„Brakowałoby mi Ciebie
nawet, gdybym Cię nie poznała.”
-Dzień dobry!-
usłyszała, schodząc schodami w dół z zamiarem udania się do kuchni i ugaszenia
swojego pragnienia, które męczyło niemiłosiernie Jej wątłe i zmęczone ciało.
-Ciii…- zareagowała natychmiastowo,
chwytając się za głowę, mierzwiąc przy tym swoje nieskładnie poukładane włosy.-
Dziś nawet słońce świeci za głośno- jęknęła, otwierając lodówkę.
-Czyżby grypa alkoholowa?- szatyn usiadł na
blacie kuchennym, który znajdował się tuż obok lodówki. Zmierzyła Go
złowieszczym spojrzeniem.
-Zamknij się- wykrzesała z siebie siłę na
to, aby złośliwym tonem głosu, odgryźć się Austriakowi.- Czy to normalne, że ja
słyszę jak mi włosy rosną, a Wy jesteście rześcy, wypoczęci i popaprani jak
zawsze?
-Tak- w kuchni zabrzmiał głos Thomasa.-
Masz słabą głowę. To tyle.
-Cienias- rzucił Jej do ucha nadal blisko
siedzący Niej, Gregor.
-Śmiej się z mojej słabej głowy, a ja
najzwyczajniej jestem ekonomiczna- powiedziała poważnie, łykając łyk zimnej
wody.- Wydaję mniej, bawię się równie dobrze jak Ty, a i nawet moja wątroba
pozostaje zdrowsza- zażyła kolejny łyk orzeźwiającego, przeźroczystego płynu.
-Dosyć tego dobrego- z krzesła podniósł się
Michael.- Idziemy na trening. Najwyższy czas na poranne rozbieganie.
-Trening?- zapytała zdezorientowana,
mierząc twarze Austriaków, którzy powoli podążali w kierunku wyjścia.-
Jesteście sportowcami? Co trenujecie? Czemu wcześniej się nie chwaliliście?-
mówiła zaskoczona.
-Nie pytałaś czym się zajmujemy-
usprawiedliwił Thomas.
-W takim razie co trenujecie?- zapytała
zaciekawiona, zbliżając się nieznacznie do Austriaków.
-Skoki narciarskie- odpowiedział spokojnie
Michael, posyłając serdeczny uśmiech Polce.
-I Wy się nie chwalicie?!- pisnęła.-
Zdajecie sobie sprawę, że jesteście samobójcami?
-Nie przesadzaj- Gregor machnął ręką.-
Idziesz z nami?
-Tak!- odpowiedziała wesoło, jednocześnie
wbiegając na górę po schodach.
-Zdechnie nam po drodze- burknął Gregor,
który cały scenariusz dokładnie opracował w swojej głowie.
-Prędzej Ty zdechniesz, Schlierenzauer-
krzyknęła ze swojego pokoju.- Jestem gotowa- zbiegła szybko po schodach z
zadowoleniem wymalowanym na twarzy.
To zadziwiające jak człowiek potrzebuje
człowieka. Ale aby bezgranicznie komuś zaufać potrzeba zarówno odwagi, jak i
siły. Zawsze trzeba brać pod uwagę, że zamiast wzlecieć, możemy upaść… Upaść i
to bardzo nisko. A wtedy dla zranionej duszy na próżno szukać lekarstwa.
Potrzeba jedynie czasu, aby zadane razy zamieniły się w blizny, których ślad
już nigdy nie zniknie. Dzielić człowieka może wiara, pochodzenie, styl bycia,
ale łączyć zawsze będzie potrzeba miłości, bliskości, zrozumienia i ufności. Ale
jak znaleźć odpowiednią osobę, której możemy zaufać? Na świecie, czy w
otoczeniu, który nie pasuje do naszych myśli. Nie chciała brać już udziału w
tej grze. Patrzyła na tą całą nienawiść, którą ludzie ciągle okazywali.
Patrzyła na kamienie, którymi ludzie ciągle rzucali. Nie chciała tego czuć. Nie
chciała na to patrzeć.
