poniedziałek, 1 września 2014

Pierwsze zaklęcie. ♥



„Życie to wymagający nauczyciel. Często robi Nam niezapowiedziane sprawdziany.”

To miał być dzień jak co dzień. Szary. Zwykły. Nudny. Ponownie przepełniony marzeniami i pragnieniami, które i tak na spełnienie nie mogła liczyć. Budząc się każdego dnia, wyruszała w drogę. Każdego ranka wiedziała dokąd i dlaczego tam chce dotrzeć. Właśnie to, dodawało sił na inne jutro. Uczucie, które było radością z powodu przebycia nienadaremnej drogi. Drogi, która męczyła i często odbierała ochotę na przeżycie kolejnego dnia. Pracowała, jednocześnie ucząc się. Ale czy miała inne wyjście? Pochodziła z biednej rodziny, mieszkającej w małej wsi. Zero perspektyw na przyszłość. Nie widać żadnych lepszych horyzontów. Nienawidziła miejscowości, którą zamieszkiwała. Owszem, krajobrazy były cudowne. Czyste, rześkie powietrze każdego ranka, sprawiało, że chciało się żyć. Chowające się słońce za wysokimi pagórkami każdego wieczoru. Dla takich chwil warto było żyć. Ale ludzie, którzy tam się znajdowali… Nie pasowała tam. Czuła, że ciągle odstaje. Że jest gorsza od rówieśników. Inna… A może po prostu wyjątkowa? Jej poglądy zawsze były odbierane jako zło. Dlaczego? Bo były inne niż pozostałych? Bo były nieco bardziej postępowe z duchem czasu? Ona nie potrzebowała krzyku, żalów czy pretensji wyciągniętych z życia… Chciała jedynie rozmowy, dyskusji, akceptacji co do Jej poglądów czy planów na przyszłość. Ale nikomu nie udawało się dotychczas spełniać Jej, na pozór prostych, potrzeb duszy. A Jej oczy? Może dla innych były one po prostu zielone, lecz przy bliskim poznaniu, można było dostrzec w nich coś więcej. Jakby same się uśmiechały i były przepełnione miłością, ciepłem i radością, lecz później to wszystko znikało… Patrzyła na ludzi przeszywającym spojrzeniem, a w Jej oczach nie było zupełnie nic… Jedynie chłód i pustka. Nadal były to jednak te same zielone oczy, tylko z tą różnicą, że zmieniały się ich pogląd na ludzi. Traciła wiarę, że kiedykolwiek złapie z kimś wspólny język. Że ktoś polubi Jej dziwactwa. Że zaakceptuje Jej nieco odmienne poglądy. Że pokocha i nie zostawi już nigdy samej… Jak często bywa, że ludzie wyśmiewają nasze poglądy? Często. Zbyt często. Wyśmiewają styl i nawyki. A Ona? Ona pozostała po prostu sobą, nigdy nie udając kogoś, kim nie była. A teraz? Teraz jest z tego dumna. Dumna, bo nie dała się stłamsić systemowi czy zagłuszyć głosu serca opinią innych. Teraz śmieje się z ludzi i zarazem podziwia, że potrafią nosić jeszcze zarzuconą dawno maskę, która stała się już przyjaciółką. Wierną przyjaciółką.
-Tak?- wymamrotała zaspana do telefonu. Godzina 6.00, sobotni poranek. Nie miała prawa spodziewać się telefonu od szefowej.
-Emilio, mogłabyś dziś przyjść do pracy- usłyszała, a wraz z dotarciem do Jej ucha znajomego i dosyć przyjaznego głosu kobiety, wstała niezdarnie z łóżka, potykając się o własne nogi.
-Coś się stało?- zapytała przestraszona.
-Będziemy mieć gości z zagranicy- odpowiedziała łagodnie Pani Kowal.
-I trzeba posprzątać?- wysapała, wpadając do łazienki, chwytając szczoteczkę w swe ręce.
-Nie- odpowiedziała. Na chwilę zamarła, trzymając obok swych ust szczoteczkę. Co starała przekazać Jej szefowa? Jej serce zaczęło przybierać niemiarowe tempo. Zwolnienie… To pierwsze co przyszło Jej do głowy i co jakże skutecznie Ją wystraszyło.- Mówiłaś kiedyś, że znasz język niemiecki, prawda?
-Tak, znam- powiedziała niepewnie, obawiając się każdego słowa wypowiedzianego przez siebie, jak i swoją szefową.- Przepraszam, a o co chodzi? Niewiele rozumiem z naszej rozmowy…
-Będziesz przewodniczką i kimś w rodzaju opiekunki dla naszych gości- oznajmiła pewnie, łagodnym i zaskakująco spokojnym głosem.
-Co?!- wykrztusiła ledwo, upuszczając ze swojej dłoni szczoteczkę do zębów.-Ale ja tylko sprzątam w pensjonacie… Zajmowaniem gości zajmuje się przecież ktoś inny.
-Tak, ale Anka nie zna niemieckiego, a nasi goście wyraźnie zażyczyli sobie przewodnika mówiącego w ich języku- wyjaśniła.- Emilko, nie bój się. Dasz sobie doskonale radę. Jestem tego pewna- ciepło, które ogarnęło Jej duszę było przyjemnym doświadczeniem, którego doznała.
