle rani wrażliwą i niewinną wobec świata istotę?
-Przecież widzę…- powiedział z troską, z niepokojem patrząc na Polkę, którą zachowanie blondyna jedynie rozdrażniło.
-Przestań- warknęła.- Daj sobie spokój. Wcale mnie nie znasz. Nie wiesz, kiedy płaczę a kiedy nie- odpowiedziała oschle, witając uśmiechem Michaela i Stefana, z którymi po chwili ruszyła w podróż do miasta, gdzie chłopaków odstawiła w bezpieczne miejsce, gdzie grzecznie mieli poczekać na Nią, kiedy ta odwiedzi miejsce, gdzie każdy z nas dostrzega jak życie bardzo jest kruche. Miejsce, w którym w każdym kącie unosi się zapach śmierci. Drobny blondyn o oczach błękitnych niczym niebo, wołający ‘motylem jestem!’, każdym swym ruchem czy spojrzeniem. Mimo że znajdował się za kratami szpitala, nadal żył w swoim świecie. Chciał być ideałem i nawet tutaj do tego dążył. Samotnie myślał coraz bardziej i coraz intensywniej, rozbijając szare, szpitalne mury. Do czasu, kiedy nie nafaszerowano Go lekami. Substancjami, które niby miały pomóc. Jakoś ulżyć w mękach, lecz tak naprawdę unieszczęśliwiały. Jednak prawdą okazało się to, że dobro, które ktoś nam daje, nie jest zawsze tym, czego pragniemy. Stać może się jednie przekleństwem naszej duszy… Odwiedzała Go w każdej wolnej chwili, którą posiadała. A było ich tak niewiele… Nigdy nie pytała jak się czuje, jakie są wyniki badań czy co przewidują lekarze. Zarówno On, jak i Ona, mieli dosyć tych pytań. Rozmawiali jedynie o tym, co działo się poza szpitalnym pokojem. O uciążliwej sąsiadce, o dziadku, który nieustannie niszczył ciszę bujając się w swoim fotelu… Byleby dostarczyć trochę powietrza do wysterylizowanych, czterech, szpitalnych ścian. Widziała w Jego błękitnych tęczówkach świadomość, że zbytnie przywiązywanie się do ciała, może być marne. Każdy dzień dla Niego stał się błogosławieństwem, a pasją okazało się odkrywanie pięknych cech w duszach ludzkich. Płakała. Wiedziała jak bardzo jest źle. Wiedziała, że patrzy na Niego, być może, ostatni raz. To niszczyło i zżerało od środka. Ale nie pokazywała tego przy Nim. Walczyła dzielnie ze swoimi słabościami, przylepiając sztuczny uśmiech na swą bladą i zmęczoną twarz. Nie mogła się złamać. Nie teraz. Nie przy Nim. Odebrać choremu nadzieję, to tak jak od razu wymierzyć strzał w Jego stronę…
        -Daj, pomogę Ci- usłyszała troskliwy głos za swoimi plecami. Odwróciła wzrok, ocierając łzy, które bezsilnie próbowała opanować. Bez skutku. Obrazy, które utkwiły w Jej głowie nieprędko znikną czy wyblakną…- I nie płacz. Na pewno nie ma takiej potrzeby. Łzy w niczym nigdy nie pomagają- wziął nóż kuchenny z Jej ręki.
-Od kiedy tak się o mnie troszczysz, Gregor?- wykrztusiła łamiącym się ciągle głosem. Po chwili usiadła na krześle, niedaleko szatyna, bacznie przyglądając się Jego poczynaniom w kuchni.- To przez cebulę…- palnęła bezmyślnie, ukrywając na moment twarz w dłoniach.
-Kroiłaś pomidora, Emi- powiedział z lekkim rozbawieniem, lecz nadal zachowując swój poważny ton głosu.
-Powiedziałbyś choremu, że nie ma już żadnych szans na przeżycie?- zapytała, tępo wpatrując się przed siebie, na bliżej nieokreślony punkt w kuchni.- Że powinien już pozałatwiać tutaj wszystkie sprawy, bo niebawem już Go nie będzie? Że najlepiej dla Niego byłoby przestać w ogóle walczyć, bo i tak stoi na straconej pozycji?
-Nie- powiedział, stając w miejscu jak osłupiały.- Odebrać komuś nadzieję to tak jak Go zabić…- zmierzył swoim czujnym wzrokiem sylwetkę Polki, szczerze współczując Jej tego rozdziału w Jej życiu. Usiadł obok Niej, obejmując Ją ramieniem w geście pocieszenia i może wsparcia?
-Nawet wtedy, kiedy obiecało mu się, że będzie się z Nim do końca szczerym?- Jej zielone tęczówki utkwiły na postaci szatyna, który nie mając śmiałości patrzenia w smutne i wyblakłe oczy Polki, spuścił wzrok na dół.
-Emi, ale mówiąc mu całą prawdę, odbierzesz mu wszystko…- odezwał się smutnym głosem, przywdziewając maskę, która kompletnie nie pasowała do Jego osobowości.