-I Wy tak codziennie musicie biegać?-
zatrzymała się obok dużych rozmiarów drzewa, wydychając sporą ilość powietrza w
swe płuca.
-Żeby tylko raz dziennie- obok Niej
zatrzymał się Michael, upijając łyk wody z plastikowej butelki.
-Nie chciałoby mi się- zaśmiała się, lekko
marszcząc nos.- Po co właściwie tutaj przyjechaliście? Nie lepiej byłoby
potrenować na jakiejś skoczni czy coś?
-Trzeba przygotować się też fizycznie-
wyjaśnił spokojnie Morgi.- A przyjechaliśmy tutaj, bo taki był plan treningowy
trenera. Nie mamy na to zbyt wielkiego wpływu… Jedynie reszta naszego teamu
została w Austrii, bo potrzebowała innych indywidualnych zajęć.
-Cześć, Emi- rozległ się cienki głos, a po
chwili zza gąszczu drzew, wyłoniła się smukła, wysoka i brązowooka szatynka.
Cała piątka w tym samym momencie obejrzała się za siebie.
-Cześć- rzuciła z niechęcią. Znała
dziewczynę, która stała obok Niej. Która normalnie by Jej nawet nie zauważyła.
Z którą kiedyś się przyjaźniła… Nie ma reguł, przy których pozyskuje się albo
traci przyjaciół. Jest tylko przypadek, który stawia dane osoby na drodze, a
reszta zależy już tylko i wyłącznie od nas samych.
-Może przedstawisz mnie swoim przyjaciołom?-
zapytała, patrząc intrygująco na Austriaków, którzy stali jakby wryci, bacznie
śledząc każdy zwinny i pełen kobiecości ruch szatynki.
-Nie widzę takiej potrzeby- warknęła
drażliwie, obserwując to, co dziewczyna robiła z ciałami chłopaków. Czyniła z
nich swoich poddanych. Miała nad Nimi władzę, której nie potrafiła pojąć sama
Emilia.
-Gregor- wyrwał się pierwszy szatyn,
ujmując delikatną dłoń dziewczyny i składając na niej subtelny pocałunek.
-Dobra, Aśka, to jest Stefan- wskazała na
bruneta.- To Michael- zbliżyły się nieznacznie do niebieskookiego blondyna.- A
ten tutaj to Thomas. Chłopaki, ta tutaj, to Aśka- podniosła swój głos, by każdy
z Austriaków mógł Ją usłyszeć.- Teraz możemy biec dalej- ruszyła truchtem przed
siebie, nie oglądając się za siebie.
-Emi! Zaczekaj- odezwał się Gregor, który
cały czas znajdował się w bliskiej odległości od Aśki.- Wpadnij do pensjonatu
wieczorem. Będzie fajnie- mrugnął do szatynki, która tylko zalotnie się
uśmiechała.
-Zostańmy jeszcze na chwilę- Stefan usiadł
na jednym z pni i z zachłannością pożerał wzrokiem szatynkę, której uśmiechy
zmieniły swojego adresata na Stefana.
-O tak- zgodził się Gregor, który zajął
miejsce u boku Stefana.- Stefcio po raz pierwszy mówi mądrze- nie zatrzymała
się. Nadal biegła wolnym truchtem, dając wyraźnie znak, że chłopaki wrócą z Nią
albo bez Niej. Bez słowa ruszyli za Nią tylko Michael oraz Thomas.
-Oni przecież zgubią się w tym lesie-
powiedział Thomas, doganiając dziewczynę.
-Trudno. To już nie moja sprawa- burknęła
oschle.
-Czyżby ktoś tutaj był zazdrosny?- Thomas
zatrzymał się, dając lekką sójkę w bok Polce, nieustannie goszcząc na swej
twarzy promienny uśmiech. Emilia parsknęła sarkastycznym śmiechem.
-Śmieszny jesteś, chłopczyku- rzuciła,
podkręcając swoje tempo, by dogonić Michaela, z którym wróciła do domu i spędziła
wspólne południe. Lubiła Jego towarzystwo i słodki, nieśmiały uśmiech.