-Spróbuję- szepnęła do telefonu, mając w głowie tysiące obaw.- Niemieckiego uczyłam się tylko w liceum i gimnazjum… Naprawdę, uważam, że to nie jest dobry pomysł… Nie będzie lepiej kogoś zatrudnić na czas wizyty gości?- zapytała z nadzieją, że uda Jej się jakoś przekonać kobietę do swoich racji.
-Jest za mało czasu- rzuciła.- Oni przyjeżdżają już dziś. Właściwie, to już za jakieś dwie godziny- serce w piersi Emilii, ponownie przyśpieszyło.- Postaraj się być za pół godziny w pensjonacie.
-Dobrze, będę- wykrztusiła ledwo.- Nie rozumiem dlaczego gości z Niemiec chcą przyjechać akurat do nas… Takiej… Dziury- miała wiele innych określeń w głowie, lecz nie odważyła się wypowiedzieć ich na głos.
-Nie z Niemiec. Z Austrii- poprawiła dziewczynę.
-Skąd?!- pisnęła cienko.- To będą Austriacy?
-Tak- odpowiedziała spokojnie, nie zwracając większej uwagi na piskliwy głos Emilii.- Jakiś problem?
-Język niemiecki w Austrii jest inny… Ich akcent też jest bardziej specyficzny… Istnieje wiele zwrotów…
-Dosyć!- zniecierpliwiła się.- Masz dziesięć minut, aby wstawić się w pensjonacie- warknęła, po czym rozłączyła się. Ukryła na chwilę twarz w dłoniach, zsuwając się po drzwiach łazienki. Czuła się jakby przerażona stała na scenie, a wszystkie reflektory świeciły Jej prosto w twarz. Już nie była tak pewna siebie, jak wcześniej. Czy nieśmiałość można kojarzyć z brakiem pewności siebie? Tak. To właśnie nieśmiałość potrafi zniszczyć każdy najlepszy moment w życiu. Niepewność doprowadza do obłędu. Chce się coś zrobić. Determinacji i sił nam nie brakuje, lecz w pewnym momencie przypominamy sobie, że jesteśmy nieśmiali. Obawiamy się tego, co powiedzą inni ludzie. Co pomyśli druga strona, przed którą stoimy. Tak wiele razy w życiu miewamy momenty, w których pragniemy być bezuczuciowymi maszynami. Ale czy życie robota to jakiekolwiek godne życie?
        -Heinz naprawdę musiał wywieźć nas na takie coś?- wywarczał wysoki szatyn, oglądając się dokładnie wokół siebie, kiedy dotarli już na miejsce, gdzie spędzić mieli najbliższe trzy tygodnie.
-Część planu treningowego- głos zabrał niebieskooki blondyn.- Szybko zleci.
-A mnie się tutaj podoba!- krzyknął z entuzjazmem brunet, który z uśmiechem na ustach lustrował wszystko, co Go otaczało.
-Stefan ma rację. Nie jest tak źle- powiedział łagodnie, wysiadający z autobusu blondyn.- Poza tym i tak nie będziemy mieć za wiele czasu na rozrywkę. Treningi, pamiętacie?
-Treningi, treningi…- powiedział pod nosem szatyn.- Wakacje są od tego, żeby się bawić.
-Masz dziewczynę, Schlierenzauer- przypomniał brunet.- Patrzcie tam!- wskazał palcem na niskiego wzrostu dziewczynę, która nieśmiało podążała w ich stronę z wymalowanym na twarzy przerażeniem. U Jej boku, wolnym krokiem, szła kobieta w średnim wieku z łagodnym wyrazem twarzy, który przeważnie zachęcał gości do jeszcze dłuższego pobytu w pensjonacie, który prowadziła.
-Ruda…- odezwał się szatyn, z lekkim zdziwieniem patrząc na dziewczynę.- Ciekawe czy okaże się fałszywa…
-Gregor, przestań!- powiedział jeden z blondynów, o imieniu Michael, który z lekkim rozbawieniem spoglądał na zaskoczenie, które spoczywało na twarzy szatyna.- To jakieś głupie bajeczki.
-Witam- odezwała się ochryple, nieśmiało patrząc na stojącą z tyłu Panią Kowal, która dodawała Jej otuchy swym serdecznym uśmiechem.
-Witamy!- odpowiedzieli chóralnie, a na twarzy każdego z nich zagościł uśmiech. Speszyła się nieco. Nie wiedziała jak odbierać ich uśmieszki. Śmiali się do Niej, czy z Niej?
-Mam na imię Emilia i w najbliższym czasie będę kimś w rodzaju Waszego przewodnika- mówiła, dokładnie przemyślając każde kolejne słowo.- Jeśli będziecie mieć jakiś problem albo będziecie czegoś potrzebować, zgłaszajcie się do mnie- wymusiła się na udawany, sztuczny uśmiech.
-A ja jestem Stefan- podszedł do Niej brunet, ściskając delikatnie Jej chudą dłoń.- To jest Gregor- wskazał na brązowookiego szatyna.
-Ten, którego tak bardzo zdziwiłam kolorem moich włosów- bąknęła z uśmiechem na ustach, puszczając oko, odrobinę rozbawionemu chłopakowi.- Miło mi, Emilia- wyrwała się, a po chwili ściskała dłoń Austriaka.
-Ten tutaj do Michael- pociągnął Emilię za rękaw, wskazując Jej palcem blondyna z łagodnym wyrazem twarzy. Uśmiechnęła się radośnie, widząc swoje odbicie w Jego przyjaznych, niebieskich oczach.