-Ale boję się, że zrobię to samym milczeniem…- podparła rękami głowę, uwalniając kolejną porcję łez spod swoich powiek.- Za każdym razem, kiedy Go widzę, On jest coraz bardziej blady, chudszy i zmęczony. Widzę, że Go boli. Dostrzegam, że chce mnie o coś zapytać, ale sam boi się odpowiedzi, która padnie z moich ust- zrobiła krótką przerwę, która przeznaczona była na wzięcie głębokiego wdechu i zaopatrzenie swoich płuc w powietrze, którego czasem niestety brakowało w chwilach przeraźliwego i rozpaczliwego płaczu.- Ale w Jego oczach… Widzę coś niesamowitego… Chęć i wolę walki. To, że chce żyć. Chce walczyć i jest gotowy chwycić się każdej deski ratunku, mimo że dla Niego nie istnieje żadna…- nie powiedział nic. Nie potrafił. Przerażenie, lęk i zagubienie, które widział w Jej oczach, Jego samego wprowadzało w dziwny stan. Obudziły się w Nim uczucia, o których istnieniu sam nie wiedział. Spały i obudziły się dopiero wtedy, kiedy zobaczyły cierpienie w Jej zielonych tęczówkach, które nie miały prawa cierpieć. Nie dla Niego… Bo tylko one na to nie zasługiwały. Miały walczyć zacięcie, a nie poddawać się. Zamiast tego co robiły? Powoli gasły, pozbywając się złudzeń, marzeń oraz nadziei, która byłaby w stanie osuszyć słone łzy.
-Nie mam sił…- zatopiła swą dłoń we włosach.
-Nie możesz się poddać…- wtulił do siebie Polkę, nie oszczędzając przy tym delikatności i troski.- On musi być Ci bardzo bliski…- jęknął, nie wiedząc dlaczego w Jego głosie pojawiła się nutka niechęci.
-Jest- oderwała się od Jego torsu, głęboko patrząc Austriakowi w nieziemskie, czekoladowe tęczówki.- Nawet nie masz pojęcia jak ważny…- dodała pustym tonem, który nie wyrażał żadnych uczuć i który doskonale odzwierciedlał Jej obecny stan ducha.
-Emi, może nie powinienem…- zaczął, będąc w lekkim zakłopotaniu.- Co jest pomiędzy Tobą i Aśką?- zapytał, nie odrywając spojrzenia od zielonych oczu Emilii, które kryły w sobie coś jeszcze. Coś więcej… Coś tajemniczego… Słodkiego? Gorzkiego?
-Jej dla mnie nie ma- powiedziała stanowczo, zrywając się na równe nogi, tracąc jednocześnie ciepło Austriaka, którego tak wiele jej dostarczał.- To zamknięty rozdział, więc proszę nie wracajmy do tego…- starała wysilić się na naturalny ton głosu, lecz emocje i uczucia i tak wzięły górę i spowodowały, że głos Emilki przybrał barwę, która zalicza się to tych błagalnych.
-No tak… Aśka to nie moja sprawa- nie drążył. Nie tego teraz potrzebowała. Wręcz przeciwnie… To mogłoby tylko Ją dobić. Sprawić, że starci ostatnie pokłady siły, które posiadała. Pokłady, które musiały wystarczyć na długo… Nieważne co by się działo.- Ale Ty dla Niej nie jesteś obojętna, więc pamiętaj, że Ona gdzieś tam jest i czeka na chwilę, w której będziesz gotowa…
-Dziękuję za informację- rzuciła oschle, podążając w kierunku wyjścia. Czy zamykanie wszystkich drzwi za sobą było dobre? Czy nie działało to czasem przeciwko Niej, niż dla Niej? Może warto jest dać człowiekowi drugą szansę, aby później, któregoś ranka, nie obudzić się całkiem sama? Druga szansa jest jednak równoznaczna z ponownym zaufaniem… Potrafiła drugi raz popełnić ten sam błąd?- Gregor…- zatrzymała się wpół drogi, przypominając sobie o jednej scenie z dzisiejszego dnia.- Uraziłam Morgiego?- zapytała nieśmiało, nadal stojąc tyłem do Austriaka, nie mając odwagi spojrzeć mu w oczy, mimo że tak bardzo uwielbiała zgłębiać się w treść Jego tęczówek.
-Zaraz po tym, wyszedł nie mówiąc nic…- powiedział.- Chyba tak… Chciał w każdym bądź razie dobrze, a…- nie dokończył. Nie wiedział jak dopasować słowa, aby jak najmniej zraniły Emilię.
-A ja miałam to gdzieś…- przyznała, ukrywając twarz w dłoniach.- Nie potrafię… Nie umiem dopuścić kogoś tak blisko siebie jakbym chciała…- wyjąkała, właściwie sama nie wiedząc dlaczego.
-Mnie jakoś dopuściłaś- powiedział pewnie, nie znając powodu dlaczego wypuścił tę myśl ze swojej głowy. Spojrzała na Niego prześwietlającym wzrokiem, w którym pełno było niezrozumienia dla własnej natury dziewczyny. Krótki czas wymieniali spojrzenia, w których znajdowały się najróżniejsze uczucia, które zmieniały się z każdą sekundą.- Powiedziałaś mi o wszystkim co Cię trapi… To niełatwe. Dlatego też, chyba nawet nieświadomie dopuściłaś mnie blisko siebie, co świadczy jednak o tym, że potrafisz dzielić obawy z drugim człowiekiem- dopowiedział, nieobecnym tonem, nadal będąc wpatrzonym w oczy Emilii. Odwróciła się na pięcie, odchodząc bez słowa. Nie potrafiła zrozumieć nawet samej siebie. Niby tylko kilkadziesiąt centymetrów dzieli mózg od serca, a do zrozumienia własnego postępowania i myśli, dzieli odległość lat świetlnych, drogi krętych neuronów.