Uwielbiała długie, niewyczerpane i głębokie rozmowy z Nim. W pewien sposób
przyciągał Ją. A może po prostu szukała spokoju i szczęścia wewnątrz siebie?
Lecz Ona była wielkim labiryntem i teraz sama w nim błądzi, ponieważ zapomniała
kłębka nici, który bez problemu pozwoliłby Jej wydostać się z labiryntu. Ale
nawet z błądzeniem było Jej dobrze. Dlaczego? Bo wiedziała, że kiedyś,
niewiadomo jeszcze kiedy, dojdzie do celu. W końcu to jeziorem łez, dopływa się
najczęściej do oazy spokoju ducha…
-Chłopaki,
gdzie jest Thomas?- zapytała, wnosząc ciepłe, szklane naczynie do jadalni.-
Jest przecież kolacja…- mówiła, rozglądając się wokół siebie, poszukując
wzrokiem niebieskookiego blondyna.
-Zadzwonił jakiś telefon i zaraz po tym wyszedł
jakiś struty- powiedział Gregor, wyrażając wyraźny niepokój o swojego
przyjaciela. Westchnęła.
-Wy jedźcie, a ja pójdę Go poszukać-
powiedziała, ubierając na siebie cienki sweter. Obawiała się spotkania z Austriakiem.
Bała się, że nie będzie potrafiła z Nim rozmawiać. Że mogło stać się coś
takiego, po czym Jej samej będzie trudno się podnieść. Ale dlaczego? Tak bardzo
przywiązała się do tych chłopaków? Czy jest to zadanie wykonalne w tak krótkim
czasie? Serca nie da się zrozumieć. To ono decyduje za nas. Rzadko kiedy
jesteśmy w stanie zastąpić go rozumem. Mimo że wiemy, iż tylko jeden wybór jest
słuszny…
-Co tutaj robisz?- zapytała, dostrzegając
siedzącego chłopaka nieopodal małego stawu. Gwiazdy tej nocy świeciły
zaskakująco jasno. Księżyc w całej swej krasie, rzucał delikatne promienie na
zmartwioną i wykrzywioną w bólu twarz skoczka. Trudno było Jej patrzeć na Jego
cierpienie. Ciężko wydusić z siebie jakiekolwiek słowo, kiedy ma się
świadomość, że każde wypowiedziane słowo może zranić drugą ze stron. Nawet
wtedy, kiedy zrobimy to nieświadomie…
-Myślę- odpowiedział ochryple, nie patrząc
ani razu na dziewczynę. Pochłonięty był swoim własnym światem. Dokładnie
analizując i rozważając ewentualne scenariusze… Scenariusze, których i tak nie
jest w stanie przewidzieć…
-Nad czym, jeśli mogę zapytać?- usiadła
obok Austriaka, uważnie przyglądając się Jego bladej twarzy, która pozbawiona
została wigoru, którego jeszcze niedawno posiadała nawet nadmiar.
-Życiem- powiedział z zadumą, rzucając
malutkim kamykiem o taflę wody, w której odbijał się księżyc, tworząc magiczną
poświatę, która w niezwykły sposób rzucała swój blade światło na ich twarze.
-Fotografujesz?- zwróciła uwagę na aparat,
który blondyn trzymał w ręce.- Myślałam, że to Gregor u Was robi za fotografa.
Widziałam Go parę razy jak robił zdjęcia, ale po Tobie bym się tego nie
spodziewała- uśmiechnęła się delikatnie, nadal patrząc przed siebie. Magia
chwili. To zaczęło ogarniać ich dwójkę.
-Nie interesuję się tym- powiedział,
zachowując swój ochrypły ton.- Gregor twierdzi, że należy fotografować każde
swe myśli.
-Nie rozumiem- spojrzała na blondyna, który
nadal był wpatrzony w staw przed Nimi.
-To jest tak, że każde doświadczenia i
myśli z tym związane, należy zatrzymać w swojej głowie. Nie tylko te
najcenniejsze czy najpiękniejsze, lecz te, które ranią i nieustannie bolą,
także.
-Po co przypominać sobie coś, co nas rani?-
wyszeptała, z uwagą wychwytując każde słowo chłopaka.