-A Ty broniłeś mnie przed Panem, który boi się rudych ludzi- spojrzała z uśmiechem na Gregora, który z zabójczym wzrokiem zmierzył sylwetkę Polki.- I nie uważasz, że jestem fałszywa- dodała, tym razem posyłając uśmiech blondynowi.- Emilia. Bardzo miło mi Cię poznać, Michael.
-I ostatni- zbliżyli się do kolejnego blondyna z czarującymi, niebieskimi tęczówkami.- Thomas- przedstawił Stefan.
-Emilia- wyciągnęła rękę w kierunku blondyna, lekko się przy tym uśmiechając.- Tylko tyle Was jest?- zapytała.
-Tak- odpowiedział szatyn.- Z większą ilością byś nie wytrzymała- oznajmił, lekko kpiąc.
-Uważaj, bo Wasza czwórka może nie wytrzymać ze mną- powiedziała łagodnie, wysyłając intrygujące spojrzenie Austriakowi.
-Emi, jest tutaj jakieś centrum handlowe?- zapytał Stefan, wywołując na twarzy dziewczyny dziwny uśmiech.
-Tutaj?- rozejrzała się wokoło.- Za jakieś dwieście lat, ale to i tak niepewne- dodała z sarkazmem.- A o co chodzi?
-Musimy kupić parę rzeczy- odpowiedział Michael, spoglądając na Stefana nieco rozbawionym wzrokiem.- Zapomniał walizki- wskazał na bruneta.
-Z lotniska?- zlustrowała wzrokiem sylwetkę Stefana.- Możemy…
-Nie, Emi- przerwał Thomas, jednocześnie zabierając głos pierwszy raz dziś.- Z domu. Spostrzegł się przy granicy Słowacji, że zapomniał walizki z domu- spojrzała na Stefana, niedowierzającym wzrokiem, rechocząc lekko.
-Pojedziemy do Krakowa- zarządziła.- Tam powinien znaleźć coś dla siebie- dopowiedziała, jeszcze raz spoglądając na bruneta, po czym odeszła z uśmiechem na ustach, lekko kiwając głową. I tak to się wszystko zaczęło… Pierwszy krok jest najtrudniejszy. Nie można bać się wyjść ze swojej bezpiecznej skorupy. Należy poszukać podpory w drugim człowieku, aby na następny raz było łatwiej. Do wyznaczonego raz celu, należy dążyć wytrwale. A najważniejsze? Nie pytać innych o drogę, skoro jest się pewnym, że ma się rację. Początki zawsze są trudne, ale chodzi o to, żeby nigdy się nie poddać i mimo wszystko dążyć do celu, nawet jeśli po drodze spotkamy ból nie do zniesienia. Nawet umiejętność wiązania sznurówki, z perspektywy dziecka, może wydawać się niezwykle trudna i nie do opanowania…
        -Gotowi?- ubrana w lekką, zwiewną, kwiecistą sukienkę czekała na chłopaków w przedpokoju. Opadła bezwładnie na kanapę. Gdzie podział się Jej niepokój i brak pewności? Czemu poczuła się zrozumiana, wśród całkiem obcych Jej ludzi?
-My tak, ale Ty chyba coś nie bardzo- usłyszała nad sobą głos Gregora. Tego, który z jednej strony stronie irytował Ją najbardziej z chłopaków, lecz z drugiej- zdobył Jej sympatię wraz z pierwszym spojrzeniem, którego stała się godna.
-Nie słyszałam jak zeszliście na dół- usprawiedliwiła się, wstając z kanapy, jednocześnie poprawiając swoje, nieskładnie ułożone, włosy.- Wszyscy jedziecie? Myślałam, że jadę tylko ze Stefanem.
-Chciałabyś, słonko- ponownie odezwał się szatyn, wystawiając drwiąco język.
-Nie mów na mnie słonko- lekko zirytowała się, umiejscawiając wzrok w czekoladowych tęczówkach Austriaka.-Na słońce nie można patrzeć- tym razem Ona wystawiła drwiąco język.
-Ale bez słońca nie można żyć- odgryzł się i w tym momencie wszystkie spojrzenia wylądowały na Jego osobie.- No co? Nie wiecie co mam na myśli?- próbował wybrnąć z sytuacji, aby Jego słowa nie zostały potraktowane dwuznacznie.
-No dobrze, słonko- wyraźnie zaakcentowała ostatnie słowo.- Mam nadzieję, że zdajecie sobie sprawę, że nie pojedziemy limuzyną- rzuciła, ruszając ślamazarnie przed siebie. Przez całą drogę wiele rozmawiali. Ona. Gregor. Thomas. Michael. Stefan. Bywają rozmowy, które potrafię wywrócić do góry nogami cały nasz świat. Jednak to musi być rozmowa. Nie zwykła mowa. Niewiele ludzi zdaje sobie sprawę jak istotną rolę odgrywa w naszym życiu rozmowa. Brak rozmowy, tworzy domysły. Domysły- nieprawdziwe obrazy oraz fałszywą rzeczywistość. Zatem proste, że brak rozmowy potrafi zniszczyć wszystko. Ale Ona nie znała tego uczucia. Powiedzenia komuś czegoś, po czym nie zostanie wyśmiana czy skrytykowana. Zabawne, że to co wiele warte, często na początku postrzegamy jako zło konieczne. Nie znamy scenariuszu na przyszłość, lecz już oceniamy. Wiemy, że nie spotka nas nic dobrego. Skąd bierze się coś takiego w naturze człowieka? Czy tę cechę da się jakoś zmienić?
-Nigdy w życiu nie wsiądę już do wiejskiego autobusu!- wyrzucił z siebie Gregor, kiedy wysiedli już na przystanku najbliższym galerii handlowej.