Drogi pamiętniku!
Nie panuję nad sobą… Nie wiem co się dzieje ze mną, moją głową, duszą i sercem. Tak bardzo chciałabym okiełznać swoje uczucia. Sprawić, że przestanę czuć. Tak byłoby najbezpieczniej…
Coś ma kontrolę nad moim ciałem. Nie wiem co, ale ma ogromną siłę. W jego rękach jestem tylko marionetką, którą można kierować za pomocą jednego pociągnięcia sznurkiem.
Nie chcę… Po prostu, nie chcę tego czuć. Pisząc to, łzy same cisną mi się do oczu.
Nie chcę… Nie chcę tych uczuć, które z każdą sekundą męczą mnie coraz bardziej! To jest jak choroba… Naszło mnie w chwili słabości.
Na samym początku- Aśka. Co mam robić? Oswoiłam się z tym, że MY jako przyjaciółki już nie istniejemy. Ale kiedy widziałam dziś Jej oczy…
Wydawały mi się tak do bólu… Szczere? Czy dobrze to rozszyfrowałam? Dobrze zinterpretowałam?
Rozum mówi jedno, serce drugie… Naprawdę, coś wewnątrz mnie, podpowiada mi, że chcę tej przyjaźni. Że o niej nie zapomniałam. Czy to możliwe? Może po prostu nie zauważyłam moich pragnień i tęsknot?
Następny w kolejce, którego zraniłam dziś, to Thomas. To może dziwne, ale kiedy spojrzałam w Jego oczy odczułam wrażenie, że z Jego oczu nagle uleciało milion barw… Chciał pomóc mi rozmową, a ja zachowałam się jak kompletna znieczulica. Może to dlatego, że przeczuwałam, że moja dusza znowu lekko się ukruszy wraz z widokiem Bartka, który czekał na mnie w szpitalu?
Kiedy Go zobaczyłam… Bladego. Przeraźliwie chudego. Bezsilnego. Wycieńczonego… Upadłam.
W ciągu sekundy kontrolę nad moim ciałem przejął płacz i rozpacz, którego musiałam za wszelką cenę pokonać. Jedyne co mi w tym pomogło to widok błękitnych oczu Bartka.
Oczu, które pozostały niezmienione. Które się do mnie uśmiechały. Podarowały mi nadzieję, która pozwoliła na podniesienie się z kolan. On nie może umrzeć… Życie wówczas okazałoby swoje paskudne oblicze… On sam uratował mi  życie, a teraz co? Sam miał umrzeć? Nie, nie, nie…
I Gregor… To imię teraz przyprawia mnie o nieprzyjemne dreszcze…
‘Mnie jakoś dopuściłaś…’… Słowa te i ton, którym je wypowiedział… Nie zapomnę tego do końca życia. Ale miał rację. Nawet nie zauważyłam, kiedy przywiązałam się do Niego w sposób szczególny. Dla mnie kompletnie niezrozumiały. Ale okazał serce… Czułam, że mogę powiedzieć mu o wszystkim. Dlaczego?
Wcześniej tylko mnie irytował a teraz? Teraz widzę Jego czekoladowe tęczówki, kiedy tylko przymknę powieki. W uszach słyszę ton ciepłego barytonu.
Piszę nieskładnie i doskonale zdaję sobie z tego sprawę. Toczę  ciągłą walkę z własnymi myślami. Zastanawiam się dlaczego moja dusza posiada dwa oblicza... Oblicze bezczucia i chaosu. Raz nie odczuwam żadnych uczuć. Nic. Kompletne, okrągłe zero. Totalna pustka. Nie potrzebuję nikogo ani niczego do życia. Czuję jedynie błogi spokój i harmonię ze swoją naturą. A to drugie oblicze? Co ono odczuwa? Kiedy się pojawia? To banalnie proste do zrozumienia…
Pojawia się ktoś i nagle zaczynam coś czuć. To ‘coś’ narusza mój spokój. Wytrąca z równowagi. Niszczy stabilną konstrukcję moich myśli. Porusza moje serce. Wzbudza je do ponownego życia. W głowie panuje jedynie mętlik i tysiące pytań, na które nikt nie zna odpowiedzi. Które jest lepsze? Czym się kierować? Bezuczucie zapewnia mi porządek, kontrolę, która chroni od przed niechcianymi niespodziankami oraz przed kolejnymi katastrofami. A chaos? Nie wiem nic. Staję się zaprzeczeniem samej siebie. Jestem jedynie wielką niewiadomą. Można porównać mnie wtedy do wulkanu, który może niebawem wybuchnąć lub wiele, wiele lat pozostać w uśpieniu.