-Po to, aby nie zapomnieć i drugi raz nie
popełnić tych samych błędów- spojrzał na Polkę przez zaszklone oczy.
Zastanawiał się ktokolwiek nad rolą łez w naszym życiu? Każdemu kojarzą się z
cierpieniem, stratą, bólem, lecz niewiele ludzi zdaje sobie sprawę, że
przynoszą one ulgę, ponieważ przez załzawione oczy nie widzimy niuansów, a
rozmyty świat, ma więcej barw… Szkoda, że to tylko chwilowe złudzenie.
-Czasem po prostu nie da się uniknąć,
popełnionych wcześniej, błędów- powiedziała łagodnie, zerkając na blondyna
kątem oka.- Poza tym, sądzę, że Ty nie mógłbyś popełnić błędów, które mogłyby
zranić kogokolwiek. Jeśli były to błędy dotyczące konkretnej osoby, później
doświadczenia sprawią, że będziesz dwa razy myślał nad jednym słowem, gestem,
czy ruchem, który wykonasz.
-Skąd wiesz, że nie mógłbym nikogo zranić?-
Jego zaszklone oczy zaświeciły nadzwyczajnym blaskiem. Widziała Jego twarz i
wiedziała, że potrzebuje teraz rozmowy. Czy z Nią? Nie wiedziała… Chciała
chociaż spróbować. Pomóc. Okazać serce.
-Nie jesteś taki- powiedziała pewnie.- Znam
Cię dopiero dwa dni, ale zdążyłam zaobserwować kilka Twoich cech. I
delikatność… Tego posiadasz najwięcej.
-Wdałem się w romans z naszą
fizjoterapeutką- powiedział na jednych wydechu. Otworzył się. Sam nie wiedział
w jaki sposób. Dotychczas nie potrafił rozmawiać o tym sam ze sobą…- Niby kilka
chwil zapomnienia, a zniszczyło wszystko. Rozstałem się z moją wieloletnią
partnerką oraz córeczką… Widuję Ją co weekendy, ale to i tak za mało…
Zwłaszcza, kiedy wyjeżdżam na zawody…
-Najważniejsze jest to, żeby pogodzić się z
błędami, które sami popełniliśmy. Choć byłyby to najgłupsze głupstwa, tak
trzeba, aby móc ruszyć do przodu- wzięła w swe dłonie aparat, który przed
momentem spoczywał na kolanach Austriaka.- Kasuję każde zdjęcie z dziś-
wyjaśniła, widząc pytający wzrok chłopaka.- Nie należy kolekcjonować złych
chwil. Ba, nawet tak nie można- wywróciła oczami.- Z Gregora kiepski psycholog
i nie pomyślał, że coś takiego może uniemożliwiać normalne funkcjonowanie na co
dzień.
-Chciał dla mnie dobrze- wydukał,
odbierając z ręki dziewczyny aparat.- Emi, ale tutaj nie chodzi o to, że nie
mogę się pogodzić… Dziś dzwoniła do mnie mama Kristiny i powiedziała, że Kristi
ma zamiar przeprowadzić się z małą do Hiszpanii. Rozumiesz co to znaczy?- ilość
łez w Jego oczach jeszcze bardziej się powiększyła.- Już teraz mam mało czasu
dla Lilly a co będzie, kiedy wyprowadzi się z Austrii?- na chwilę ukrył twarz w
dłoniach, by uwolnić parę łez spod swoich powiek.
-Porozmawiaj z Kristiną- powiedziała pewnie.-
Jest matką i chce szczęścia swojego dziecka. Wiadome przecież nie od dziś, że
dziecko potrzebuje dwójki rodziców…
-Ona przeze mnie chce wyjechać- wycedził
przez zaciśnięte zęby, rzucają kolejny kamyk o taflę wody.
-Thomas, przestań- warknęła.- Uważasz, że…
-Wszystko w Austrii kojarzy Jej się ze mną-
przerwał, nie panując już na tonem swojego głosu, który był tak głośny, że
można było zaliczać go do krzyku.- Minęło już trochę czasu, a Ona nadal nie
jest w najlepszej formie… Matko, co ja narobiłem…- ponownie ukrył twarz w
dłoniach.