-W takim razie, polecam wyruszyć w drogę powrotną już teraz, żebyś zdążył na kolację- uśmiechnęła się sarkastycznie, posyłając drwiące spojrzenie szatynowi.
-Ale to chore- odezwał się Michael.- Na jedną osobę przypadają dwa fotele. A właściwie na osobę i jej zakupy.
-Przestańcie marudzić- rzuciła, odwracając się i rzucając okiem na wysoki, majestatyczny budynek galerii.- Witamy w Polsce- powiedziała nieco ciszej, próbując jakkolwiek zebrać swe myśli w jedną, składną całość.- To co kupujemy?- zapytała, stojąc dalej tyłem do chłopaków.
-Wszystko- odpowiedział krótko Stefan, obejmując Emilkę ramieniem.
-Idźcie sami- rozporządziła.- Spotkamy się za dwie godziny przy fontannie.
-Dlaczego nie chcesz iść?- zapytał zawiedziony Stefan.
-Nienawidzę zakupów- oznajmiła łagodnie, mijając zdziwionych chłopaków.
-Jesteś laską i nie lubisz zakupów?- dogonił Ją Gregor.
-Może nie jestem laską- podkreśliła ostatnie słowo, przyśpieszając jeszcze bardziej kroku i kierując się w stronę kawiarni.
-Emi, mogę zostać z Tobą?- zapytał Thomas.- Nie mam ochoty na latanie po sklepach, a z nimi…- machnął ręką, wywracając oczami.
-Jasne- odpowiedziała, posyłając ciepły uśmiech blondynowi.-Idźcie już. I pamiętajcie, że w sklepach najpierw się płaci a później wychodzi. Nie na odwrót!- zwróciła się do chłopaków.- Chodźmy- tym razem adresatem Jej słów stał się Thomas. Ruszyła przed siebie, zostawiając na chwilę blondyna za swoimi plecami.
-Jakie plany na przyszłość?- zapytał już w kawiarni, popijając wraz z dziewczyną tęgą kawę.
-Studia- odpowiedziała krótko.- Dziennikarstwo.
-Ciekawie- przyznał.- Dorabiasz sobie we wakacje?
-Można tak powiedzieć- odłożyła filiżankę, spoglądając w niebieskie tęczówki chłopaka. W Jego oczach dostrzegała skrawki nieba. Bajeczne tęczówki, wprawić mogły w lekki stan melancholii. Raz usidlić i do końca życia uczynić jako poddanych.- Pracuję właściwie od szesnastego roku życia. Zarabiam na studia…
-Wcześnie zaczęłaś…- zmieszał się nieco.
-Wiesz… To jest tak, że u mnie w domu nie do końca się przelewa… A ja chcę się kształcić dalej i wiedziałam to od samego początku. Taki cel sobie wyznaczyłam i teraz dzielnie do niego dążę- uśmiechnęła się, aby rozluźnić panującą atmosferę.- Zobaczymy czy mi się uda.
-Uda się- teraz to On zgłębił się w zieleni Jej oczu.- Dobrze mówisz po niemiecku…
-Lubię języki obce- oznajmiła z uśmiechem.- Na lekcjach nie spałam, więc mam nadzieję, że przyniosło to jakieś owoce.
-Dlaczego dziennikarstwo?- zapytał, czując się coraz swobodniej w towarzystwie Polki.
-Trudne pytanie- uśmiechnęła się, zagłębiając swe spojrzenie jeszcze bardziej w tęczówkach chłopaka.- Po prostu, czuję, że chcę to robić. Przynajmniej tego jestem w życiu pewna.
-Najważniejsze, że masz wyznaczone cele na przyszłość- rzekł, lekko ochrypłym głosem.- Opowiedz mi coś o sobie. Mamy spędzić razem trzy tygodnie. Dobrze byłoby się poznać- dodał, upijając kolejny łyk czarnego płynu.
-Co chcesz wiedzieć?- zapytała, nie zdejmując ze swej twarzy uśmiechu.
-Co lubisz robić w wolnym czasie?- zapytał, będąc pod wrażeniem rozmowy z dziewczyną. Dojrzałą. Szczerą, mimo że nie znali się wcale. Widocznie Emilka już taka była… Zawsze szczera. Może dlatego miała problem z akceptacją swoich poglądów w oczach innych ludzi?
-Mało mam chwil wolnych, bo jak nie nauka, to praca, ale jeśli już się zdarzy, to najbardziej lubię wgłębiać się w literaturę- odpowiedziała.- I właśnie to jest moim największym zainteresowaniem.
-Lubisz sport?- kolejny raz zadał pytanie dziewczyny, zachowując nadal błysk w swoich oczach.
-A liczy się spanie?- uśmiechnęła się szeroko.- Nie jestem typem sportowca. Nigdy nie byłam… Sport to nie moja bajka- dodała, widząc uśmiech na twarzy blondyna.- Kolejne pytanie, poproszę.
-Masz kogoś?- wystrzelił, właściwie sam nie wiedząc jakim cudem słowa te wydostały się z Jego gardła.
-Nie- odpowiedziała krótko.- Faceci boją się rudych kobiet. Nawet dziś, doskonale udowodnił to Gregor- dodała, lekko wykrzywiając swe usta w uśmiech.- Chodźmy. Dochodzi 15.00, chłopaki już powinni wracać- wstała ze swojego miejsca, zabierając swą torbę i ruszając przed siebie, nie zwracając większej uwagi na obecność Thomasa.
-Będziemy musieli jeszcze na nich czekać, zobaczysz- wydusił z siebie, usiłując dogonić dziewczynę.