-Można?- usłyszała cienki głos za swoimi plecami. Zmierzyła lustrującym wzrokiem szatynkę, odwracając się do Niej plecami, próbując jakoś grać na czas. Spróbować przemyśleć wyjście z tej sytuacji. Pytanie: czy jakiekolwiek istniało?
-Skoro musisz…- prychnęła niezdecydowanie, chowając pod poduszkę pamiętnik, który był Jej najbliższym przyjacielem. Jedynym powiernikiem uczuć, które Jej towarzyszyły i sekretów. Był rozmową, którą prowadziła sama ze sobą. Był śladami z przeszłości zapisanymi nie tylko w psychice…
-Widzę, że nadal prowadzisz pamiętnik- spojrzała na zielony zeszyt, który rudowłosa chowała.- To się w Tobie nie zmieniło... Chociaż to…- przyznała pustym tonem głosu.
-Uważasz, że się zmieniłam?- zapytała, lekko niedowierzając, umiejscawiając swój wzrok na osobie szatynki, która siedziała u Jej boku.
-Inną Cię zapamiętałam- Jej głos nagle zachrypł. Można nawet rzec, że lekko się jąkała. Czyżby naprawdę Jej zależało?- Nawet Twoje oczy w pewien sposób się zmieniły… Stały się jakieś zimne… Odporne na uczucia.
-Ktoś mnie tego nauczył- spojrzała z wyrzutem na Aśkę, siląc się na stanowczy i zawzięty ton.- Pośmiej się trochę i idź stąd… Chciałabym odpocząć- dopowiedziała, chcąc zakomunikować szatynce, że nie chce do niczego wracać. Nie chce zaczynać z Nią żadnej wiążącej relacji… Że już więcej nie chce wykonywać kroku w tył, popełniając błędy przeszłości.
-Milcia- pisnęła, udając, że robi to z entuzjazmem.- Przestań się boczyć. Nie oczekuję przyjaźni na dobre i na złe. Chciałabym jednie normalnych, koleżeńskich relacji. Tak, żebyś potrafiła się do mnie odezwać, zwłaszcza, że będziemy razem pracować.
-Nie mów na mnie Milcia!- warknęła niemiło.- Ha… I co? Jednak nie wszystko da się kupić za pieniądze, prawda?
-Nie chciałam Cię kupować!- pisnęła, nie mając pojęcia co zrobić, co powiedzieć, aby Emilia chociaż w małym stopniu Jej wybaczyła.
-Powiedz tylko dlaczego?- odwróciła się w stronę szatynki, prosto siadając i nieustannie obserwując panikę, która panowała w Jej wnętrzu.- Dlaczego tak nagle się odwróciłaś? Zapomniałaś, że istnieję? Okazałam się gorsza niż tamte koleżaneczki?
-To nie pora, aby o tym rozmawiać…- próbowała wszelkimi siłami wymigać się od odpowiedzi, której sama dokładnie nie rozumiała.
-Odpowiedz- zażądała stanowczo, patrząc na zmieszaną dziewczynę, która spojrzeniem błagała o wybaczenie i uratowanie od pytania, które przed momentem zadała Jej Emi.- Od lat się nad tym zastanawiam i nie mogę znaleźć żadnej racjonalnej odpowiedzi. Odpowiesz a pójdziesz wolno. Nie będę wchodzić Ci w drogę. Nie będę wadzić. Ty będziesz żyła własnym życiem, tak samo jak ja- bezczucie wsiadło za ster Jej duszy.
-Wstydziłam się… Uważałam, że zasługuję na inne towarzystwo… Niewyróżniające się niczym, bogate…- powiedziała jednym tchem, lecz niepewność wyraźnie dało się wyłapać w Jej głosie.- Nie wiem! Naprawdę nie wiem!- wstała gwałtownie, rzucając jedynie na łóżko białą kopertę, którą dotychczas trzymała w roztrzęsionych rękach.- Zaproszenie na spotkanie klasowe- wyszlochała, ocierając swe łzy, po czym udała się w stronę wyjścia.