-Nadal jestem zdania, że powinieneś z Nią
porozmawiać- powiedziała stanowczo, wstając na równe nogi.- Tylko szczerze,
Thomas. Szczerze…- wyszeptała, słyszalnie tylko dla ucha blondyna.- Zwłaszcza,
że masz o co walczyć.
-Dziękuję- powiedział niespodziewanie,
malując na twarzy dziewczyny wyraźne zaskoczenie.- Wysłuchałaś i doradziłaś. A
co najważniejsze to pomogłaś.
-Przestań- oznajmiła krótko.- W niczym nie
pomogłam. Jestem całkowicie obcą Ci osobą, więc nic dziwnego, że łatwiej było
Ci powiedzieć o niektórych rzeczach mnie, niż na przykład Gregorowi. Takie jest
życie- z błyskiem, spojrzał na stojącą przed Nim dziewczynę. ‘Jestem całkowicie
obcą Ci osobą’… W takim razie dlaczego czuł, że zna Emilkę lepiej niż siebie
samego? Czemu była tak bliska Jego duszy i sercu? Czemu tylko Ona potrafiła
jakkolwiek ulżyć Mu w cierpieniach i mękach, które przed momentem przechodził?
-Mówiłaś, że warto kolekcjonować tylko
najcenniejsze chwile, tak?- Emilka kiwnęła potwierdzająco głową.- W takim razie
chcę zrobić sobie z Tobą zdjęcie- westchnęła, wywracając oczami.
-No dobrze- zgodziła się, uśmiechając się
szeroko do aparatu. Klika minut rozmowy… Jeden moment… Kilka nic nieznaczących
chwil… Słowa wypowiedziane sercem… Swoboda i brak blokad. Bezwstyd i kompletne
obnażenie się ze swoich uczuć czy doświadczeń z przeszłości. Tak podsumować
można ich spotkanie.
-Dziękuję za zdjęcie- powiedział, siląc się
na uśmiech. Jak wyszło? Udało się. Udało się nie tylko uśmiechnąć, lecz także
przywrócić nadzieję, że jednak nie wszystko jest stracone. Że są szansy… Że
jedna rozmowa ma wielki wpływ na przyszłość.
-A teraz chodź- odwróciła się na pięcie,
ruszając przed siebie.-Kolacja jest już pewnie zimna.
-O ile chłopaki cokolwiek mi zostawili-
wysapał, doganiając dziewczynę.
-Znając życie to wszystko zjedli sami-
przyznała.- Jednak, podejrzewam, że Ty sam byś niczego nie przełknął, więc nie
jest tragicznie- uśmiechnęła się łobuzersko.
Otworzyć się. Obnażyć z uczuć. Przed kim?
Przed całkiem obcą osobą. Ironia losu, że zawsze tak jest nam najłatwiej?
Jednakże, czy można podejść do przypadkowo napotkanej osoby i zacząć zwierzać
się im z naszych problemów? Należy trafić na tego właściwego. Tego, który nie
wyśmieje czy zbagatelizuje nasze problemy. Nierealne jest zobaczyć strach, ból
albo rozpacz w oczach drugiej osoby, samemu mając zamknięte powieki. Ale czy
tylko oczy są nam najbardziej potrzebne? Wiadomo nie od dziś, że najlepiej
patrzy się sercem. Dlatego też, mając szeroko otwarte serce potrafimy patrzeć
nim tam, gdzie wzrok nie sięga oraz osuszać łzy, nawet bez słów, które często
są zbędne w wielu sytuacjach naszego ludzkiego życia.
-Mam
popcorn!- wpadła do salonu, zajmując swoje miejsce na kanapie, pomiędzy
Stefanem a Michaelem. Wieczór spędzony w towarzystwie Austriaków, przyprawiał
Ją o uśmiech na twarzy. Zawsze był lepszy od wizji samotnego wieczoru,
wpatrując się w sufit i myśląc o przyszłości… O ile jeszcze jakaś Ją czekała.-
Jaki film wybraliście?- zapytała, pakując do swej buzi porcję popcornu.