-Wolę poczekać niż później szukać ich po całym centrum- wywróciła oczami.- Twoi koledzy mają temperament. To trzeba przyznać.
-No tak- powiedział z wyczuwalną niechęcią.- Tego nie można im odmówić…
-Tylko Ty taki spokojny- rzuciła, siadając na murku fontanny, przy której umówiła się wcześniej z chłopakami.
-Co masz na myśli?- zapytał, zajmując swe miejsce przy boku Polki.- Uważasz, że jestem nudny?
-Ty to powiedziałeś, nie ja- wystawiła język, odwracając wzrok od blondyna.
-A Ty to niby co?- dźgnął lekko w bok dziewczynę.- Wieczna prymuska- bąknął, wywracając oczami. Z zaskoczeniem i rządzą zemsty, spojrzała na Austriaka. Chwilę po tym, jednym i zdecydowanym ruchem, pchnęła chłopaka do tyłu, wpychając Go jednocześnie do fontanny.
-Prymuska, ale za to nie dająca sobie w kaszę dmuchać- wystawiła język, zakładając ręce na piersi. Triumfalny uśmiech, zajął największą powierzchnię na Jej twarzy. Serce przybrało rytm hymnu, który grywa przy odniesieniu spektakularnej wygranej. On nie odpowiedział nic. Jedyne co zrobił to podniósł się ciężko, po czym wziął Polkę na ręce i również wrzucił do zimnej wody. Ukłuło. Co? Uczucie, które mówiło, że ten moment należy tylko do nich. Ułamek czasu, pomiędzy dwoma sekundami.
-Okropny jesteś, wiesz?- prychnęła, chlapiąc blondyna. Z zafascynowaniem w oczach, spoglądał na Jej mokre włosy, twarz, które nie przestały być czarujące i urzekające swym blaskiem. Pojął w końcu, że piękno kobiety to nie tylko maska najróżniejszych mazideł i sukienka, tylko postawa, naturalność i umysł?
-Czyli Ty możesz wrzucać mnie do fontanny, a ja Ciebie nie?- zapytał, nieznacznie przybliżając się do dziewczyny. Ona- jak ogień, On- jak woda. Słońce i Ziemia. Ale zbliżenia i tak zakazane… Wówczas zniszczą siebie nawzajem, mimo że nie mogą bez siebie istnieć.
-O tak- posłała chłopakowi triumfalny uśmiech, również pomniejszając odległość, która ich dzieliła. Śmielej. Odważniej, niż zrobił to przed momentem chłopak. Odgarnęła z Jego czoła kosmyk włosów, po czym jeszcze raz wymierzyła chlust wody w Jego twarz, poszerzając swój uśmiech. Czy czuł Jej rytm serca? Słyszał stabilny puls? A może to wszystko zagłuszała Jego podświadomość?- Ochrona!- krzyknęła, spoglądając rozbawionym i odrobinę przejętym wzrokiem na Thomasa. Niezdarnym krokiem wypełzli z fontanny, po czym szybszym krokiem- żeby nie powiedzieć, że biegiem- zniknęli z oczu wysokim mężczyznom w czarnych mundurach.
-Szybko biegasz- wydusił, nabierając zachłanny łyk powietrza w swe płuca.
-Widzę Ich!- krzyknęła z entuzjazmem, wyglądając przez szklane drzwi.- Widzę chłopaków- wyjaśniła, widząc zdezorientowaną minę Austriaka.
-O cholera…- powiedział pod nosem.- Czy Oni z kimś rozmawiają?
-Tak- rzuciła, ruszając przed siebie.- Chłopaki!- krzyknęła, ledwo wychodząc z drzwi.- Nie zawracajcie Pani głowy- powiedziała, nieśmiało uśmiechając się do kobiety w średnim wieku, która z rozdrażnionym wyrazem twarzy, patrzyła na Austriaków.- Bardzo przepraszam Panią za nich- odezwała się po polsku, siląc się na uśmiech, po czym kiedy zobaczyła, że kobieta odchodzi, odwróciła się do chłopaków z rozbawieniem w oczach.- O co Jej chodziło?
-O nic- odpowiedzieli chóralnie.
-Może wolę nie wiedzieć…- powiedziała pod nosem, wywracając oczami.- Wracamy. Za 10 minut mamy autobus- poinformowała.- Kupiliście wszystko co trzeba?
-Nie- odpowiedział szatyn.- Stefan przypomniał sobie jednak, że bagaż zostawił w naszym ‘domie na kółkach’.
-Zwariuję!- pisnęła cienko, łapiąc się za głowę.
-A nie mówiłem, że z większą ilością byś nie wytrzymała?- Schlierenzauer wystawił język, lustrując dziewczynę od stóp do głów.- Preferujesz kąpiel w ubraniu?
-Po pierwsze, może zwariuję, ale wytrzymam!- odgryzła się natychmiastowo.- A po drugie, każdy ma swoje dziwactwa- uniosła brew, posyłając intrygujące spojrzenie szatynowi, po czym każdy z nich ruszył przed siebie z zamiarem powrotu do pensjonatu. Każdego z Nich, przygoda dopiero się zaczęła. Przygoda, która przyniesie nieznane i nieoczekiwane skutki w przyszłości. Ich piątka. Emilka. Gregor. Thomas. Michael. Stefan… Już zaczęli tworzyć wspólną więź. Jaka się okaże? Co ze sobą przyniesie? Niezależnie od tego, którą drogę wybiorą, dojdą do celu. Muszą tylko dokonać wyboru czy chcą przez życie iść z nudną lekkością, czy może w ciągu niebezpiecznych i porywających przygód.