-Aśka!- zawołała za Nią. Szatynka zatrzymała się, martwym wzrokiem patrząc pytająco na Emilkę.- Dziękuję za szczerość- wydusiła, spoglądając widmu płaczu w oczy. Usłyszała prawdziwą odpowiedź… Teraz już nie musiała rozważać tysiące innych scenariuszy. Prawda była jedna i Aśka się Nią podzieliła. Doceniła to. Zawsze wolała prawdę od kłamstwa. Kłamstwo było dla Niej przekleństwem. Czymś co lepiej było wypluć niż przełknąć. Czymś co gasiło pożar benzyną. Czymś co zabijało nadzieję. Kłamstwo można porównać do firanki… Jest piękne na swój sposób, lecz nigdy nie przedrze się przez nie światło. Światło prawdy…
        Leżała na łóżku, trzymając w swych rękach zaproszenie na spotkanie klasowe. Iść? Nie iść? Stawić czoła niektórym ludziom, którzy tylko wadzili i rozdrażniali? Zgodność… To czuła. Zgodność serca i rozumu. Obydwoje podpowiadali, że powinna iść na tę imprezę. Po co? Sama nie znała celu. Nie to było jednak najistotniejsze. Jeśli wróci, to nie ze spuszczoną w dół głową. Wstała z uśmiechem z łóżka, udając się do salonu, gdzie aktualnie znajdowali się chłopaki.
-Spotkanie klasowe!- wywrzeszczała jeszcze ze schodów.- Który idzie ze mną?- uśmiechnęła się, trzymając ciągle białą kopertę w ręce. Na Jej twarzy gościł uśmiech. Wiedziała kogo obecność szczególnie by Ją ucieszyła. Wiedziała z kim mogłaby porozmawiać dogłębnie nawet samymi wymianami spojrzeń. Wiedziała z kim chce spędzić ten wieczór…
-Ja- odpowiedzieli w tym samym czasie, co na twarzy Polki wywołało zdziwienie, pomieszane z porcją niedowierzania.
-Czyli…?- przemierzyła pytającym wzrokiem każdego z Austriaków, którzy również rozglądali się wokoło zdezorientowanie.
-Wiem jak to rozstrzygniemy- odezwał się Stefan, jednocześnie podnosząc się energicznie z kanapy i wyciągając ze swojej kieszeni telefon komórkowy.- POU.
-Co POU?- przestała cokolwiek rozumieć. Każdy z Austriaków nie był zdziwiony słowami Stefana, co sprawiło, że czuła się kompletnie zagubiona w sytuacji.
-Zawsze tak rozstrzygamy swoje spory. Ten, który zdobędzie lepszy wynik w grze, wygrywa i bierze wszystko- wyjaśnił Gregor z błyskiem w oku, przyglądając się Polce. Pewny zwycięstwa?- Emi, idź po jakąś kartkę i długopis- rzucił, odwracając wzrok. Zwlekła się leniwie z fotela i poczłapała, spełnić prośbę, lub rozkaz, Gregora.
-Bezcenne uczucie, kiedy ma się poczucie, że jest się tylko nagrodą w jakiejś bezsensownej grze- burknęła, podając Gregorowi czystą kartkę i długopis.- Kto ostatnim razem wygrał?- zapytała, usadawiając się w wygodnym fotelu.
-Gregor- rzucił nieobecny Stefan, na co szatyn z intrygą spojrzał na Polkę, wysyłając dziewczynie łobuzerski uśmiech.- Ale idzie łeb w łeb z Morgim…- dopowiedział Austriak, powodując na twarzy Polki zakłopotanie i… Zawód?
__________________________________