-Jakąś komedię romantyczną- oznajmił
Gregor, który dokładnie oglądał płyty, nadal zastanawiając się nad wyborem
właściwego filmu.
-Że co?!- w salonie rozległo się jąknięcie
każdego ze zgromadzonych tam ludzi.
-Asia lubi takie rodzaje filmów-
usprawiedliwił się, widząc zaskoczone i nieco zaszokowane spojrzenia towarzyszy
na swojej osobie.- Tak w ogóle, to powinna już być- zerknął na zegarek.
-Dla Niej to już mogę obejrzeć jakąś nędzną
komedię romantyczną- westchnął rozmarzony Stefan, sięgając do miski po popcorn,
którą na swych kolanach trzymała Emilia.
-No to ja muszę się szybko ulotnić-
powiedziała pewnie, opadając bezwładnie na miękkie oparcie kanapy. W tej samej
chwili pomieszczenie zostało napełnione dźwiękiem dzwoniącego dzwonka do drzwi,
a już za moment przed chłopakami stanęła Aśka, która z uśmiechem patrzyła na
całkowicie oddanych Jej chłopaków.- To ja spadam- powiedziała, właściwie sama
do siebie, gdyż każdy z nich, wraz z przybyciem szatynki, przestał zwracać
uwagę na obecność Emilii. Ze stoickim spokojem odłożyła półmisek na szklaną
ławę, po czym ślamazarnie powędrowała do swojego tymczasowego pokoju w
pensjonacie, gdzie opadła ciężko na łóżko, zastanawiając się nad sensem tego
wszystkiego co Ją otacza.
Drogi pamiętniku!
Znowu wróciła… Tylko po co? Teraz nawet
przezbywanie się z Gregorem stało się niemożliwe. A przyznam, że pokochałam te
nasze niektóre złośliwości.
Może za szybko się przywiązałam? Zbyt
szybko zaufałam czemuś, co i tak niedługo zniknie w cieniu zapomnienia i
tęsknoty, za czymś, czego na dobrą sprawę nigdy nie miałam?
Chyba raz poczułam pewnego rodzaju wolność
i za bardzo przywiązałam się do tego uczucia… Po co mi to było?
Co teraz mam robić? Tkwię w pułapce
bezradności, mając ręce skute w kajdany.
Nie dorosłam jeszcze do życia. Takie
wnioski wysuwam, obserwując niektóre zjawiska, które powoli zaczynają być
rutyną na tym świecie.
Czy istnieje taka możliwość, że pochodzę z
całkowicie innej epoki?
Że doceniam wartości, które dla innych są
bezwartościowe?
Że mam zbyt wielki sentyment do rzeczy, do
których inni nie przywiązują większej wartości?
Zaczęłam się bać… Bać straty. Uświadomiłam
sobie to dopiero, kiedy Aśka bezkarnie wtargnęła w moją codzienność, która
miała trwać całe, okrągłe trzy tygodnie.
Wstyd się przyznać, ale zrobiłam się
zazdrosna. Zagrożona. Nie mogę i nie potrafię zrozumieć tego, co ogarnia moje
ciało i umysł.
To posiada nade mną ogromną kontrolę.
Jestem bezsilna wobec tej siły. I kiedy próbuję się wyrwać, staram się być
bezuczuciowa, inna niż zazwyczaj, bańka i tak pęka, zostawiając mnie samą
pośród pobojowiska, wołającą o pomoc, która i tak nie nadciąga.
Jestem sama pośród gruzów. Bez sił.
Zraniona. I co dziś postawiło mnie na nogi? Co przyczyniło się do odbudowania mojego
świata?
Rozmowa z Thomasem… Widziałam w Jego
przeszywającym spojrzeniu tak ogromny ból, który potrafił obezwładnić nawet
moje serce… Wówczas, wszystko wokół przestało istnieć.