Drogi pamiętniku!
Jesteśmy jak książki. Największa ilość ludzi widzi tylko okładkę. Wygląd… Dlaczego on odgrywa w naszym życiu tak istotną rolę? To przecież tak nieistotny i przemijający element naszego życia. Dlatego też, tylko nieliczni poznają naszą treść. Ci, którzy naprawdę tego chcą. Wymaga to ogromnych pokładów sił, cierpliwości oraz wyrozumiałości. Należy pielęgnować to drzewo, którego korzenie są gorzkie, lecz owoce słodkie jak miód. Czy którykolwiek zagłębi się w moją treść? Szczerze, nie wiem. Ale czy na pewno chcę wiedzieć? Raczej nie… Jestem tylko dziewczyną ze wsi, która nie ma niczego innego niż marzenia. Wiecznie oderwana od prawdziwego życia i twierdząca, że jeśli nie możemy żyć rzeczywistością, powinniśmy żyć marzeniami. Pełna wad i nie mająca urody supermodelki. Ale czy kiedykolwiek do tego dążyłam? Zaakceptowałam siebie w całości. Czy to źle? Magię łąki nie tworzy jeden, pojedynczy kwiat, lecz cała roślinność. Tak samo warto przelać tą wartość na ludzką akceptację ludzkich wad i różnic. To dziwne dla mnie, że już w pewien sposób, przywiązałam się do Ich czwórki. Czyżbym za wszelką cenę poszukiwała zrozumienia, które Oni dziś mi zafundowali? Każdy z Nich jest przecież inny. Każdy wyjątkowy na swój sposób.
Gregor- wiecznie próbujący zdenerwować i zirytować każdego dookoła, ale to wg mnie tylko maska. W głębi duszy czuję, że potrafi być normalnym, zwykłym człowiekiem, który brzydzi się zła i okrucieństwa. Dostrzegłam to w Jego czekoladowych tęczówkach. Takich, jakich nigdy w życiu nie widziałam. Ciekawe, czy zdaje sobie sprawę, że jest posiadaczem najpiękniejszych tęczówek na świecie…
Thomas- na początku nieśmiały. A później? Kiedy rozmawiałam z Nim w kawiarni stał się kimś zupełnie innym. W pewnym sensie, dostrzegłam, że tak samo jak ja, nie do końca żyjee tym co tu i teraz na Ziemi. Fruwa gdzieś między obłokami w swoim własnym świecie. Tak doskonale Go rozumiem…
Michael- opanowany, rozważny i rozsądny. Normalnie byłoby to nudne, ale nie w Jego przypadku. Jest inny… Wyjątkowy. Kiedy na Niego patrzyłam, uśmiech sam mimowolnie wkradał się na moją twarz. Może nabrałam się na tani chwyt?
Stefan- człowiek, którego nie obejmują żadne ograniczenia. Nie potrafię w żaden sposób Go scharakteryzować. Jest po prostu najlepszy. Przy tak pozytywnych ludziach, odzyskuje się nadzieję na lepszy świat!
A teraz co mnie czeka? Ognisko razem z chłopakami… Boję się, że i to nie obejdzie się bez większych konsekwencji… No cóż… Mają tylko trzy tygodnie na szaleństwo. Niech się bawią! Należy im się. Bylebym tylko ja na tym nie ucierpiała…
__________________________________________