Kogo obstawiacie? Kto wygra?
Czekam na Wasze opinie w komentarzach.
 Dziękuję za poprzednie miłe słowa. Czytając je, przyłapałam się na uśmiechu, który zajmował pół mojej twarzy.
Oj, dziewczęta… Jesteście pewne, że Aśka spełnia tutaj rolę czarnego charakteru? :D
Jeszcze jedno słowo ode mnie. Dziękuję!
Kochane! Mieszam, mieszam i mieszam, wiem. Ale tutaj tylko mój błąd, za którego z całego serducha przepraszam…
Rozdziały będą pojawiać się w każdy piątek. :)

10 komentarzy:

  1. Jeeeejku jakie to jest cudowne! <3
    Płakałam prawie cały rozdział a na końcu śmiałam się jak głupia :D
    Uwielbiam takie opowiadania.
    Masz ode mnie wielkiego plusa, za to, że mogłam sobie popłakać. ;)
    Czasem lubię usiąść i przez jakąś godzinę nic innego nie robić.
    Rozdział
    jest cudowny..
    Chłopcy są cudowni <3
    A słowa Gregora... rozpłynęłam się ;)
    Naprawdę to opowiadanie to magia <3
    Czekam na kolejny
    Buziaki ;* ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Myślę, że wygra Morgi, mimo wszystko...
    Rozdział meega cudowny *.* Brakuje mi słów, aby go opisać. Cudowny, uroczy, wciągający...
    Po prostu niesamowity, niepowtarzalny...
    Cały czas płakałam ;cc To jest takie piękne, a zarazem niesprawiedliwe...
    Gregor taki troskliwy *o* Jejku...
    A Morgi? Mam nadzieję, że Ruda go przeprosi i będzie wszystko ok :)
    Pozdrawiam i do piątku ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. dziękuję za zaproszenie na mojej podstronie i komentarz na Sztuce :)
    dobrze, że akurat w moich słuchawkach leciały piosenki Avicii, bo gdybym puściła np. Sama Smitha to bym ryczała razem z bohaterką :')
    mam kilka wniosków co do tekstu po przeczytaniu:
    1) jesteś mistrzynią w opisie przeżyć wewnętrznych
    2) bardzo oryginalny styl pisania + wstawki na temat przyjaźni lub o tym, że najmniejsze czynności sprawiają nam przyjemność - cudo!
    3) trochę tekst się zlewa, poleciłabym wyjustować tekst lub po prostu zmienić czcionkę ;p
    4) poruszasz w opowiadaniu kwestie choroby, nie łatwo jest o tym pisać, a Ty robisz to po mistrzowsku! kolejny plus (y)
    5) Greeeeegor *-* cudownie go tutaj przedstawiłaś! dokładnie tak jak ja go sobie wyobrażam.