Byłam ja, Thomas i Jego problemy, które
czekały na jakieś racjonalne rozwiązanie. Zdawałam sobie sprawę, że nic nie
mogę zrobić. Że nie zaradzę Jego problemom, ale to był mój cel. Chociaż
najmniejsze zminimalizowanie Jego problemów. Jak w rodzinie… Czemu zaczęłam
postrzegać obce mi osoby jako rodzinę? Nie znam ich. Nie poznam, bo nie da się
poznać człowieka w ciągu trzech tygodni… Szkoda, że tylko teraz potrafię myśleć
trzeźwo i racjonalnie. To wszystko jest takie trudne. Za trudne na moją głowę.
Jestem żałosna… Przynajmniej do tego otwarcie potrafię się przyznać.
-Co robisz?- usłyszała znajomy Jej głos,
który wyrwał Ją z rozmyślań i dalszych refleksji, które przelewała na papier.
Uśmiechnęła się ciepło do gościa, chowając jednocześnie swój pamiętnik pod
poduszkę.
-Chodź-zrobiła miejsce obok siebie.- Nie
oglądasz filmu z chłopakami i Aśką?- zapytała, nieco zdziwiona faktem, że
jednak ktoś zauważył Jej nieobecność.
-Nienawidzę komedii romantycznych-
powiedział, zajmując swe miejsce przy boku Polki.- Poza tym, nie będziesz tutaj
sama siedzieć- położył się na łóżku z zamiarem spędzenia reszty wieczoru z
Emilią.
-Może ja lubię samotność- położyła się tuż
obok Niego, zastanawiając się nad sensem wypowiedzianych wcześniej przez Nią
słów. Lubiła samotność? A może po prostu przyzwyczaiła się do jej obecności w
swoim życiu?
-Nikt nie lubi samotności- oznajmił pewnie.
-Zawsze mogę być wyjątkiem- powiedziała
cwanie, nadal zastawiając się nad tym, czy bycie samotnym wilkiem Jej
odpowiada. Może warto zmienić poglądy i przyzwyczajenia, aby przestać w końcu
być sama? Ale wówczas wyrzeknie się samej siebie…
-Każdy jest na swój sposób wyjątkowy-
powiedział z zadumą, sprawiając, że Polka z jeszcze większą zachłannością
zaczęła lustrować każdy, nawet najmniejszy, gest Austriaka.
-Michi, może zrobimy sobie własny wieczorek
filmowy?- zaproponowała, siadając po turecku.- Tak na przekór tamtym, jakiś
dobry horror?
-Zgoda- usłyszała, a zaraz po tym
rozentuzjazmowana poczłapała do kuchni, aby przygotować popcorn na wspólnie
spędzony z Michaelem wieczór, w którym i tak najmniej było oglądania filmów.
Najwięcej czasu zajęły im niekończące się rozmowy, które pochłaniały ich
całych. A nie tylko… Drobne, aczkolwiek czułe gesty, nie pozostawały całkowicie
bez znaczenia. Gesty, zwiastujące początek czegoś. Czegoś istotnego. Być może
najważniejszego. Pytanie: dla kogo i jakie będą tego konsekwencje?
____________________________
Dajcie jeszcze chwilę, chwileczkę na rozkręcenie akcji. Na
razie idzie to tak nie inaczej, ale taki urok początków…
Dziękuję za słowa wsparcia pod poprzednim rozdziałem. Wiele
one znaczą. Oj, wiele…
Jestem dumna, że mam tak wspaniałe czytelniczki. ;*
A tak w sprawach bardziej typowo organizacyjnych, rozdziały
publikować będę w każdą niedzielę. :)
Cudowny rozdział <3
OdpowiedzUsuńCzekam za następnymi :*
Tak dalej !
Pozdrawiam, buziaki :*
Życzę weny ♥
Wow, jaki długi *.*
OdpowiedzUsuńSzkoda mi Thomasa... Rozstanie z najbliższymi boli... Nie wyobrażam sobie, ze nie będzie miał malutkiej Lilly przy sobie, choćby w same weekendy ;c
Rozdział cudowny *o*
Czekam na więcej ;33
Pozdrawiam ♥
Jejku dziewczyno oddaj mi proszę choć trochę twojego talentu *-*
OdpowiedzUsuńRozpłynęłam się i całkowicie odizolowałam się od świata rzeczywistego czytając ten rozdział.