 I słowo stało się ciałem! Nie wytrzymałam. Najzwyczajniej nie wytrzymałam... Wizja na to opowiadanie chodziła za mną spory kawałek, a same rozdziały kisiły się na moim laptopie od dłuższego czasu. 
Zatem pomyślałam: może wrócić? I tak oto jestem! Nie wiem czy to dobra wiadomość dla losów bloggera, ale mam nadzieję, że Wy pomożecie mi nabyć tę wiedzę! 
Cóż... Słowem wstępu, zostawiam do Waszej dyspozycji pierwszy rozdział. Nie chciałam zbytnio przedłużać prologiem, więc postawiłam od razu na pierwszy rozdział, aby mniej-więcej rozeznać Was w sytuacji. 
Wiem, że w pierwszym rozdziale nic się nie dzieje, ale wszystko musi się od czegoś zacząć, prawda? A chociaż tak się pocieszam. :) 
Początki są zdecydowanie najtrudniejsze, dlatego też apeluję do Was! 
Pomóżcie komentarzami, proszę! Wystarczy jedno, krótkie słowo. Cokolwiek. Motywacja niesamowita, naprawdę. 
Następny rozdział ukaże się za tydzień. :) 


Ann, pierwszy rozdział specjalnie dla Ciebie. Rozdział, od którego wszystko się zaczyna, gdyż to właśnie Ty popchnęłaś mnie do tego, że ta historia nie musi jedynie zostać na moim dysku twardym... ♥