    hmm, chyba tyle :D co do Asi - dobrze, że wreszcie była szczerą z Emi, ale to nie zmienia faktu, że za nią nie przepadam... Emi za dużo się przez nią nacierpiała ;/

    pozdrawiam i czekam na nexta :*

    + mogłabyś informować na podstronie? z góry dzięki :D

    OdpowiedzUsuń
  4. Rozdział cudowny! Tyle w nim emocji i przeżyć.
    Nie wiem czy Aśka to zły charakter, ale jako dobry też bym nie obstawiała. Za dużo krzywd wyrządziła Emilce :)
    Morgi trzymam za ciebie kciuki, chociaż może wyłoni się ktoś trzeci... np. Michi?
    Pozdrawiam i weny.
    Buziaki :***

    OdpowiedzUsuń
  5. O mamo :O Jakie długie <3
    Ale za to bardzo, bardzo zajebisteeee ! :*
    No, no kochana Tak dalej ! <3
    Cudowne <3 Gregor, Morgi ♥
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  6. O Boże wygra Morgi. Tak sądzę. Sądzę też że jesteś mistrzem w wywoływaniu uczuć.
    Aśka fałszywa i jakaś dziwna, że co praca za darmo? Wśród, bandy napalonych przystojnych Austriaków? Świetnie napisane.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wiesz , że bardzo się ciesze na te Twoje nowe rozdziały. Każdy jest inny , przecudowny , a co najważniejsze wyjątkowy!
    Obstawiam Grega , wiesz dlaczego!♥
    Co do Thomasa , to wiesz mój ulubieniec... A Aśka? Widzisz dziewczynka jest niemalże idealna , ale z podtekstami ... Chce coś od Emm i mam tego pewność!;D
    Nieskładnie dziś , ale musisz mi wybaczyć:(
    A jeszcze POU!♥
    Czekam na następny.... u mnie Piąty:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ojojojoj...
    Przerwać w takim momencie? W takim momencie?! :D
    Teraz to do piątku umrę! ^^
    Równie dobrze wybrankiem możr być Morgi jak i Gregor... Emilia czuje się zakłopotana w towarzystwie Morgiego jak i czuje się inaczej w towarzystwie drugiego. A może wygra ktoś jeszcze inny? :D
    A co do Aśki jakoś przekonać się do niej nie mogę. :c
    Zobaczymy, co czas przyniesie.
    Czekam na kolejny rozdział. :3
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  9. A mi się ta Aśka dalej nie podoba :P
    Koniec komentarza bo złamana ręka. :*

    OdpowiedzUsuń
  10. Osz ty ! :D
    Mam nadzieję że wygra Morgi...
    Emi źle go potraktowała i wydaje mi się że ta impreza byłaby dobrą okazją na przeprosiny. :)
    A co do Aśki... to już sama nie wiem co mam myśleć.
    Robi to celowo, czy na prawdę się zmieniła...
    No ale tak jakoś nie przepadam za nią i chyba już jej nie polubię. :)
    Czekam do piątku. !! <33

    Kocham. <3 :***

    OdpowiedzUsuń