Byłam tylko ja, słowa napisane przez ciebie i moja wyobraźnia, która wyobrażała sobie całkowity obraz każdej chwili.
Piszesz przepięknie i masz ogromny talent <3
Chwila, gdy Thomas powiedział jej o problemach była cudowna. Taka magiczna...
I czyżby Michi zakochiwał się nam? :)
Mam nadzieję, że ta cała Aśka nic nie namiesza...
Czekam z niecierpliwością na kolejny
Buziaki ;****
Czyżby się szykowało coś między Emilią, a Michim <3 Byłoby ciekawie... Lubię Hayboecka i fajnie by było o nim poczytać :) Chłopaki tracą główkę dla Aśki... ahh
OdpowiedzUsuńCzekam na nexta :D
Buziole ;***
Zawsze musi być jakaś Aśka...
OdpowiedzUsuńAle to dobrze :)
Ta zła zawsze dodaje charakteru całej historii.
Gregor w tej wersji to moja ulubiona wersja. Złośliwa, lekko durnowata i zapatrzona na fajny tyłek tej złej. :P
Thomas tutaj mnie lekko denerwuje. Najpierw mięta przez rumianek do Emilii potem rozpacz bo Lily będzie daleko a na końcu ślini się do Aśki... stanowcze dla Niego NIE.
Podsumowując... Team MICHAEL!!! :D
Buziole :*
p.s.: zapraszam na coś nowego
http://badz-dorosly-albo-baw-sie.blogspot.com
*
Usuńhttp://badz-dorosly-albo-baw-sie-sam.blogspot.com
Michi ? O czym Ty do mnie mówisz?!
OdpowiedzUsuńSiedzę i wpatruje się w ten cholerny ekran z rozwartą buzią ... Ty to mnie zawsze urządzisz.
Uwielbiam te Twoje refleksje od zawsze! Tym razem nie może być inaczej:)
A Aśkę?! Uwielbiam !♥
Ann.
Przepraszam że tak późno , ale w ciąż nie wiem co ci napisać.
OdpowiedzUsuńAch te twoje refleksje.
Cudowne jest to jak opisujesz ich uczucia! JESTEŚ MISTRZEM!
Tak naprawdę to czytam to i nie wiem jakie mieć uczucia z tym związane.
Michi jest tak uroczy , Thomas delikatny, Stefan zaś słodki a Gregor zadziorny.A i tak każdego się kocha.
Aśka mnie intryguje , jest w niej coś interesującego.
Uwielbiam :)
Mmmm... *.*
OdpowiedzUsuńSposób w jaki piszesz... POEZJA! <3
Ta historia wciąga od samego początku. Mnie już zaintrygowała i jestem ciekawa jak potoczą się dalej losy bohaterów. ;)
Emilka jest naprawdę wspaniałą i wartościową dziewczyną. W teraźniejszości takiej dziewczyny ze świecą szukać. :)
Z niecierpliwością czekam na nn. :3
Buziaki :*
Kocham, kocham, kocham. <3
OdpowiedzUsuńKocham ten blog z każdą chwilą coraz bardziej.!
Co ty ze mną robisz, pisząc tak cudowne rozdziały...
Uwielbiam czytać Twoje opowiadania, a to już mnie tak wciągnęło że nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału. <3
Strasznie szkoda jest mi Thomasa, mam nadzieję że wszystko się jakoś ułoży.
A Emilka to cudowna osoba. Dobrze że go wspiera i ma taki dobry kontakt ze wszystkimi chłopakami.
A tak Aśka ? No tak w każdym opowiadaniu powinna być zołza, ale ta mi działa na nerwy aż za bardzo. hahaha. Co oni w niej widzą ?!
Mam nadzieję, że ona się odwali od chłopaków... :D
Czekam na nn.
Buziaki. <33
Wiesz jak ja kocham Twojego bloga nie ? :)
OdpowiedzUsuńWięc nominuję Cię do Liebster Award. ;*****
Więc informacji na moim blogu.
Buziaki .! <3