 





10 komentarzy:

  1. A NIE MÓWIŁAM, ŻE WRÓCISZ? :D

    Masz u mnie pełne poparcie i wierną czytelniczkę :D
    Od początku do końca wszystko mi się podoba.
    Ale to nie nowość biorąc pod uwagę autorkę :P
    I nie dziwię się że nie wytrzymałaś. W końcu "każdy ma swoje dziwactwa" co nie? A naszym dziwactwem jest pisanie :)
    Buziole :*

    OdpowiedzUsuń
  2. :) ale długi! i to mi się podoba :)
    dodaję do obserwowanych i będę komentować :)
    od Ciebie liczę na to samo :)
    w zakładce spam zostawiam dwa linki do blogów :)
    pozdrawiam czeka nn :* <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nominowałam cię do Liebster Award :)
      http://dortmundborussiaborussen.blogspot.com/p/liebster-award.html
      :)

      Usuń
  3. Wybacz , że wczoraj od razu po przeczytanie nie skomentowałam , ale musiałam to jakoś ogarnąć.
    Pierwsza magia? MAGICZNA!
    Pierwsze wrażenie? CUDOWNE!
    Pierwsza myśl? NAJLEPSZE!
    Pierwsza Prośba?! CHCE WIĘCEJ!
    Nawet nie wiesz jak się cieszę , że jesteś tu... że znów tworzysz sama ( chociaż duety z Tobą uwielbiam , wiesz!♥)
    Jeszcze jedno dla mnie najważniejsze. Już tutaj zauważyłam 'Pierwszą Ciebie' Nie piszesz tego tylko , główna bohaterka ma bardzo dużo cech wspólnych z Tobą:D
    A wyrażenie ' Czy spanie można zaliczyć do sportu " dla mnie hm :D ' Spanie jest dla mięczaków ';D
    Czekam na kolejną magiczną przygodę.
    Ann.

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny pomysł na bloga. ;)
    Bardzo mi się podoba. ;)
    Postaram się zaglądać tutaj częściej. :3
    Postaram się komentować każdy rozdział. ;)
    Z Twojej strony po cichu liczę na to samo. ^^
    Zostawiam link do siebie w zakładce :)
    Buziaki :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Wiedziałam, że jeszcze z czymś wrócisz :P AUTy w Polsce na jakiejś wsi. Gdzie to jest? Jakaś górska miejscowość?
    Wnioskuję, że Emilia chyba nie za bardzo interesuje się skokami. Ale to może lepiej. Pozna ich zza kamer. Od tej 'prawdziwej' strony ;)
    Stefan i ta akcja z walizką the best! <3 Oczywiście fontanna też nie gorsza ;)
    Pozdrawiam i weny.
    Buziaki ;***

    OdpowiedzUsuń
  6. Jakie przepiękne *-*
    Dziękuje za zostawienie linka <3
    Zakochałam się już od początku.
    Cudowne, świetne, piękne *-*
    Czekam na kolejny
    Buziaki ;****

    ps. jeśli możesz informuj mnie w spamie ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Przepiękne <3
    Czekam na następne :*
    Dziękuję za linka :*
    Będę komentować każdy rozdział :) i dodaję do obserwujących :* Licże na to samo :3
    Pozdrawiam i życzę weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  8. No nareszcie !! <3
    Moje Kochanie wróciło...aaaa ;) ;******
    Rozdział jest przepiękny, a co najlepsze dał mi kopa i chyba ja coś wymyślę na swoim blogu.
    Już kocham to opowiadanie od samego początku <3
    I szczerze mówiąc, nie mogę się doczekać kolejnego, tak cudownego rozdziału. <3 ;***

    Kocham <3 :*****

    OdpowiedzUsuń
  9. Wrociłaś kochana wróciłaś!
    To najlepsze pierwsze zaklęcie jakie mogłaś tylko napisać.
    Czuje coś niezwykłego <3
    Chłopcy są wspaniali. To będzie coś wielkiego.
    Bogi uzależniają co ? Do tego się wraca nawet jeśli się nie chce.:) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń